Miałam kiedyś taki ulubiony wieczorny schemat. Codziennie przed snem leżąc w łóżku czytałam. Książki, felietony w gazetach, ciekawe publikacje. Zdarzało mi się też czytać poezję. Coś, czego Janek totalnie nie potrafi zrozumieć. Cóż począć, że taka ze mnie pełna romantyzmu dusza. Uwielbiałam to moje czytanie. Były takie momenty, że równolegle czytałam cztery książki, bo każda z nich z osobna albo mnie nużyła, albo była dla mnie za ciężka do przetrawienia na raz. Celebrowałam te moje zaczytane wieczory. Tak było do czasu… Później urodził się Miecio i całe to moje wieczorne masowanie mózgu trafił szlag, rozwój osobisty stanął w miejscu.
Wybacz, ale nie mam do ciebie szacunku
Mówicie na to pieluszkowe zapalenie mózgu. Jak zwał, tak zwał. Prawda jest okrutna: macierzyństwo niesamowicie uwstecznia. Rozwój osobisty staje w miejscu. Ogłupia nas, nie dostarcza wystarczającej ilości bodźców, ogranicza nasze horyzonty. I cały w tym ambaras, byśmy w porę zauważyły ten destrukcyjny proces i coś z tym zrobiły. Może urażę którąś z was mym wyznaniem, może wbiję kij w mrowisko, ale szczerze nie szanuję matek, które po dziecku przestają myśleć. I nie chodzi mi o to, że przestają myśleć o sobie, czy o mężu. Nie szanuję matek, którym przy dziecku wyłącza się mózg. O mały włos i straciłabym szacunek do samej siebie, ale w porę ktoś zwrócił mi uwagę na coś, co po prostu mi umknęło…
Dziwne życzenia urodzinowe
W grudniu skończyłam 32 lata. Mimo trójki z przodu ani trochę nie czuję się staro, choć jeśli czyta to jakaś nastolatka pewnie zastanawia się czy mam już wybrane buty do trumny. Spoko, nie żywię urazy. Będąc nastolatką tak samo odbierałam ryczące trzydziestki. Wciąż mam poczucie, że całe życie przede mną. Że wszystko jest jeszcze możliwe. Że to, czego jeszcze się nie nauczyłam, dam radę przyswoić w przyszłości. Pytanie, czy wystarczy mi na to chęci. Bo mój twardy dysk ma jeszcze sporo miejsca, ale ostatnio nieco się przykurzył. Janek składając mi życzenia urodzinowe powiedział jedno zdanie, które szczególnie utkwiło mi w pamięci: „I żebyś znów stała się tak bardzo ciekawa świata jak kiedyś. Żebyś miała czas na czytanie, tak jak kiedyś.” Trochę zabolało.
Ukochany facet, w którego oczach zawsze chciałabym wyglądać elokwentnie zauważył to, co ja od pewnego czasu skrzętnie starałam się ukryć. Ale to wszystko jakoś tak samo się potoczyło. Jakby ktoś niepostrzeżenie pstryczek po pstryczku, pokój po pokoju, gasił światło w mojej głowie. W jednej chwili po tych życzeniach wszystko znów stało się jasne.
Poszłam w to
Mam koleżankę. Kiedyś była dla mnie autorytetem. Kiedy ja przyszłam do pracy w korpo, ona tam brylowała. Imponowała mi, bo zawsze wyglądała nienagannie, a do tego jej umysł ostry jak żyletka, szybko znajdował rozwiązanie każdego problemu. Typowy korporacyjny wymiatacz. Była dla mnie inspiracją. Przez długi czas niedoścignioną. Szybko przypadłyśmy sobie do gustu. Raz, drugi, trzeci umówiłyśmy się na lunch. Jej historii mogłabym słuchać w nieskończoność. Miałam wrażenie, że w małym palcu ma całą wiedzę z dziedziny naszej pracy. To ja pierwsza zaszłam w ciążę. Ona urodziła parę miesięcy po mnie. Bardzo szybko zdecydowała się na drugie dziecko.
