Zewsząd atakują nas obrazki usłanego różami macierzyństwa. Rzygająca szczęściem mamuśka obsypana brokatem, jadąca na jednorożcu w stronę tęczy. Kojarzycie ten obrazek? Też dałam się na to nabrać. Ale moje początki z Mieciem mocno ten obrazek zweryfikowały…
Mówili, że płacz własnego dziecka to melodia dla uszu.
I że wcale nie przeszkadza zakochanej po uszy mamie. Szczerze? Płacz to płacz. Po pierwsze jego ilość w ciągu dnia musi się zgadzać, choćby nie wiem co. Poza tym wkurza jak każdy inny. Mało tego! Bardzo często przeszkadza na przykład w oglądaniu nowego odcinka Ewy Drzyzgi (z nowym studiem nastała nowa jakość programu ;))) albo w pisaniu artykułu.
Mówili, że kupa własnego dziecka nie śmierdzi.
I że te wszystkie zapachy rodzicom nie przeszkadzają. Powiem tak: gówno prawda! Śmierdzi jak cholera! Nawet gorzej. Bo jak Miecio nawali w pieluchę, bawiąc się rozkosznie na macie w salonie, to po 5 minutach świdrujący zapach wypełnia całe mieszkanie. Świeczki zapachowe, które do tej pory radziły sobie nawet z zapachem smażonej ryby nie, dają rady w walce ze smrodliwą wonią. Ot cała prawda o macierzyństwie!
Mówili, że moje dziecko będzie najpiękniejsze na świecie.
Sorry, ale z wymieszania moich genów i genów #TatyNowej Ery nie liczyłam na małego George’a Clooneya. 😉 Nawet przez moment nie uważałam, że Miecio właśnie taki jest. Jestem daleka od tego, by stawać w szranki w konkursie na bejbi mistera. Dla mnie Mieczysław jest piękny, ale nie będę wam tu mydlić oczu, że według najnowszych wytycznych oraz pań z placu zabaw, jest najpiękniejszy na świecie. Bez przesady. Ale z tymi policzkami a’la chomik i z oczami jak wykusze w dachu jest naprawdę przyjemny w odbiorze. Zobaczymy co będzie za parę lat… 😉
Mówili, że czas z własnym dzieckiem upływa, jak z bicza strzelił.
W ogólnym rozrachunku może bym się nawet pod tym podpisała, ale na pewno nie w momentach, kiedy na przykład Miecio zasypia. Oczywiście na cycku mamy i oczywiście akurat wtedy jest najmniej śpiący. Nawet o 23.30. Po godzinie mam wrażenie, że leżę w ciemnościach sypialni jakieś 5 lat zamknięta jak Edmund Dantès. Frustracja, która mnie ogarnia, jest tak ogromna, że mogłabym się nią podzielić z wszystkimi Zen – Mamami, które nigdy nie denerwują się na własne dzieci, a w wolnej chwili piorą pieluchy tetrowe w orzechach. Tak przedstawia się prawdziwy obraz macierzyństwa.
Mówili, że zabawa z własnym dzieckiem jest super.
Z której strony, ja się pytam? Przykrywanie sobie głowy obrzyganą dzień wcześniej pieluchą i udawanie, że wcale mnie tu nie ma, w pierwszych momentach jest okej. Ale setne odrywanie głowy z okrzykiem „a kuku!” przysłowiowo ryje banie. Robię to tylko dlatego, że to ulubiona zabawa mojego dziecka, obok wkładania nowego worka do śmietnika, ale ta druga zachodzi okazjonalnie. Mimo wszystko na pytanie, czy warto być rodzicem, odpowiem: tak, warto.
Mówili, że przy własnym dziecku będziesz mieć cierpliwość.
I że ono wcale nie irytuje. Pewnie osoby z natury cierpliwe podpiszą się pod tym stwierdzeniem. Tak się jednak złożyło, że ani ja, ani mój zaślubiony do najcierpliwszych nie należymy. Kiedy zatem Miecio chce się bujać 37 minutę na huśtawce, trafia mnie szlag. Bo już bym coś zrobiła, gdzieś poszła, coś… cokolwiek! Albo wtedy, kiedy chcę obejrzeć Fakty i dowiedzieć się, czy Putin żyje, czy nie i co z tą Polską. Wtedy kochany syn postanawia, że zacznie płakać i mantyczyć. A z tym płaczem i marudzeniem, że niby melodia dla uszu. To też ściema. Już pisałam. Taki płaczący urlop macierzyński to katorga.
