Na przełomie lat ’80 i ’90-tych w mojej rodzinnej miejscowości był bar. Bar nazywał się „Żeglarz”, ale znany był też jako „mordownia”. Ten eufemizm powinien Wam już nieco nakreślić klimaty z jakimi można było tam się spotkać. Na pewno nie było to miejsce odpowiednie dla dzieciaka w moim wieku. I rzecz jasna nigdy tam nie byłam. Pewnego razu jednak umówiłam się z moim kolegą Michałem, który mieszkał w tym samym bloku co ja, że zaraz po przyjściu do przedszkola opowiemy, że dzień wcześniej oboje spędziliśmy w “Żeglarzu” popołudnie. Oczywiście ustaliliśmy wspólną wersję wydarzeń, według której na stole stały butelki pełne… oranżady i kolorowych draży, a z sufitu zwisały balony. Oczywiście wszystko to było za darmo. Gdybyście mogły zobaczyć miny naszych kolegów i koleżanek… bezcenne. Nigdy wcześniej nie mieliśmy takiego posłuchu. Takich historii o kłamstwach jest wiele, gdy dziecko często kłamie.
“Proszę Pani, a Tata mnie bije”- gdy dziecko kłamie
Gdybyście usłyszeli takie zdanie od przypadkowo napotkanego dziecka, to co byście zrobili? Zareagowalibyście niezwłocznie? Czy pomyśleli od razu, że dziecko kłamie? Dałybyście wiarę opowieściom dzieciaka, czy jednak potraktowalibyście tę informację z lekkim dystansem? Zapewne odpowiecie, że to zależy od tego, jak dobrze znacie samo dziecko, które Wam to powiedziało, czy znacie jego sytuację rodzinną, domową. Czy dziecko ma jakieś ślady przemocy fizycznej na ciele, a w końcu, czy znacie samego Tatę – rzekomego „boksera”.
To oczywiście bardzo skrajny, przerysowany przykład, ale pewnie każdy, kto jest rodzicem zetknął się niejednokrotnie z ułańską fantazją swoich dzieci. Czasami nawet sami rodzice mają problem z rozróżnieniem tego, co jest prawdą, a co wytworem bujnej wyobraźni naszych pociech. Pewnie znacie to słynne ogłoszenie z jednego z przedszkoli, które brzmiało mniej więcej tak: “Drodzy Rodzice! Bardzo prosimy abyście nie wierzyli we wszystkie historie, które Wasze dzieci opowiadają Wam o tym, co dzieje się przedszkolu. My postaramy się nie wierzyć we wszystkie historie, które Wasze dzieci opowiadają o tym, co dzieje się w domu.”
Historia z happy endem
Opowiem Wam kolejną historię związana z moim dzieciństwem. Jak wiecie wychowywałam się w małej miejscowości, gdzie niestety dość często słyszało się opowieści o przemocy domowej. Takie też „rewelacje” raz po raz pojawiały się w opowiadaniach moich przedszkolnych koleżanek i kolegów. W otoczeniu nie należały one do rzadkości, natomiast ja sama nigdy tego typu doświadczeń osobiście nie miałam. Moja rodzina była „niestety” spokojna i nudna. Niemniej zawsze zadziwiało mnie to, jaki posłuch i atencję wśród rówieśników wzbudzały dzieciaki, które dzieliły się informacją, że „tatuś wczoraj zrobił mamusi taką awanturę, że ta przez resztę wieczoru przepłakała w kuchni”. Jak przystało na dziecko nie do końca zdawałam sobie sprawę z ciężaru gatunkowego tych opowieści.
Moje kłamstewko- uwaga, uwaga
Co zrobiłam? Musiałam jednak autorom tych kłamstw trochę zazdrościć chwilowej popularności, gdyż pewnego razu przyszłam do przedszkola i oznajmiłam z pełnym przekonaniem w głosie, że mój Tata tak się zezłościł na Mamę i tak ją pobił, że ta jest cała sina i ledwo może chodzić. Kiedy popołudniu moja Mama cała i zdrowa przyszła mnie odebrać z przedszkola, ku jej wielkiemu zdziwieniu, musiała się skonfrontować z czujnym wzrokiem Pani Dyrektor, który lustrował ją od góry do dołu w poszukiwaniu tych rzekomych sińców na ciele. Nie obyło się też bez rozmowy na dyrektorskim dywaniku. Oczywiście sytuacja za chwilkę się wyjaśniła, a mnie nie pozostawało nic innego, jak przyznać się do konfabulacji.
