Od pierwszego wyznania miłości do dziś ogień w naszym związku podkręcają sprzeczki i kłótnie. Robimy to często i namiętnie. Tak to już jest, kiedy spotykają się dwa mocne charaktery. Długo myślałam, że to źle, że między nami ciągle wrze. W końcu zrozumiałam, że takie podsycacze emocji dobrze działają na związek, jeśli tylko umiemy z nich wyciągnąć coś dobrego dla naszej relacji. Na szczęście wiemy, jak się kłócić, a kłótnie w związku nie są nam straszne.
Pytanie, czy potrafimy z kłótni wyjść obronną ręką i czy potrafimy wyciągać z takich konfrontacji wnioski. Jak kłócić się, żeby mieć poczucie zwycięstwa, by umiejętnie rozładowywać napięcie i móc uczyć się na własnych błędach? Oto kilka moich wniosków, wyciągniętych z miliona kłótni z #TatąNowejEry.
1. Nie mów nikomu, co się dzieje w domu.
To jedna z ważniejszych zasad jeśli chodzi o zachowanie higieny społecznej. Oczywiście daleka jestem od ukrywania patologii za rodzinnymi drzwiami, ale dziś mowa o „zwykłych” kłótniach partnerskich, o walkach na słowa. Bez przemocy. Zatem warto takie rzeczy zostawiać za progiem naszych domów. Nie warto dzielić się swoimi żalami z teściową, szwagierką czy sąsiadką. Jak znam życie, ludzie prędzej czy później dochodzą do zgody, a niesmak i poczucie mimowolnego wciągania osób trzecich w nasze rodzinne spawy pozostaje. Pamiętam jak na samym początku każdą taką kłótnią dzieliłam się z moją mamą i kilkoma znajomymi. Później słyszałam: „bo wy to się ciągle kłócicie”, co wcale nie było prawdą, ale zawsze kiedy było między nami gorąco, ja chwytałam za telefon i wydzwaniałam wszystkich świętych zwołując konklawe. Naprawdę nie warto… Poprzez takie działanie budujemy tylko bardzo często mylny i niezbyt poważny obraz naszego związku.
2. Walka tylko na aktualne argumenty.
Czyli nie wypominamy sobie oranżady z pierwszej randki. Nie wspominamy, kto za co płacił siedem lat temu i kto komu ustąpił pierwszeństwa podczas pierwszej wizyty u teściowej. Bijemy się tylko na argumenty, które dotyczą zarzewia konfliktu. Kiedy takie się kończą, znaczy, że temat powoli się wyczerpuje, wszystko zostało już wypowiedziane, a my zbliżamy się do brzegu – czyli do zgody. Jeśli nie wiecie jak zapobiegać konfliktom małżeńskim, to zapoznajcie się z moimi sposobami na kłótnię.
3. Nie zostawiaj otwartych konfliktów na później.
Serio! Ciche dni i fochy są przereklamowane. U nas jest naczelna zasada: kłócimy się, ale żadne z nas nie może opuścić miejsca kłótni do momentu rozwiązania konfliktu. Nie ma pakowania się (choć mi zdarzało się już wcześniej pakować manatki w złości), nie ma trzaskania drzwiami. Dopóki nie dojdziemy do konsensusu, walczymy. To bardzo mądre rozwiązanie, pomagające na konflikt w związku.
4. Mów od razu co cię gryzie.
U nas z tym nie mamy problemu. Bo ja zapalam się szybko jak zapłon w motorynce. Wystarczy malutka iskra. Nie potrafię tłumić emocji, a i mój mąż nie jest mi dłużny w tej kwestii. Dlatego żadne z nas nie odkłada konfliktu na później. Nie warto zatem chodzić przez tydzień ze skwaszoną miną, a na każde pytanie w stylu: Kotku co Ci jest?” odpowiadać: „Nic” albo „Domyśl się”. Moja babcia zawsze powtarzała, że życie jest za krótkie, żeby się kłócić. Trochę się zgodzę, a trochę nie. Bo w naszym przypadku konflikty budują napięcie emocjonalne i nie tylko (państwo wiedzą, o czym ja mówię ;)) dlatego uważam, że czasami warto się pokłócić, ale na sprawiedliwych, ustalonych wcześniej zasadach. Zgadzam się jednak z moją babcią, że nie ma sensu takich konfliktów ciągnąć w nieskończoność.
