Jeśli liczycie na argumenty typu: bo ma na mnie haka, łączą mnie z nim dzieci lub mamy wspólny kredyt, to już teraz powiem Wam: zawiedziecie się. Serio, kiedyś bałam się, że na dłuższą metę to właśnie takie rzeczy połączą mnie z moim lubym. Tymczasem jesteśmy razem już niemal 10 lat i żaden z tych punktów nie jest tym, dla którego z Nim jestem. Dlaczego nasz związek jest udany? Powody są inne, dużo ważniejsze.
1. Mogę na Nim polegać.
Z perspektywy czasu, uważam, że to jego największy atut. Przez ten długi czas niezmiennie dawał mi ogromne poczucie bezpieczeństwa. Różne rzeczy działy się w naszym życiu. Kapała nam na głowę woda w kolorze herbaty z nieszczelnego dachu. Mieliśmy 5 złotych na trzy ostatnie dni miesiąca przed wypłatą. Ścigał nas komornik za zaległe opłaty za gaz (spokojnie, wszystko już uregulowaliśmy ;)). Wiecie, że po 4 miesiącach naszej znajomości wylądowałam w szpitalu z podejrzeniem ciąży? I wiecie, że pomimo, że nasza znajomość w tamtym czasie bardzo mocno opierała się na wspólnym imprezowaniu, to nie opuścił mnie nawet na chwilę.
Krążył ze mną po tych szpitalnych salach, dopytywał lekarzy. Głaskał po głowie i zapewniał, że damy sobie radę bez względu na wszystko. To On zadzwonił do moich rodziców, żeby im o wszystkim powiedzieć, choć Oni go jeszcze wtedy nie znali. Bywało miedzy nami różnie. Nie będę Wam tu ściemniać, że ciągle mam motyle w brzuchu. A kiedy te wszystkie wspaniałe emocje już opadły wiedziałam jedno: mogę na Nim polegać. Choćby nie wiem co!
2. Jest moim najlepszym przyjacielem.
Dodam też, że jedynym. Było parę osób, które nazywałam przyjaciółmi. Ale dziś, z perspektywy czasu widzę jak na dłoni, że to nigdy nie był równy układ. Przez to, że przez większość swojego życia byłam piekielnie zakompleksiona i nieśmiała nie wierzyłam, że ktoś mógłby chcieć się ze mną przyjaźnić tak po prostu. Miałam poczucie, że muszę tym moim przyjaciołom za tę przyjaźń płacić. Nadskakiwałam, byłam na każde zawołanie, podkładałam się. Oczywiście z drugiej strony nie otrzymywałam prawie nic. Ale wiecie, co było w tym najgorsze? Sama nawet nie potrafiłam wymagać! A później spotkałam Janka i zrozumiałam na czym polega prawdziwa przyjaźń.
Nawet jeśli zachorujemy, zbrzydniemy, zestarzejemy się łączy nas o wiele więcej niż miłość i pożądanie. Nasz związek stoi na solidnych podwalinach przyjaźni. Kiedyś Kasia Nosowska powiedziała w jednym z wywiadów, że dostąpiła zaszczytu, by mieć jednego prawdziwego przyjaciela w życiu. Doskonale wiem o czym wtedy mówiła.
3. Jest dla mnie najważniejszy.
Naprawdę. Pewnie zapytacie gdzie w takim razie na mojej skali są dzieci skoro On jest najważniejszy. Dzieci nie ma na tej skali. One są gdzieś zupełnie indziej. Bardzo ważnym punktem zwrotnym w postrzeganiu moich pociech był komentarz jednej z Was pod jakimś starym artykułem: “Warto mieć z tyłu głowy, że dzieci są w naszym życiu czasowo” – napisała Lidka. Są ważne, bardzo ważne. Musimy je wychować najlepiej jak potrafimy. Ale w całej tej rodzicielskiej gonitwie najważniejsze jest to, by nie zapominać od czego i od KOGO się to wszystko zaczęło. Dzieciaki umocniły naszą więź. Bez wyrzutów sumienia zostawiamy je raz na jakiś czas, tylko po to, by pobyć sam na sam. To nasza recepta na udany związek. Wciąż potrafimy być sam na sam.
