Znam historię Jej śmierci, aż za dobrze. Czasami odnoszę wrażenie, że byłam tam z Nią wtedy tuż obok. Przez długi czas spałam w łóżku, w którym umarła i co rano zastanawiałam się, który z widoków był ostatnim przez Nią zobaczonym. Czy spoglądała przez okno na magnolię, czy może Jej ostatnie spojrzenie zawisło na przepięknej, starej szafie gdańskiej, która stała nieopodal łóżka. Wszystkie historie Janka o tamtym dniu układają mi się spójną historię. Mam tylko lukę, kiedy spoglądam na Nią. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie Jej słabej, wychudzonej, majaczącej coś pod nosem pod wpływem silnych leków znieczulających. Zupełnie inaczej Ją zapamiętałam… Dlatego dziś Ona i różowa wstążka jest w tym artykule najważniejsza.
Poznałyśmy się półtora roku wcześniej.
Pamiętam, jak stresowałam się pierwszym obiadem, na który zostałam zaproszona. Jak dziś pamiętam, że podała karkówkę i sałatkę z cykorii. Tego pierwszego nie cierpię, a to drugie jadłam pierwszy raz w życiu. Już wtedy wiedziałam, że jest to kobieta, której się nie odmawia. To był dzień, w którym pierwszy raz zjadłam ogromny kawałek karkówki. Taki respekt we mnie budziła. Nie była niemiła, ale nie była też wylewna. Wyglądała na kogoś, kogo życie nauczyło bycia twardym i nieprzejednanym. Była piękną i bardzo dostojną kobietą z gęstymi blond włosami, które lśniły tak nienaturalnie… Właśnie tak ją zapamiętam.
Janek miał 15 lat, kiedy jego mama biorąc prysznic wyczuła guzek w piersi.
Janek nie pamięta, żeby specjalnie zwlekała z wizytą u lekarza. W jego wspomnieniach wszystko przebiegało raczej szybko. Badania – złe prognozy. Biopsja – jeszcze gorsze wyniki. Decyzja – amputacja piersi. Na zewnątrz tego nie przeżywała. Mówiła, że nie ma faceta, że na randki się już nie wybiera, a zdrowie i życie najważniejsze. Za cel postawiła sobie wychowanie Janka – żeby tylko nie został na świecie sam. Później była chemia i bardzo trudny czas. Mama źle się czuła. Po wlewach kilka dni nie wychodziła z łóżka, później znów zaczynała się czuć lepiej. Niestety zawsze zbiegało się to z terminem kolejnej chemii. Z tym czasem związana jest jedna historia, która bardzo zapadła mi w pamięć. Janek w tamtym czasie pojechał na obóz szkolny. Najbardziej bał się, że w czasie, gdy jego nie będzie przez te dwa tygodnie mamie wypadną wszystkie włosy. Że będzie łysa.
Bardzo się tego wstydził. Żaden 15latek nie jest gotowy, by mierzyć się z takimi problemami. Szczególnie, że w tamtym czasie mniej się mówiło o chorobach onkologicznych. Za każdym razem, kiedy do niego dzwoniła na koniec rozmowy pytał, czy ma jeszcze włosy na głowie. Ze łzami w oczach opowiadał mi o uldze, kiedy zobaczył przed domem mamę, która czekała na jego powrót z głową, na której dalej rosły włosy. Ale ta radość nie trwała długo. Później ukradkiem widział jak wyjmowała garściami włosy przeczesując je palcami. Któregoś dnia wkurzyła się i pojechała do Centrum Onkologii. Tam był fryzjer, u którego zgoliła się zupełnie na łyso i kupiła perukę.
Zyskała 10 lat.
10 długich lat, w trakcie których udało jej się wychować Janka na porządnego człowieka gotowego iść w dalszą drogę samemu. Rok przed śmiercią zbagatelizowała za namową lekarza prowadzącego lekko podwyższone wyniki prób wątrobowych, a po roku nie było już czego zbierać. Miała przerzuty do wielu organów. W grudniu usłyszała diagnozę, a zmarła w sierpniu następnego roku. Jeszcze tydzień przed tym jak odeszła Janek był z nią na zakupach. Musieli wracać na raty, zatrzymując się co parę metrów, bo Ona słabo się czuła. Parę dni temu zapytałam Janka, czy czuł, że zbliża się koniec. Odpowiedział, że zupełnie nie. Był przekonany, że to tylko gorszy moment, mimo iż rokowania nie pozostawiały złudzeń.
Nie ma jej z nami 11 lat.
Nie zliczę sytuacji, w których żałowałam, że Jej z nami nie ma. Nasz pierwszy ślub, zakup mieszkania, ślub kościelny, dwie kreski na teście, pierwszy krzyk Miecia, pierwsze kroki Zyzia. Jej zdjęcie stoi na naszym biurku. Codziennie na Nią spoglądam, a Ona zerka na mnie. Najbardziej jednak żałuję, że nie może zobaczyć tego jak wspaniałego faceta wypuściła w świat. Jaki potencjał w nim zasiała, a On tego nie zmarnował.
Co 15 sekund na świecie ktoś słyszy tę straszną diagnozę: rak piersi.
