Jego dylematy przerwała myśl, przez którą cały nakrył się kołdrą po sam czubek głowy tak, jakby chciał na moment zniknąć i tak, jakby liczył, że ukrycie się pod nią zatrzyma czas. Zastanawiał się czy wspomnienia z wczorajszego dnia są tylko wymysłem jego wyobraźni, snem, czy może wydarzyły się naprawdę. Starając się zrobić to zupełnie bezgłośnie, wystawił nos spod kołdry, wstrzymując oddech na parę chwil. Spojrzał na podłogę, na środku której przykryte kocem leżało sporych rozmiarów „coś”.
-A więc to prawda! – pomyślał z przejęciem Miecio. – wydarzenia nie były wymysłem jego wyobraźni, choć on sam dobrze wiedział, że gdyby opowiedział o nich komukolwiek, nikt by w to nie uwierzył.
Chłopiec zaczął się zastanawiać co zrobić. Nie za bardzo miał pomysł na wyjście z tej sytuacji, gdyż w żadnej z książek, które przeczytał i obejrzał w swoim życiu nie było instrukcji postępowania w takim wypadku. Próbował przypomnieć sobie czy kiedykolwiek, ktokolwiek radził mu jak powinien zachować się w przypadku spotkania z…
-Chrrrrrr! Brrrrrr! „Coś” pod kocem zaczęło się dziwnie poruszać . Zupełnie tak, jakby się przeciągało, budząc się ze snu.
– Co robić, co robić! – Miecio zaczął nerwowo szukać w głowie rozwiązania. Postanowił mimo wszystko zachować zimną krew. Kiedy tylko zobaczył dwa ślepia wpatrujące się w niego rzucił najswobodniej jak tylko umiał:
– Cześć!
Oczy, które do tej pory podejrzliwie patrzyły w stronę Miecia zaszły łzami. Miecio podskórnie przeczuwając co go za chwilę czeka szybko rzucił:
– Myślałem, że wczoraj wypłakałeś już wszystkie krokodyle łzy. Oj! Powiedziałem krokodyle? W tym przypadku to chyba niezbyt taktowne określenie – uśmiechnął się nieśmiało. – Nie marz się! Wstawaj! Zrobię ci pyszne śniadanie, po którym na pewno poczujesz się lepiej. Wolisz kawę zbożową czy sok? No chyba, że WY pijecie coś zupełnie innego? – powiedział Miecio nie chcąc urazić swojego gościa.
„Coś” wygrzebało się leniwie spod koca i posłusznie podążyło za Mieciem w stronę kuchni dopytując czym właściwie jest kawa zbożowa. Miecio zrozumiał, że jego gość pochodzi prawdopodobnie z zupełnie innego świata, i że tam na śniadania jadają zupełnie inne rzeczy, jeśli w ogóle jadają tam śniadania.
Miecio postawił na stole dwie kawy zbożowe dodając do każdej kostkę cukru i szczyptę cynamonu.
-Masz na imię Nuno, tak? – zapytał próbując jeszcze raz poukładać wszystkie informację w jedną całość.
– Tak – odpowiedział z nadzieją gość.
– I jesteś smokiem? – Miecio ponownie zadał pytanie. I choć bardzo się starał, w jego głosie słychać było niedowierzanie.
– Tak – odpowiedział z rezygnacją Nuno słysząc, że chłopiec nie do końca mu wierzy.
– Skoro jesteś smokiem, to co właściwie robisz w Krainie Kwitnącego Rabarbaru? Wybacz moje pytanie, ale trochę już tu mieszkam i nigdy nie widziałem, ani nawet nie słyszałem o żadnym prawdziwym smoku. – wytłumaczył Miecio.
– Przecież wczoraj wszystko dokładnie ci wytłumaczyłem. – powiedział lekko poirytowany Nuno.
