Ostatnio przez przypadek kupiłam w osiedlowym sklepie kwietniowe Elle. Tak, w czerwcu kupiłam kwietniowy numer, który w sprzedaży dostępny był w marcu. Na szczęście prawdy wypisywane w gazetach są na tyle uniwersalne, że dopiero pod sam koniec, widząc rubrykę towarzyską, zorientowałam się, że coś jest nie tak. W tymże numerze znalazłam artykuł, który szczególnie mnie zainteresował. Pewnie dlatego, że w dużej mierze opowiadał moją historię, choć był o kimś zupełnie innym. Kreowanie wizerunku, dzisiaj tematem głównym.
Ubrania, ubrania
Antonina Samecka, współwłaścicielka marki RISK made in Warsaw napisała felieton o tym, co w życiu załatwiły jej ubrania. Nie wiem czy Wy utożsamiacie się z tym twierdzeniem, ale mi ubrania w życiu załatwiły bardzo wiele. Od zawsze były wyrazem tego, co mam w głowie i sercu. Kiedy przeglądam moje starsze zdjęcia widzę jak na dłoni, że ubrania mówiły też na jakim etapie życia jestem. Do dziś tak mam, podobnie zresztą jak wspomniana autorka artykułu, że stając przed szafą nie zastanawiam się, czy bardziej po głowie chodzą mi paski czy falbanki, a myślę o tym, co mam dziś do załatwienia. Jakie zadania ma dla mnie dzisiejszy dzień. To nie musi być Bóg wie co. Inaczej ubiorę się na spacer z chłopakami, a zupełnie inaczej na spotkanie biznesowe. A jeszcze inne ubrania wybiorę na randkę z Jankiem. Ale za każdym razem ubrania pełnią niemałą rolę…
A co mi załatwiły ubrania?
Co zatem załatwiły mi ubrania? Przede wszystkim załatwiły mi bloga. SuperStyler istnieje dzięki nim. Bo cała historia zaczyna się od tego, że zanim powstał blog wielokrotnie pytano mnie o moje kolorowe stylizacje. Na ulicy, w sklepie, czy na imprezie. Od zawsze ubierałam się bardzo kolorowo i to przyciągało uwagę. To Janek pierwszy wpadł na pomysł: “Skoro ludzi tak bardzo interesuje twój styl, to może pokażmy go szerszej publiczności?” I tak właśnie powstał blog. Ale już wcześniej ubrania potrafiły mi sporo załatwić. Na przykład pewność siebie podczas rozmowy o pracę. Pamiętam tę najważniejszą w moim życiu rozmowę. Miałam się spotkać w centrum Warszawy z prezesem pewnej międzynarodowej spółki i odbyć rozmowę o pracę w języku angielskim. Byłam przerażona.
Ubrałam się najbardziej profesjonalnie jak tylko potrafiłam. Czarny garnitur, idealnie wyprasowana biała koszula, wysokie szpiki. Do tego subtelny makijaż i gładko zaczesane w kucyk włosy. Dostałam tę pracę choć na tamtą chwilę zupełnie nie czułam się kompetentna. Na szczęście prócz umiejętności dobierania garderoby szybko się też uczę. 😉 Pamiętam również jedną, bardzo ważną prezentację przed blisko tysiącem osób, na myśl o której do dziś skręca mnie w środku. Pamiętam, że na tę okazję kupiłam sobie bardzo biznesowy, ale też ekstrawagancki komplet (sukienka i długi płaszcz), a żeby dodać sobie powagi na nos włożyłam okulary zamiast soczewek. To wszystko dodało mi pewności siebie. Stojąc tymi wszystkimi ludźmi miałam poczucie, że do nich pasuję. Że pasuję do tego miejsca i do sytuacji.
Lata lecą
Z perspektywy czasu widzę też, jak bardzo moja garderoba kiedyś, kiedy byłam na etapie poszukiwań miłości mojego życia, różniła się do tej obecnej. Żadnych porządnych adidasów w szafie, za to szpilki? Do wyboru do koloru! A do tego cała masa spódnic, sukienek i bluzek z nieco bardziej okazałymi dekoltami niż te obecne. A do tego kolory – wtedy było ich jeszcze więcej niż teraz. Tak, jakbym każdym z tych elementów chciała zwrócić na siebie uwagę. Dziś wiem, że przykrywałam nimi swoją niepewność i kompleksy. A najlepsze w tym wszystkim było to, że przychodząc tak na imprezy automatycznie znajdowałam się w centrum uwagi. Koleżanki komentowały, że znów wystroiłam się za bardzo, ale zupełnie nie brałam tego do siebie, bo wszystko to robiłam z premedytacją. Wyróżnij się albo zgiń – tyle w temacie.
Kreowanie wizerunku czyli wyraź siebie!
Antonina Samecka w swoim artykule piszę o tym, że ubrania to swego rodzaju niemówiony język. Trudno się z tym nie zgodzić. Dlatego tak ważne jest skrupulatne dobieranie ich do okazji. Nawet nie tyle do samego wydarzenia, bo obecnie żyjemy w bardzo tolerancyjnych i „luźnych” pod tym względem czasach, ale przede wszystkim do tego, jakich ludzi tam spotkamy i jakie wrażenie chcielibyśmy na nich wywrzeć.
