Stare to, a głupie. Tak pewnie skwitowałaby tę historię moja Babcia, gdyby żyła. A nie – przepraszam! Nawet gdyby żyła w życiu nie dowiedziałaby się o tym, co zaszło. No przecież babci nie mówi się o TAKICH sprawach. Mamie zresztą też nie. Tabletka po nadal jest tematem tabu. Jestem z pokolenia, w którym przyjaźnie z mamami były rzadkością…
Sztama z mamą
Była jedna taka koleżanka w klasie, co miała sztamę z mamą i mówiła jej dosłownie o wszystkim: o chłopakach, miesiączkach, kłótniach z koleżankami. Ale dla nas, czyli pozostałej reszty, to było coś zupełnie poza zasięgiem. Nasze mamy były tak umęczone pracą i zajęte codziennością, że nam, dziewczynkom lat osiemdziesiątych, głupio było zawracać im głowę takimi dyrdymałami. Do tego dochodziły kwestie wiary, która wdrukowywała nam chroniczne poczucie winy za wszystko i to skutecznie zamykało nam relacje: mama-córka. Po swoje pierwsze tabletki antykoncepcyjne pojechałam do ginekologa z koleżanką, a Mamie powiedziałam o tym po wizycie.
Nie była zła ani zdziwiona. Przyjęła to z absolutnym ze spokojem. Miałam wtedy 18 lat i stałego chłopaka, z którym oficjalnie nie uprawiałam seksu, a tabletki miały być po to, żeby wyregulować moją miesiączkę. Taka była oficjalna wersja, która dla wszystkich stron była wygodna.
Ręce trzymaj na pierzynie
Kiedy z owym absztyfikantem wyprowadziłam się na studia do Warszawy na początku nikt nie zadał niewygodnego pytania czy mamy oddzielne pokoje albo chociaż oddzielne łóżka. Wszak wiadomo: stancja w Warszawie kosztuje, a fakt, że mogłam czynsz dzielić z chłopakiem dla wszystkich był bardzo wygodny. I tak oto łykałam tabletki antykoncepcyjne, które regulowały mi miesiączkę i spałam z chłopakiem bez ślubu, (ba! – nawet bez zaręczyn) w jednym łóżku, żeby było taniej.
Rumieniec nauczycielski
Mam wrażenie, że w czasach mojej młodości nikt nie był gotowy na szczerość z nami. Z ludźmi, którzy wchodzili w dorosłość inną niż wcześniejsze pokolenia. W dorosłość wyzwoloną, pełną pokus i bardzo dynamicznie się zmieniającą. Zostaliśmy w nią wrzuceni. Na zajęciach z „Przygotowania do Życia w Rodzinie” Pani od biologii ściszonym głosem mówiła o prezerwatywach i zupełnie nie reagowała, kiedy chłopcy z klasy na rycinach przedstawiających waginę dorysowywali penisa. Wtedy to wszystkich śmieszyło, tylko Pani od biologii płonęła ze wstydu. Dziwne, bo sama miała trójkę dzieci, więc jakoś musiała je zrobić.
Gdzieś w równoległej klasie zdarzyła się pierwsza wpadka i pierwszy szkolny bobas. Ale dyrektor skutecznie wyciszył temat, dziewczyna dostała talon na nauczanie indywidualne i na pisemnej maturze, jak gdyby nigdy nic, machała przez szkolne okno swojej córeczce, która razem z młodym tatusiem czekała na nią przed budynkiem. Takie przypadki szeroko omawiało się w kuluarach szydząc i wyśmiewając tą, co rozłożyła nogi, albo tego, co w porę nie wyjął. Ale nikt z nauczycieli nawet nie silił się na rozmowę z nami na takie tematy. Wciąż byliśmy za młodzi i nikt nie chciał nas kusić.
Seks to grzech
Raz jeden Pani Katechetka, matka pięciorga dzieci podjęła się tematu wierności w związku prawiąc nam jak na kazaniu, że seks bez ślubu to grzech. I że jeśli sypiamy wielokrotnie z jednym partnerem to z lekkiego grzechu robi nam się ciężki. Jeden raz, ot tak przypadkowy to grzech wyłącznie lekki. Więc my sobie wykoncypowaliśmy, że lepiej sypiać z każdym po jednym razie i mieć cały worek lekkich grzechów, niż brnąć w jeden ciężki, z którego według Katechetki wykaraskać się trudno.
