Jak to mówią „natury nie oszukasz”. O ile z pewnymi kwestiami dotyczącymi mojego wyglądu się pogodziłam, zaakceptowałam, a nawet polubiłam. O tyle pewne rzeczy są u mnie wciąż na cenzurowanym. W okresie letnim, czy w drugiej fazie cyklu w tym niechlubnym rankingu zdecydowanie na prowadzenie wysuwają się wszelkiego rodzaju opuchnięcia, obrzmienia, które śmiało można wsadzić do jednego worka podpisanego obrzęk limfatyczny Jeśli nie chcę na drugi dzień budzić się z workami pod oczami, wyraźniej zaznaczonym cellulitem i kiepskim nastrojem, to mogę pomachać na pożegnanie chipsom, frytkom a nawet i lampce (słownie: jednej lampce) wina.
Przez lata eksperymentowania z różnymi metodami, dietami. Odsiałam te, które nie dają nic prócz frustracji, a zaufałam tym, które niekiedy od lat znałam, ale wydawały mi się trochę staroświeckie. Oprócz super, sprawdzonych metod jak na przykład drenaż Icoonem, o którym pisałam Wam tu (klik) i tu (klik). Mam też domowe sposoby na radzenie sobie z tym problemem. Czasami naprawdę mniej znaczy więcej.
Poniżej moje pięć sposobów na walkę o lżejsze ciało, a czasem i umysł. To ostatnie zdanie nieprzypadkowe – moje osobiste odczucia znalazły odzwierciedlenie w badaniach, które jasno wskazują, że tzw. „trzymanie wody w organizmie” owocuje o wiele gorszym samopoczuciem psychicznym.
„Kochanie może napij się ziółek?”
Jak często słyszałyście to zdanie od Waszych Babć, czy Mam? Przyznaję się, że przez długi czas podchodziłam z pewną rezerwą, żeby nie powiedzieć sceptycznie do naparów i wszelkiej maści ziołowych mikstur. Na szczęście z wiekiem człowiek nabiera pokory i weryfikuje swoje niereformowalne do tej pory zdanie. Tym sposobem zagościła w moim kubku …..pokrzywa. Może smak i zapach nieszczególny. Ale za to jakie działanie! Bogata w antyoksydanty, ma dobroczynny wpływ na skórę (zwłaszcza przy cerze trądzikowej). A to za co jestem jej wyjątkowo wdzięczna to działanie moczopędne, które bardzo wyraźnie odczuwam już po jednym kubku. Dodatkowo wzmacnia odporność i jest bardzo dobra dla serca. Tyle dobrodziejstw, że można jej wybaczyć charakterystyczny cierpko-metaliczny posmak.
A gdyby jednak dla kogoś był nie do przejścia, to alternatywą dla pokrzywy może być pietruszka (natka). Osobiście preferuję ją w postaci zmiksowanej w zielonym koktajlu. Działanie to samo, czyli zwiększające objętość moczu. Częstsze wizyty w toalecie w zamian za lepsze samopoczucie. Czysty zysk!
A na przekąskę garść orzechów…
Albo innych produktów bogatych w magnez i potas. Jak pokazują wyniki badań – te dwa pierwiastki to nasi sprzymierzeńcy w usuwaniu nadmiaru wody w organizmie. Jeśli Ty również borykasz się z tą przypadłością, na Twoim talerzu niech zagoszczą kasze, pomidory, otręby czy kiełki. To co? Na kolację sałatka z pomidorów, posypana posiekanymi orzechami i kiełkami lucerny? Smacznego!
