Parę dni temu, na Instagramie, Kasia zadała mi pytanie: „Dziubku, napisz mi proszę, tylko szczerze, ile czasu zajmuje Ci codzienne dbanie o siebie? Ile czasu dochodziłaś do obecnego stanu rzeczy? Dobijam właśnie do trzydziestki i myślę, że jest to dobry moment, żeby zabrać się za siebie na poważnie. Zastanawiam się tylko, czy mam na to czas i czy wystarczy mi zapału? Napiszesz o tym?”. Nie ma dla mnie lepszej historii niż ta, o którą prosicie Wy same. Dlatego dziś zebrałam dla Was wszystkie najważniejsze elementy, które warto uwzględnić w tej trudnej i nierównej walce z czasem. Jakie zabiegi na twarz po 30 roku życia.
Musi Ci się chcieć
To tyczy się dosłownie wszystkiego. Motywacja musi wypływać z Ciebie, a nie z mody, czy panujących trendów. Ostatnio rozmawiałam z lekarzem, który na co dzień zajmuje się wykonywaniem operacji plastycznych. Rozmawialiśmy głównie o piersiach. Zapytałam go, czy taki zabieg jest bolesny. Jego odpowiedź nieco mnie zaskoczyła. Powiedział, że to zależy od motywacji operowanej. Zauważył bowiem, że jeśli pacjentka kieruje się modą albo tym, że koleżanka z pracy zrobiła sobie biust lub, co gorsza, chce tym biustem ratować związek, to będzie ona rekonwalescencję znosiła znacznie gorzej niż kobieta, dla której mały czy nierówny biust od zawsze był źródłem kompleksów.
Opowiadał mi o pacjentce, która przechodziła operację powiększenia biustu i przesunięcia brodawek do góry. Operacja bardziej skomplikowana, bo dwuetapowa, zaś okres dochodzenia do siebie dłuższy – jednak mały i obwisły biust od wielu lat był powodem jej kompleksów i nieśmiałości. Powiedział, że nigdy, nawet podczas zmiany pierwszych opatrunków, nie widział na jej twarzy grymasu bólu. Ona całą sobą cieszyła się zmianą i z pokorą przeżywała ten trudny, przejściowy czas.
To samo tyczy się systematyczności w sporcie, diecie czy stosowaniu kosmetyków. Dopóki same nie zobaczymy w tym sensu i korzyści dla naszego organizmu, dotąd nawet najdroższy zabieg, czy krem za kilkaset złotych nie spełni naszych oczekiwań. Dlaczego? Bo tak naprawdę same nie wiemy, czego chcemy.
Pamiętam, jak dziesięć lat temu, pracując w pewnej bieliźniarskiej firmie, starsza ode mnie o 15 lat szefowa tłukła mi do głowy, jak ważne jest inwestowanie w siebie i swoje zdrowie. Mówiła o systematyczności w tak prostych rzeczach, jak balsamowanie ciała dwa razy dziennie. Wtedy było to dla mnie niewyobrażalne. Tracić tyle czasu na takie „głupoty”? W tamtym okresie z perspektywy dwudziestotrzylatki to była straszna strata czasu. Skórę miałam w dobrej kondycji i nie widziałam powodów, dla których miałabym cokolwiek zmieniać. Jednak z czasem to moje podejście ewoluowało. Jako mama dwójki małych dzieci mogę tylko pomarzyć o nacieraniu ciała dwa razy dziennie, ale za to raz dziennie to dla mnie oczywista oczywistość. 😉
Szanuj siebie samego, jak nikogo innego
Mam takie wrażenie, że to dbanie o siebie przychodzi z czasem, a ponadto zawsze w duecie z szacunkiem do własnego ciała. Ja taki szacunek do siebie zyskałam po tym, jak urodziłam Miecia. Miałam poczucie, że muszę podziękować mojemu organizmowi za to, że był w stanie „wyhodować” zdrowego i dorodnego chłopca. Poza tym widziałam też, jak ciąża zmieniła moje ciało i intuicyjnie czułam, że to ostatni moment na to, żeby zacząć działać profilaktycznie, by chociaż trochę opóźnić procesy nieodwracalne. Polubiłam te moje codzienne, czy cotygodniowe rytuały. Odnalazłam w tym przyjemność i chwilę wytchnienia od codzienności. Dziś mam wrażenie, że jestem specjalistką w dziedzinie dbania o swoje ciało. I pisze Wam to dziewczyna, która jeszcze parę lat temu potrafiła wrócić do domu z imprezy i nie zmywając makijażu – położyć się spać. Sama w to nie wierzę. ;-)!