Kiedy zadzwoniła z propozycją kawy, byłam zachwycona. Brakowało mi merytorycznych rozmów. „Ktoś wreszcie wymasuje mi mózg”- cieszyłam się. Ale radość nie trwała zbyt długo. Umówiłyśmy się w modnym warszawskim miejscu, niezbyt przyjaznym dzieciom, a ona przyszła z całym swoim żywym inwentarzem. Bez męża, bo ten był akurat w delegacji. Po trzydziestu minutach marzyłam by uciec, ulotnić się, wyparować. Nie zamieniłyśmy ani jednego sensownego zdania. Ja uspokajałam na kolanach jedno jej dziecko, a ona lulała drugie. Nawet na moment nie udało mi się wymienić z nią szczerego spojrzenia. Próbowałam dopytać, czy wraca do pracy i czy ma jakieś pomysł na siebie. Powiedziała tylko: „Poszłam w to. Wiesz, że w końcu przestałam się notorycznie stresować.
Nikt niczego ode mnie nie wymaga. Dobrze mi z tym. Zawodowo to ja już się chyba wypaliłam. Zostanę z dziećmi w domu. To jest mój pomysł na życie.” Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę o sposobach na afty, dopiłyśmy zimną już kawę i nasze drogi się rozeszły. Długo nie rozumiałam, co stało się tej ambitnej, przebojowej kobiecie.
Mózg jak mięsień
Niećwiczony zanika. Serio! Dlatego tak ważne jest czytanie książek, oglądanie filmów, podróżowanie, przeglądanie Internetu, rozmowy z innymi (dorosłymi) ludźmi. Wiedza raz pozyskana nie zostaje w naszej głowie na zawsze. Dlatego tak ważne jest systematyczne jej odświeżanie. Kluczowe jest ćwiczenia pamięci. Zapamiętywanie listy zakupów w spożywczaku to trochę za mało. Jako ludzie, istoty myślące, powinniśmy czuć się w obowiązku, że jak już nas ktoś wyposażył w tak pojemny mózg, to grzechem byłoby nie skorzystać. Ale nade wszystko powinno nam się chcieć być coraz to mądrzejszymi. Rozwój osobisty uskrzydla. Powinno nas fascynować poszerzanie swoich horyzontów.
Powroty są takie trudne, czyli bierz się za rozwój osobisty.
Macierzyństwo to bezpieczna bańka. Im dłużej zostajesz z dziećmi w domu, tym bardziej przeraża cię perspektywa powrotu do pracy. Martwisz się o to, jak poradzą sobie dzieci bez ciebie, czy odnajdą się w przedszkolu albo z nianią. Martwisz się też o samą siebie. Czy jesteś jeszcze coś warta. Czy umiesz myśleć o czymś innym niż obiady, odparzenia, szczepienia, drzemki, spacery i katary. Powrót do starego życia bywa trudny. To wyjście ze strefy komfortu jest piekielnie stresujące. Pamiętaj jednak, że skoro teraz jest ci trudno, to za kilka lat będzie tylko gorzej.
Ogłupiające 500+
Dlatego uważam, że 500+ ma jedną bardzo dużą wadę. Na dłuższą metę będzie nas kobiety ogłupiać. Piszę o nas, bo to na nasze barki najczęściej spada opieka nad dziećmi. Część z nas bojąc się konfrontacji z życiem poza domem zostanie z dziećmi. Te kobiety nie staną przed wyzwaniami, nie będzie im się chciało wiedzieć i umieć więcej. Skąd to wiem? Bo już dziś znam takie, które deklarują, że im się nie chce, a teraz stać je na takie rozleniwienie.