Dziwny był ten czas edukacji seksualnej. Jeszcze dziwniejszy był czas inicjacji. Wyobrażenia versus rzeczywistość wszystkich mocno ściągały na ziemię. Wcale nie było jak w komediach romantycznych z Julią Roberts, ale tego też nam nikt wcześniej nie powiedział.
Do dziś w tych sprawach jesteśmy ułomni. Trochę umiemy o tym mówić, a trochę uderzamy w histeryczny śmiech, kiedy temat zajdzie za daleko. Coś już wiemy, ale jeszcze dużo nam się wydaje. Pokłosiem naszych czasów jest wysyp facetów żyjących w przekonaniu, że kobieta ma jedną dziurę do wszystkiego: do siusiania, seksu i rodzenia dzieci.
Gdzie jest prezerwatywa?
Ku pokrzepieniu serc, a może ku Waszej uciesze opowiem Wam historię, która wydarzyła się kilka tygodni temu. Wtedy, gdy nasze dzieci zostały u Babci, a my z Jankiem wróciliśmy sami do Warszawy. W lodówce czekała na nas butelka szampana, a w telewizorze lista seriali do obejrzenia. Czekały też zaległe tematy małżeńskie, które w grudniu zeszły na drugi plan. I tak oto, po szybkiej butelce szampana płynnie przeszliśmy do obowiązków partnerskich. Nie wiem, przysięgam NIE WIEM jak to się stało, że takim specjalistom jak my zdarzyła się taka historia. No ale człowiek uczy się całe życie, najczęściej na własnych błędach. Żeby skrócić historię i nikogo tu nie gorszyć, bo wiem, że część z Was też jest z lat 80tych, w trakcie operacji zginęła nam prezerwatywa. Cały pech polegał na tym, że zorientowaliśmy się po wszystkim.
Co robić? Co ROBIĆ?! Tabletka po potrzebna od zaraz!
Pierwsza w nocy na osi, a ja nigdy nie byłam tak obudzona i zwarta do działania. Jest coś takiego jak tabletka po, Znam, słyszałam ale nigdy nie korzystałam. Wtedy wydawało mi się, że w moim otoczeniu też nikt nie miał przyjemności. To jest wciąż na receptę czy już nie? Po jakim czasie to jeszcze zadziała? Wytrzymamy do rana? Janek jak przystało na typowego zadaniowca szybko znalazł e-przychodnię, która zupełnie legalnie, po wywiadzie online wystawia receptę. Pytanie: jaki preparat wybierasz? Moja odpowiedź: a jakie są? Nerwowo szukam w necie opowieści o skutkach ubocznych. Producent wypisuje ich zdecydowanie za dużo, ale dziewczyny na forum piszą, że u nich było spoko, że łykają to jak pastylki i że tabletka po, jest okej.
No nic – wybieram ten z mniej straszną listą skutków ubocznych. Rano recepta i dylemat: iść do naszej apteki, czy poszukać czegoś bardziej anonimowego. Totalny absurd. Jakbyśmy kupowali nielegalne dopalacze. Ale to w nas siedzi. Tego wstydu i poczucia winy nie wyplenimy chyba nigdy. W końcu Janek idzie do naszej apteki – tabletka po sama się nie kupi. Pani widząc receptę jest trochę zmieszana, ale na tyle na ile może zachowuje pokerową twarz. Na opakowaniu czytam, że to można łyknąć nawet do 120 godzin „PO”, i że 2 na 100 przypadków i tak kończą się ciążą, bo jeśli do zapłodnienia już doszło to po jabłkach. No dobra, ale czy to w takim razie nie szkodzi temu dziecku? Doczytuję, że nie, bo to tylko uniemożliwia zapłodnienie. Uff…
Tabletka po? A żeby to raz!
Co było później? Ano kilka ciekawych rzeczy. Po pierwsze miałam chyba wszystkie możliwe skutki uboczne łącznie z turbo PMSem, metalicznym posmakiem w ustach i przyspieszonym oddechem, tabletka po dała mi się odczuć.