Najtrudniej jest zacząć
Na pierwsze rezultaty, często trzeba poczekać najdłużej. Ale uwierzcie mi, że warto. Możecie to zobaczyć na przykładzie mojej walki z naczynkami. (klik)
Przez całe dorosłe życie były moim ogromnym kompleksem. Żaden krem, ani preparat nie był w stanie im sprostać. Ale za to laser jak najbardziej tak. Dzięki niemu pozbyłam się ich w pół roku, czyli po czasie, który na początku wydawał mi się wiecznością, ale dziś, kiedy mam już serię zabiegów za sobą, mam poczucie, że była to zaledwie chwila. To samo tyczy się ujędrniania, walki ze zmarszczkami, wypadającymi włosami czy cellulitem. Niestety tylko sprawdzone kosmetyki i systematyczność w ich stosowaniu zagwarantują nam oczekiwane rezultaty.
Nie ma wdzięczniejszego kompana, niż własna skóra
Kiedy zaczynasz o nią dbać, ona odpłaca Ci pięknym wyglądem. Czasami tylko trzeba na niego odrobinę poczekać. Ale kiedy patrzę na moje stare zdjęcia, sama nie wierzę, że przeszłam taką daleką drogę w pielęgnacji.
Naucz się inwestować
To też przychodzi z wiekiem. Kiedyś nie wyobrażałam sobie, żeby wydać na krem więcej niż 50 złotych. Głównie dlatego, że miałam okrojony budżet. Ale nawet później, kiedy zarabiałam trochę więcej, i tak nie potrafiłam inwestować w siebie. Pamiętam, jak koleżanka ze studiów kupiła swojej ciężarnej siostrze, w ramach prezentu na Mikołaja, krem przeciw rozstępom za 150 zł. Wtedy to było dla mnie nie do pomyślenia. 150 zł!? Przecież za to można kupić sukienkę, torebkę albo chociaż buty. A nie krem, który przecież kiedyś się skończy i nic po nim nie zostanie. Dziś inwestycję w dobre kosmetyki traktuję na równi z inwestycją w kursy samorozwoju, czy te uczące specjalistycznych umiejętności. Bo na pewność siebie składa się i mądrość życiowa, i zdobyta wiedza oraz doświadczenie, ale też zadowolenie z naszej fizyczności. Zgłębiłam temat i wiem, że krem za 20 złotych po prostu nie może zdziałać cudów.
Czas płynie
Owszem – nawilży skórę i pomoże nam „ tu i teraz”, ale umówmy się – kobieta po trzydziestce walczy już z pierwszymi oznakami upływającego czasu i zrobi wszystko, by zatrzymać zegar. Kiedyś widziałam taką prowokację zagranicznej dziennikarki, która przez miesiąc czasu połowę twarzy smarowała kremem za 20 zł, a drugą połowę – takim za 1200 zł. Po miesiącu pokazała zdjęcie, na którym nie widać żadnej różnicy. Zaskoczone? Bo ja w ogóle. Działanie droższego kremu zobaczysz za kilka lat, na spotkaniu klasowym, stając ramię w ramię z koleżankami w swoim wieku. Mam wiele przykładów kobiet w moim otoczeniu, które są dowodem na to, że inwestycja w dobre kosmetyki, zdrowe jedzenie i w sport – jest po stokroć lepsza, niż zakup nawet najpiękniejszej sukienki, czy szpilek, które tylko optycznie (złudnie) nas wyszczuplą.
Siebie nie oszukasz
Rzeczone szpilki będą tylko kamuflażem kompleksów. A piękna kobieta to tak naprawdę ta, która się taką czuje, i która jest świadoma swoich słabych i mocnych stron. Kiedyś nie wyobrażałam sobie, żeby wyjść z domu bez makijażu. Wstydziłam się cery naczynkowej i tego, że po prostu jestem brzydka. W końcu jednak dojrzałam do tego, że ta brzydota siedziała w mojej głowie, głównie przez czerwone plamy na twarzy. Kiedy już wychodziłam do ludzi bez makijażu i zdarzało mi się spotkać kogoś znajomego, wbijałam wzrok w podłogę i marzyłam, żeby zapaść się pod ziemię. Dziś zupełnie tak siebie nie odbieram. Okazuje się, że do poczucia piękna nie potrzebowałam operacji kości policzkowych czy nosa. Sam fakt, że dbam o siebie sprawia, że czuję się piękna.
Zapytaj, czego ona potrzebuje
Nie podążaj ślepo za trendami. Nie farbuj włosów na modny kolor z czasopisma. Lepiej zastanów się, co Ci się podoba – tak po prostu. W czym i z czym czujesz się dobrze, komfortowo. To dużo ważniejsze niż modne, różowe ombre na głowie. Stań przed lustrem i bacznie przyjrzyj się sobie. Co odbiera Ci pewność siebie? Pożółkłe zęby? Wypadające włosy, spierzchnięte usta? Obejrzyj siebie z każdej strony, zaplanuj program naprawczy i… zacznij go wdrażać.
