Moja historia zapachu zaczyna się w ogrodzie mojej babci. Jest upalny, lipcowy poranek, a ja chowam się pomiędzy kolorowymi malwami sięgającymi do nieba. Słyszę bzyczenie owadów, które przyprawia mnie o dreszcz niepokoju. Gorące powietrze podsuwa mi pod nos zapach. Już na zawsze będzie mi się on kojarzył z błogimi latami dzieciństwa. Ten zapach to dojrzałe pomidory. Ich zapach jest tak intensywny, że ślinianki mimowolnie zaczynają wariować. Podbiegam do krzaka, zrywam największy okaz i wbijając w niego zęby, zalewam jego miąższem piękną, śnieżnobiałą sukienkę. Potem ta sukienka cały dzień pachnie pomidorami- moje ulubione pomidorowe perfumy.
Zapachy to dla mnie najlepszy nośnik wspomnień.
Jedno wciągnięcie powietrza w nozdrza i przed oczami stają mi całe sceny z przeszłości. Słyszę głos mojej babci, która karci nas za deptanie grządek. Pamiętam to uczucie ciepła. Smak naleśników z dżemem truskawkowym. Zamykam oczy, jeszcze jeden wdech nosem. Jestem tam.
Od dziecka lubowałam się w dziwnych zapachach.
Zamiast perfum mamy wolałam zapach wody kolońskiej taty. Uwielbiałam też zapach benzyny i czerwonego lakieru do paznokci. Lubiłam duszący zapach lakieru do włosów w salonie fryzjerskim ciotki i zapach pasty do butów, który tak dostojnie unosił się w naszym mieszkaniu co niedzielę, przed wyjściem do kościoła.
W ogóle całe moje dzieciństwo pachniało mi kościołem.
Takim drewnianym, po brzegi wypełnionym kadzidłem. Długo szukałam perfum, które przywiodłyby mi na myśl tamte magiczne i wzniosłe chwile świąt i pogrzebów. Chwile o ogromnym zabarwieniu emocjonalnym. Szukałam i znalazłam. Perfumy na wyjątkowe okazje, o których pisałam tu.
Swoje pierwsze perfumy dostałam na Gwiazdkę w wieku 13 lat.
Było to Pret-a-Porter, dokładnie takie same jakich używała moja mama. Wcześniej zdarzało mi się podbierać jej wody toaletowe i dezodoranty. Doskonale pamiętam Limarę. Na półce z zabawkami gromadziłam puste opakowania po tym dezodorancie. Póżniej było uwielbienie dla Spice Girls. Słuchałam namiętnie, śpiewałam razem z magnetofonem i marzyłam o tym, że kiedyś poznam je osobiście. Wszyscy wiedzieli o mojej fascynacji, dlatego na kolejne urodziny dostałam aż trzy dezodoranty Impulse z limitowanej edycji Spice Girls. Do dziś pamiętam ich słodki zapach.
Pamiętam też świąteczne wypieki i kolekcję aromatów do ciast, którymi perfumowałam sobie nadgarstki. Dokładnie tak samo jak robiła to moja mama z perfumami. Moim ulubionym był ten migdałowy.
Później były pierwsze miłostki i miłości.
Pachniały tanimi, słodkimi perfumami z bazaru i wodą kolońską podbieraną ojcom. Pamiętam pierwsze łamanie serca i towarzyszący mu zapach wełnianego swetra mojej mamy, w który wycierałam łzy. Jak dziś pamiętam ten zapach. To była Piąta Aleja Elizabeth Arden.
Nasze początki z Jankiem pachniały słodkim Amor Amor.
Te nasze trudne początki, te wzloty i bolesne upadki, te rozstania i powroty pachniały mi tym słodkim zapachem. Zapach mieszający się z dymem papierosowym na imprezach i mrozem z przystanków autobusowych, kiedy wiecznie czekałam na autobus do niego. Do dziś mam na półce mały flakon, ale to już nie jest ten czas. One stoją i mają wyłącznie przypominać.
Póżniej był zapach ślubnych piwonii i anemonów. Feria zapachów ściskających nas gości, którzy życzyli nam jak najlepiej.
Był zapach paryskich ulic i włoskiej plaży.
A później przyszedł ten najcudowniejszy, nie do podrobienia. Zapach małych stópek i rączek. Zapach nowego życia, bo noworodek pachnie najpiękniej na świecie. Do dziś tęsknię za tym zapachem, który ulotnił się bezpowrotnie.
Moja teraźniejsza codzienność pachnie różnie.
Już na zakończenie na półce mam kilka flakonów perfum, którymi żongluję w zależności od nastroju. Zapach niezmienny to Flowerbomb, ale na randkę z mężem zawsze Chanel Coco Noir. Kiedy stres bierze górę przed ważnym spotkaniem odwagi dodaję sobie perfumami Janka. Mam go wtedy ze sobą. Zapach to potęga. Ten dzisiejszy za jakiś czas będzie przypominać mi przeszłość. Te przyszłe dopiero są przede mną.
Sweter – N1 Space
Naszyjnik – Happiness Boutique
[ad name=”Pozioma responsywna”]
No i się popłakałam. :'( jakoś mi się tak wszystko przypomniało: dzieciństwo, pierwsze randki które pachnialy czarnym adidasem ehhh dziękuję za ten tekst 😉
Ja też mam mocno rozwiniętą pamięć węchową. Zapach pasty do podłóg i pomarańczy wywołuje wspomnienie Bożego Narodzenia, gdy byłam dzieckiem. Zapach smażonej cebuli to mamine pierogi ruskie, które nie miały sobie równych. Zapach ziemi wiosną kojarzy mi się z czasem studiów, kiedy miałam tyle marzeń i planów. Pierwsza perfumowa fascynacja to chyba Vanilla Fields. Potem perfumy Match Point. Potem Hot Couture Givenchy i Elegance Gabrieli Sabatini (oba zapachy podłapane u siostry i oba niestety już niedostępne w regularnej sprzedaży). Aktualnie nie mam ulubionego zapachu ani nawet typu zapachów – nie mogę powiedzieć, że preferuję zapachy cytrusowe albo kwiatowe. Wiosną i… Czytaj więcej »
Cudowny tekst, kradniesz myśli :* :))
Napisze krótko i banalnie, ale to była moja poerwsza myśl po przeczytaniu tekstu : Pięknie!
Marta piszesz cudowne teksty! Obudziłaś we mnie wspomnienia z dzieciństwa i nie tylko….
Dziekuje za piękne zakończenie dnia!
Buziaki
Basia, wierna czytelniczka i fanka!
A mi ostatnio woreczek na pieluszkę zapachniał kremem do opalania – miałam natychmiastową wizję kolonii sprzed 15 lat:)
Raz natomiast pan w autobusie zapachniał takimi perfumami, że daję słowo – kolana mi się ugięły:)
Osobiście od lat pachnę s. Oliver wersja klasyczna czerwona, od święta DKNY Golden Delicious.
Mega lubię zapach wiatru i papierosów na facecie:D Nie umiem tego lepiej opisać 🙂