W rodzinie mojego męża krąży historia o parze, która nie rozmawiała ze sobą przez pół roku, a w międzyczasie poczęło się ich drugie dziecko. WTF? Niepokalane poczęcie czy raczej dowód na to, że kłótnia małżeńska podnosi jakość relacji intymnych? Zadbajcie o relację w związku, a na pewno nie będziecie żałować!
5. Odpuść albo nie odpuszczaj.
To najtrudniejsza do osiągnięcia zasada, dzięki której podczas kłótni nie dochodzi do patologii. Trzeba wiedzieć, kiedy powiedzieć STOP. To powinna wyczuć albo jedna, albo druga strona. Jest pewna bardzo cienka granica, za którą nie ma już odwrotu, i po przekroczeniu której wypowiedziane słowa i gesty bolą i tworzą rany często trudne do zagojenia. Padają słowa w złości, które później ciężko odkręcić. Czasami rzucamy przedmiotami, czasami zdarzy się gest wymierzony w partnera. Dlatego ważną umiejętnością jest trzymanie emocji na wodzy. Warto pamiętać, od czego kłótnia się zaczęła i z uporem maniaka wracać do zarzewia konfliktu tylko po to, by sytuacja nie wymknęła nam się spod kontroli. To jeden ze składników przepisu na udany związek – wyznaczyć sobie granice.
6. Nie rób z partnera worka treningowego.
Często jest tak, że konflikty i napięcia nagromadzone na przykład w pracy, rozładowujemy na naszych partnerach. Można to rozpoznać łatwo po tym, że podczas kłótni skaczemy po tematach, nie potrafimy wypowiedzieć, o co nam tak naprawdę chodzi, a w krytycznej sytuacji chwytamy poniżej pasa. Zupełnie niepotrzebnie. Lepiej przyjść, przytulić się do naszej drugiej połówki i w jej ramie wylać wszystkie nasze żale dotyczące złego szefa albo wrednej koleżanki z pracy. Jeśli więc zastanawiacie się, jak zapobiegać konfliktom w małżeństwie, to polecam Waszej uwadze zwłaszcza ten punkt.
7. Staraj się jak najszybciej dopłynąć do brzegu.
Nie koncentruj się na samej kłótni, nie rób konkursu na najlepszą wrzutkę i najlepszy przytyk. Skoncentruj się na tym, żeby jak najszybciej rozwiązać konflikt. Oczywiście ważne jest to, żebyście oboje mieli poczucie wygranej po takim starciu, ale nie ma sensu liczyć sobie zdań i punktować każdego argumentu. Nie przerzucajcie się argumentami za wszelką cenę. Szkoda czasu. To bardzo mądre rozwiązaniekonfliktu w związku.
8. Nie wplątujcie w konflikty osób trzecich.
A już absolutnie nie wolno wam mieszać do nich dzieci. Kłótnie w związku, są waszymi kłótniami. NIE WOLNO! To działanie zupełnie zabronione, bezcelowe i poniżej krytyki. Mamy na Mazurach taką sąsiadkę, która po każdej kłótni małżeńskiej przychodziła na ploteczki do mojej mamy ze swoją najmłodszą córą. Zawsze wtedy demonstracyjnie pytała swoją pociechę: „Powiedz Pani Teresce, kogo kochasz bardziej, mamusię czy tatusia?”. Pozwolicie, że tego nie skomentuję. (sic!)
Wiadomo: co kraj to obyczaj. Każdy kłóci się po swojemu i każdy ma swój patent na szczęście w związku, co nie oznacza jeszcze, że moje porady na kłótnie nie sprawdzą się i u Was. Konflikty się nieodłączną częścią każdej relacji. Dlatego bardziej martwiłabym się o związki, w których ludzie zupełnie się nie kłócą. Zatem powiadam wam: możecie kłócić się na zdrowie! Pamiętajcie jednak, żeby nie przekraczać granic i robić to fair, bez przeciągania struny i przeginania… wiadomo czego.
[ad name=”Pozioma responsywna”]