Tytuł na pewno podniósł ci ciśnienie. Już zdążyłaś pomyśleć sobie, co takiego napiszesz mi w komentarzu żeby mi poszło w pięty. Jak ja mogę tak bezczelnie napisać, że moje dziecko jest lepsze. Że niby w czym i od kogo. Ale zanim zagotujesz się na dobre, radzę ci przeczytać ten krótki tekst do końca. Naprawdę warto. Pewność siebie u dziecka- jak ją budować?
Moje dziecko jest najlepsze, bo ja tak uważam.
Bo najzwyczajniej w świecie ja w nie wierzę. I ta wiara we własne dziecko jest najważniejsza, choć tak często rodzice o niej zapominają. Jeszcze częściej skrzętnie ukrywany brak wiary we własne dziecko, objawia się chęcią udowodniania światu, że nasze dziecko jest super, hiper najwspanialsze. No bo skoro my sami w to nie wierzymy, to na siłę szukamy poklasku dla naszego dziecka w oczach innych ludzi. Mówimy: moje dziecko jest najwyższe w grupie, najdalej skacze, ma piątki od góry do dołu, a twoje? Prawda jest taka, że jeśli my sami wyrastamy w poczuciu, że nasze dziecko jest najlepsze, to nie mamy potrzeby trąbienia o tym dookoła, ani porównywania się z innymi.
Kompleksy rodziców
Mam w głowie kilka historii, które jak w soczewce pokazują, że kompleksy rodziców wychodzą w ich dzieciach. Znam historię dziewczynki, która publicznie wychwalana pod niebiosa przez swoich rodziców. A w domu karcona była za wszystko, bo ciągle nie była najlepsza. Nie potrafiła być najlepsza w klasie, nie była najlepsza na treningach. A kiedy w końcu udało jej się coś wygrać w sporcie, który bardziej kochali jej rodzice niż ona sama, to oni stwierdzili, że pewnie konkurencja była słaba. A prawda jest taka, że najsłabsi okazali się oni.
Pamiętaj, że za każdym pewnym siebie człowiekiem stoi ktoś, kto jako pierwszy w niego uwierzył. Wiadomo: dziecko powinno budować swoją pewność siebie na podstawie własnych opinii i odczuć, ale rodzice zawsze powinni być wsparciem. Najważniejszym punktem odniesienia w dzieciństwie.
Pewność siebie. Trudno jest wierzyć w dziecko tym ludziom, którzy sami nie potrafią uwierzyć w siebie.
Bo skoro siebie nie postrzegają jako najlepszych, to jak coś, a raczej ktoś przez nich wyprodukowany miałby być najlepszy. Cudów nie ma. Oni są słabi, to dziecko również. Dlatego często zapisują na te wszystkie zajęcia dodatkowe, na te szachy i karate, na pianino i na krav magę. A w domu jak mantrę powtarzają: „ja nie miałem szansy, to ty musisz ją wykorzystać”. A nikt nie zapyta tego dziecka, czy akurat w tych dziedzinach pragnie być najlepszy.
Bo jakby zapytać pierwszego z brzegu dzieciaka, w czym tak naprawdę chciałoby być najlepsze, to odpowiedz byłaby jasna. Że najlepsze chciałoby być w oczach swoich własnych rodziców. To jest najzwyklejsza piramida potrzeb. Żadne dziecko nie będzie szczęśliwe trzymając puchar zwycięzcy w ręku wiedząc, a raczej czując, że dla swojego rodzica nie jest tym najlepszym…
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Jadę w dół żeby sprawdzić czy ktoś skomentował i nie wierzę! Jakiś cud normalnie, żadnych mądrości… no nic to może ja napiszę – zgadzam się w 100%. Nie cierpię rywalizacji. Kto ma lepiej, kto ma gorzej itd. Dla każdego rodzica własne dziecko powinno być najlepsze 🙂 pracuje w przedszkolu…i już tam widzę rywalizację między… rodzicami! Nie dziećmi!