Pewnie to pytanie co raz częściej pojawiać się będzie w głowach rodziców dumnych „podstawówkowiczów”. Bo to właśnie teraz, w początkowych jej klasach zaczną się zielone szkoły, kolonie czy obozy sportowe. Tak jest i u nas. Mietek w ciągu najbliższych tygodni ruszy na swoją pierwszą, szkolną eskapadę, rzeczoną zieloną szkołę.
Czy się tym stresuję? Skłamałabym, gdybym napisała, że absolutnie nie. Siłą rzeczy martwię się o niego, a w mojej głowie w ciągu przysłowiowej sekundy może powstać kilka scenariuszy co może pójść nie tak. Staram się jednak trzymać nerwy na wodzy, a pomagają mi w tym doświadczenia z ostatnich naszych wojaży, w których chłopcy bardzo dzielnie nam towarzyszyli. A w wielu sytuacjach zaskakując nas swoją dojrzałością i samodzielnością.
A czy Miecio stresuje się samodzielnym wyjazdem? Absolutnie nie! Póki co wiąże się to u niego jedynie z ekscytacją. Choć (co zupełnie normalne) wiem, że im bliżej wyjazdu, tym emocje mają szansę stać się bardziej ambiwalentne. Jednak co do zasady, to chyba właśnie tak jest, że to rodzice czują większą obawę przed tymi wojażowymi pierwszymi razami.
No właśnie, ale skąd wiedzieć, że dziecko jest na nie gotowe? Przede wszystkim słuchać co do nas mówi, jakie komunikaty, również te niewerbalne nam wysyła. Jeśli interesuje się piłką nożną i wspomina, że jego kolega w wakacje jedzie na obóz piłkarski i że to musi być super sprawa, to mamy jasność. Zupełnie naturalne rozwojowo jest to, że im bliżej godziny zero, tym nasz mały zuch może czuć się niepewnie, może nawet niekiedy chcieć zrezygnować z wyjazdu. Z mojej perspektywy Mamy bardzo często obserwuję takie zachowanie u chłopców. Staram się wtedy rozmawiać o ich obawach, lękach. Ustalić sposób radzenia sobie z nimi i zapewnić, że są w zupełności normalne.
Bardzo ważnym wydaje mi się, by nie projektować na dziecko swoich lęków, zwłaszcza, gdy sami nie czujemy się komfortowo z jego wyjazdem. A oprócz tego? Nie zapominajmy o dole piramidy, czyli umiejętności zaspokajania swoich potrzeb. Samodzielna toaleta i podstawowa higiena – obowiązkowa! Tak samo jak umiejętność samodzielnego zasypiania i nie przychodzenia do rodziców w nocy. Warto zastanowić się, czy tego ostatniego nie przetestować przed samym wyjazdem np. pozwalając nocować dziecku u kolegi/koleżanki. Taki szybki test w kontrolowanych warunkach.
Zdecydowanie warto również wybrać pierwszy wakacyjny wyjazd razem z dzieckiem niż oferując go jak prezent – niespodziankę na zakończenie roku szkolnego. Takie postawienie dziecka przed faktem dokonanym może być zbyt stresujące. W kwestii samego organizatora naprawdę warto postawić na sprawdzoną markę, z wieloletnim doświadczeniem w prowadzeniu wyjazdów dla dzieci. A dodatkowo połączy wyjazd z zainteresowaniami, hobby czy umiejętnościami naszego dziecka.
W tym roku, wspólnie z Mieciem rozważamy właśnie jeden z takich obozów. Co prawda Mietek po powrocie z zielonej szkoły, będzie już „starym wyjadaczem” samodzielnej wojażerki 😉. Parę tygodni temu napisał do nas organizator właśnie takich wyjazdów dla dzieciaków Polish Soccer Skills (klik). Sprawdziliśmy, poszukaliśmy opinii i wydaje nam się, że to może być strzał w 10tkę! Dlaczego akurat nad nim się zastanawiamy? Bo to sprawdzony i polecony organizator z ponad 10-cio letnią historią prowadzenia obozów piłkarskich dla dziewcząt i chłopców w wieku od 7 do 19 lat!
Czy Miecio umie grać w piłkę? W jego mniemaniu pewnie tak 😉. Poza tym geny wujka Marcina, który od dziecka gra w piłkę zobowiązują. A tak na poważnie to obozy PSS są absolutnie dla KAŻDEGO stopnia zaawansowania i umiejętności. A nawet z ich początkowym brakiem sobie w zupełności poradzą.
To co mnie osobiście przekonuje to bardzo osobiste podejście do każdego uczestnika „zgrupowania”. Jeden trener ma pod opieką zaledwie 4 podopiecznych, co zapewnia poziom niemalże treningu personalnego. Pozwala wyeliminować błędy jeszcze zanim się pojawią i skorygować te już istniejące.
W trakcie trwania obozów Polish Soccer Skills nie tylko ćwiczone są mięśnie, ale też i hart ducha, a mówiąc bardziej nowocześnie – mental. Kto czytał autobiografię Andre Agassiego „Open” ten wie, że meczu nie rozgrywa się (tylko) nogami i tężyzną fizyczną, ale w dużej mierze odpowiednią psychiką. Dlatego na obozie młodzi adepci piłki nożnej są pod opieką psychologa sportowego, który wskazuje azymut prawidłowego podejścia do porażek, wygranych czy presji psychicznej. A wszystko to zgodnie z zasadami fair play. Uważam, że wpajanie od dziecka zasad sportowego podejścia do rywalizacji czy chociażby umiejętność przegrywania procentuje w dorosłym życiu.
Żeby duch był zdrowy, ciało również takie musi być. Dlatego w trakcie obozu obowiązkowa jest regeneracja na basenie, czy zajęcia z fizjoterapeutą. A to wszystko (w przypadku wyjazdów wakacyjnych) ulokowane w malowniczych zakątkach Polski, takich jak Zakopane, Giżycko, Ustronie Morskie, Uniejów czy Spała. Tym, którzy się interesują futbolem te ośrodki pewnie brzmią znajomo.. Dodatkowo w trakcie obozów odbywają się też testy umiejętności i potencjału, które lokują naszego piłkarza na Skali Potencjometru. Mówiąc najogólniej lokują umiejętności naszego dziecka na skali, plasując je wśród 50 tysięcy innych młodych adeptek i adeptów sztuki kopania piłki.
Żarty, żartami ale 300 obozowiczów Polish Soccer Skilla z poprzednich edycji gra w lidze Ekstraklasy, czy innych utytułowanych klubach światowej rangi jak Bayern Monachium, PSG, Juventus, czy Liverpool.
Jeśli chcielibyście zobaczyć tegoroczny grafik, klikajcie tutaj (klik). Tylko do 10 maja możecie skorzystać z promocji świątecznej. Zgłaszając dziecko na obóz z hasztagiem #święta otrzymacie 100 zł zniżki na wyjazd.
Dajcie znać, ile lat miały Wasze dzieci, gdy po raz pierwszy wyjechały na samodzielne kolonie, czy obóz? No i po jakim czasie wykonaliście pierwszy telefon do dziecka/wychowawcy?
Artykuł powstał we współpracy z organizatorem wyjazdów dla dzieci i młodzieży Polish Soccer Skills.
A tutaj zostawiam Wam link do artykułu gdzie opisałam Wam nasze tegoroczne ferie w Austrii (klik).