To było dwa tygodnie temu – w niedzielę. Mieliśmy luźny, rodzinny weekend. Janek dłubał coś przy komputerze, Miecio budował garaż z klocków, a Zyzio ucinał sobie popołudniową drzemkę. Włączyłam sobie jakiś serial na Netflixie i usiadłam na kanapie z telefonem przyklejonym do dłoni. Nawet nie zauważyłam kiedy jeden odcinek serialu przeleciał niepostrzeżenie, a za nim połowa drugiego. Co zapamiętałam z filmowych wątków? Zupełnie nic. Za to na Instagramie… Co tam się działo!!! Im dłużej „scrollowałam” ekran telefonu, tym trudniej było mi odkleić się od niego. Miałam wrażenie, że wszystkie te zdjęcia i opisy, w dużej mierze obcych mi osób, są tak ważne jak newsy na pasku serwisów informacyjnych. Żaden nie może mi umknąć, muszę przeczytać je wszystkie! Czy to FOMO?
Przeczytam cały Internet!
Im dłużej „w tym” siedzę, tym rzadziej dopadają mnie takie momenty jak ten niedzielny, ale czasami i mnie dopada FOMO. „Fear of missing out” czyli lęk przed tym, że coś mogłoby nas coś ominąć. Głównie dotyczy świata wirtualnego. To przez FOMO leżąc już przed zaśnięciem w łóżku sprawdzamy telefony. To FOMO sprawia, że w komunikacji miejskiej nie podziwiamy przyrody za oknem, tylko to co dzieje się na Facebooku. To FOMO każe nam zabierać telefon tam, gdzie nawet król chadza piechotą. A gdzie – ja się pytam – w tej sytuacji staromodne czytanie etykiet kosmetyków 😉? Ten lęk przed pominięciem potrafi nieźle namieszać w naszej codzienności. W dłuższej perspektywie może wywoływać stany lękowe, negatywnie wpływać na nasze samopoczucie oraz wywołać poczucie, że nasze życie jest niewystarczająco atrakcyjne i wartościowe.
Nikt z nas nie jest na to gotowy
Pamiętacie czasy naszego dzieciństwa? Dobrze Wam radzę, zacznijcie notować wspomnienia, bo dla naszych wnuków to będzie coś zupełnie niezwykłego. Nasze pokolenie potrafiło całymi dniami bawić się przy trzepaku, ze zwykłego kijka znalezionego w krzakach wymyślić zabawę życia, potrafiliśmy wyobrażać sobie, że ławka przy bloku jest statkiem kosmicznym i potrafiliśmy na niej latać długimi godzinami. Jest jeszcze jedna rzecz, której nauczyli nas rodzice. NUDA. My potrafiliśmy się nudzić z pokorą. Nigdy nie zapomnę jak moja mama, w odpowiedzi na moje „ nuuuudzi mi się”, odpowiadała – „to się rozbierz i ubrań popilnuj”. 🙂 I choć nauczono nas nudy, to obecny styl życia nam tę nudę z codzienności wydziera, a my się temu biernie przyglądamy.
Przykład z życia wzięty
Przykład? Proszę bardzo! Kiedyś podczas oglądania telewizji, w przerwie na reklamy, człowiek frustrował się na Polsat czy TVN, że te bloki reklamowe są tak długie. Nudziliśmy się czekając na dalszy ciąg programu. Dziś nie ma mowy o nudzie. W TV reklamy? To my ratujemy się smartfonem. Przeglądamy media społecznościowe, oglądamy śmieszne filmiki, czytamy co będzie w kolejnym odcinku serialu, który właśnie oglądamy. Poziom docierających do nas informacji nie może spadać, więc sami ich sobie dostarczamy. Ale czy ktoś się zastanowił, czy tego naprawdę potrzebujemy?
Sami wpędzamy się FOMO żyjąc w poczuciu, że bez Internetu życie nam ucieka. Że omija nas coś, czego nie da się nadrobić ani odpracować. A czy teraz czytając o tym widzicie, jak bardzo jest to absurdalne?
Przypomnij sobie jak było kiedyś
Patrzę na moich rodziców i widzę, że nawet im czasami grozi FOMO. Może na mniejszą skalę, ale jednak. Moja Mama ciągle odświeża Insta Stories, bo chce wiedzieć co u wnuków, Tata zaś jest fanem Facebooka i TVN24. Ludzie z pokolenia przed nami też odczuwają ten irracjonalny niedosyt informacji. Jak więc się przed tym bronić?
