Mało jest takich momentów w naszym życiu, gdy jesteśmy sam na sam. Na co dzień towarzyszą nam chłopcy. W naszej sytuacji nie pomaga fakt, że pracujemy z domu. I choć uwielbiamy nasze rodzinne życie “na kupie”, 24 godziny na dobę, to są takie momenty, kiedy marzy nam się czas tylko we dwoje: bez dzieci, bez komputerów, bez telefonów. Tylko ja i Jan. Co wtedy robimy? Jak spędzać wolny czas we dwoje? Chodźcie, opowiem wam…
Słyszysz?
Obydwoje uwielbiamy, jak dużo się dzieję. Lubimy słuchać muzyki, sami podśpiewujemy sobie radośnie pod nosem. Są jednak takie chwile, kiedy celebrujemy ciszę. Zwykle wtedy po kilku chwilach zaczyna mi dzwonić w uszach. Po kilkunastu minutach zaczynam wpadać w panikę, że chyba straciłam słuch. Nie ma milszego odgłosu niż rechot dziecka, ale czasami, kiedy ten rechot przeplata się z płaczem, marudzeniem czy wrzaskiem, lubimy odpocząć w ciszy. Raz jeden Janek zatrzymał nasz tykający budzik tylko po to, by móc napawać się ciszą. W życiu nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę łaknęła ciszy. A później urodziły się dzieci i zmieniły wszystko. Z biegiem czasu nauczyliśmy się też, jak spędzać wolny czas we dwoje.
Widzisz?
Kiedy dzieci śpią, uwielbiamy położyć się w naszym małżeńskim łożu i … oglądać seriale. Rezygnując z wypadów do kina, które przy dwójce małych dzieci były zwykła stratą czasu (poza tym zawsze istniało ryzyko, że z całego tego zmęczenia zasnęlibyśmy w kinie i zaczęlibyśmy chrapać) zainwestowaliśmy w projektor i duży ekran. Do tego wykupiliśmy sobie Netflixa, HBO GO i Canal+ i oglądamy wszystko jak leci. W ostatni weekend zrobiliśmy sobie maraton filmów dokumentalnych. Był film o Whitney Houston, o Lady Gadze i o Rocco Sifrredim (jeśli nie wiecie kto to, to koniecznie sprawdźcie w Google).
Prócz tego oczywiście Belfer, Wataha i Suburra. Tak wygląda czas wolny dla rodziców w naszym wykonaniu. Kinowe hity oglądamy z opóźnieniem, ale dzięki temu wcześniej mamy czas na przeczytanie recenzji i nie tracimy czasu na słabe pozycje. A skoro o pozycjach mowa?
Czujesz?
Kiedy dzieci zasypiają mamy czas na… głaskanie, drapanie i mizianie. Tylko bez skojarzeń Dziubki! Na te sprawy znajdujemy czas w innych porach dnia. Wieczorem zwykle jesteśmy już tak zmęczeni, że żadne z nas nie wyskakuje z durnymi pomysłami. 😉 Bliskość w związku buduje się nie tylko uprawiając regularnie seks. Kto oglądał mój wywiad z seksuologiem ten wie, że bliskość buduje się każdego dnia drobnymi gestami. Przytuleniem, pogłaskaniem, całusem. Polecamy bardzo, zwłaszcza jeśli nie wiecie, co robić, gdy dziecko śpi. A przy dwójce dzieci o taką bliskość jest właśnie najtrudniej, bo wtedy codzienność bardziej przypomina walkę o przetrwanie, niż kolejny odcinek komedii romantycznej.
Dlatego kiedy dzieci zasypiają robimy sobie seans bliskości. Ja głaszczę Janka po głowie, a on w zamian mizia mnie po stópkach. Takie hedonistyczne przyjemności budują bliskość cielesną, która odróżnia naszą relację z mężem, od relacji z sąsiadem czy teściową. Poza tym dzięki temu nauczyliśmy się, jak odpocząć od dzieci. Taki dotyk, choć nie kończy się zbliżeniem (czytaj seksem), jest bardzo ważny, by nie utracić intymnego wymiaru związku. Nawet głaskanie po głowie się do tego przyczynia, no bo przecież sąsiad ani koleżanka cię nie pogłaszczą (a jeśli tak, to nie chcę wiedzieć, jakie macie relacje).
