Szkoda, że odeszła w sierpniu. To zdecydowanie za ładny miesiąc na umieranie. I choć nie było mnie na pogrzebie, to z opowieści wiem, że pogodę wybrała sobie piękną. Skrzypek zagrał jej ukochanego Grechutę na pożegnanie. I choć nie utrzymywała szerokich kontaktów towarzyskich, to bardzo dużo osób przyszło ją pożegnać. Podobno tak jest, kiedy niespodziewanie umiera ktoś młody. Ona miała 59 lat, ale wyglądała znacznie młodziej. Zrezygnowała jednak z siebie tuż po tym, jak dowiedziała się o nawrocie choroby. Za drugim razem już nie walczyła… Dlatego dziś przy tej okazji przypomnę Wam, o tym jak ważne są badania profilaktyczne.
Szkoda, że nie umarła w październiku.
W miesiącu, w którym jakoś tak łatwiej się żegnać. Smutek zapisany w każdym opadającym liściu i w każdej kropli deszczu spływającej po okiennych szybach zdaje się od samego początku zwiastować rozstanie. Poza tym październik różowi się od informacji o jej chorobie. O chorobie, która podstępnie zabrała ją z tego świata. Do trzech razy sztuka? Jej udało się już za drugim razem…
Nie mam pojęcia co znaczy stracić kogoś tak bliskiego poza koleją losu.
Mogę to sobie tylko wyobrażać. Mogę to poczuć tylko obcując z Nim, człowiekiem, który w tamtym czasie w jednej chwili stracił najcenniejsze co miał. Ani Ona, ani On w momencie jej śmierci nie byli gotowi na rozstanie. Nie da się tego opisać, dlatego utrata bliskiego jest tak dojmująca. Bo do tego nikt nie jest w stanie nas przygotować. Bo na to nikt nigdy nie jest gotowy.
Może gdyby te próby wątrobowe wyszły złe już rok wcześniej, w październiku.
Może Ona, by wtedy połączyła te dwie kropki i pociągnęła temat. Ale lekarka powiedziała, że choć wyniki nie są zbyt dobre, to pewnie przez starcze otłuszczenie wątroby. U szczupłej kobiety w wieku 59 lat… Mogła być bardziej dociekliwa, ale nie była. Za rok nie było już czego zbierać. Wyniki były najgorsze z możliwych. Miała kilka miesięcy na załatwienie najważniejszych spraw, czego nie zrobiła, bo ciągle nie wierzyła, że to już. Jego też nie zdążyła na to przygotować. Ale każdy odchodzi inaczej, na swój sposób. Zresztą lekarze nie powiedzieli nic co zwiastowałoby rychły koniec. Nie było sceny jak w filmach: “Ma Pani maksymalnie pół roku”. Nie. Oni leczyli tak, jak leczy się każdego na każdą zwykłą chorobę. Robili badania, opisywali je, dawali leki. Liczyli, że Ona i jej Rodzina sama się domyśli co się dzieje i w jakim kierunku to zmierza.
Historię jej ostatniego momentu na tym świecie znam na pamięć.
Znam każdy szczegół tych ostatnich chwil. Do dziś jak o tym myślę, ściska mnie w żołądku. Nie było mnie tam wtedy, a do dziś widzę po Nim jak było to trudne.
Może gdyby te badania zrobiono w październiku ktoś kto znał Jej historię zleciłby dodatkowe badania. Gdyby to był październik ona sama natknęłaby się na jakiś plakat w przychodni i zapisała na darmowe badanie. Może tak, a może nie…
Dbajmy o zdrowie nasze i bliskich nam kobiet przez cały rok, wykonujmy badania profilaktyczne.
Badajmy piersi nie tylko w październiku, ale jeśli coś nas niepokoi to róbmy to i w styczniu, i w czerwcu, niech badania profilaktyczne wejdą nam w krew. Każdy moment jest dobry, bo prawda jest taka, że nigdy nie mamy na to czasu. Prawda jest zgoła inna. My mamy ten czas, którego Ona już nie ma. My możemy zrobić wszystko: przytulić dziecko, patrzeć jak dorastają wnuki, pójść na spacer, ucałować ukochanego, zjeść obiad i obejrzeć ulubiony serial. Ona nie ma już na to szans. Tylko jeśli to zrozumiesz masz szansę docenić to, co teraz masz. A kiedy już to docenisz zrób wszystko by tego nie stracić. Nie tylko w październiku…
Tak dbajmy o siebie. Tyle razy prosiłam mojego tatę, żeby poszedł się zbadać. Tyle razy tłumaczyłam, że jego wiek rządzi się swoimi prawami. Słyszałam “nie mam czasu”, albo “jestem zdrowy”, albo “a daj spokój”. No i kilka tygodni temu zobaczyłam jego łzy kiedy wylądował w szpitalu. I wiecie co powiedział? Że odda wszystko, żeby tylko móc cofnąć się i leczyć jak tylko wystąpił pierwszy objaw. I on z tego wyjdzie, pewnie na początku roku stanie na nogi, bo to nie jest nowotwór to nie jest nic tak strasznego jak zakładano na początku. Ale gdyby było? Gdyby było za późno?
Tekst bardzo osobisty. Odnajduję w nim rowniez siebie. Moja mama zmarla na raka piersi. Trzy tygodnie po naszym ślubie. Każdy wiedzial że jest chora. Od roku walczyliśmy juz tym okropnym czyms. Juz myslelismy ze powoli wychodzimy na prostą. Wystarczyla jedna chwila,jeden dzień, kilka godzin. Pare dni wcześniej dowiedzialam sie , ze nosze pod swoim serduszkiem moje pierwsze dziecko. Tak mi jest ciężko bez niej,ale teraz wiem jak bardzo należy celebrować namniejsze sukcesy i cieszyc sie każdą chwilą jaką daje zycie. Badajmy sie i dbajmy o siebie!
Wszystko z artykułu jest prawdą ale każdy z nas boi się.. Zaklina rzeczywistość.. W myśl zasady mnie to nie spotka. Badajmy się.. Ale myslmy również o naszych dzieciach.. One też choruje i to poważnie…zawsze niespodziewanie, tak jak mój syn 18miesieczny, diagnoza złośliwy nowotwór nerki… 🙁 Też miało to nas nie spotkać..co raz więcej dzieci choruje pamiętajmy o tym !