Nie żebyśmy kiedyś specjalnie się przyjaźniły. To była raczej taka znajomość z uwielbieniem wyłącznie z jednej strony. Taka przyjaźń z gwiazdką. Drobnym drukiem, na dole ktoś dopisał, że próżno w niej szukać równowagi. Znacie takie układy między kobietami, kiedy jedna dla drugiej jest tak wielką inspiracją, żeby nie powiedzieć GURU, że nawet zwykłe wyjście na wspólną kawę przyprawia o mdłości na tle stresowym. W dzieciństwie byłam mistrzynią takich właśnie kulawych znajomości, stojących na jednej nodze. Zazwyczaj mojej. Tak się dziwnie poskładało, że w dorosłym życiu została mi już tylko Ona. Poniżej czeka na Was dalsza część tekstu oraz jesienna stylizacja.
Ostatnio było mi łatwiej, bo straciłam z nią kontakt. Zupełnie. Zapomniałam o niej pomiędzy jednym, a drugim weekendem z dzieciakami. Pomiędzy kolejnym i jeszcze następnym projektem. Pomiędzy projektowaniem i zamawianiem apaszek. Pomiędzy jednym, a drugim mailem. Pomiędzy przeziębieniem i katarem. Zwyczajnie zapomniałam, a Ona miała ważniejsze sprawy niż ja.
Kim jest? Kobietą, którą zawsze chciałam być. O powabności nie z tej ziemi. Czasami zamykałam oczy i wyobrażałam sobie, że jestem Nią. Gracją. Zamykam oczy i wyobrażam sobie, że jestem z Nią. Z Gracją.
Że z gracją podnoszę filiżankę kawy do ust i robię to tak, jakbym tańczyła najpiękniejszego walca wiedeńskiego. Że podbiegam po przejściu dla pieszych z gracją i mimo siatek z zakupami, wyglądam jakby to mi zupełnie nie sprawiało trudności. Że kroczę z gracją w dwunastocentymetrowych szpilkach i wyglądam jakbym się w nich urodziła.
Długo łudziłam się, że Jej czar ukryty jest w powierzchowności. W pięknych blond lokach, czerwonych ustach czy idealnie dopasowanej sukience w kwiaty. Ona może mieć sukienkę sprzed pięciu dekad, ale kiedy w niej kroczy ulicą wygląda jakby otwierała najważniejszy pokaz mody. Delikatny uśmiech ukryty w prawym kąciku ust i jasny błysk w oku sprawia, że wszystkim wydaje się piękna.
Ona, ta Gracja nie kryje się w pięknych falbanach, misternych makijażach i lśniących włosach. Za nic ma idealne sylwetki klepsydry, kolumny czy gruszki. Nie nosi ani rozmiaru 36 ani 44. Jej piękno bierze się z dumy. Ona cała jest duma z tego, że jest sobą. Dlatego każdy, kto ją napotka, chce nią być.
Kobiecość ukryta jest w drobnych gestach. W tym jak siadamy, jak podajemy rękę na powitanie, jak odgarniamy włosy, jak siedzimy pracując przy komputerze, jak stoimy przy blacie kuchennym, nakrywając bliskim do kolacji. Jej braku nie zatuszuje nawet najpiękniejszy wygląd. Albo to masz, albo gdzieś zapodziałaś. Albo z nią jesteś, albo ją zgubiłaś. Pamiętasz, jak będąc małą dziewczynką dumnie podnosiłaś brodę do góry i stąpając na paluszkach udawałaś, że jesteś wróżką lub królewną? Tak bardzo zazdroszczę kobietom, które nie straciły swej gracji z upływem lat. Wchodząc w dorosłość nie zapomniały, by pielęgnować tę bliską relację ze swoją pewnością siebie i wewnętrzną siłą. Ja gdzieś po drodze, zupełnie niepostrzeżenie to zgubiłam.
Tak bardzo nie lubię w sobie tych zgarbionych pleców, tych ramion, które na siłę chowają w sobie klatkę piersiową, zupełnie tak jakby się jej wstydziły. Nie lubię głowy wiecznie spoglądającej pod nogi, bo pamiętam, jak kiedyś chętnie spoglądała w niebo. Stąd pomysł na balet. Bo wiem, że ona też go bardzo lubi. Może znów znajdziemy wspólną drogę na to, jak poruszać się z gracją.
Tym razem na innych zasadach zbudujemy naszą relację, moja Droga Gracjo.
Jesienna stylizacja
spódnica, płaszcz, botki – Reserved
golf – Zalando
kapelusz – Zara
P.S. A tak wyglądała moja jesienna stylizacja (klik) dobrych parę lat temu. Trochę się zmieniłam, co? 😉
No i nie mogę znaleźć tego.plaszcza 🙈🙈🙈
Bardzo, bardzo, ale to bardzo przyjemny tekst <3
Bardzo, ale to bardzo dziękuję! 🙂
Przepiękne zdjęcia! Bardzo mi się podobają 🙂 Stylizacja też super, bardzo jesinna <3