Są takie momenty w roku, które najchętniej bym przezimowała. Zaszyłabym się w jakiejś jaskini i zapadłabym w długi, niczym nie zmącony sen. Listopad i luty są dla mnie takimi smutnymi miesiącami. Głownie ze względu na pogodę. Kiedy jeszcze pracowałam na etacie, to obiecywałam sobie, że jak tylko będę miała kasę, to cały urlop wykorzystam w listopadzie i polecę tam, gdzie jest najwięcej słońca. Ale tak się nigdy nie stało, a teraz kiedy mam dzieci i własny biznes, taki wyjazd jest po prostu niemożliwy. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo… nauczyłam się czekać. Zrobiłam sobie listę przyjemności, na które zawsze chętnie i cierpliwie poczekam, cała lista zostaje wzbogacona pięknymi zdjęciami, które wykonaliśmy nad naszym polskim morzem. Sukienka Retro w roli głównej.
Na telefon od Mamy.
Rozmawiamy ze sobą co wieczór i lubię te nasze ploteczki. Zwykle podsumowujemy sobie dzień. To dla mnie czas wytchnienia od wszystkiego. Odpoczywam.
Na nowy odcinek serialu.
Niektóre odcinki pojawiają się w piątek, inne w środę. Wszystko mam zapisane skrupulatnie w pamięci. Lubię ten moment, w którym po ciężkim dniu przypominam sobie, że czeka na mnie 30 minut ucieczki w świat ukochanej fabuły. Wkręcam się.
Na weekend z Jankiem.
To jest taki czas tylko dla nas. Staramy się wyrwać takie trzy dni dla siebie przynajmniej raz na pół roku. Uwielbiam ten czas we dwójkę. To dla mnie taka podróż w czasie do tych beztroskich chwil, kiedy nie musieliśmy się martwić każdym katarem czy stłuczonym kolanem. Weekend, w który możemy dłużej pospać, pospacerować ze rękę, pogadać jak za starych dobrych czasów. Zakochuję się na nowo.
Na Paryż.
Jestem przypadkiem beznadziejnym. Kocham to miasto miłością bezwarunkową. Nie jestem sobie w stanie wybić tej miłości z głowy. Byłam trzy razy i za chwilę będę czwarty. Nie ma dla mnie lepszego miejsca na świecie na świętowanie urodzin i rocznicy ślubu. Tym razem mamy w planach odwiedzenie wszystkich muzeów, w których byliśmy podczas naszej pierwszej randki z Paryżem. Tam szukam inspiracji.
Na sobotnią poranną kawę.
Uwielbiam nasze sobotnie poranki, kiedy nikomu nigdzie się nie spieszy. Janek parzy kawę, ja przygotowuję chłopakom śniadanie. Siedzimy razem przy stole czasami nawet dwie godziny. Ładuję akumulatory.
Na Święta. Każde święta.
To dla mnie czas z bliskimi. To dla mnie czas refleksji i ogromnej radości. Doceniam to, co mam.
Na urodziny.
Bo lubię się starzeć. Nie boję się tego. Każdy kolejny rok życia jest dla mnie lepszy od poprzedniego. Dlatego lubię zamykać kolejne w oczekiwaniu na nowe. Lubię robić podsumowania. Świętuję każdy najzwyklejszy dzień.
Na pory roku.
Czasami z miłością, a czasami z pokorą przyjmuję kolejno wiosnę, lato, jesień, zimę. Lubię wszystkie i każda z nich potrafi mnie znudzić. Dlatego uwielbiam to, że się zmieniają. Bo i ja się zmieniam
Na wyjazd nad polskie morze.
Szum morza działa na mnie hipnotyzująco. Uspokaja mnie. Uwielbiam patrzeć daleko poza horyzont i wyobrażać sobie, że jestem po jego drugiej stronie. Mogę tak patrzeć w nieskończoność. Odpływam.
Czekałam na najlepszy moment, żeby opublikować te zdjęcia, ale lepszego niż dziś nie będzie.
Te zdjęcia pokazują morze takie, jakie kocham najbardziej. Puste, tajemnicze, chłodne. A mimo to patrząc na nie, czuję w środku ciepło. Może to ten piękny, kaszmirowy płaszcz, a może idealnie skrojona sukienka. Patrząc na te zdjęcia mam ochotę znów tam być.
A retro sukienka, płaszcz i beret to polska marka Marie Zelie.
Dawno nie trafiłam na tak subtelną, kobiecą i niezwykle jakościową markę z naszego rodzimego rynku. Wróżę im spory sukces, bo takiego wykonania, takiej oprawy i takich tkanin próżno szukać w tak dobrych cenach. I piszę Wam to ja: Pańcia która ma hopla na punkcie jakości. Takiego wykonania brakuje markom wybiegowym. Wszystko wykonane z ogromną starannością, z dbałością o najmniejszy szczegół. A wszystko to w klimacie retro. Moje serce skradli bez reszty. Zadurzyłam się.
Sukienka retro , płaszcz, beret – Marie Zelie (klik)
Kozaki – Prima Moda
Zdjęcia wykonaliśmy na molo w Mechelinkach.
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Czyli u mnie