Mam jeszcze jedną historię niestety bez happy endu. Miałam w dzieciństwie koleżankę Anię. A ona w domu miała Barbie, która potrafiła latać, i która czasami siadała jej na ramieniu i z nią rozmawiała. Wielokrotnie prosiłam Anię żeby kiedyś przyniosła tę lalkę do przedszkola, żebym mogła ją poznać. Niestety Ani ciągle coś stawało na drodze. Dziś mam 34 lata i niestety nigdy nie udało mi się poznać latającej Barbie. Bardzo żałuję…
Kiedy historia zatacza koło
Obecnie jako Mama również muszę się mierzyć z podobnym zjawiskiem u Miecia, a czasem też u Zyzia. Aż strach się bać, jakie historie potrafią się urodzić w tych małych głowach 😉. Rozmawialiśmy nawet na ten temat z zaprzyjaźnioną Panią Psycholog. Ponoć u dzieci w wieku przedszkolnym kłamstwa często są zjawiskiem nieświadomym i bardzo naturalnym. Takie dzieciaki nie kłamią po to, by celowo oszukać. W ich umysłach fikcja po prostu miesza się z rzeczywistością. Nic w tym zresztą dziwnego skoro od małego oglądają bajki, gdzie zwierzęta mówią ludzkim głosem, czy pojawiają się inne stworki wszelkiej maści. O ile dziecko nie traci przy tym zainteresowania „realną” zabawą w rówieśnikami, to nie ma się czym martwić.
Zaplanowane kłamstwa…
Niestety u starszych dzieciaków, w wieku wczesnoszkolnym, sprawa ma się już diametralnie inaczej, ponieważ taki mały człowiek powoli zaczyna uczyć się tego, że dzięki kłamstwu może pewne rzeczy po prostu „ugrać”. Uczy się działać z premedytacją. Przykład bardzo często idzie z góry i to my – rodzice niechlubnie „inspirujemy” nasze dzieciaki do tego typu zachowań np. mówiąc „nie chce mi się iść na to spotkanie z koleżankami. Napiszę im, że się rozchorowałam”. Naśladowanie rodziców to jedno, ale dzieciaki często wymyślają pewne rzeczy, bo np. chcą tym sposobem uniknąć kary za jakieś przewinienie, bądź też (jak to było w moim przypadku) zaimponować rówieśnikom.
Przykłady z życia wzięte
Byłam bardzo ciekawa, jak to wygląda w innych rodzinach, stąd na grupie „SuperStyler po godzinach” zadałam pytanie “jakie najbardziej niestworzone historie opowiadało Wasze dziecko w domu/przedszkolu/w obecności niani i czy te historie miały swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości”. Odzew był całkiem spory, kilkadziesiąt osób zechciało podzielić się z nami ich historiami, a niektóre z nich były naprawdę niewiarygodne. Co przeważało? Fikcyjne wycieczki (opowiadane wręcz z misterną szczegółowością), wymyślone rodzeństwo, czy opowieści „dziwnej treści” co Tatuś robi Mamusi.😉 Do moich ulubionych historii należy ta o “feriach” spędzonych w Australii. Główna bohaterka była tak wiarygodna, że nawet rzekome kangury opisała z niezwykłą precyzją. Zresztą właśnie tym zdołała całkiem przekonać do swojej historii Panią Przedszkolankę.
W naszej dyskusji pojawił się również głos Czytelniczki z Norwegii, która „pocieszyła nas”, że w Polsce i tak mamy całkiem nieźle, ponieważ u nich w przedszkolu Panie zgłaszają do wyższych instancji absolutnie każdą historię, która mogłabym nosić nawet minimalne znamiona nadużycia wobec dziecka. Z tymi opowieściami z czasów mojego przedszkola większość rodziców zostałaby pozbawiona (w większości niesłusznie) praw rodzicielskich.😉
(Nie) wierzcie swoim dzieciom
Tytuł tego artykułu przewrotnie nawołuje, aby nie wierzyć naszym dzieciom. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że jak we wszystkim – potrzebny jest zawsze zdrowy rozsądek. A nade wszystko kluczowa jest znajomość swojego własnego dziecka, jego lęków i sposobów radzenia sobie z nimi. Czyli znów sprawdza się zasada, że należy być blisko dziecka, rozmawiać z nim i SŁUCHAĆ, nawet gdy dziecko kłamie. Wtedy bez żadnego problemu rozpoznamy, które historie są prawdziwe i co gorsza alarmujące, a które można zrzucić na karb szczeniackiego wieku.