Podam Wam przykład z ostatnich tygodni. Miałam kilka ważnych spotkań związanych z blogiem, na których chciałam zrobić dobre wrażenie. Zupełnie inaczej ubrałam się na spotkanie z szefową PR-u ekskluzywnej marki produkującej klasyczne kosmetyki, a zupełnie inaczej na spotkanie z działem kreatywnym pewnej agencji odpowiadającej za komunikacje bardzo lifestylowego, żeby nie powiedzieć „młodzieżowego” produktu. Za każdy razem to byłam ja, ale w każdym z tych przypadków chciałam się zaprezentować z nieco innej strony. Jak cię widzą, tak cię piszą. Prawda stara jak świat.
Wystarczy rozejrzeć się wokół, by po chwili dostrzec, jak bardzo ludzie w dzisiejszych czasach wyrażają siebie poprzez ubrania. Po strojach można poznać w co ludzie wierzą, jaki styl życia prowadzą, co jest dla nich ważne. Wśród nich są też tacy, z których wyczytać nie da się nic. Oni też robią to niezwykle świadomie po to, by ludzie z którymi żyją na co dzień, nie oceniali ich po wyglądzie. W artykule przytoczony jest przykład dziennikarki Joan Didion, która z ogromną starannością na swoje wywiady ubierała się tak, by być przeźroczystą dla swoich rozmówców, by nic nie odciągało ich uwagi, w końcu to oni byli gwiazdami jej rozmów.
Pewna historia
Tata naszego znajomego projektuje ogrody. Został zaproszony na rozmowę do willi pewnego potencjalnego klienta, by omówić warunki współpracy. Tata kolegi sprawdził, że owa willa znajduje się bardzo blisko – dosłownie jeden przystanek od niego. Co zrobił? Wsiadł do autobusu, by specjalnie nie grzać swojego Mercedesa. Poza tym nie był przekonany czy bez problemu wjedzie na szczelnie ogrodzoną posesję. Kupił bilet, pojechał. Wystarczyła krótka wymiana zdań by pan z willi powiedział, że nie może oddać swojego wyjątkowego angielskiego ogrodu w ręce kogoś, kto przyjeżdża do niego autobusem. Bufon? Prawda jest taka, że w pewnych kręgach wypada pojawić się stosownie ubranym czy stosownie przygotowanym. Tu liczą się niuanse. Przykład z ogrodem może jest przegięciem, ale moja koleżanka jadąc negocjować kontrakty reklamowe z szefami globalnych oddziałów marketingu zawsze zabierała ze sobą torebkę Gucci i zakładała szpilki Blahnika. Zawsze też wracała z podpisaną umową.
To wszystko dla siebie – kreowanie wizerunku.
Co ważne, to całe strojenie się, te przebieranki są nie tylko po to, by robić wrażenie na innych. Są również po to, by samemu czuć się ze sobą lepiej. By czuć się pewniej, by mieć poczucie kontroli nad własnym życiem. Czasami mam takie dni, kiedy natłok pracy przykuwa mnie do komputera. Wtedy zwykle całymi dniami chodzę w dresie, bez makijażu. Wystarczy, że po dwóch takich dniach włożę na siebie coś ładnego, starannie ułożę włosy i czuję się lepiej we własnym ciele. Doskonale pamiętam też, jak po urodzeniu Miecia stawałam na głowie, by wyglądać dobrze z moimi nadprogramowymi kilogramami. A było ich całkiem sporo. Częściej ubierałam sukienki, chętniej sięgałam po szpilki. A wszystko to robiłam dla własnego samopoczucia, a nie dla otoczenia.
Ale tak samo jak ubiór potrafi nam dodać pewności siebie, tak samo potrafi nam ją odebrać. Na przykład kiedy czujemy, że długość sukienki nam nie leży, albo kiedy pójdzie nam oczko w rajstopach, lub też kiedy już po wyjściu z domu zauważymy małą plamkę na bluzce. Nawet jeśli nikt inny tego nie zauważy sama świadomość powoduje, że czujemy się niepewnie.
Na końcu autorka artykułu wyznaje, że w życiu kupiła dużo ubrań – zdecydowanie za dużo. I tu też muszę z nią przybić piątkę. Obecnie mam całe dwie przepastne szafy rzeczy czekających na wyprzedaż. Wiele z tych ubrań to już dawno nie jestem ja. One już dawno nie mówią o mnie. Kiedyś zazdrościłam dziewczynom, które potrafią tak skonstruować swoją szafę, że bez zażenowania noszą te same rzeczy od 15 lat. U mnie by się to nie sprawdziło. Za bardzo się zmieniam i za bardzo zmienia się świat wokół mnie. Dziś odbieram to jako atut.
Podsumowując kreowanie wizerunku.
Co zatem załatwiły mi ubrania? W dużej mierze pewność siebie, która na początku była tylko maską. Załatwiły mi świetną pracę, i umiejętność zaakceptowania siebie w każdym wydaniu. Stały się moją pasją.
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Czekamy na wyprzedaż 😍