Rozwój osobisty jest ważny. Wymagaj od siebie
Masuj mózg. Umawiaj się na kawę z koleżankami, przeczytaj coś raz na jakiś czas. Znajdź sobie jakąś pasję, która Cię wciągnie. Taką, o której będziesz chciała wiedzieć więcej i więcej.
Bądź ciekawa świata, wymagaj od siebie. Myśl o sobie, inwestuj w siebie, znajdź dla siebie czas. Pamiętaj, że każda minuta poświęcona sobie jest najbardziej drogocenna na świecie. My matki w genach mamy martwienie się o innych. O sobie myślimy na końcu. Prawda jest jednak taka, że jeśli my o siebie nie zawalczymy, to nikt inny tego nie zrobi. To nam powinno zależeć.
Jak to się czytało
To straszne, ale od narodzin Zygmunta nie przeczytałam ani jednej książki. Zaczęło mnie to uwierać. Osoba, którą się powoli zaczęłam stawać, to nie był ktoś, z kogo mogłabym być dumna. Od kilku tygodni gospodaruję kilka godzin dla siebie. Szukam ciekawych tematów, czytam książki, wróciłam do przeglądania gazet. Chciałabym być za kilka lat wzorem dla moich dzieci. Chciałabym podołać intelektualnie ich problemom i pytaniom. Mózg nieużywany zanika. Staram się o tym pamiętać za każdym razem, kiedy łapie mnie leń.
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Na poczatku ciąży ze starszą córką trafiłam do szpitala, a po wizycie u lekarza prowadzacego wrocilam z zielonym papierkiem w ręku najczesciej nazywanym L4. I tak od 8 tygodnia ciazy chcac nie chcac siedzialam w domu. Gdy cora skonczyla pol roku przerwalam urlop macierzynski..bo chcialam bo musialam to akurat nie wazne. Moj szef sie smial ze jestem jedyna osoba, ktora przychodzi z usmiechem do pracy a moje “dzien dobry” przepelnione szczesciem daje energetycznego kopa na nastepne godziny pracy. Po 2 miesiacach okazalo sie jednak, ze znow moj swiat sie troszeczke powywraca do gory nogami. Z druga cora jednak pracowalam do… Czytaj więcej »
Dziekuje ci za ten tekst, jak zawsze trafilas w samo sedno, do tej pory nie komentowalam wpisow ale ten besposrednio mnie dotyczy, czas wziac sie za siebie i ogarnac sie 😉 Pozdrawiam goraco z 9miesiecznym Jaskiem ☺ Ps. Uwielbiam waszego bloga.
Z boku to faktycznie wygląda żałośnie jak kobieta z bizneswoman staje się kurą domową, ale ja się od razu zastanawiam, czy ona na pewno była szczęśliwa w tym wyścigu szczurów. Może to współpracownikom wydawało się, że tak jest i że ogarnia a ona potrzebowała właśnie tego odmóżdżenia, może żyła w takim stresie, że dopiero teraz poczuła się szczęśliwa? Ja całe życie (tzn od momentu, kiedy w ogóle zaczęłam rozważać posiadanie dzieci, bo jako nastolatka nawet tego nie brałam pod uwagę) myślałam, że jak będę miała dziecko to szybko i chętnie oddam je pod opiekę innych osób, że nie będę mogła… Czytaj więcej »
Czy książki, czy inne rozwijanie zainteresowań – grunt, by nie zafiksować się na jednym temacie. Smuci mnie spotykanie znajomych, których dosięgnęło pieluszkowe zapalenie mózgu ;/ A jeszcze bardziej dołuje mnie, że myślą, że za rezygnację z życia (pozadzieciowego) dzieci będą im wdzięczne..
Bardzo mądry i prawdziwy tekst. Jak chyba nigdy mogę się podpisać obiema łapkami.