Ale też okazało się, że statystycznie w co drugim przypadku, w którym dzieliłam się tą historią słyszałam: „A wiesz, miałam podobnie – trzy miesiące temu. Musiałam na szybko szukać lekarza, żeby wystawił mi receptę.” Mówiły mi to matki nastoletnich córek, które wciąż żyją w błogiej nieświadomości, że z seksu może być ciąża. Mówiły mi to dziewczyny pewne siebie, świadome, przebojowe, inteligentne, a prawie każda robiła to w pełnej konspiracji, lekko ściszonym głosem.
Zbierz się na odwagę
Piszę Wam o tym, bo na samą myśl, że moglibyśmy popełnić ten sam błąd zmowy milczenia w przypadku naszych dzieci ściska mnie w żołądku. Nasze dzieci żyją w czasach z najłatwiejszym dostępem do informacji na dowolny temat. Ale! Czy możemy polegać na tym, że sami zdecydują, które informacje są ściemą, a które nie? My wciąż żyjemy w świecie pełnym bzdur i zabobonów, wiec dlaczego mielibyśmy skazywać na to nasze dzieci. Ktoś kiedyś musi przerwać zmowę milczenia w tematach, które może nie są łatwe, ale dotyczą absolutnie wszystkich.
Niby żyjemy świadomie i łakniemy wiedzy, ale pewne tematy wciąż pozostają dla nas w sferze tabu. Robimy dzieci, później je rodzimy, kochamy się, a nie potrafimy szczerze rozmawiać i konfrontować się z tematami tak w gruncie rzeczy naturalnymi. To od nas zależy jak nasze dzieci wejdą w okres dojrzałości i czy podołają wyzwaniom jakie im ten czas przyniesie. To od nas zależy jak będą postrzegać temat seksu, bliskości i miłości. Czy będą mieli na tyle odwagi, żeby mówić o tym, co im pasuje, a co im zupełnie nie leży.
Nawet ja zastanawiałam się, czy wypada mi napisać ten artykuł. Czy jako mama dwójki dzieci mogę bez żenady przyznać się do tego, że w wieku 34 lat, w panice szukałam informacji gdzie i jak szybko zdobyć tabletkę po.
I tak sobie myślę Kochani, że szalenie ciężka przeprawa przed nami. Najwyższy czas łyknąć antidotum wstydu i tabletkę szczerości. I tak już każdego dnia łykać ją: przed, po i w trakcie.
Tabletka “po” jest tabletką wczesnoporonną! Co oznacza, że jeśli do zapłodnienia doszło (a może dojść kiedy było to w okresie owulacji) to tabletka po utrudnia zagnieżdżenie zarodka w macicy i zarodek umiera. To są fakty, proszę poszukać na własną rękę informacji. Jak można zapobiec zapłodnienia tabletką? To przeczy biologii
Proszę przytoczyć odpowiednie badania na ten temat. Do tej pory nie udowodniono działania wczesnoporonnego tabletek “po”. Mechanizm ich działania polega dokładnie na tym, co działanie tabletek antykoncepcyjnych – w skrócie hamują owulację, zagęszczają śluz – w ten sposób nie dopuszczają do zapłodnienia (bo albo zdążą zahamować owulację, albo nie dopuszczą plemników do komórki jajowej). Jest wiele badań na temat rzekomego działania poronnego tabletki “po” – wniosek, jaki z tych badań wynika jest taki, że tego działania nie można wykluczyć. Co nie znaczy, że jest ono potwierdzone.
Witam, świetny artykuł, lekko napisany a poruszający tematy dotykające każdego z nas. Nie chodzi w nim tylko o tabletkę po, ale o problem pokolenia obecnych 30-40 latków dot. Braku umiejętności rozmowy bez zażenowania na tematy dotyczące naszego ciała. Sama jestem mamą córek i mamy za sobą etap rozmów na temat np. miesiączki. Starsza ma 10 lat i nie mówi przyciszonym głosem jak ma okes pani od wf, że nie może ćwiczyć tylko podaje powód. W domu rozmawiamy o okresie bez nadawania tematowi aury tajemniczości. Efekt? Córka zaskoczyła nawet dziadków informacja, że jest małą kobietką a pierwszy okres uczyniłyśmy świętem. Jeżeli… Czytaj więcej »
Świetny artykuł, lekko napisany, każdy z nas powinien bez aury tajemniczości i wstydu nauczyć się rozmawiać o naszej fizyczności. Pozdrawiam 🙂