Jeśli powiedziałabym: wymień zagrożenie, które czyha na ciebie w każdej minucie, w której spędzasz czas z nosem w telefonie to jak byś odpowiedziała? Niedostosowane do wieku treści, anonimowość, brak weryfikacji informacji? A ja Ci powiem, że jest coś jeszcze, na co zupełnie nie zwracamy uwagi. Niebieskie światło. Mówi Ci to coś? Jeśli nie, to rozsiądź się wygodnie w fotelu i przeczytaj mój tekst do końca.
Jak to jest z tym światłem
Światło. W gruncie rzeczy kojarzy nam się pozytywnie. Światło to życie, to radość, to nowy dzień pełen możliwości. Są jednak rodzaje światła które nam szkodzą. Jednym z nich jest to niebieskie, emitowane przez ekrany telewizorów, telefonów i tabletów. Do tej pory nie mówiło się o tym głośno przez co temat wydaje się dość „świeży”. Zwróćcie uwagę na to, jak kiedyś, a jak dziś wygląda dzieciństwo. Jestem rocznikiem 85 i w moje dzieciństwo kojarzy mi się przede wszystkim z czasem spędzanym na łonie natury. Obecnie obserwuje moje dzieci, dzieci moich znajomych i sama nie dowierzam, że w tak krótkim czasie mogło zmienić się tak wiele.
Ekrany stały się nieodłączną częścią naszego życia od pierwszych miesięcy życia po sam jego kres. Jestem daleka od ferowania wyroków, jak bardzo jest to złe i szkodliwe, bo to jest właśnie nasza rzeczywistość i musimy się w niej po prostu odnaleźć. Dużo mówi się o tym, jak bardzo ta nowa rzeczywistość zaburza nasze relacje międzyludzkie. A prawda jest taka, że nigdy nie miałabym tak dobrych i bliskich relacji z moją mamą mieszkającą tak daleko, gdyby nie Internet. Bez żalu wyjechałam w czerwcu do Madrytu, bo wiedziałam, że korzystając z Internetu będę wciąż blisko chłopców. Jest jednak coś, co powinno nam spędzać sen z powiek i właściwie już to robi, choć my nie do końca zdajemy sobie z tego sprawę.
Niebieski sprawca zamieszania
Niebieskie światło. Dziś mamy niezbite dowody naukowe, że bardzo źle wpływa na nasze oczy, wysuszając je i pogarszając jakość widzenia. Nawet producenci soczewek optycznych dostrzegli ten problem produkując takie modele, które za pomocą specjalnych powłok eliminują nadmiar niebieskiego światła. Ale to nie wszystko. Niezależne badanie pokazały, że skóra pod oczami i wokół nich również nie pozostaje obojętna na działanie tegoż światła. Brzmi niewinnie? Nie dajcie się zwieść. To po oczach widać w pierwszej kolejności oznaki starzenia. Skóra pod oczami prawie zupełnie pozbawiona jest też gruczołów. Dlatego najszybciej wysycha, jest cienka jak papier, to właśnie na niej najprędzej powstają zmarszczki.
Badania dowodzą, że przesiadywanie z nosem w telefonie lub oglądając do późna TV dodatkowo przyspiesza procesy starzenia skóry. Dlaczego? Bo Matka Natura zaprojektowała to zupełnie inaczej. Niebieskie światło zaburza nasz cykl dobowy. Natura tak to wymyśliła, że gdy nocą zapada zmrok i wokół nas robi się zupełnie ciemno, nasz organizm przygotowuje się do odpoczynku i regeneracji. Kiedy wystawiamy się na działanie niebieskiego światła, na przykład przeglądając Instagram do późnej nocy, nasza skóra głupieje, bo myśli, że wciąż mamy niekończący się dzień. Przez to skracamy jej czas na regenerację. W konsekwencji dorabiamy się cieni pod oczami, wiotkiej skóry i zmarszczek wokół oczu.
Mamy ratunek
Ale mam dla Was dobrą nowinę. Na szczęście mamy już odpowiedź na tego typu bolączki. Opowiadałam Wam o nim będąc w Madrycie gdzie Advanced Night Repair Eye od Estee Lauder miał premierę. To zupełnie innowacyjny kosmetyk, którego zadaniem jest przeciwdziałać negatywnym skutkom powodowanym przez niebieskie światło.
Jako jedna z nielicznych kobiet na świecie testuję ten krem od czerwca i powiem Wam jedno Dziubki: ten krem to totalny hit. Coś naprawdę wspaniałego i pisze Wam to osoba, która jakiś czas temu uważała, że kremy pod oczy to kaprys, i że przecież można używać jednego do całej twarzy. Bzdura! I przekona się o tym każda dziewczyna, która go wypróbuje. Kosmetyk ma zupełnie niespotykaną przeze mnie do tej pory konsystencję żelu-kremu. Po aplikacji na skórze tworzy dodatkową warstwę, dzięki której skóra już po pierwszej aplikacji wygląda na gładszą, a mniejsze zmarszczki stają się mniej widoczne. Nie tylko chroni skórę przed negatywnym działaniem niebieskiego światła, ale również (!) naprawia widoczne oznaki starzenia się. Krem Advanced Night Repair Eye jest też bardzo wydajny. Pierwsze opakowanie wystarczyło mi na prawie trzy miesiące, a stosowałam go rano i wieczorem.
Krem dopiero wchodzi na polski rynek, ale obiecałam Wam będąc w Madrycie, że jeśli tylko pojawi się w którymś ze sklepów, to dam Wam znać. I tak się właśnie stało. Obecnie jest dostępny wyłącznie w perfumerii Sephora. Tu macie link (klik). Tych z Was, które dzięki mojemu poleceniu używają kultowego serum Advanced Night Repair nie muszę przekonywać, a resztę zachęcam, bo to krem warty zachodu! Coś, czego do tej pory brakowało na rynku kosmetycznym.