Napisałam „Ktoś”, a nie „jakaś kobieta”, bo ten nowotwór spotyka również mężczyzn. To może być Twoja babcia, siostra, brat, mama, mąż czy córka. Zamiast odwracać głowę od tego ważnego tematu i w głębi ducha liczyć, że nigdy nie będzie Cię dotyczył, po prostu się zbadaj. Podczas porannego lub wieczornego prysznica, na następnej wizycie u lekarza lub po prostu zapisz się na USG piersi. To jest ta chwila, która może zaważyć na Twojej przyszłości i przyszłości Twoich bliskich. Nie pozostawaj wobec tego obojętna. A jeśli masz w sobie więcej siły, to zadbaj też o bliskich w Twoim otoczeniu, którzy takie trudne tematy odwlekają na wieczne nigdy.
Pójdź o krok dalej i przyłącz się do akcji Różowa Wstążka.
Mówmy głośno o tym, jak ważne jest badanie piersi. Profilaktyka to życie! Może gdyby moja teściowa nie zbagatelizowała wyników rok przed śmiercią jeszcze by z nami była. Mówmy głośno o tym temacie. Wrzucajcie na swoje profile zdjęcie z różową wstążką. Różowa wstążka życia- niech ona idzie w świat. Jeśli dzięki każdej z nas choć jedna osoba zacznie się regularnie badać, to odniesiemy wspólnie ogromny sukces! Całym sercem za różową wstążką! Niech różowa wstążka leci w świat!
Przeżyłam coś podobnego do Janka, ale byłam młodsza, 9 lat temu zmarła moja mama, miałam 15 lat. Mama chorowała 3 lata, najpierw na raka jajników, potem pojawiły się przerzuty. Każdego dnia mam nadzieję, że byłaby dumna z tego jaką osobą jestem teraz, i co dałam radę osiągnąć mimo Jej braku 🙂 Zdjęcie trzymam na biurku. Badać się staram regularnie, mimo młodego wieku 🙂 Pozdrawiam!
Piękny wpis. Mama jest z Was dumna i czuwa na Wami.
Wczoraj zrobilam usg piersi i usg jamy brzusznej. Taki prezent dla siebie. Doceniajmy profilaktykę bo to najlepsza inwestycja dla naszych bliskich.
🎀
Pięknie napisane. Ja jestem bez mamy już 18 lat, miałam 14 kiedy odeszła, też na raka. Dużo by pisać 😔😔😔 teraz jestem mamą dwójki cudków i niczego nie boję się na świecie tak jak tego aby moje dzieci nie podzieliły mojego losu. Jesteście cudowni ❤️❤️❤️ j życzę wam zdrowia
Doskonale Cię rozumiem, mam dokładnie tak samo jak Ty… 🙁
Piękny i bardzo smutny tekst. Jednak bardzo ważny i potrzebny.
Martuś mój tato zmarl 9 miesięcy temu – również na raka diagnoza listopad A pogrzeb w styczniu. Powiem wam jedno nigdy ale to nigdy w życiu bym się po tacie tego nie spodziewala uśmiechnięty pełen życia człowiek z dnia na dzień umykał KOCHAŁ MAME A MAMA JEGO PONAD ZYCIE Byłam przy nim z mama jak umierał jak trzymał mame za rękę łapiac ostatnie oddechy😢😢 . Co mi brakuje dziadka miłości całuski tulasy życie by za nie oddał – miał 5 wnuków i 1 niunie bo tak do niej mówił. Był umierający jak poszłam z dziećmi do niego to się zasłanial… Czytaj więcej »
Ja swoją straciłam dokładnie miesiąc temu, po 27 latach walki – przegrała. Gdy straciła pierś miała 30 lat….tylko 30 lat, nie wyobrażam sobie siebie w wieku 30 lat bez piersi, a ona dzielnie i dumnie walczyła z chorobą – chemia itd. Nie wiem, też co dzieje się w głowie matki, która słyszy taką diagnozę, a za drzwiami gabinetu siedzi 4 i 6-letnia córka. Pierwszą bitwę wygrała, drugą musiała stoczyć 12 lat później, przeszła chirurgiczną menopauzę w wieku 42 lat (!!!) i radioterapię – zacisnęła zęby i wygrała, bo miała tyle planów i marzeń do spełnienia. Wojnę niestety przegrała, od diagnozy… Czytaj więcej »
To co dobre podaj dalej ❤❤❤Historia z bardzo ważnym przesłaniem, aż lat cisną się do oczu. O tak wiele rzeczy walczymy w życiu- o dobra pracę, o rzeczy materialne, o relacje. Walczymy o najważniejsze-ŻYCIE.
Czytając ten wpis wróciły wspomnienia sprzed 7 lat- płakałam jak bóbr! Wypadające mamie włosy, słabość i wymioty po kolejnych chemiach, podawanie morfiny, żeby ulżyć w bólu przez ostatni etap choroby. Im jestem starszą tym bardziej brakuje mi jej, Teraz mam 23 lata i bardzo żałuję, że nie będzie mogła być na moim ślubie, nie doradzi mi w życiowych decyzjach. Wyciągnęłam na pewno porządną lekcje. Zdrowie stawiam na pierwszym miejscu!