Uwielbiam naszą codzienność. Taką normalność i niczym nie zmącony spokój. Choć w dalszym ciągu kocham momenty, w których dużo się dzieje, a ja czuję, że jestem w centrum najważniejszych wydarzeń to z ogromną przyjemnością wracam do tych chwil spokoju i normalności. Lubię to, że moje poranki i wieczory prawie zawsze wyglądają tak samo. Lubię także to, że azjatycka pielęgnacja jest w zasięgu mojej ręki- ale o tym za chwilkę.
W czasopiśmie Harpers Bazaar jest taka rubryka „24 godziny z …”, gdzie zaproszona do udziału gwiazda opowiada o tym, jak wygląda jej typowy dzień. Uwielbiam czytać te historie, które są wyrazem pewnej powtarzalności w życiu każdego z nas, a ta powtarzalność wprowadza w nie równowagę i spokój.
To już świta?
Za czasów studiów byłoby to dla mnie nie do pomyślenia. Zupełnie nie interesowało mnie takie powtarzalne życie. U mnie musiało się dziać. Studiowałam dziennie, popołudniami pracowałam w kawiarni, a wieczorami i nocami za barem w pubie. Nie raz zdarzało mi się witać poranki w drodze do domu. Wtedy bardzo lubiłam tamto życie, ale dziś jest to dla mnie nie do pomyślenia. Dziś cenię sobie czas spokoju, kiedy mogę się zregenerować, nabrać sił czy zwyczajnie się wyciszyć. Ktoś pomyśli: starość? Dla mnie to dojrzałość.
A wszystko zaczęło się od rytuałów…
To one wprowadziły mnie w świat codziennej rutyny. Zaczęło się niewinnie, od porannej czarnej kawy, którą zawsze witam dzień. Później jest pielęgnacja twarzy, mycie zębów, podczas którego przeglądam wiadomości. Odkąd są dzieci nie wyobrażam sobie też poranka bez przytulasów i barłożenia w łóżku. Zyzio przychodzi do nas codziennie zanim jeszcze otworzymy oczy i budzi nas zawsze tymi samymi słowami: „Tata wstaj! Rób mamie kawę!”. Dziś nie wyobrażam sobie poranka bez obietnicy tej kawy w doborowym towarzystwie moich chłopaków. Im dalej w dzień tym coraz więcej takich spójnych momentów codzienności.
Uwielbiam to i jeśli tylko mogę to celebruję każdą z tych chwil. Dokładnie tak jakbym oglądała przemijające sekundy z każdej strony, zanim przeminą i pozostaną wyłącznie wspomnieniem. To właśnie z tych chwil, z tych codziennych rytuałów czerpię energię na momenty, kiedy dużo się u nas dzieje. Czasami wręcz zatrzymuję się w tej mojej zwyczajnej codzienności i pod nosem mruczę sobie: „zapamiętaj tę chwilę, zapisz ją sobie w pamięci na później”.
Moja definicja rytuału
Zapewne każdą z tych rzeczy mogłabym zrobić szybciej, bez zbędnych ceregieli, ale to właśnie cały ten rytuał sprawia mi przyjemność. Podczas wieczornej kąpieli mogłabym przecież odpuścić sobie zapalanie świeczki czy włączanie ulubionej muzyki, wszak to strata czasu. Ale z drugiej strony to są te moje małe przyjemności, które sprawiają, że ta kąpiel nie jest już taka zwyczajna.
Kompani codziennych rytuałów
Nie ukrywam, że moje życie weszło na tory powtarzalności przede wszystkim wtedy, kiedy zostałam mamą i to właśnie chłopcy sprawili, że nasza codzienność stała się tak bardzo systematyczna. Na początku myślałam, że to odbiera życiu całe szaleństwo, które zawsze ciągnęło mnie do góry, a dziś wiem, że dzięki tym momentom nabieram siły na życie pełną piersią.
Jednym z kompanów moich codziennych rytuałów już od wielu, wielu lat są kosmetyki Dove. A najnowsza seria Awakening Ritual matcha i kwiat sakury jest dla mnie absolutnym hitem. Bo prócz tego, że świetnie nawilża jak przystało na Dove (1/4 kremu nawilżającego w składzie robi swoje) to jeszcze pachnie obłędnie. Ta seria wchodzi w skład całej gamy Nourishing Secrets, kosmetyków które inspirowane są rytuałami pielęgnacyjnymi z różnych zakątków Świata. Awakening Ritual pochodzi z Japonii, a nikt lepiej niż Japonki nie zna się na rytuałach piękna, azjatycka pielęgnacja uznawana jest za najskuteczniejszą. Musicie spróbować tej serii, bo jest obłędna. Prócz żelu pod prysznic czy antyperspirantu znajdziecie w niej również lekki balsam do ciała. Krem do rąk oraz szampon i odżywkę do włosów. Mój faworyt podczas ostatnich wakacji. Jego lekka konsystencja nie wymaga wmasowywania, a co za tym idzie, sama aplikacja balsamu na całe ciało zajmuje minutę. Azjatycka pielęgnacja jest totalnie dla mnie.
Do takiej kąpieli oprócz żelu z matchą dorzucam sobie filiżankę zielonej herbaty z jaśminem.
Taka zwyczajna codzienność może być zachwycająco piękna tylko trzeba ją umiejętnie celebrować. Potraficie?
Artykuł powstał we współpracy z marką Dove
Bardzo fajny artykul, przypomnial mi się “dzien swira” 😜