Po takim „wstępie” seks na szybko, w ukryciu, na czas, smakuje inaczej, bo zawsze wieczorem robimy do niego wstęp z odroczonym rozwinięciem. Czasem ten czas bez dzieci warto spędzić maksymalnie spokojnie, najlepiej w zaciszu domowym.
Smakujesz?
Odkąd Miecio rozumie, co to jest czekolada i jak smakują cukierki, słodycze jemy w ukryciu. Owszem, Miecio też dostaje coś od czasu do czasu, ale nie wieczorami i nie tyle co tata. I tu przyznaję się bez bicia: parę razy zdarzyło mi się oszukać własne dziecko. Kiedy przyłapał mnie wieczorową porą na podjadaniu czekolady, powiedziałam mu, że mama je… mięso. Dlatego teraz staramy się odczekać pół godziny od zaśnięcia chłopaków, zanim sięgniemy po małe co nieco. A że ostatnio sporo trenujemy, to staramy się, by nasze „guilty pleasures” nie było aż tak „guilty”. Ja uwielbiam lody. Przykro mi, bo przez nie pewnie nigdy nie będę miała sześciopaku, ale lody to moje uzależnienie.
Najbardziej lubię te, o smaku masła orzechowego i czekoladowe. Nie ma dla mnie lepszej przyjemności, niż lody. Janek, choć do niedawna deklarował, że jak przystało na prawdziwego alkoholika nie lubi słodyczy, to z wiekiem chętniej sięga po słodkości. On uwielbia czekolady. Im wyższy procent (kakao) tym lepiej. Z tymi procentami zostało mu chyba po alkoholu. Jak widzicie czas we dwoje jak najbardziej można spędzić miło na podjadaniu słodkości.
Procenty
Kiedy nasze dzieci śpią, raz na jakiś czas wypijamy też procenty. W moim wykonaniu jest to albo czerwone wino wytrawne, albo bąbelki. Nie więcej niż jedna, góra dwie lampki, bo teraz 4 razy w tygodniu ćwiczymy i zwyczajnie większą ilość alkoholu czuję następnego dnia. Cóż, lata już nie te. Janek zaś lubuje się w kraftowych piwach. Tu można by go określić mianem znawcy (choć jak go znam zaraz będzie kazał mi wykreślić to zdanie). Orientuje się w tych wszystkich apach, ipach, zna nazwy większości małych polskich browarów. W dzisiejszych czasach temat alkoholu i rodzicielstwa raczej nie idzie w parze. Albo się go omija, albo stroi z niego żarty, ukazując w memach zdesperowaną matkę, którą tylko lampka wina może uratować przed postradaniem zmysłów.
Za czasów naszego dzieciństwa nie było takiego zagadnienia. Niejednokrotnie zabierano mnie na imieniny, urodziny czy święta suto zakrapiane alkoholem i nikt nie nazywał tego patologią. Dziś albo umywamy od tego ręce, albo zarzekamy się że „nic a nic, nawet kropelki”. U nas kwestie alkoholu zweryfikował styl życia: ćwiczenia i dieta sprawiają, że jakoś nie po drodze nam do ostrych libacji alkoholowych. Ten czas wolny dla rodziców wolimy spędzać jednak inaczej. Choć jeśli zdarza się okazja, to nie odmawiamy. Poza tym ja osobiście najbardziej boję się kaca w towarzystwie moich dzieci. To chyba jeden z większych moich macierzyńskich lęków. Wolę nie próbować. Dlatego wolę mniej i smaczniej, niż dużo i byle jak.
Czas we dwoje. Mamy go tylko wtedy, gdy nasze dzieci śpią. Szanujemy go, doceniamy i celebrujemy. To taka krótka podróż w czasie do momentów, gdy mogliśmy się cieszyć tylko sobą.
[ad name=”Pozioma responsywna”]