4. Jesteśmy jak Yin i Yang.
Uwielbiam z Nim tworzyć. Z premedytacją nie napisałam „pracować”, bo za tym akurat nie przepadam. Tak się składa, że On odkłada wszystko na ostatnią chwilę, ma bałagan na biurku i zapomina o tym, co każę mu zapamiętywać. Ale uwielbiam kiedy wspólnie siadamy do nowego projektu. Do scenariusza nowego filmu. Dogadujemy się wtedy za pomocą krótkich zdań, które idealnie się uzupełniają. To jest wręcz niezwykłe. Efekty naszej wspólnej pracy widzicie w naszych filmach na blogu. To dla mnie najwyższa forma wtajemniczenia – wspólna praca, która przynosi tak satysfakcjonujące efekty. Kocham ten nasz związek.
5. Bo w dalszym ciągu mnie słucha i słyszy.
Jeśli zapytacie go, która sukienka wpadła mi dziś w oko w galerii, to jestem pewna na 100%, że odpowie bezbłędnie. To nie jest telepatia. Ja po prostu dużo mówię. Szczerze? Ja mówię non stop. A On to (prawie) wszystko zapamiętuje. Jakie kwiaty mi się podobają, co miałabym ochotę zjeść, czego się boję, czym jestem zmęczona. To niebywałe, ale On mnie nieustająco słucha i nieustannie słyszy to, co do niego mówię. Po tylu latach związku to niezłe osiągniecie.
6. Ciągnie mnie nieustannie w górę.
Wciąż jeszcze bywają momenty, że brak mi pewności siebie. Brak mi wiary we własne możliwości. Po niepowodzeniu mam ochotę rzucić wszystko w kąt. Zwykle mówię wtedy, że ja mówiłam, że jestem w tym fatalna, że się do tego nie nadaję, i że nie chcę tego robić. Na początku musiał wierzyć za mnie, bo ja zupełnie tego w sobie nie miałam. Teraz tylko czasami brak mi pewności. Jedno jest pewne: nie byłoby bloga gdyby nie jego wiara w nasze możliwości. Na przykład dwa dni temu wpadł na pomysł, który nieśmiało chodził mi po głowie od dawien dawna. Jeśli to wypali będzie od nas wymagał niezwykłego przygotowania, determinacji.
Pewnie będziemy musieli wziąć na ten nasz szalony pomysł spory kredyt. Ale jeśli uda nam się go zrealizować to będzie to taki moment w naszym życiu, w którym bez żenady wydamy książkę. Ja jeszcze nie dowierzam, że nam się to uda, a Janek? Już zaczął przygotowania, bo wie, że to zrobimy!
Który z tych punktów jest u Was najlepszym spoiwem? Jaka jest wasza recepta na udany związek? A może jest coś jeszcze?
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Wiesz co? Tak czytam te wszystkie punkty, które wymieniłaś i uswiadomilam sobie wlasnie jaki Skarb mam w domu. Sama chyba bym tego nie analizowala i pewnie musialoby sie cos wydarzyc, zebym sobie to przemyslala…
Ja takze ZAWSZE moge polegac na Macku, jest moim przyjacielem z prawdziwego zdarzenia, oparciem, szczerze mi powie co mysli, nawet jesli sam moglby na tym stracic. Daje ogromne poczucie bezpieczenstwa, mnostwo wiary w siebie. On mnie motywuje i zawsze pcha do przodu. W zasadzie moge chyba wymienić te same punkty, co w artykule.
Także ten… Dzieki Marta 🙂 za pokazanie tego co ważne.
mega nietuzinkowy artykuł, innego sie nie spodziewałam! uwielbiam twoje/ wasze spojrzenie na świat. nie wierze że babeczka o takiej mocy może mieć chwile zwątpienia, o nie nie nie! tak trzymaj- motywujesz codziennie! ps- waszego bloga czyta się jak miód malina, mam niedosyt!
Piękny tekst i bardzo uczuciowy życzę wszystkim żeby widzieli w swoich mężczyznach po tylu latach to co Ty widzisz w Janciu. Uwielbiam Was i życzę wszystkiego dobrego na kolejne lata ❤️