O tym jak ogromną sierotą sportową byłam już pisałam na blogu. Taką, która nie dała się zaadaptować ani zaadoptować żadnej formie sportu. Po prostu Wuefowa Porażka. Nie mam w sobie grama gracji, refleksu ani zwinności. Nawet mój mąż, bagatelizując moje deklaracje bycia antysportowcem, kilka razy rzucił coś w moją stronę, uprzedzając mnie 10 sekund wcześniej, że to zrobi. Za każdym razem kończyło się to tak samo. Unik zasłaniający twarz mam bowiem wypracowany do perfekcji. Rzucona rzecz za każdym razem z impetem lądowała na podłodze, nierzadko uszkadzając się nieodwracalnie. Po kilku dotkliwych szkodach materialnych mąż zaniechał rzucania.
Ostatnio podjął ostatnią próbę.
Wziął miękką piłeczkę syna z dzwoneczkiem w środku i powiedział, że nie zjemy obiadu dopóki trzy razy z rzędu nie złapię piłki. Po około godzinie Miecio domagał się karmienia, a mi i mężowi żołądek przykleił się do kręgosłupa. Odpuściliśmy. I choć wiem, że pewnych rzeczy już nie nadrobię i raczej nigdy nie uda mi się przeskoczyć przez kozła, bo blokada psychiczna jest tak solidna i tak ogromna, że porównałabym ją do Muru Chińskiego, to przynajmniej mogę popracować nad moją kondycją, wytrzymałością i, nie ma co ukrywać, sylwetką.
Jestem przeciwieństwem wszystkich Pań wyginających śmiało ciało i robiących pajacyki do melodii porywającego głosu Ewy Chodakowskiej. Moje próby zajęć sportowych przed TV ograniczyły się do tego, że kiedyś szłam do kiosku kupić gazetę z płytą z ćwiczeniami, ale po drodze napotkałam cukiernię, a później jakoś się nie złożyło. Nie potrafię się zmotywować do samotnego ćwiczenia. Ja po prostu potrzebuję żywego głosu nad głową który powie: „Dajesz, dajesz, nie przestajesz”. Dobrym motywatorem jest też ten finansowy. Jeśli zapłacę za miesiąc treningów to po prostu głupio mi przed samą sobą, że tracę kasę nie chodząc na zajęcia. Dobrze motywowało mnie też wspólne chodzenie na treningi z mężem lub przyjaciółką. W myśl zasady, że w kupie raźniej i, że kupy nikt nie ruszy. 🙂
Po urodzeniu syna postanowiłam ruszyć cielsko.
Każdy z 22 kilogramów złapanych w ciąży krzyczał do ucha, że tak po prostu nie wypada “blogierce”. 🙂 Po sześciu tygodniach od cesarskiego cięcia zaczęłam swoją przygodę ze sportem. To był też mój pierwszy kontakt z treningiem TRX. Na początku moje podejście opierało się na tym, że cel uświęca środki, i że jakoś się przemęczę na tych treningach. Dziś chodzę na zajęcia TRX trzy razy w tygodniu, a pasy TRX są dla mnie równie ważne, co pasy bezpieczeństwa w samochodzie. Uwielbiam tę formę sportu i kiedy w święta miałam dwutygodniową przerwę czułam się jak na głodzie. O tym dlaczego zajęcia TRX i ćwiczenia na TRX są grą wartą świeczki, postaram się przekonać was w dzisiejszym artykule. Zaczynamy!
Co to jest TRX?
TRX-co to jest? Zapewne zadaje sobie pytanie wiele z was? Otóż, jest to trening w zawieszeniu z wykorzystaniem specjalnych taśm z uchwytami. Owe taśmy są przymocowane do sufitu, ale można je też zaczepić do drzewa lub np. haka samochodowego. Oryginalny zestaw poza faktem, że zawiera taśmy TRX, posiada również specjalny zaczep do framugi dzięki czemu sprzęt jest niezwykle mobilny i możemy na nim ćwiczyć wszędzie: na wakacjach, w domu, pokoju hotelowym czy w plenerze.Twórcą TRX jest komandos Randy Hetrick, któremu zależało na stowrzeniu mobilnego sprzętu do treningów dla żołnierzy, którzy często zmieniają swoją lokalizację, a jednocześnie muszą dbać o swoją kondycję i formę. Na forach internetowych czytałam, że taśmy TRX można zastąpić linkami do wspinaczki albo taśmami holowniczymi. Podobno zawiązane w literę Y spełniają tę samą rolę co specjalistyczny sprzęt. Ja nie testowałam takiego rozwiązania, ale jeśli jesteście zainteresowani tą formą aktywności to może warto zgłębić temat.
Ćwiczenia z taśmami TRX. Na czym to polega?
Jest to forma aktywności wykorzystująca obciążenie naszego własnego ciała. Nie ma zatem ryzyka, że przeciążymy nasze mięśnie. Zatem jest to sport mało kontuzyjny. Oczywiście zakładając, że wykonujemy ćwiczenia wcześniej opracowane przez trenerów. W internecie można znaleźć wiele filmików instruktażowych, podpowiadających jakie ćwiczenia, na poszczególne partie ciała, można wykonywać z wykorzystaniem TRX.
TRX w domu daje super efekty ale….
TRX pozwala ćwiczyć wszystkie partie ciała, a dodatkowo uczy stabilizacji mięśni i działania w kilku płaszczyznach ruchu, w przeciwieństwie do maszyn na siłowni. Warto jednak pamiętać, że taśmy TRX używane bez specjalnego przeszkolenia albo bez opieki trenera mogą narobić wiele złego, dlatego pierwsze treningi TRX warto wykonać pod okiem specjalisty.
Ćwiczenia z TRX – kilka słówo efektach…
Trenuję z TRX już 6 miesięcy. Po 22 kilogramach ciążowych ani śladu. Prócz nich zniknęły dodatkowe 4. W swoim dorosłym życiu nigdy nie ważyłam tak mało. Mam lepszą kondycję i wytrzymałość. Rzeczą zdumiewającą są też mięśnie, które pojawiły się tu i ówdzie, o których posiadanie nigdy bym siebie nie podejrzewała. Poza tym żaden inny trening nie zrobił tyle dobrego mojemu brzuchowi. Szczególnie teraz, po ciąży, nie ma śladu zwiotczałej skóry. A jeśli dalej będę trenować z taką intensywnością, to może i kaloryfer zawita na moim brzuchu. Jeśli zatem ciągle szukasz swojej sportowej ścieżki sprawdź: może taśmy do ćwiczeń TRX staną się i Twoją miłością.
PS. Jeżeli zainteresował was powyższy temat, koniecznie do nas napiszcie! Być może w przyszłości poruszymy go z innej strony, np. zaprezentujemy odpowiednie TRX-ćwiczenia! Do zobaczenia!
[ad name=”Pozioma responsywna”]
ale naciąganie pasy za 30 dychy, pasy z decathlona za 80 zł czy z alledrogo za 150 – 300 zł to jedno i to samo i wszystkie jeszcze droższe to szukanie Januszy którzy jak kupią drożej to myślą, że lepiej się będzie ćwiczyło. Swoją drogą pasy mało co dają kolejne ćwiczenie aerobowe chyba że się dokupi kamizelki obciążające to ma sens a trzeba mieć conajmniej dwie lub z regulowaną wagą a i tak to wszystko nie zastąpi siłowni. Lepiej pobiegać zrobić parę pompek przysiadów i podciągnieć na drążku.