Kiedy tylko za oknem robi się cieplej my, kobiety zrzucamy futro. Wcale nie mam tu na myśli garderoby zimowej. 😉 I choć ja muszę pamiętać o goleniu nóg przez cały rok, ponieważ chodzę na treningi w krótkich legginsach, to jednak nie zawsze robię to systematycznie, szczególnie zimą. Ale teraz lato macha do nas z oddali. Już widać je za rogiem. Na jego powitanie wyciągnęłam z szafy krótkie szorty i sandałki. To znak, że odwrotu już nie ma. Najwyższy czas zadbać o nogi. Dlatego przeprowadziłam test depilatora Braun Silk-epil 9. Jesteście ciekawe co o nim sądzę?
Depilator Braun Silk-epil 9- mój wybawca
Żeby nie musieć martwić się nieogolonymi nogami w tym sezonie, postawiłam na rozwiązanie dające dłuższe efekty niż zwykła maszynka. Wybór padł na depilator. Nie ukrywam, że trochę się bałam. Przede wszystkim tego, że wydam kasę i nie będę później używać tego sprzętu. Że depilacja okaże się bolesna, a efekt mnie nie zadowoli. Kiedy więc marka Braun zaprosiła mnie do przetestowania ich najnowszego depilatora – Braun Silk-epil 9 SkinSpa (model 9691e) poszłam w to w ciemno. Przesyłka błyskawicznie pojawiła się w moim domu a ja… jeszcze kilka dni siedziałam i wpatrywałam się w zapakowany depilator bojąc się mojego pierwszego razu.
Z dzieciństwa bowiem pamiętam depilator mojej starszej kuzynki.
Miał zupełnie inną budowę niż dzisiejsze depilatory. Składał się głównie ze sprężyny, której zadaniem było wyrywanie włosów. Pamiętam moją kuzynkę, która godzinami misternie wyrywała sobie włoski na nogach tymże depilatorem. Pamiętam jak łzy ciekły jej po policzkach. – Dzielna dziewczyna – tak wtedy o niej myślałam. W jedną z kwietniowych sobót Jan zabrał Miecia na spacer, zostawiając mnie sam na sam z tym elektrycznym urządzaniem. Zamknęłam się w łazience. Napuściłam wodę do wanny. Odwrotu już nie było. Do wody dolałam trochę olejków do kąpieli. Gdzieś przeczytałam, że to ułatwia depilację. Co ważne ten depilator można stosować w wodzie i pod wodą. To spore ułatwienie bo woda niweluje uczucie dyskomfortu związanego z depilacją.
Raz, ciach i po krzyku!
Sama depilacja przebiegła całkiem sprawie i szybko, ponieważ model, który testowałam ma o 40% większą powierzchnię depilującą w porównaniu do poprzednich depilatorów, co wpływa też na czas samego zabiegu. Spodobało mi się także to, że depilator usunął dość krótkie włoski, które nie załapałyby się na np. wosk (np. o dł 2 mm). Podobno to zasługa rozwiązania MicroGrip – czyli szerokich i dłuższych pęset, które i sięgającą głębiej i chwytają włoski jeszcze bliżej skóry. Operowanie urządzeniem też było dość proste bo główka ma 30° kąt nachylenia i dopasowuje się do naszego ciała (do kolan też!) .
Jeśli chodzi o dyskomfort to wcale nie jest takie straszne, bo w depilatorze znajdziemy funkcję masażu, która sprawia, że zabieg jest o wiele łagodniejszy. Owszem, nie jest to golenie maszynką, ale efekt to wynagradza! I powiem wam jedno – to już trzeci tydzień kiedy cieszę się gładkimi nogami.
A co z wrastającymi włoskami?
No właśnie, to był kolejny argument, który dystansował mnie do użycia depilatora. Ale w opakowaniu znalazłam coś jeszcze. Okazało się, że ten depilator ma wymienne końcówki – golącą, trymer, zapewniającą bliższy kontakt depilatora ze skórą i… 2 szczoteczki do eksfoliacji, czyli do złuszczania naskórka. Szczoteczki występują w dwóch kolorach – niebieskiej (przeznaczonej do silnego, głębokiego złuszczania skóry, aby zapobiec wrastaniu włosków) i fioletowej (do delikatnego peelingu). W ten sposób oprócz depilowania nóg raz na jakiś czas, robię też zabieg eksfoliacji depilowanych miejsc, dzięki czemu nie mam problemu wrastających włosów.
Ten zestaw to bardzo funkcjonalne uzupełnienie mojego domowego spa.
Reasumując.
Depilacja jest idealnym zabiegiem w kontekście wakacji. Dzięki niej nie musimy martwić się owłosieniem na nogach nawet przez 4 tygodnie! Nie jest tak bolesny jak to było kiedyś. Szczególnie, że dziś możemy używać depilatora podczas kąpieli, a jak wiadomo, woda zmniejsza uczucie bólu. Owszem, jednorazowo zajmuje to więcej czasu niż golenie maszynką, ale efekt utrzymuje się dłużej. Poza tym dzięki szczoteczkom eksfoliacyjnym dołączonym do zestawu znika problem z wrastającymi włoskami.
Jak wiecie obecnie jestem w ciąży.
Wbrew potocznej opinii, że nie można depilować nóg w stanie błogosławionym ja to robię i mam się dobrze. 🙂 Skonsultowałam to z moją ginekolog, która w tej kwestii dała mi zielone światło. Ale dla tych z was, które spodziewają się dziecka i mają obawy przed depilacją mam dobrą wiadomość. W tym zestawie Baruna znajdziecie też golarkę. Super co?
a jak wygląda kwestia ew. pękających naczynek etc? Podobno jak ma się tendencje to depilator to nasila?
Ja robię sobie wosk. W ciąży go nie używałam i gdy po długiej przerwie do niego wróciłam to przypomniałam sobie, że to boli 😀 Ale warto!