Wcześniactwo- to temat bliski naszemu sercu. Minął prawie rok. Rok skrajnych emocji, nieopisanego szczęścia i przeogromnego strachu. Dziś, w tak wyjątkowym dla nas dniu, mogę śmiało napisać: zwyciężyliśmy i nadal zwyciężamy. A może raczej powinnam napisać, że to On zwycięża? Nasz mały wielki bohater, któremu trochę się pospieszyło…
Nasza historia- wcześniactwo, które zawładnęło naszym życiem.
Pamiętam, jak pierwszy raz weszłam na salę intensywnej terapii, na Oddziale Neonatologicznym. Malutki pokoik, zaledwie cztery inkubatory, a w jednym z nich On. Pamiętam, że przed samym wejściem tak bardzo zebrałam się w sobie, żeby pokazać mu, jak bardzo jestem silna. Miałam być silna dla niego. Wcześniactwo mojego syna mnie przerosło, potrafiłam stawić mu czoła. Rozkleiłam się, a każdy krok w stronę jego inkubatora wywoływał coraz większy potok łez. Nie widziałam innych dzieci. Dziś nie jestem w stanie powiedzieć nawet, czy w innych inkubatorach byli lokatorzy. Liczył się tylko on. Na sali panowała cisza, światło było przygaszone.
Patrzyłam na niego jak zaklęta. Tak bardzo chciałam go chwycić w ramiona, przytulić i wyszeptać do ucha obietnicę: „Wszystko będzie dobrze!”. Bo pomimo całej mojej rozpaczy, strachu i smutku czułam, że będzie dobrze. A patrzenie na niego dodawało mi sił. Położna otworzyła małe okrągłe okienko i pozwoliła mi go dotknąć. Jego ciało było takie delikatne i cieplutkie. Zupełnie podświadomie zaczęłam gładzić jego chudziutką nóżkę. „Proszę tego nie robić”- poprosiła położna. „Wcześniaki tego nie lubią. Nie są jeszcze na to gotowe. Proszę po prostu położyć delikatnie swoją dłoń na jego nóżce. To będzie dla niego dużo przyjemniejsze.”
Nasz mały bohater
Zyzio był w bardzo dobrym stanie ogólnym jak na wcześniaka, dlatego już pierwszego dnia o godzinie 18. położna wyciągnęła go z inkubatora i położyła mi na piersi. Nigdy nie zapomnę tamtej chwili. Malutkie ciałko, dla którego każdy, nawet najdrobniejszy ruch był niczym wyprawa na Mount Everest. Każdym centymetrem swojego ciała zdawał się mówić: „Mamo, zbieram siły – dam radę. Walczę!”
Dziś, kiedy wspominam tamte chwile, zastanawiam się skąd brałam siły i jakim cudem wystarczyło mi ich na wszystkie te trudne momenty. Nawet teraz, pisząc ten tekst, co chwilę mam łzy w oczach i ściśnięte gardło. Ja, panikara od siedmiu boleści, która przejmuje się najmniejszą pierdołą w życiu, wtedy dałam radę na 100%. Myślę o tym i nie wierzę. Czasami wydaje mi się, że cała ta sytuacja z wcześniactwem i jego konsekwencjami mi się po prostu przyśniła.
Światowy Dzień Wcześniaka
Dziś – 17 listopada jest Światowy Dzień Wcześniaka. Od prawie roku to również nasz dzień. Dzień naszego dzielnego Zyzia, który wystawił nas na próbę, już po 32 tygodniach ciąży. Nasz wcześniak, który zrobił nam niespodziankę. Wcześniactwo pojawiło się w naszym życiu. Emocje radości mieszały się ze smutkiem i przerażeniem. Nikt wtedy nie był w stanie dać nam gwarancji, że z Zygmuntem wszystko będzie dobrze. Wychodząc ze szpitala po dwóch tygodniach od porodu, dostaliśmy przepastną instrukcję obsługi wcześniaka. Multum specjalistów, do których musieliśmy się umówić. Masa rzeczy, na które mieliśmy zwracać baczną uwagę. Monitor oddechu, malutkie ubranka, najmniejsze pieluszki, lekarstwa, które musieliśmy suplementować każdego dnia.
W głowie masa pytań: wychodzić na spacer czy lepiej sobie odpuścić, pozwolić spać w łóżeczku, czy lepiej spać razem z nim? Ubrać cieplej, mimo że w domu 22stC? Te pytania i wątpliwości pojawiają się do dziś. Dlatego też tak dużo pisałam o wcześniakach, bo sama stając się jego mamą, poczułam się rzucona na głęboką wodę. Wielokrotnie czytałam wiadomości od Was: „Marta, dziękuję ci! Właśnie leżę w na sali poporodowej. Urodziłam moją kruszynkę w 33 tygodniu. To prawie tak jak ty Zyzia! Leżę i tonę we łzach, ale czytając Waszą historię jakoś mi lżej na sercu. Wierzę, że będzie dobrze. Jeszcze raz dzięki!”. Żadna mama, nawet taka, która ma już kilkoro dzieci, i której ciąża była zagrożona, nie jest gotowa na przyjście na świat wcześniaka. Żadna.