Po kolacji czas na pielęgnację
Koniecznie włączcie do swoich rytuałów pielęgnacyjnych szczotkowanie ciała na sucho… Ale uwaga, ma właściwości totalnie uzależniające – żeby nie było, że nie ostrzegałam. Metoda zaczerpnięta z ajurwedyjskich masaży znakomicie sprawdza się w mojej łazience. To nic innego jak masowanie ciała suchą szczotką. Najlepiej taką wykonaną z włosia naturalnego. Pamiętaj, żeby masować swoje ciało od dołu do góry – zacznij od stóp i kieruj się w kierunku serca. Ostrożnie z naciskiem. Zwłaszcza na początku, żeby nie przesadzić i dać skórze możliwość adaptacji. Z czasem sama poczujesz, że możesz zwiększyć docisk. Długość włosia i kąt nachylenia względem skóry – to kwestie bardzo indywidualnie. Ja preferuję lekko pod kątem- mam wtedy lepszą kontrolę nad włosiem. Taki masaż to znakomity peeling, spokojnie możemy go stosować naprzemiennie z peelingiem gruboziarnistym. Doskonale radzi sobie z zapaleniem okołomieszkowym, zmniejsza cellulit i widocznie ujędrnia skórę np. na udach czy ramionach. A co ma wspólnego z obrzękiem lifmatycznym? Niesamowicie wspomaga krążenie, aktywizuje układ limfatyczny, który sprawniej i szybciej radzi sobie z usunięciem nadmiaru wody czy toksyn. Taki masaż może Wam się wydawać początkowo dość drastyczny, no bo jak to tak taką „ostrą” szczotką po skórze. Pamiętajcie, że to Wy regulujecie stopień docisku, więc w razie reakcji bólowych, możecie reagować na bieżąco. Uwaga jedynie na stany zapalne – jeśli masz dużo zmian trądzikowych, lepiej zrezygnuj z tej metody, żeby nie roznieść ich po całym ciele. Zapytacie pewnie jaką szczotkę polecam? Moja jest z Lulallove, ale podobno w Rossmanie też można znaleźć podobną. Koszt od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych.
Kamienie najlepszymi przyjaciółmi kobiety
I nie mam tutaj na myśli tylko brylantów… a jadeit, czy kwarc różowy albo krzemień pasiasty. Pewnie zetknęłyście się z rollerami wykonanymi z tych dwóch pierwszych rodzajów kamieni. Dlaczego akurat z tych? Bo wśród ich licznych właściwości na uwagę zasługuje fakt, że są one po prostu sporo chłodniejsze od temperatury otoczenia. A efekt ten możemy dodatkowo wspomóc trzymając roller w lodówce. Ostatnio do rodziny masażerów wykonanych z tych trzech minerałów dołączyły tzw. kamienie Gua Sha. Choć w tym przypadku określenie „ostatnio” jest sporym nadużyciem, gdyż były one znane już w starożytnych Chinach. Mają różne kształty, ale najczęściej występują pod postacią nierównomiernego serca w charakterystycznych zielonym (jadeit) lub różowym (kwarc) kolorze. Za ich pomocą możemy wykonać szybki (nawet 5-minutowy) masaż twarzy, który przyniesie nam nieocenioną ulgę po upalnym dniu, czy całonocnej imprezie (nieważne, czy to w gronie znajomych, czy ząbkującej pociechy 😉). Drenaż limfatyczny wykonujemy od wewnętrznej części twarzy, na zewnątrz. Wymiatamy limfę do węzłów chłonnych. Już nawet wspomniane 5 minut takiego drenażu, wykonywanego systematycznie, może przynieść wymierne korzyści. Dzięki zwiększeniu przepływu krwi (wg badań nawet o 400%) dotleniamy komórki skóry, a ta odwdzięcza się nie tylko zmniejszeniem obrzęków, ale ogólnie bardziej świetlistą, promienną i nawilżoną aparycją. Przy okazji masażu ja dodatkowo uciskam obłą krawędzią kamienia odpowiednie obszary twarzy, dzięki czemu doświadczam dobrodziejstw akupresury (m.in. działania antystresowego).
Drobne grzeszki dnia codziennego…
Które potrafią uzbierać się do całkiem pokaźnych rozmiarów, za które później gorzko pokutujemy niepotrzebnymi kilogramami. O ile w drugiej fazie cyklu hormony nie grają z nami w jednej drużynie, o tyle same często dokładamy „do pieca” podjadając słodkości lub „słoności” czy prowadząc mało aktywny tryb życia. Nie tylko nadmiar szkodzi, niedomiar również – zwłaszcza liczony w litrach wypijanej wody. Przyznaję się, że często jest to mój grzech ciężki. Ex aequo ze stresem, który udało się opanować, ale nie wyeliminować z mojego życia. Zastoje limfatyczne bardzo nie lubią ruchu, co dla nas powinno być wystarczającym motywem, by się z nim zaprzyjaźnić.
Korzystając z tego, że mamy lato zamiast samochodu wybierzmy rower, zamiast puszki energetyka, albo innego napoju – wodę. Na zdrowie!