Myślę, że ten problem dotyka (choć może w nieco mniejszym stopniu) wiele osób i to obu płci – w pewnym momencie wpada się w rutynę praca-dom-dzieci-obowiązki, a hobby czy dokształcanie schodzi na dalszy plan. Potem spotyka się z kimś takim i kompletnie nie ma o czym porozmawiać… Smutne to. Więc super, że ktoś mówi o tym problemie głośno! 🙂
Na dwoje babka wrozyla, ja nie widze nic zlego jesli matka spelnia sie w macierzynstwie i poswieca sie swoim dzieciom, wybiera urlop wychowawczy zamiast pracy, szczegolnie jesli zarabia najnizsza krajowa i nie ma nikogo do pomocy… Wrecz zazdroszcze odwagi tym matkom. Sama pracuje nie raz chcialabym zostac z dziecmi w domu, nie wyciagac ich rankiem na mroz, deszcz czy snieg i pedzic do pracy. Po pracy co 2 dzien mam dyzur w domu i mimo milosci do pracy meczy mnie to wszystko… Ksiazki wypozyczam regularnie, ale nie zawsze moge przeczytac od deski do deski, o kinie to juz tylko marze…… Czytaj więcej »
Dlatego ja, mimo ogromnej miłości do mojego ośmio-miesięcznego dziecka, postanowiłam, że idę uczyć do szkoły językowej. Nie chcę już dłużej robić za popychadło w sferze budżetu państwa. Wreszcie robię to, co kocham. Zobaczyłam jakie mam zalęgłości, ile muszę nadrobić by nie narobić szkód dzieciom. Tak jak Marta piszesz – nieużywany mięsień zanika. Może jeszcze nie doszłam do wprawy jak wszystko pogodzić: dom, pracę, dziecko, czytanie i poznawanie nowych rzeczy, ale z czasem wszystko ogarnę, albo znajdę sposób by jakoś sobie wygospodarować czas tylko dla siebie (aktualnie siedzę w wannie i modlę się, by Synuś się nie obudził) :p
Mi świetnie czyta się przy karmieniu piersią. Ma jednym kolanie synek a na drugiej czytnik. Czyt tak od 3 do nawet 7 książek w miesiącu, zależy os długości. Tylko musi być czytnik bo zwykła książka zwyczajnie spada.
Bardzo prawdziwy tekst! Mega aktualny. Tymczasem u mnie 11miesieczny synek, z którym w niedzielę zostaje mąż, a matka rusza zakurzone dupsko na babskie spotkanie. Książki czytam przy nim dopiero od jakisch 3 miesięcy.
Jest mnóstwo kobiet, którym ten stan pasuje. Paplają w swoich gronach o katarku, ząbkowaniu i zawartości pieluszki swojego dziecka. Dlatego nie umiem dogadać się z żadną “mamuśką”. Zanim zostałam mamą, bardzo drażniły mnie takie kobiety. Teraz jak sama mam dziecko, to tak samo działają mi na nerwy. Codziennie masuję swój mózg, ponieważ jestem w trakcie pisania pracy dyplomowej i dalej studiuję zaocznie. Cieszę się, że za 4 miesiące wrócę do pracy, bo będzie to jak “powrót do żywych”.
