I już wiem na czym polega tajemnica pięknych, gęstych, zdrowych i spektakularnych włosów: brak dziecka! Wiem, że to okrutnie brzmi, ale taka jest prawda. Są wyjątki od tej reguły, ale one tylko ją potwierdzają. Ostatnio poznałam kobietę z pięknymi blond włosami do pasa. Nerwowo zaczęłam szukać na jej głowie doczepek, bo jej warkocz był nienaturalnie gruby, po prostu przepiękny. Bezskutecznie. Później zapytałam o szampon, okazało się że nic specjalnego, zwykły, pierwszy lepszy z Rossmana. Następnie zagaiłam o zabiegi i maski, ale nic z tych rzeczy. Tak nam się dobrze rozmawiało, że bardzo szybko zeszłyśmy na tematy damsko-męskie i rodzinne. Okazało się, że pani z warkoczem nie ma jeszcze dzieci i żadna ciąża nie miała szans zrujnować jej owłosienia. Taka jest prawda niestety… Po ciąży wypadają nam włosy. Wszystko za sprawą burzy hormonów… Ja na chrzcie Miecia miałam takie zakola, że jak dziś patrzę na zdjęcia z tej uroczystości, to z trudem rozróżniam siebie od mojego taty (lol). Zatem jak dbać o włosy po ciąży?
Nadzieja umiera jednak ostatnia. Dlatego postanowiłam na serio zabrać się za moje włosy. Z pewnych zabiegów nigdy jednak nie zrezygnuję. Na pewno nie przestanę farbować i rozjaśniać włosów. Nie zaniecham też korzystania z prostownicy czy lokówki. Są przecież pewne granice kompromisu. 🙂
Dobrałam za to gamę kosmetyków i suplementów, które skutecznie pomagają mi w walce o przywrócenie pięknych włosów Oto moje wskazówki jak dbać o włosy:
Rośnijcie moje miłe!
Różowa seria od Lee Stafford nazywa się HAiR GRowTH. I jak sama nazwa wskazuje, jej zadaniem jest pomoc w szybszym wzroście włosów. Już po pierwszym użyciu całego zestawu (szampon, maska, odżywka – w tej właśnie kolejności) zauważyłam różnicę. Włosy stały się bardziej elastyczne. Generalnie seria dzięki zawartym w niej składnikom ma za zadanie przyspieszenie samego procesu rośnięcia włosów, ale też nawilża i odżywia skórę włosów, dzięki czemu robi idealne podłoże pod wzrost nowych włosów. Jak dla mnie super. Teraz tylko pozostaje mi cierpliwie czekać.
Miękkość! Czuję miękkość!
Odkąd zaczęłam zapuszczać włosy, (a jako blogerka muszę mieć długie, bo to podobno gwarancja sukcesu w blogowaniu) 😉 borykam się z przesuszonymi, rozdwojonymi i zniszczonymi końcówkami. Wiem, wiem – farbowaniem i lokówką im nie pomagam, ale to jest silniejsze ode mnie. Na szczęście z pomocą przyszła mi seria Saryna Key, dedykowana takim włosom jak moje. Powiem wam, że mam spory dystans do kosmetyków, które mają czynić cuda, ale w tym przypadku te obietnice to najprawdziwsza prawda. A ich olejek regenerujący działa po prostu natychmiastowo. I pisząc słowo „natychmiastowo” mam wrażenie, że ono i tak nie oddaje siły działania tego produktu.
Szampon super bo nie ma SLS w składzie. Włosy po użyciu całej serii (szampon, masło, olejek) są cudownie miękkie, puszyste, ale nie spuszone, łatwe do ułożenia. Jak dbać o włosy? Właśnie ta seria to prawdziwy strzał w dziesiątkę. Jeśli potrzebujecie natychmiastowej pomocy dla swoich włosów, to zdecydowanie polecam serię Saryna Key. Wiem, że nie jest ona najtańsza, ale kupcie przynajmniej olejek regenerujący. Warto!
Zgadnij Kotku co mam w środku!
Odkąd jem rzadko i najczęściej są to resztki po Mieciu, to nie dziwne, że moje włosy nie chcą rosnąć tak jak kiedyś. Dlatego prócz kosmetyków do włosów postawiłam też na pielęgnację od środka. W tym celu od miesiąca testuję Priorin Extra. Pierwsze efekty widać dopiero po trzech miesiącach, więc nie będę wam tu pisać, że zauważyłam 107 nowych włosów na mojej głowie. Na efekty tego typu suplementacji trzeba zwykle poczekać, ale ich rezultat jest bardziej długotrwały niż każdej zewnętrznej terapii. Priorin Extra wzmacnia cebulki włosów, stymuluje przyrost i wzmacnia włosy od środka. W Internecie przeczytałam wiele pochlebnych opinii na temat tego suplementu. Możecie być pewne, że dam wam znać jakie będą rezultaty za dwa kolejne miesiące. A tymczasem trzymajcie kciuki!
Wody! Więcej wody!
Zawsze marzyły mi się włosy super nawilżone. Z racji tego, że naturalnie są one kręcone, to ciągle chce im się pić. Wiecznie są nienasycone. Z zazdrością patrzę na błyszczące, gładkie jak tafla włosy innych kobiet. Ja wiem, że zawsze chcemy tego, czego nie mamy. Ale idealnie byłoby mieć włosy kręcone, które się błyszczą, a każdy ich centymetr jest odpowiednio nawilżony. Chyba w końcu znalazłam serię, która będzie moim sprzymierzeńcem w pojeniu mojej czupryny. Nowa seria Artego Rain Dance ma na celu nawilżanie, nawilżanie i jeszcze raz nawilżanie. Przetestowałam i powiem wam, że pierwsze efekty są naprawdę obiecujące. Włosy miękkie, lśniące i pachną tak obłędnie.
Ciepło, cieplej, gorąco, parzy!
Postanowiłam też zadbać o moje włosy podczas stylizacji. Niedawno byłam na warsztatach Rowenty, na których po raz pierwszy wysłuchałam długiego wykładu na temat „termo kosmetyków” do włosów. Niby coś kiedyś słyszałam, ale nigdy się nad tym specjalnie nie zastanawiałam. A skoro chcę męczyć moje włosy wysokimi temperaturami, to może warto zabezpieczyć je przed ciepłem. W tej kwestii zaufałam i szczerze polecam Wam firmie L’anza. Produkt Healing Smooth STRAIGHTENING BALM to balsam przeznaczony do prostowania loków i fal. Ale można go też używać jako ochronę przed gorącym powietrzem suszarki. Ten produkt jest naprawdę fajny.
Wyczesane skrzydła!
Tę szczotkę muszę chować przed Mieciem. On totalnie sfiksował na jej punkcie. Nie dziwię mu się. Prócz tego, że Tangle Angel wygląda anielsko to jeszcze nie szarpie i nie wyrywa włosów. A no i ma taką przewagę nad Tangle Teezer, że ma rączkę. Jak dla mnie ogromy plus.
Mam nadzieję, że pomogłam wam odpowiedzieć na pytanie: jak dbać o włosy? Zestaw reanimacyjny dla moich włosów gotowy. Za dwa miesiące wracam do was z informacją jak się spisał. Trzymajcie kciuki!
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Bardzo przydatny post. Akurat jestem na etapie regeneracji włosów 🙂
Pozdrawiam