Sytuacja sprzed kilku dni. Kurtuazyjna rozmowa w gronie kilku znajomych mi panów. Znamy się od dawna, jesteśmy w podobnym wieku, nie raz piliśmy razem wódkę. Opowiadam jakąś historię i ni z gruchy ni z pietruchy rzucam słowem: „łechtaczka”. Miny panów rzedną. Jeden wzrokiem szuka latających gołębi nad głową choć stoimy w zadaszonym pomieszczeniu. Drugi wbija wzrok z podłogę i zaczyna nerwowo szukać nigdy nie upuszczonej złotówki… Taka jest prawda moi mili: nie potrafimy rozmawiać o seksie. Nie wiemy też nawet jak poruszać seksualne tematy w rozmowie z partnerem. Co innego dowcipy, w których padają wulgarne określenia narządów intymnych, bądź samego aktu seksualnego. Ale żeby na głos wypowiedzieć słowa: prącie, wagina czy napletek? Fuj! Być może temu wszystkiemu winna jest edukacja seksualna, a raczej jej brak. Część z was wie, a część może jeszcze nie: studiowałam seksuologię. Sporo wiem na temat seksualnych problemów Polaków. Ogromna część nieporozumień w tej kwestii wynika z tego, że nie potrafimy o tym rozmawiać. Rozwiązywanie problemów seksualnych w związku rzadko poprzedzają rozmowy o seksie.
Przykład? Proszę bardzo!
Przychodzi do seksuologa małżeństwo z wieloletnim stażem. Na pierwszy rzut oka zgodne, szczęśliwe. Niby wszystko jest okej, ale jednak coś nie gra. Od słowa do słowa okazuje się, że Pan ma zamiar opuścić Panią. Bynajmniej nie dlatego, że już jej nie kocha, albo że ma kogoś na boku, ale jakoś tak się „nie dogadują”. Mówiąc „nie dogadują” Pan puszcza oko w stronę seksuologa. A że seksuolog takie puszczenie oka zna na pamięć, powoli zaczyna rozumieć o co chodzi. Na początku problem wydaje się nie do przejścia. Pani też stwierdza, że zamiast porozmawiać o tym, co im w łóżku nie leży, woli się rozwieść. Po kilku godzinach terapii okazuje się, że cały ten ambaras z powodu światła.
Pan lubi to robić przy zapalonym, a Pani się wstydzi i woli zgasić. A że nie chciała Panu robić przykrości to się przymuszała i seks jej zbrzydł do reszty. Poza tym dzieci już ma, to na co jej te uciechy cielesne. Pomodlić się w tym czasie woli, albo serial dobry obejrzeć.
Wystarczyło przerobić temat i tyle. Obyło się bez rozwodu i bez cięcia materaca na pół. Państwo starszeństwo wróciło do pożycia seksualnego. Jak? Po ciemku, bo Pan nauczył się z żoną chodzić na kompromisy. Można? Można! Ale trzeba ze sobą rozmawiać. Jak widzicie wiedza o seksualności partnera może nawet uratować związek, ale na pewno go nie zniszczy.
Rozmowy o seksie w związku
Od czego zacząć? Na studiach uczyli nas, że na początku trzeba ustalić nomenklaturę. Trzeba pokazać i objaśnić gdzie co jest i jak działa. Nawet podstawowa wiedza o seksualności człowieka ułatwia rozmowy o seksie w związku.
Na terapii często zaczyna się od pokazania jednej i drugiej stronie narządów płciowych na obrazku. Tłumaczy się gdzie jest łechtaczka, pochwa, napletek i wędzidełko. Czy zdajecie sobie sprawę, że ogromna część mężczyzn uważa, że kobieta tą samą dziurką siusia i rodzi dzieci? Niewiarygodne? Uwierzcie mi, że prawdziwe! Warto więc sprawdzić czy nasz partner orientuje się gdzie jest sutek, a gdzie brodawka. Gdzie są strefy erogenne i które u nas działają najlepiej. Pamiętajcie: nie ma co liczyć na to, że partner się domyśli. Lepiej powiedzieć, niż czekać w nieskończoność. Poczytajcie o tym, jak rozmawiać z partnerem o seksie, ponieważ naprawdę warto przestać uważać seks za temat tabu.
Przez ostatnie kilkadziesiąt lat i tak zrobiliśmy w tej dziedzinie postęp.
Pamiętam anegdoty mojej świętej pamięci Babci Stefci, która w sumie spłodziła z dziadkiem siedmioro dzieci, ale podobno nawet pępka dziadka nie widziała. 😉 To racja. Kiedyś temat seksu i anatomii ciała płci przeciwnej owiany był wielką tajemnicą. Seks służył głównie prokreacji. Ale my żyjemy w zupełnie innych czasach. W czasach wszechobecnej pornografii, która też może pełnić pozytywną rolę w budowaniu więzi między ludźmi. Zdziwieni? Rozsądne korzystanie z tego typu „dobrodziejstw” mediów może uczyć nas nowego podejścia do seksu w związku, może nas ośmielić i wytłumaczyć jak „działają” pewne rzeczy.
Nic nam jednak po pornografii jeśli nie nauczymy się ze sobą rozmawiać o seksie. Jeśli nie będziemy w stanie bez ogródek powiedzieć partnerowi czy partnerce, że wolimy taką czy inną pozycję, że lubimy uprawiać seks przy zapalonym świetle albo na włączonej pralce. Tu wszystkie chwyty są dozwolone pod warunkiem, że wcześniej ustalicie zasady gry. Rozwiązywanie problemów seksualnych w związku najlepiej zacząć od…rozmowy. Intymne pogadanki mogą Was tylko do siebie zbliżyć.
A teraz odpowiedz sobie na pytanie czy miałabyś odwagę obejrzeć ze swoim partnerem jakiś film erotyczny? Tylko błagam was bez podśmiewywania się i bez zgrywów. To nie jest lekcja Przystosowania Do Życia W Rodzinie. A może jednak? 😉
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Moja znajoma uczy tzw. przygotowania do życia w rodzinie i okazuje się, że niektóre dziewczynki mają dylematy czy jak założą tampon to będą się mogły wysiusiać.
A tak w ogóle to twój tekst mi przypomniał, że już dawno nie oglądaliśmy żadnego fikołka, trzeba to nadrobić 😉
Uważam, że skoro decydujemy się z kimś spędzić życie, czy też znamy się z partnerem jak ” łyse konie” to powinno się rozmawiać o takich rzeczach, bo z kim jak nie z nim? I uważam,że takie filmy pobudzają atmosferę erotyczną między partnerami, więc czemuż by nie? Trzeba siebie poznawać 🙂
Teraz to poruszylas niebo i Ziemie! 😉 Ja rowniez uwazam ze trzeba o takich rzeczach rozmawiac, trzeba wzajemnie sobie pokazywac co sie lubi i siebie poznawac. 👍 U nas na poczatku byly kompromisy i docieranie sie w celu uprzyjemnienia uciech cielesnych. Byly tez Przebieranki i ogladanie filmow erotycznych 👙👠💄😉 Trzeba otwarcie rozmawiac, edukowac i Nie ma sie czego wstydzic – dzieci same sie Nie zrobia (Chociaz Babcia Stefcia Pewnie by Tu polemizowala) 😉