Od zawsze miałam słabość do facetów z tak zwanym fachem w ręku. W dobie biurowych biznesmenów, z których żaden nie jest Supermanem z Metropolis, niezwykle imponują mi ci, którzy oprócz obsługi Windowsa i Firefoxa potrafią też zamontować szafkę w kuchni. Skręcić łóżko albo naprawić lampkę nocną. Poza konkurencją są faceci z tak zwanym talentem. Czyli tacy, którzy na przykład świetnie jeżdżą na nartach. Wspinają się, startują w wyścigach formuły pierwszej albo po prostu świetnie gotują. Do tego typu facetów zawsze miałam ogromną słabość, ale oni byli poza moim zasięgiem. Do nich zawsze ustawiały się kolejki, a ja ani nie byłam mistrzynią podrywu, ani królową flirtu, a już na pewno nie wyglądałam nigdy jak Monica Bellucci. A z doświadczenia wiem, że faceci z talentem takimi właśnie paniami zawsze się otaczali.
Ja wyszłam z założenia, że facet z wiertarą byłby dla mnie parą.
Idealnie byłoby gdyby, prócz dwóch prawych rąk, miał olej w głowie, wyznawał podobne wartości do moich, no i żeby był dobrym człowiekiem oczywiście. Tak się szczęśliwie stało, że mój mąż spełnia wszystkie wyżej wymienione kryteria będąc biurowym biznesmenem jednocześnie. Mając wszystko to o czym wcześniej marzyłam zaczęłam się zastanawiać, co tak naprawdę w wyborze faceta jest najważniejsze. Jakimi kryteriami należy się kierować, żeby nasz wybór nie okazał się pudłem. I wiecie co? Doszłam do zaskakujących wniosków.
Z perspektywy czasu przeorganizowałam swoje kryteria wyboru i okazuje się, że wszystko sprowadza się do jednego warunku: nie chciałbym żeby mój facet idealny … był leniwy. Serio! To dla mnie najważniejsza cecha, z której braku bardzo często wynika najwięcej patologii w związkach. To przez wrodzone lenistwo nasi panowie mają dwie lewe ręce i do zmiany koła w samochodzie i zamawiają pomoc drogową. Kiedy od moich koleżanek słyszę, że ich mąż nie może zostać z malutkim dzieckiem w domu bo ma nerwicę. To sorry, ale śmierdzi mi to leniem na kilometr. Bo dziwnym trafem ostatnio takich znerwicowanych mamy na pęczki. A tak podskórnie przeczuwam, że naszym drogim panom nie za bardzo jest w smak noszenie bobasa w tę i z powrotem przez 30 długości mieszkania.
Gotować nie potrafią bo… też im się nie chce. Wybaczcie, ale teraz, kiedy sporo gotuję razem z moim mężem i poznaję tajniki wielu kuchni nie wierzę, że statystyczny facet nie jest w stanie ugotować spaghetti z sosem pomidorowym, albo zrobić klasycznej jajecznicy.
Facet powinien też być ciekawy świata.
Ale ta cecha też wynika z lenistwa, a raczej jego braku. No bo jeśli trafia nam się leń patentowany to założę się o butelkę porządnego szampana, że nie będzie miał weny do odkrywania nowych zakątków świata. Nawet w naszej najbliższej okolicy, poznawania nowych smaków czy szukania nowych doznań.
Na koniec dodam, że facet idealny powinien być samodzielny.
I ta cecha też poniekąd wynika z braku lenistwa. No bo jeśli nasz wybranek od dziecka był wyręczany przez mamusię we wszystkim, łącznie z robieniem kanapek. Odrabianiem lekcji i załatwianiem porachunków z kumplami ze szkolnej ławki, to nie łudźmy się, że w dorosłym życiu będzie w stanie ogarnąć nasze życie. Samodzielnie stawiać czoła pojawiającym się problemom. Raczej przebimba cały nasz związek dryfując na naszych barkach.
Jak znaleźć faceta bez lenia? Nie mam pojęcia. Szukajcie, a znajdziecie.
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Mojemu czasem wlacza sie tzw ‘len’. Ale tylko czasem 🙂 pomaga, ma tez swoje hobby za którym ja z kolei nie przepadam czyli rower!!
Niestety nie jest biurowym pracownikiem, ja jestem , a bardziej bylam 🙂 teraz szukam pracy, mam nadzieje ze po zmianie fryzury moze cos znajde 😉
pozdrawiam cieplo
Trzymam kciuki Kochana! Zmiana fryzury to dobry “pierwszy krok” w stronę zmian. Będzie dobrze! Daj znac jak idą poszukiwania. Będę dopingować :* A co do lenia któż go czasem nie ma – ważne żeby nie zadomowił się w naszym życiu na stałe! Buziaki!