Najprostszym sposobem jest uświadomić sobie to, jak żyliśmy wcześniej, przed erą smartfonów, Facebooka i Instagrama. Podam Wam ciekawy przykład. Często chodzę na spotkania biznesowe. Moim stałym przyzwyczajeniem było to, że zawsze kładłam telefon na blacie stołu na wypadek gdyby ktoś napisał do mnie maila albo zadzwonił. A później nawet jeśli nikt nie dzwonił i nie pisał, to ja i tak nerwowo odblokowywałam telefon, żeby sprawdzić czy wszystko jest POD KONTROLĄ. I te dwa słowa są kluczowe.
Trochę wyjaśnienia
Bo co to tak właściwie znaczy? Przecież kiedyś nie miałam komórki i też chodziłam na spotkania, jeździłam na wyjazdy, kolonie czy chodziłam na imprezy. Bywało tak, że nie miałam kontaktu ze „światem” długie godziny, a czasami nawet dni i świat się nie walił. Dlaczego więc teraz podczas jednego godzinnego spotkania miałoby być inaczej? Pierwszą zmianą, którą wprowadziłam było to, że na spotkaniach nie wyjmuję telefonu z torebki. Z szacunku dla osoby, z którą się spotykam, ale też dla swojego świętego spokoju. I wiecie co? To działa!
A jak to jest w weekendy?
W weekendy telefon ograniczam do minimum. Zwykle leży wyciszony nad biurkiem. Staram się go kontrolnie sprawdzić dwa razy dziennie. Wiecie jaka to jest ulga? Wiecie ile czasu można wtedy wyrwać dla siebie? Wieczorami staram się też nie zaglądać do telefonu, a jeżeli już to robię, to nie wchodzę na maila, ani na media społecznościowe. Czasami przeczytam coś interesującego, innym razem coś obejrzę. Uczę też moje dzieci nudy. Pokazuję im, że sama też się czasami nudzę, i że jest to zupełnie normalne. Że jest to dobre. Bo wtedy, kiedy się nudzimy, nasz przestymulowany przez obecny styl życia układ nerwowy odpoczywa, łapie przysłowiowy oddech.
Ponadto, jeśli już musicie korzystać z mediów społecznościowych, to selekcjonujcie informacje. Ja raz w miesiącu robię porządki. Odlajkowuję konta, których treści mnie męczą, czy frustrują, oczyszczam „teren”.
To może być niebezpieczne
FOMO w prostej linii prowadzi do uzależnienia. Do głębokiego uzależnienia od życia wirtualnego, które zdaje się nie mieć końca, i które kusi atrakcyjnością o niebo wyższą niż to prawdziwe. To samo uzależnienie może odebrać nas naszym najbliższym, może ukraść nam momenty w życiu realnym, których nie da się już powtórzyć. Może być tak, że w lęku przed „społecznościowym” pominięciem stracimy jakąś część naszego prawdziwego życia…
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Szczerze mowiac, kompletnie nie jestem Fomo. Za to moj maz jak najbardziej. Lubie czasem usiasc sama z soba w ciszy i spokoju. Ogladam ig czy fb ale nie mam zamiaru szperac w zyciorysie kogokolwiek i komentowac skarpetki pod lozkiem. Czytam wiadomosci, ale bardziej na zasadzie : cholera to my mamy zalobe?? Czesto gesto vzuje sie niepoinformowana. Czasem czuje sie z tym zle., ale czesciej jest mi lzej. Szukam informacji ktore rzeczywiscie mnie, zainteresuja. W pozostalycj sytuacjach przechodze obok, z mysla kiedys do teho wroce. Teraz wole pobawic sie z dziecmi.
mnie czasem przeraża to jak jesteśmy uzależnieni od internetu… jak często łapiemy się na tym, ze tuż po przebudzeniu pierwsze co robimy to scroll’ujemy isnta i face’a? sama robię to automatycznie.
😊
Mnie osobiście przerażają social media zwłaszcza jeżeli chodzi o obecność tam dzieci które jeszcze ciężej sobie radzą z nałogiem jakim jest sprawdzanie fejsa