Mówili, że małe dziecko mało kosztuje.
Mało kosztuje? Ono pochłania całą kasę z ZUSu, dochody męża, a i budżet babci i dziadka nieco się uszczuplił, odkąd Miecio pojawił się na świecie. Na wszelki wypadek na OLX wrzuciłam własną nerkę. Cena do negocjacji. Nówka sztuka, niebita, niepita, niepalona, blogerka płakała, jak sprzedawała!
Mówili, że dziecko jest nieporadne i takie bezbronne.
I tu są dwie możliwości: albo Miecio nie jest dzieckiem, albo gdzieś wystąpił błąd w procesie twórczym. Mieczysław jest bowiem najbardziej kumatym i ogarniającym swój biznes człowiekiem, jakiego kiedykolwiek znałam. Z prędkością procesora najnowszego iMaca potrafi rozkminić czy dana sytuacja mu się opłaca, czy nie. No bo niby jak wytłumaczyć to, że jak tylko odkładam go śpiącego do łóżeczka, to jego siódmy zmysł rozpoznaje małą, zieloną poduszeczkę pod głową i karze mu krzyczeć wniebogłosy. Po czym kiedy ta sama mieciowa głowa ląduje na poduszce mamy w łóżku rodziców, Miecio zapada w sen zimowy, z którego nie jest w stanie wybudzić go nawet najgłośniej puszczony plagiat Pharrella Williamsa. Typowe problemy rodzica.
Mówili, że życie z dzieckiem jest takie wspaniałe, że macierzyństwo jest takie cudowne.
Ono nie jest wspaniałe. Bo wspaniały to może być widok na Giewont w sierpniowy, słoneczny poranek. Życie z dzieckiem jest po prostu zajebiste w całej swej nieobliczalności. W tych wszystkich nieprzespanych nocach. W tych wspólnych porankach, kiedy budzi mnie mała łapka próbująca na siłę albo otworzyć mi oczy, albo je wydłubać. Ten rechot pojawiający się w najmniej oczekiwanym momencie. Pierwszy Mieciowy buziak dany mamie. Trochę na nieświadomce, a trochę chcąc odwzajemnić te wszystkie moje emocje. Mój syn jest najlepszy w byciu moim własnym dzieckiem.
Szukacie prawdy o macierzyństwie, bo chcecie dowiedzieć się, czy warto być rodzicem?
Powiem to raz jeszcze, totalnie warto! Może i macierzyństwo nie jest usłane różami, a zabawy z dzieckiem nie są pasjonujące, ale pamiętajcie, że to dziecko kiedyś dorośnie. Wasze dziecko będzie mogło kiedyś założyć swoją rodzinę i po prostu żyć, a to wszystko dzięki Wam!
[ad name=”Pozioma responsywna”]
I ja się z tym baaaardzo zgadzam. Kupa śmierdzi, zabawy są często męczące i moja córka też ma jakiś 7 zmysł, jeśli chodzi o odkładanie do łóżeczka. I tak, też jest człowiekiem swojego biznesu, ona doskonale wie, czy opłaca się teraz krzyczeć czy lepiej dać sobie spokój. I tak, małe dziecko to skarbonka bez dna 🙂
mój ma 9 miesięsy, starszy 12 lat, ten drugi długo się staraliśmy, wyczekany (pierwszy również, ale szybko poszło), nie wiem czy ja jestem wypalona, mam 37 lat, czy ja mam mniej już cierpliwości, czy ta mała gadzina jest tak popyrtana jak ja? starszy był innny? moze mi sie wydaje, mąż pomaga syn pomaga, a ja blagam boga o dawki cierpliwosci, bo karmie go jeszcze dużo, więc nocki zarywane, choć już szybko cyca, teraz 5 min. kiedyś godzine! Fajnie, że ktoś napisze czasem prawdę, bo te wszystki cudowne obrazki z social media,mnie rozwalają, ale w duchu myślę, że choć są mega… Czytaj więcej »
Nic dodac, nic ujac. Jakbym widziala siebie i swoja rodzine w codziennosci. Kocham swoje dzieci i czas jaki mam z nimi ale tez uwazam macierzynstwo to nie jest bajka.
