Wiosna to taki specyficzny dla mnie czas. Wtedy nawet częściej niż z okazji Nowego Roku robię różnego rodzaju podsumowania. Czuję, że wstępuję we mnie nowa energia. Taka, która otwiera się nowe i każe żegnać ze starym, niepotrzebnym, tym co mogę puścić dalej. Stąd wielkie sprzątanie szafy w weekendy, robienie przestrzeni na nowe, ale też przyglądanie się temu co już jest ze mną jakiś czas. Z wiekiem nauczyłam się doceniać to co mam, co się sprawdza i dobrze mi służy. Nie podążam już tak, jak kiedyś – ślepo za nowymi trendami, nowinkami. Jestem bardziej selektywna w swych wyborach, a może udzieliła mi się wrodzona nieufność Janka ;)?
Z roku na rok tych rzeczy, z którymi się żegnam jest coraz mniej, co potwierdza tylko trafność selektywnych wyborów. Takim wyborem była mata z poduszką Pranamat Eco, o której pisałam Wam już wcześniej tutaj (klik). Choć początki na to nie wskazywały. Na szczęście dwa lata, które jest już z nami (celowo używam liczby mnogiej) pozytywnie nas zaskoczyły.
Trudne początki
Pamiętam swoją pierwszą myśl, kiedy mata wraz z poduszką trafiła w moje ręce. „No mata, jak mata” – stwierdziłam pewnie. Aczkolwiek pewną dozę ciekawości wzbudzała jej… cena. Trzeba jasno przyznać, że jednak wyższa niż innych mat do akupresury dostępnych chociażby na popularnych portalach aukcyjnych. Niczym rasowy hazardzista powiedziałam „sprawdzam”. Dziś, po 24 miesiącach naprawdę bliskiej koegzystencji mogę powiedzieć, że nie żałuję.
Dobre rzeczy kosztują
Zanim jednak opowiem jak rzeczona mata powoli, acz niezaprzeczalnie skradła serca całej naszej rodziny (i współpracowników), skupię się na tej cenie? Ci, którzy nas obserwują przez te dwa lata, pewnie pamiętają relację na Instagramie w której porównywałam Pranamat Eco z kilkanaście razy tańszym „odpowiednikiem”. Różnice widoczne były gołym okiem. Od składowych komponentów, jakości wykończenia zaczynając, a na działaniu kończąc.
Pranamat Eco to małe dzieło sztuki, wykonane z największą dbałością o szczegóły. Każdy element produkowany jest na terenie Unii Europejskiej i przechodzi rygorystyczną kontrolę jakości. Charakterystyczne kolce, czyli tak naprawdę robiące całą dobrą robotę kwiaty lotosu wykonane są z plastiku HIPS, czyli tego samego, co atestowane zabawki dla dzieci czy narzędzia medyczne w szpitalach. Powłoczka to 100% organiczne składniki naturalne – len i bawełna.
Nawet barwniki odpowiadające za te cieszące oko kolory są hipoalergiczne, nie mówiąc już o niciach, które też mają atesty. Wypełnienie poduszki to przyjemnie układające się do kształtu głowy łuski gryki, zaś samej maty – najzdrowsze z najzdrowszych włókno kokosowe.
Ciekawostką jest, że włókno kokosowe produkowane jest w Polsce, a sam kokos pozyskiwany jest od producentów żywności, którzy używają go do produkcji różnych produktów. Tak więc Pranamat wykorzystuje resztki kokosa, które mogłyby trafić na śmietnik. Bardziej eco się chyba nie da? A może jednak. Pranamat sprowadza też len w takich rolkach, które są w idealnym wymiarze pod matę i poduszkę. Dzięki temu z szytego produktu nie ma odpadów materiałowych. Można? Można.
Producenci Pranamat Eco są tak pewni swoich produktów, że dają 30 dniowy okres próbny lub całkowity zwrot kosztów i 5 lat gwarancji. Sami widzicie, że produkt jaki dostajemy jest najwyższej jakości. A jak to mówi Janek, za dobre rzeczy warto dobrze zapłacić.
Auć!
Taki dźwięk wydałam z siebie zaraz po tym, jak powiedziałam „sprawdzam” i ufnie weszłam na poduszkę bosą stopą. Mój błąd! Ale jak to się mówi „trudne, dobrego początki”. Jednak nie poddałam się i za każdym razem zaprzyjaźnialiśmy się matą coraz bardziej, a nasze tete-a-tete trwało dłużej. Ciocia dobra rada podpowiada, nie rzucajcie się od razu na głęboką wodę. Nie kładźcie się od razu gołą skórą (bądź stopą) na macie. Na spokojnie. Teraz zaczęłabym od krótszych seansów w koszulce bądź w cienkiej skarpetce. Nie zrażajcie się, będzie lepiej, a rezultaty są tego warte.
O co tyle zamieszania?
No właśnie za co ja najbardziej cenię sobie ten zestaw? Za wybawienie mnie od bolesnych bóli menstruacyjnych! Oj tak, zdecydowanie nie wyobrażam sobie już teraz TYCH dni bez zrolowanej pod odcinkiem lędźwiowym poduszki. 20-30 minut w trakcie wieczornego seansu filmowego rozwiązuje sprawę. Serio, to działa lepiej niże tabletka!
