Na początku naszej znajomości styl Janka określiłabym jednym słowem: dramat. Nic się tam nie zgadzało. Tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że pokochałam go za to jakim jest człowiekiem, a nie za to jakim jest ciachem – bo nawet do bajaderki było mu daleko. Blond pasemka na głowie, spodnie szelesty na nogach, koniecznie obuwie sportowe i do tego bluza z polaru, bo ciepła i miła w dotyku. Serio! Tak ubierał się Janek w chwili gdy go poznałam, czyli jakieś 13 lat temu. Pamiętam też, że miał taką kwiecisto-czerwoną kurtkę, która krojem nieco przypominała kurtki rajdowców formuły pierwszej. Kiedyś, po jednym ze spacerów, dał mi ją, żeby mi nie było zimno. Kazał mi w niej wracać do domu autobusem. Tak też zrobiłam, ale przysięgam – myślałam, że spalę się ze wstydu przemierzająca całą Warszawę w tamtym okryciu. Dziś trochę o tym jak łatwe może być dopasowanie ubrań w parze!
Czego Jaś się nie nauczył, tego Jan by już nie ubrał
Czerwonej kurtki już dawno z nami nie ma, a i styl Janka znacząco uległ zmianie. Głównie za moją sprawą, bo o tematy garderoby w naszym domu dbam wyłącznie ja. Kropka. Jest tak, bo Janek sam mnie o to od początku prosił. Wcześniej zakupem ubrań zajmowała się jego Mama. I to było widać. Wcale nie chodzi mi tu o gust mojej Teściowej, bo Ona sama ubierała się świetnie. Bardziej chodzi mi o to, jak odbierała Janka i jakim chciała go widzieć. W jego szafie pełno było wygodnych dresowych spodni, dużo bluz z suwakiem pod szyją, parę białych koszul na rozpoczęcie i na kończenie roku akademickiego lub na egzaminy i to by było na tyle. Miało być wygodnie i funkcjonalnie – jak to w garderobie dziecka. Tyle, że Janek miał już wtedy 25 lat i powinien wiedzieć, że ubrania w dorosłym życiu odrywają zupełnie inną i znacznie ważniejszą rolę niż w dzieciństwie.
Jak cię widzą, tak cię piszą?
O tym ile w życiu „załatwiły” mi ubrania pisałam Wam tu (klik). My kobiety mamy łatwiej, bo w naszym DNA niejako zapisane jest dbanie o estetyczny wygląd. Wiemy, jak ważne jest dopasowanie stroju do okazji i jak wiele dobrego możemy sobie zrobić, dobierając odpowiednio garderobę do wydarzenia. Nam nikt nie musi tłumaczyć, jak ubrać się na rozmowę o pracę, czy na uroczysty obiad u babci. My to po prostu czujemy. Z facetami sytuacja ma się gorzej, bo im bardzo często jest wszystko jedno. Za sukces uważa się sytuację, w której facet sięga po czyste i wyprasowane ubrania. Na szczęście, to się zmienia. Widzę to nie tylko po Janku, ale też po innych mężczyznach wokół mnie. Oni chyba po prostu zaczynają rozumieć, że dbanie o ubiór to jest naprawdę męska sprawa.
To nie chodzi o modę
Jak mawiała ciotka Janka: “na ładnym kawałku mięsa zupy nie ugotujesz”. Nie chodzi o to, żeby faceci się prześcigali w finezyjności stylizacji, ale żeby zapanowali nad trzema najważniejszymi aspektami:
– dostosowanie ubioru do stylu życia i danej okazji.
To trudne, szczególnie w przypadku tych facetów, którym jest wszystko jedno. Mam takiego znajomego, który osiągnął ogromny sukces w swoim fachu. Do końca życia mógłby leżeć i odcinać kupony. Kiedy go widziałam w poprzednie lato, szedł przez miasto z aktówką pod pachą, jeansach i rozpiętej koszuli pokazującej cały tors. Wracał ze spotkania biznesowego, a że było mu gorąco, to pozwolił sobie na odrobinę szaleństwa. A wystarczyłoby, żeby na to spotkanie ubrał cieńszą koszulę lub białą koszulkę polo skoro i tak miał jeansy na sobie. Fajnie, jeśli mężczyzna potrafi swoim ubiorem podkreślić swój status społeczny. Jeśli jego ubiór odzwierciedla jego styl życia, jest taką “kropką nad i”. My kobiety mamy to we krwi, bo lubimy na zewnątrz pokazywać to, co dzieje się w środku. Z mężczyznami jest nieco gorzej, bo oni takiej potrzeby nie odczuwają.