💪 stale sobie to powtarzam, ale chyba nadal za malo. Książek akurat czytam stosunkowo dużo, ale w ubiegłym roku nie osiągnelam wymarzonych 52 – tylko 28. Wiem że niektórzy powiedzą że to dużo. Ale marzy mi się więcej 😁 od stycznia wróciłam do pracy. Właściwie do dodatkowej pracy 3x/tydzień po 4 h dziennie, ale odzylam! Mózg wskoczył na inny poziom. I jak przyjdzie czas na prawdziwy powrót to będzie łatwiej 😊
Bardzo dobry tekst. Czasem kobiety zapominają o sobie zostając matkami. Nagle budzą się, kiedy dziecko zaczyna żyć własnym życiem, a matka zostaje z pustą przestrzenią i pustką w życiu. Nigdy nie można dopuścić do takiej sytuacji! Kobieta mimo zostania matką pozostaje indywidualnością. I niech tak zostanie 🙂
Marta! Kochanie ja się nie zgadzam na łączenie pracy (tym bardziej na etat) z rozwojem, a jej braku z niedorozwojem ! 😉 oczywiście wiem, że nie jest to jedyna opcja żeby używać mózgu. Ja po urodzeniu syna dopiero zobaczyłam jak oglupiająca była robota w korpo. Wróciłam tam na 1,5 roku, teraz czekam na 2 dziecko i niestety w moim przypadku prawda jest taka, że to właśnie robiąc na etat za kasę wcale nie szałową czułam się jakbym nie używała mózgu. Jakbym nie miała czasu na nic poza klikactwem i gotowaniem tych obiadów. Dla rodziny byłam jak zombie. Teraz jest luksus.… Czytaj więcej »
Racja, że bardzo dużo kobiet po urodzeniu nie potrafi mówić o niczym innym niż dzieci. Koszmar. Wolę rozmawiać z facetami albo bezdzietnymi. Ale co do 500 plus, wątpię, żeby dobrze zarabiające kobiety nie wróciły do pracy zostając w domu z 500 zł w kieszeni.
Czytam niewiele książek. Głównie o dzieciach i dla dziecka. Tylko, że przed ciąża i w ciąży byłam bardzo aktywna zawodowo – szkoliłam ludzi z marketingu. Teraz wyobraź sobie sale pełna facetów w garniturach i prowadząca z zamotanym w chustę 6 tygodniowym dzieckiem. Potrzebowałam masowania mózgu i miałam dosyć słuchania o pieluchach i innych takich super tematach.
Wiele znam takich kobiet jak Twoja koleżanka Marto.. macierzyństwo zniszczyło wiele kobiet i osadziło w domowych piekeszach!!!
Cześć, z tej strony nienormalna mama 😀 Studiuję dziennie! Mamą zostałam w czerwcu i byłam zawiedziona, że nie mam siły iść na ostatni egzamin w sesji. Oczywiście przystąpiłam we wrześniu, gdzieś pomiędzy karmieniami. Dostałam się na wymarzone studia magisterskie. Czułam, że jestem w kropce, ale mąż zawziął się, żeby inaczej poukładać swój grafik i pracować z domu, żeby zajmować się naszym młodym. Finalnie, kiedy młody skończył 3 miesiące mama poszła na magisterkę. Zawzięłam się też, żeby karmić z piersi, więc biegam pomiędzy uczelnią a domem. Tak, mam takie momenty, że marzy mi się mamusiowanie na cały etat, dbanie o dom,… Czytaj więcej »
Mam odmienne zdanie! Jestem taka mama która siedzi w domu i nie ma zamiaru wrócić do pracy, a zaręczam że mój mózg ma się świetnie, ja się spełniam jestem mamą i kura domowa i mi to pasuje, moje dzieci nigdy nie powiedzą mi że nie ma mnie w domu, czy znowu mnie nie było, nie będę stresować się praca, będę dla nich w domu a ja będę szczęśliwa, mam czas na spotkania z koleżankami wyjście do kina i na czytanie kocham czytać czytać kilkanaście książek w miesiącu, nie muszę sobie niczego odmawiać ani czasu dla siebie ani dla dzieci, stworzył… Czytaj więcej »
U mnie to dotknęło moje nie dzieciate koleżanki zamiast mnie. Dzwonią do mnie pytają sie o małego i jak ja sie teraz czuje (jestem w 2 ciąży) a ja bym chciała zwyczajnie poplotkować o byle czym a nie o dzieciach i ciąży. I właśnie bardzo brakuje mi czytania takiego na spokojnie, nie przerywanego zmianą pampersa. Staram sie czytać choćby parę stron przed snem wiecej nie daje ostatnio rady bo zasypiam. Bardzo fajny tekst 🙂 Pozdrawiam.