– Tak wiem, ale w mojej małej głowie cała ta historia się nie mieści.- Miecio by wytłumaczyć swoje niedowierzanie wyszedł z kuchni, by wrócić do niej po chwili z książką w ręku. Otworzył ją na obrazku prezentującym smoka ziejącego ogniem w stronę dwóch śmiałków. – Jest taka kraina – Polska – mieszkał tam kiedyś Smok Wawelski. Straszny był i wszyscy się go bali. Zjadał zwierzęta i ludzi. Dopiero dwaj bracia dali mu radę i pozbyli się smoka ze swojej krainy. Jak się go pozbyli kiedyś ci opowiem, teraz to nieważne. Ale jak sam widzisz smoki nie są w moim świecie zbyt miłe i mile widziane, choć jesteśmy bardzo gościnni. A ty… nie jesteś takim smokiem jak te z moich książek.
– I właśnie dlatego jestem tu, w twoim domu i nie wiem co dalej ze mną będzie. Moja rodzina nie chce mnie znać. „Jesteś czarną owcą w naszej rodzinie” – mówili przy wygnaniu. „Przynosisz wstyd swojemu gatunkowi…” Problemy zaczęły się tuż po moim wykluciu – jak pewnie wiesz z książek smoki wyglądają strasznie, bo taka jest ich natura. Musiałbyś widzieć minę mojej smoczej mamy kiedy zobaczyła moje fioletowo – pomarańczowo – zielone umaszczenie. Wyglądałem po prostu mało poważnie jak na strasznego smoka. Później było już tylko gorzej: na lekcjach ziania ogniem, dostawałem czkawki, od jedzenia owieczek wolałem leśne jagody i jeżyny, które sam zbierałem uciekając z lekcji pożerania. A najgorsze w tym wszystkim było to, że ja wszystkiego bardzo się bałem. Jestem najbardziej strachliwym smokiem na świecie. Przyszedł dzień kiedy moi rodzice mieli już dość i pod pretekstem spaceru doprowadzili mnie do granicy naszej krainy porzucając mnie tam. Wędrowałem wiele dni i nocy. Nie wiem ile krain przemierzyłem bo łzy zalewały mi oczy i widziałem niewiele. I tak oto trafiłem do twojego domu.
-To bardzo smutna historia – odparł Miecio czując jak smutek ściska mu gardło.
– Dziękuję ci za przenocowanie mnie i za pyszne śniadanie. Na mnie już pora, nie będę dłużej zawracał ci głowy. – odparł Nuno.
– Nie! – stanowczo się na to nie zgadzam odparł Miecio.- Zostaniesz ze mną. Mój domek jest wystarczający dla nas dwóch, a mi przyda się pomoc przy uprawie moich grządek. – powiedział stanowczo chłopiec.
– Ale ja się boję grządek! To znaczy nie wiem co to jest, ale już czuję, że się ich boję – zaoponował Nuno.
– Spokojnie! Grządki to takie miejsce gdzie rosną warzywa i owoce. Zresztą od dziś niczego już nie musisz się bać, ja się tobą zaopiekuję.
– Naprawdę? – zapytał z niedowierzaniem smok. – Ale przecież ja jestem taki strachliwy i nie umiem ziać ogniem.
-Spokojnie, w mojej krainie mamy coś takiego jak zapałki, więc twoje zianie ogniem na nic się nam nie przyda. Widzę, że masz dobre serce, a to się tak naprawdę liczy. Od dziś będziesz moim przyjacielem, rodziną i kompanem moich przygód.
– Ale… – dodał smok nie ukrywając nadziei w głosie.
– Żadnego ale! Rodzina to nie zawsze ci, z którymi jesteśmy spokrewnieni, tylko ci którzy potrafią być przy tobie mimo wszystko!
Autorką ilustracji jest Agnieszka Jans ze Studia Agiwena.
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Piekna bajk z madrym morlem na koncu!
Poprosze o wiecej:) super sie czytalo 🙂 moze ja tez opublikuje na blogu swoje opowiesci,hmm zobacze 🙂
pozdrawiam cieplutko