Zawsze gdy mamy podejrzenie, że dziecku dzieje się krzywda powinniśmy reagować. Nie ważne czy chodzi o dziecko, które znamy czy takie spotkane przypadkowo. Jednak powinniśmy robić to roztropnie i zanim zrobimy wokół sprawy raban postarajmy się, jeśli to możliwe, zweryfikować jej wiarygodność.
Kiedy kłamstwo staje się lekiem na całe zło
Co jednak robić, kiedy dziecko nagminnie i z premedytacją oszukuje?Co zrobić gdy dziecko kłamie nieustannie? Tak na marginesie podobno rozwojowe apogeum „ściemniania” występuje u dzieci około 8 roku życia. No to wszystko przed nami jeszcze 😉. Wracając jednak do tematu – pytanie dlaczego dziecko to robi? Może jesteśmy wobec niego przesadnie krytyczni? Może się czegoś panicznie boi? A może po prostu nie radzi sobie z własnymi emocjami, lękami i nie wiem jak sobie z nimi radzić, nie wie jak o tym porozmawiać ze swoimi rodzicami? Czasami bywa już tak, że wzajemna nieufność w relacji rodzic-dziecko, eskalowana przez kłamstwo, urosła do takiej rangi, że potrzebna będzie pomoc psychologa dziecięcego.
Jak sobie poradzić z tym, że dziecko kłamie?
Czy są jakieś sprawdzone sposoby na małych domowych kłamczuszków? Przede wszystkim doceniać fakt, jeśli dziecko przyznaje się np. do winy, czy w sytuacji podbramkowej mówi prawdę. Ważne, by nie tworzyć atmosfery strachu, nie krzyczeć i nie zastraszać dziecka, bo jeśli to się już wydarzy, to zmniejszamy szansę na to, że drugi raz za podobne przewinienie dziecko nam się przyzna do winy. Ważna jest też atmosfera bezwarunkowej miłości, o której pisałam Wam jakiś czas temu tutaj (klik) – niezależnie od tego co dziecko przeskrobie i tak powinno czuć, że jest kochane. Zawsze!
Młodszym dzieciakom można pomóc rozróżniać fikcję od rzeczywistości rozmawiając o tym co się im śniło, czy o sytuacjach chociażby z bajek.
A jak to było u Was? Pamiętacie jakąś niestworzoną historię z Waszego dzieciństwa, której byliście autorami, albo może sami uczestniczyliście w niej?
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Mąż na zajęciach z angielskiego, które prowadzi usłyszał od 10latki, że ma 50000 obserwatorów na instagramie🙃. A że nie umie w instagram, to uwierzył. Śmiertelnie poważnie relacjonował, że dajmy na to Lenka nie może podać nazwy konta, bo nie chce póki co ujawniać się kolegom i koleżankom🙃. Dzieciaki z grupy uwierzyły i zyskała wielki posłuch i była gwiazdą zajęć. Kto wie, może jest gdzieś to tajemnicze konto..
Zastanawiająca historia a propos. Kilkadziesiąt lat temu był w Ameryce przypadek pewnego przedszkola, w którym miało dojść do poważnych naruszeń względem dzieci. Ponieważ przesłuchania zostały przeprowadzone w bardzo nieprzemyślany sposób dzieciaki uznały, że oczekuje się od nich, by opowiadały coraz to “ciekawsze” historie. Nie będę przytaczać, ale opowieści były naprawdę przerażające, ale zupełnie fantastyczne równocześnie. Wtedy psychologia dziecięca była w powijakach, dzieciom uwierzono na słowo, dorośli zostali skazani. Po latach sprawę ktoś wygrzebał i zaczął czytać szczegóły przesłuchań, doszedł do wniosku, że prawdopodobnie dzieciom nieświadomie podrzucono pewne treści, możliwe nawet że utworzono fałszywe wspomnienia i zaczął się zastanawiać, czy chociaż… Czytaj więcej »
To wszystko nic!
Moja mama ze swoim bratem w dzieciństwie pojechali na kolonie. No i mój wujek zaczął opowiadać, że jest sierotą, a jego rodzice zginęli w katastrofie lotniczej. Oczywiście siostry tez nie miał, co mojej mamie było na rękę bo w końcu nie musiała choć raz niańczyć 4 lata młodszego brata. Oczywiście wujek był tak przekonujący, że w tę historie uwierzyli nawet opiekunowie, więc kiedy moja babcia przyjechała, po dwóch tygodniach, odebrać swoje dzieci z obozu, najpierw musiała tłumaczyć się opiekunom kim ona właściwie jest, bo przecież Wojtuś nie ma rodziców…😂😂