– dostosowanie stroju do wieku.
Z moich doświadczeń wynika, że to najtrudniejszy punkt programu. Przeskoczenie z ubrań młodzieżowych w te męskie, dojrzałe. Tylko wiecie: tu nie chodzi o przechodzenie z dresu w garnitur. Tu chodzi o płynne przejście od jeansów i koszulki z ulubionym zespołem, do spodni typu “taperd” i koszuli z zawiniętymi rękawami. W dalszym ciągu może być na luzie, ale niech będzie z klasą i stosownie do wieku. To tyczy się nie tylko ubrań, ale też na przykład fryzur. W Polsce mamy plagę facetów po trzydziestce ostrzyżonych na 5-latka, czyli cała głowa na jedną długość, z minimalnie dłuższą grzywką.
– dopasowaniem do partnerki.
To ostatni punkt, bo nie jest tak ważny, jak te poprzednie, ale miło jeśli panowie dbają również i o to. Mogę Wam o tym opowiedzieć na naszym przykładzie. Był taki czas, kiedy ja już pracowałam w korporacji i na co dzień chodziłam do pracy w garsonkach. Z tym garsonkami to trochę żart, ale ubierałam się raczej elegancko. Janek, od zawsze pracujący w zaciszu domowym, nigdy nie odczuwał potrzeby wymiany swojej garderoby na doroślejszą, bo nie było mi to potrzebne. Miało być wygodnie i tyle. Kiedy więc po mojej pracy umawialiśmy się na obiad na mieście, to wyglądaliśmy razem kuriozalnie. Ja Pańcia w marynarce i chłoptaś w dresach i bluzie z kapturem. To był dla mnie pierwszy impuls do zapanowania nad Janka garderobą i do dopasowania naszych szaf do siebie.
Kocham męskie koszule
Nie jestem specjalistką w kwestii mody męskiej. Mało tego – wręcz uważam, że średnio się na tym znam. Kupuję Jankowi ubrania na tak zwanego „czuja”. Mam też sprawdzone rozwiązania, po które sięgam zawsze, kiedy potrzebuję pewniaka. Uwielbiam męskie koszule, bo one pasują zawsze i wszędzie. Dobierając odpowiedni fason czy print, Janek może je zestawiać z garniturem albo z krótkimi szortami. Koszule mają to do siebie, że jak mało która część garderoby modelują sylwetkę, sprytnie ukrywając niepotrzebne i pokazując to, co chcemy pokazać.
Kompletując kilka lat temu szafę Janka, sama przekonałam się do damskich koszul, bo uważam, że są ponadczasowe. Niech dowodem na to będzie fakt, że do dziś w mojej szafie wisi koszula z pierwszej damskiej kolekcji Wólczanki sprzed kilku lat. Sukienki przychodzą i odchodzą. Koszule zaś dumnie zajmują swoje miejsce w szafie i ani myślą się z niej wynosić.
Najnowsza kolekcja koszul Wólczanki, to kolorystyczne szaleństwo. Znajdziecie tam klasyki i modele wpisujące się w obecnie panujące trendy. A żeby Wam to udowodnić, zapraszam Was do obejrzenia naszych zdjęć. Jak widzicie koszula wcale nie musi oznaczać sztampowej elegancji. W zależności od dodatków i pozostałych elementów garderoby, dostosowuje się do nas, a nie my do niej. I to jest chyba największy atut koszul. Żadna inna część garderoby nie może się im równać pod względem uniwersalności.
Jeśli podobają Wam się nasze koszule się, to mamy dla Was niespodziankę – rabat 100 zł, przy zakupach od 200 zł w butikach stacjonarnych Wólczanka i na stronie online (klik). Hasło to “superstyler” i obowiązuje od dzisiaj do 29.04.2019.
Pańcia piękna, ale chyba Janek skradł całą sesję😉🙈
Hej. Czy kod rabatowy powinien zadziałać przy koszulach, które są w promocji?
Musisz sprawdzić. 🙂