Tak samo lepiej niż tradycyjny pain-killer w tabletce działa na bóle głowy. A tych przy dwójce dzieci, kilku biznesach i pracy 24/7 z własnym mężem mi nie brakuje ;). O pandemii już nie wspominając.
Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego boli nas głowa, kiedy czymś się przejmujemy, stresujemy? I czemu ten ból jest tak uporczywy, że wraca niczym bumerang, gdy mija 6 godzina od wzięcia tabletki przeciwbólowej? Odpowiedź nie jest wcale taka oczywista! Przez niedotlenienie komórek mózgu. A skąd to zjawisko? Przez spięcie odcinka szyjnego i barków. Znasz ten ból, który wchodzi nam w górny odcinek kręgosłupa? To właśnie winowajca. Spinamy się, a krew nie dopływa. Dlatego tabletka przeciwbólowa maskuje tylko efekt, a nie rozwiązuje przyczyny. Voila!
Rozwiązanie to masaże, które rozmasowują ciało, uwalniając je od wszelkich napięć. Na tym polega akupresura, czyli kontrolowane uciskanie punktów na naszym ciele, by krew i limfa krążyły szybciej. Nacisk ten pobudza również centralny układ nerwowy, a ten odpowiada wydzielaniem naszego naturalnej tabletki szczęścia, czyli endorfin.
Masaż, dotyk ma też udowodnione działanie psychoterapeutyczne – dzięki dotykowi czujemy się zaopiekowani, spada nam poziom kortyzolu (hormonu stresu). Czujemy się lepiej, bezpieczniej. Lepiej śpimy. A lepszy sen, to lepsze samopoczucie w ciągu dnia. To już wiecie czym Pranamat Eco skradł moje serce. Dzięki niemu podtrzymuję też efekty profesjonalnych masaży, którym się poddaję w ramach robienia dla siebie czegoś dobrego.
Historia Janka?
Choć do najłatwiejszych nie należy, to kończy się happy endem. Być może to przez skojarzenia rodem z PRL-u. Pamiętacie nabite plastikowymi kolcami klapki albo drewniano-kuleczkową zbroję w którą nasi rodzice przyoblekali tapicerkę samochodów? A może ten sceptycyzm to po prostu charakter Janka ;-)?
Na szczęście mam ja swoje sposoby na niego. Tu zdziałała metoda drobnych kroczków. Kilka wieczorów i niezobowiązujących propozycji podłożenia poduszki pod barki zdały egzamin. I tak oto Janek nie wyobraża sobie chwili na macie po każdym z treningów, czy po długim dniu zdjęciowym. Mata doskonale radzi sobie z jego pospinanymi barkami i obolałymi łydkami. I tak oto w naszym domu pojawił się zestaw nr 2.
Zestaw nr 3
Zawędrował w prezencie prawie 200 km od Warszawy do Babci Tereski, która jak na kobietę – petardę przystało ciężko zmusić do chwili relaksu i dolce far niente. Pranamat eco trafił pod sorkwicką strzechę pod pretekstem łagodzenia bólu biodra, na które moja Mama bardzo często się uskarżała. Tym oto fortelem udało nam się ją skłonić do dwóch sesji w tygodniu odpoczynku połączonego z masażem. To było tylko kwestia czasu, kiedy Dziadek Józek zacznie Mamie podbierać. Kto wie, może czas na zestaw nr 4? Oczywiście żartuje! Bo wystarczy, żeby choć w jednym domu była mata to jak społeczeństwo byśmy byli znacznie zdrowsi i pełniejsi energii.
Twarde dane dla opornych
I tak oto tym sposobem cała nasza rodzina została kupiona przez tę niepozorną matę i poduszkę z wypustkami. Nasze dziewczyny z biura również (mimo, że to same millennialsy ;-). Ja czuję dobroczynne działanie maty, więc równie dobrze mogłabym tu postawić kropkę. Jednak napiszę jeszcze słów kilka dla tych co się lubują w Excelach. W 2014 roku Pranamat Eco został poddany badaniom klinicznym przy łotewskim Uniwersytecie Medycznym.
Wyniki jasno wskazują, że równomierny nacisk kwiatów lotosu znacząco zwiększa przepływ krwi w całym ciele, przyspieszając tym samym metabolizm (uwaga, alert dla tych co chcą się pozbyć cellulitu). Zmniejsza stany zapalne no i cudownie uwalnia endorfiny. Zresztą Pranamat Eco świętuję w tym roku swoje 12 urodziny, więc skoro po takim czasie nadal cieszy się zaufaniem, to o czymś to świadczy ;-).
A jak urodziny to muszą być prezenty. Dlatego specjalnie dla Was wraz z marką Pranamat przygotowaliśmy specjalną zniżkę. Wpisując kod „zdrowie” otrzymacie 30% rabatu na zestawy lub 20% rabatu na samą matę lub poduszkę. Link znajdziecie tutaj (klik).
Pamiętajcie, że promocja trwa do wyczerpania zapasów, a ostatnią taką zniżkę mogliście dorwać na Black Friday więc naprawdę warto skorzystać 🙂
Artykuł powstał we współpracy z marką Pranamat Eco.