Nigdy nie lubiłam się bać. Stroniłam od oglądania horrorów, a nawet thrillerów. Kiedyś namówiona przez starszą kuzynkę do obejrzenia „Misery” przez kilka lat miałam koszmary. Największym piętnem odcisnęła się na mojej psychice scena z przetrącaniem nóg młotem. Do dziś odczuwam lęk i mam ciarki na samą myśl o tym. Kiedy jako nastolatka spałam sama w domu, zapalałam wszystkie światła i jeśli nie musiałam, to nie opuszczałam pokoju w którym grał telewizor. Dziś wiem, że wtedy nie potrafiłam się bać…
Co to jest strach? Kiedy towarzyszy nam lęk
To jedna z pierwszych emocji z jaką mamy do czynienia już na sali porodowej. Wypisany na twarzach naszych matek lęk o to, czy z nami na pewno wszystko jest w porządku, jest naszym pierwszym kontaktem ze światem. Później strach ten towarzyszy nam w nieuświadomionej formie do momentu, w którym sami decydujemy, że nie pójdziemy spać do swojego pokoju, bo tam w szafie czyha na nas potwór. Definicja strachu jasno precyzuje, że jest to jedna z cech pierwotnych wywodzących się z instynktu przetrwania.
Przydatny strach?
Strach chce dla nas dobrze – jest naszym doradcą i pozwala nam uniknąć sytuacji, z których moglibyśmy nie wyjść cało. Jest to stan silnego napięcia emocjonalnego, pojawiający się w sytuacjach realnego zagrożenia. I w tej definicji zawarta jest istota tego lęku. Zarówno tego, z którym powinniśmy się oswoić oraz tego drugiego, którego powinniśmy się wyzbyć. Realne zagrożenie, czyli takie, które może się wydarzyć naprawdę. To cała istota przydatnego strachu. Każdy inny nie ma większego sensu i tylko bruździ nam w życiu. A co jeśli sam lęk przed strachem tak miesza nam w głowach, że boimy się rzeczy, które nie mają prawa się zdarzyć? Bo tak między Bogiem a prawdą: czy ktoś kiedyś widział potwora w szafie?
Skoro strach ma wielkie oczy, to dlaczego Ty wciąż swoje masz zamknięte?
Znam ludzi, którym strach tak wszedł na głowę, że zaczęli bać się życia. Stał się ich sposobem na wszystko, zawładnął ich “lajfstajlem”. Ty też z pewnością ich znasz. Oni nie polecą na wakacje, bo ich samolot na pewno się rozbije. Oni ni kupią nowego auta, bo ktoś im je zaraz ukradnie. Nie zwiążą się z nikim, nawet na chwilę, bo już na samą myśl o miłości boją się złamanego serca. Nie zmienią pracy, nie oddadzą dziecka do przedszkola. O skokach ze spadochronem, czy wspinaczce nie wspomnę. Ten wszechogarniający strach blokuje im drzwi do prawdziwego życia. Tego, w którym człowiek doświadcza emocji niezwykłych. Czasem płacze ze szczęścia, a czasem z rozpaczy. Czasem cieszy się życiem, a czasem ma go zwyczajnie dość. Bo umówmy się szczerze, życie w ciągłym lęku i unikanie konfrontacji to nie życie a jedynie przetrwanie.
Lęk przed życiem
W dzieciństwie byłam od niego separowana. Oddzielono mnie grubą kreską od tego, co mogłoby potęgować we mnie lęk. Jednak zasadniczo nie mając czego się bać, na wszelki wypadek zaczęłam bać się wszystkiego. Odwaga? To nie dla mnie. Bałam się wieczorem odkryć nogi spod kołdry, bo coś mogłoby mi je pożreć. Bałam się pójść do piwnicy po konfitury, bo tam na pewno mieszka ktoś lub coś, czego mogłabym się przestraszyć. I ten mój lęk przed strachem i chęć uniknięcia go za wszelką cenę powodował, że zaczęłam unikać sytuacji, w których mogłabym się bać. Unikałam ich ale i tak podskórnie się bałam.
Życie w bańce
Generalnie da się żyć bez strachu. Można zamieszkać w pięknej szklanej bańce z obłymi ścianami tak, żeby nigdy nikomu nic się nie stało. Jesteśmy spokojniejsi, kiedy nie wychodzimy poza to, co już znamy i co nie ma prawa wzbudzić w nas lęku. Czy żyjemy? Na pewien sposób tak, lecz nie jest to życie z gatunku tego, które stawiane jest za wzór życia pełną piersią. A nawet jeśli już uda nam się osiągnąć ten błogi stan „bezlęku”, to prędzej czy później dopadnie nas „ON”. Dopada tych, którzy wszystko co jest do przeżycia, wciąż mają przed sobą. Nazywa się “lęk przed końcem”, a na niego nie ma mocnych.