Dlatego tak ważne jest wsparcie.
Pierwsze skrzypce grają tu najbliżsi, ale ogromną rolę odgrywa personel, który uczy nas jak dbać i postępować z wcześniakiem. Wszystko tu ma swoje znaczenie i odgrywa ogromną rolę. Pamiętam, jak bardzo bałam się przewijać Zyzia. Bałam się, że zrobię mu krzywdę. Wszystkie ubranka, które Janek przywiózł w pierwszym dniu, były na niego za duże. Pieluszki zerówki zawijałam na dwa, żeby nie sięgały Zyziowi pod pachy. Pamiętam też, że na każdy bodziec dźwiękowy czy dotykowy reagował ze zdwojoną siłą.
Każdy dźwięk zdawał się dla niego dużo głośniejszy niż dla nas. Pamiętam, że przy każdej zmianie pieluchy, przy odpinaniu rzepów budził się i płakał. Dacie wiarę? Dźwięk odlepianego rzepa potrafił go wystraszyć! Kiedy więc kilka tygodni temu napisała do nas marka Pampers z propozycją wsparcia niezwykłej wręcz kampanii społecznej, poczuliśmy się wyróżnieni.
Pampers wspiera wcześniaków i wcześniactwo
Marka Pampers we współpracy z Fundacją Wcześniaka – Rodzice Rodzicom wyszła ze wspaniałą inicjatywą. Po kilku latach wytężonej pracy specjalistów wielu dziedzin Pampers wyprodukował malutkie pieluszki dla wcześniaków. Są dużo mniejsze niż nawet typowa zerówka. Najmniejsza pieluszka to rozmiar P3 i jest przeznaczona dla dzieci, o masie urodzeniowej poniżej 800 gram. Miś, widoczny na zdjęciu z Zyziem, waży 700 gram i ma na sobie tą właśnie pieluszkę. Niezwykłe prawda?
Ale to, że Pampers stworzył te pieluszki dla wcześniaków to jeszcze nic. Postanowił przeznaczyć je, zupełnie za darmo, na odziały neonatologiczne w całym kraju. Cudowna inicjatywa, prawda? Bo tu nie chodzi tylko o to, czy kogoś stać na pieluszki, czy nie, ale o gotowość na przyjście na świat dziecka. Tyle mówi się o wyprawkach dla noworodków. O tym, co zabrać ze sobą do szpitala, a czego lepiej nie brać. Ja jadąc do porodu w 32 tygodniu, nie miałam ze sobą nic. W domu nie czekała żadna torba z wyprawką, bo ciągle myślałam, że mam na to jeszcze czas. Pierwszymi Pampersami poratował nas szpital.
Powrót do domu
Kiedy więc wychodziliśmy do domu, postanowiliśmy zostawić wszystkie produkty pielęgnacyjne, które mieliśmy dla Zyzia: oliwkę, krem na odparzenia, chusteczki i Pampersy. Musielibyście widzieć tamtą wdzięczność personelu szpitala za tak niewielki gest .”Będzie dla naszych sierotek” – powiedziała jedna z położnych…
Prócz rozmiaru ta pieluszka dla wcześniaka ma też inaczej skonstruowane rzepy, dzięki czemu są one cichsze. Sama pieluszka jest wykonana z delikatniejszych materiałów, a do tego w dalszym ciągu jest super chłonna, dlatego maluszki mogą się w niej czuć niezwykle komfortowo.
W ramach tej niezwykłej kampanii został też przygotowany film na temat wcześniaków. Lojalnie ostrzegam: film niesie za sobą całe morze emocji. Dla mnie to jeden z najbardziej wzruszających krótkich filmów, jakie kiedykolwiek oglądałam.
Jeśli chcecie razem z nami uczcić Światowy Dzień Wcześniaka, to macie ku temu okazję. Otóż prócz pieluszek dla wcześniaków marka Pampers przeznaczy 1 zł na Fundację Wcześniaków, za każde zdjęcie wrzucone na Fanpage Pampers oznaczone hashtagiem #SiłaMaluszków. Inicjatywa zacna, cel szczytny – przyłączycie się?
A na zdjęciach nasz wcześniak: Zygmunt Stanisław Lech. Urodzony 10. grudnia 2016 roku. Planowany termin porodu 30. stycznia 2017. Pospieszył się o całe 8 tygodni. Urodzony w 32 tygodniu i 6 dniu, ważył 2240 gram, mierzył 47 cm i dostał 10 punktów w skali Apgar. Nasz Mały-Wielki Zuch! Wcześniactwo było mu nie straszne. Po prostu #DzielnyZyzio.