Każdy, nawet najmniejszy krok jest Twoim zwycięstwem
Nic nie musisz, ale możesz wszystko. Ja wiem, że my matki mamy ograniczony czas na dbanie o siebie. Jednak dużo zależy od naszej woli i samozaparcia. Sama często chodzę z odrostem na paznokciach albo z niewyregulowanymi brwiami. Widzę to i nie jest mi to obojętne. Codziennie, starannie zmywam twarz, nakładam olejek wielofunkcyjny, serum przeciwstarzeniowe, krem pod oczy i krem na twarz. Dwa razy w tygodniu nakładam maskę i robię peeling całego ciała. Trzy razy w tygodniu chodzę na godzinne treningi, dwa razy w miesiącu na paznokcie, raz na dwa miesiące do fryzjera i na brwi.
Sporo tego – przyznaję, ale każda z tych rzeczy jest obecnie stałym elementem mojej codzienności. Weszło mi to w krew, więc nie myślę o tym w kategoriach – jeśli nie pójdę na trening, to obejrzę dodatkowy odcinek serialu. Raczej myślę – jeśli wstanę godzinę wcześniej, to wystarczy mi czasu na obie te rzeczy.
Mam ogromną frajdę z dbania o siebie, bo widzę rezultaty tej pracy. Robię to dla siebie.
Kilka praktycznych porad:
– poszukaj rozwiązań, które będą blisko Ciebie. Jeśli nie malujesz sobie sama paznokci, czy nie depilujesz brwi – to poszukaj salonu w Twojej najbliższej okolicy. Ja zorganizowałam sobie tak kwestię „usług”, że wszystkie najważniejsze miejsca mam w odległości „spacerowej”, dzięki czemu nie tracę czasu na dojazdy.
– testuj nowe rozwiązania. Nie zamykaj się przed nowym, ale też podchodź do nowości z dystansem. Recenzji szukaj na blogach 😉 i forach dyskusyjnych, a nie na stronie producenta.
– radź się tych, którzy sobie dobrze radzą 😊. Podpowiedzi szukaj u tych, którzy są wizytówką zdrowego trybu życia. Trener, czy dietetyczka powinni być chodzącą reklamą swoich usług.
– postaraj sobie wygospodarować nawet niewielki budżet na tzw. „własny plan naprawczy”. Zmień krem, zainwestuj w wizytę u dermatologa, ortodonty, kosmetyczki, czy trenera. Czasami taka jedna wizyta układa w głowie priorytety.
– naucz się doceniać, a czasami nawet płacić za czyjąś wiedzę.
Sama kiedyś tego nie potrafiłam. Umiałam płacić za „rzeczy”, a nie za „usługi”. Zawsze myślałam, że przecież wszystko można przeczytać w Internecie albo się po prostu nauczyć. Ale później poszłam do dietetyka, zapisałam się do profesjonalnego trenera i zdecydowanie zmieniłam zdanie.
– masz problemy z systematycznością? Na pierwszej wizycie umów się na kolejną, a termin zapisz najlepiej w dwóch kalendarzach – na pewno nie zapomnisz. 🙂
– naucz się cieszyć z każdej drobnej zmiany, bo tylko to daje Ci gwarancje, że ucieszą Cię później też te większe sukcesy.
A tak właściwie po co to wszystko?
Ano po to, by jak najdłużej cieszyć się zdrowiem. Wierzcie mi lub nie, ale dbanie o siebie ma ogromny wpływ na długość życia. Kiedyś czytałam o badaniach, które udowodniły, że kobiety, które częściej sięgają po zabiegi z zakresu medycyny estetycznej szybciej wykrywają u sobie zmiany nowotworowe, a co za tym idzie mają większe szanse na życie w zdrowiu. Im lepiej poznamy potrzeby swojego ciała, im bardziej się w nie wsłuchamy, tym szybciej rozpoznamy jakiekolwiek nieprawidłowości. To był jeden z ważniejszych argumentów, który przekonał mnie do aktualnego stylu życia.
Jakie jest Wasze podejście do tematu?
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Krem za 20 czy za 200 ma znaczenie chyba tylko w glowie. Zglebilam temat to wiem. Przeciez to nie lek, w zaden sposob nie dotrze w głąb naskórka, inaczej bylby tak klasyfikowany. Co innego dieta, tryb zycia, zabiegi. I glownie geny. Ja bardzo wierze w masaz twarzy i jego dzialanie.
Super! Też mam problem z naczynkami i chętnie bym się dowiedziała czegoś więcej o tych laserach.
Absolutnie zgadzam się, że należy dbać o skórę systematycznie i działać właśnie wtedy, kiedy jest w dobrej kondycji. Lepiej zapobiegać niż leczyć. Czasami nie da się cofnąć zaniedbań, albo jest to bardzo kosztowne. Także codzienna pielęgnacja to podstawa.