Spraw by on bał się Ciebie bardziej
Już w dorosłym życiu, jeszcze długo bałam się strachu. Mieszkał gdzieś obok, nieoswojony. Na studiach już pierwszego dnia roku akademickiego bałam się egzaminów. Na pierwszych zajęciach z prawa jazdy bałam się, że obleję jazdę po mieście. Po miesiącu spotykania się z Jankiem bałam się, że mnie kiedyś zostawi. A nade wszystko bałam się, że moi rodzice kiedyś odejdą.
Ten lęk był tak silny, że przysłaniał mi wszystko. Odbierał mi przyjemność z rzeczy małych, ale i tych większych. Nie umiałam się bać. Strach odbierał mi rozum. Mam kilka tak lękowych sytuacji za sobą, że nawet ich nie pamiętam. Tak bardzo się bałam, że mój umysł wymazał je z pamięci.
Co zabrał mi lęk
Pamiętam moment, w którym zobaczyłam dwa paski na teście ciążowym. Cieszyłam się i bałam jednocześnie. Do dziś Janek wspomina, że nigdy wcześniej przed tą sytuacją nie widział mnie śmiejącej i płaczącej jednocześnie. Cieszyłam się, że zostanę Mamą i jednocześnie bałam się wszystkiego, co z tym związane. Już w pierwszej chwili pomyślałam o porodzie. Niestety nie było mi dane do niego dotrwać. Spełnił się mój największy strach – straciłam dziecko.
Dość szybko udało mi się znów zajść w ciążę. Tym razem strach odebrał mi radość z dwóch kresek na teście. Teraz bałam się jeszcze bardziej. Tak bardzo, że nawet przez chwilę nie umiałam się prawdziwie cieszyć. I to był ten moment, w którym powiedziałam sobie: basta! W moim życiu i ciele dzieje się prawdziwy cud, a ja nie mogę tego przeżywać, bo…? No właśnie!
Dlaczego właściwie coś zabiera mi radość z życia, z tego co tu i teraz. To był pierwszy moment, w którym ze wszystkich sił starałam się zapanować nad moim strachem. I wiecie co: nie taki ten strach straszny, jak go malują. A już na pewno nie jest takim chojrakiem jak nam się sam przedstawia.
Pakt ze strachem
Dziś mamy umowę. On ma prawo do głosu, ale to ja decyduje. Zawsze, kiedy mnie odwiedza, zbieram wszystkie zdroworozsądkowe zwoje mózgowe i debatujemy sobie nad tym, czy jego obecność jest konieczna w danym przedsięwzięciu. Czasami potrzebuję wsparcia Janka, który sprowadzi mnie z orbity strachu na ziemię . Nauczyłam się bać i nauczyłam się z rozsądkiem słuchać mojego strachu.
Kiedyś nie wysiadłabym z samochodu widząc taką zamieć piaskową, która spotkała nas pierwszego wieczoru na plaży Guincho. Sam taksówkarz uprzedził nas: „To będzie bolało. Ten piasek będzie Wam się wbijał w każdą odsłoniętą część ciała.” Na plaży nie było zupełnie nikogo. Tylko my, zachód słońca, burza piaskowa i mój strach. Dudnienie wiatru starało się go zagłuszyć. Na marne. To on rządził na tej plaży.
Ale to takie świadome obcowanie ze strachem na tej plaży było dla mnie przyjemnością. Przyspieszone bicie serca, adrenalina i zniewalająco piękny zachód słońca. Staliśmy tam ramię w ramię, ja i mój strach, równi sobie.
Kurtka- Isabel Marant
Spodnie- Bizuu
Koszulka- Mango
Buty – Nike
Biżuteria- Lilou
Super napisane!!! Takiego artykułu potrzebowałam. I ja muszę zawrzeć że strachem pakt on ma głos ale ha decyduje!!!!!
Tekst o mnie, dosłownie. Prawie wszystko się zgadza, tak samo zareagowałam na pierwszą i drugą ciążę. To takie przykre, że nie potrafiłam się cieszyć, bo nie chciałam się przywiązywać. Ale urodził się on, tak wyczekany i byłam tak szczęśliwa przez 14 miesięcy. A potem okazało się, że ma białaczkę. Za 10 dni minie rok naszej walki z tym potworem i strachem. Tak bym chciała przestać się bać….
Jej czytam to i jakbym widziała siebie. Boje sie życia w kazdym jego aspekcie. Boje sie o dzieci, o męża, o najblizszych. Boje sie jechać na wakacje ba mnie nawet przeraża zwykła kontola u lekarza bo a nuż coś wykryje. Z drugiej strony doskonale zdaje sobie sprawę z tego ile przez to tracę. Życie mija a ja ciągle nie wychodzę ze swojej strefy komfortu. Ten tekst to dla mnie nadzieja, że i ja w koncu przestane się bać. Dzięki!