No co sie tu bedziemy czarowac taka prawda. Jako rodzice kochamy nasze dzieci i wszystko byśmy zrobiły dla nich ale bez przesady… ja tez się wkurzam na wlasne dziecko, mam krótką cierpliwość, i nienawidzę bawic się z mlja córka… no trudno już wyroslam z tego i nke lubie schylac sie tysiac razy by podac jej piłkę, malowac obrazki,stac i ja bujać, milionlwy raz ukladac te same puzle. Czasem trzeba się poświęcić no ale wiekszosc zabaw zwalam na męża nl jemu sie bardziej chcę albo wymyślam zabawe tak bym ja musiala najmniej:) mnie w tym wszystkim najbardziej wkurza to jak ktos… Czytaj więcej »
Od 4 lat siedzę w domu z dziećmi. Tak postanowiliśmy wspólnie z mężem. Dla nas to taka inwestycja w przyszłość i choć czasem mam ochotę wybiec z domu z krzykiem i za nic nie wracać ( przynajmniej do czasu aż nie dorosną – cała trójka tzn. mąż i dzieci) to zazwyczaj moja podróż kończy się w łazience gdzie biorę kilka głębokich oddechów i wracam aby dalej walczyć. O tak walka to chyba dobre słowo. Co dzień walczę z dziećmi o kapcie , śniadanie, ubieranie i milion innych pierdół, walczę ze sobą, żeby zachować zdrowy rozsądek i nie przykuc towarzystwa do… Czytaj więcej »
Zgodzę się z Tobą w 100 %. Płacz pojawia się zawsze wtedy kiedy nie powinien,kiedy dla chwili odreagowania chcę obejrzeć serial, mojej Hani nagle zachciewa się na “dyskusje” ze mną. Ma 7 miesiecy,pomału uczy sie raczkowac,pełza po całym pokoju,kartony z zabawkami sa najlepsze niż jedna zabawka. Zmienić pieluche w tym okresie to nie lada wyczyn. Z dzieckiem przez 24/7. Posprzataj,ugotuj,poprasuj,wypierz ciągle coś. W nocy nagle dziecku odechce sie spania, na szczescie teraz mąz przejal nocne dyzury. Ale co my byśmy zrobili bez tych bąbli 😀
Uwielbiam jak piszesz.. gdy widzę matki, które mówią, że wstawanie w nocy co godzinę jest świetne i spokojnie to znoszą patrzę.na nie jak na kosmitki… a siedzenie w domu? Już od dwóch tygodni odliczalam dni do jutrzejszego wyjścia z przyjaciółmi. Mąż pewnie mniej bo zostanie z 5 latką i pół rocznymi bliźniakami. Ktoś kto decyduje się zostać w domu z dziecmi przez kilka pierwszych lat ich życia jest dla mnie bohaterem lub wariatem 🙂
Ha ha usmialam sie 😀 naprawde 🙂 najbardziej rozbawilas mnie ze spaniem 🙂
Kurcze, chyba moje dziecko tez ma radar, chociaz coraz czesciej zasypia sama w swoim lozeczku.
Poczekaj, az zacznie pyskowac i biegac po domu wtedy sie zacznie tornado 🙂 zabawki sa wszedzie nie nadzam juz ze sprzataniem…
pozdrawiam
Dzięki Dorota za przemiły komentarz. Z tym zasypianiem to powiem Ci masz dobrze. My ciągle jeszcze przy cycu- inaczej nie zaśnie. A co do sprzątania… Cóż Miecio zaczał się przemieszczać. Nie pomnę ile razy wbiłam sobie jego klocek czy inną zabawkę w stopę. Ech te nasze kochane dzieciaki 🙂
kto mówił?
Tak gwoli Twojego posta przypomnial mi sie pewnien filmik, nie wiem czy widzialas ale dodam linka https://www.youtube.com/watch?v=I-Q4JdPjiec
milego ogladania 🙂
ja mam 2 łobuzów, 5 latkę i 1,5 roczniaka- leją się, wyrywanie włosów, gryzienie jest na porządku dziennym. Ciągły płacz i wrzask. Chodzę uśmiechnięta i bawię się w akuku i inne pierdoły, ale jak nie widzą to pod nosem sobie zaklnę (noż ja pierd***!) choć wcześniej nie przeklinałam. Dzieciaki są urocze, ale macierzyństwo to największa harówka pod słońcem.