Ze zdjęć patrzy na mnie urocza, zezowata blondyneczka, w grubych okularach. Urzeka szczerym uśmiechem i papuśnymi policzkami. Cała jest papuśna jak na słodkie dziecko przystało. Patrzę na nią i w głowie mi się nie mieści, jak daleką drogę pokonała. Jak długo walczyła sama ze sobą, by zdusić w sobie cechy, za które szczerze siebie nie lubiła… Część z nich wynikało z czasów, w których się wychowywała. A wtedy panował trend na szare dzieci i szare dzieciństwo. Jak wychować dziecko by uniknąć tego schematu? Przeczytajcie!
Jak wychować dziecko? Jak było kiedyś? Szare dzieci lat osiemdziesiątych
Jakiś czas temu rozmawiałam z psycholożką w moim wieku. Wymieniałyśmy się spostrzeżeniami na temat tego, jak wychowali nas rodzice. Obie jesteśmy w takim wieku, że same mamy już dzieci i obecnie jesteśmy na etapie negowania metod wychowawczych naszych rodziców. Choć ja coraz częściej przekonuję się, że wcale nie były takie złe, ale o tym kiedy indziej. Okazało się, że podobnie jak to, że wszyscy w tamtym czasie biegali w pepegach, tak jednakowo wychowywali swoje dzieci przemycając im uniwersalne na tamte czasy wartości… W szarym świecie ludzie też mieli być szarzy. Żeby pasować do reszty. Wyróżnianie się z tłumu mogło jedynie ściągnąć kłopoty. A rodzice chcieli po prostu chronić swoje dzieci. Nikt nie myślał wtedy, jaki jest wpływ dzieciństwa na dorosłe życie.
Skromna bądź, mówili…
Kiedyś byłam jedną, wielką, chodzącą skromnością, wyrażanie siebie z pewnością miałam jeszcze przed sobą. Tej cechy uczono mnie odkąd pamiętam. Nie chwal się, bo nikt cię nie będzie lubił. Nie wychylaj się, bo tylko sprowadzisz na siebie kłopoty. Ile razy siedząc w ławce szkolnej znałam odpowiedź na zadane przez nauczyciela pytanie, ale przez wrodzoną i nabytą skromność, nie podnosiłam ręki. Nie chciałam wystawiać się na ocenę innych. Chciałam być taka jak wszyscy, czyli niewiedząca. 😉 Z góry skazywałam się na porażkę. Ale wtedy myślałam, że tak po prostu trzeba. Dawniej uważano, że dać wyróżnić się z tłumu, to tak samo jak się ośmieszyć.
Nie bądź szczera…
… bądź miła. Wychowując się w małej społeczności wiejskiej tę wartość dostaje się w gratisie. Nie liczy się to, co tak naprawdę myślisz. To możesz zachować dla siebie. Na zewnątrz pokazuj i mów to, czego oczekują od ciebie inni. I taka właśnie była ta mała, pulchna dziewczynka. Odpowiadała na oczekiwania wszystkich w koło, nie myśląc przy tym o sobie. W pewnym momencie zaczęła wierzyć w to, że to bycie miłym za wszelką cenę, to właśnie jest ona. Że to wynika z jej własnej nieprzymuszonej potrzeby… Jak to dobrze, że później na swojej drodze spotkała ludzi do bólu szczerych. Oni sprowadzili ją na ziemię i zaczęli pokazywać, jak poradzić sobie z przeszłością.
Płyń z prądem
Już to, że nosiłam okulary w podstawówce powodowało, że byłam odmieńcem. Był to idealny powód do tego żeby się ponabijać i powytykać palcami. Jako jedyna w klasie nosiłam okulary i to bardzo grube. Wyróżniałam się. A wtedy wyróżnianie się było czymś bardzo złym, między innymi dlatego to są moje złe wspomnienia z dzieciństwa.
Przez długi czas do głowy mi nie przyszło, by spróbować iść pod prąd. By z mojej inności zrobić sobie atut. By robić coś innego niż wszyscy. Nie wyróżniając się, płynąc w wielkiej ławicy nie wystawiałam się na ocenę. To było wygodne i takie bezpieczne. Dziś ciężko mi samej w to uwierzyć.
Jak wychować dziecko? Nie daj źle o sobie mówić
Czyli zawsze postępuj z duchem czasu. Nie wychylaj się. Nie rób rzeczy, które mogłyby ściągnąć na ciebie falę krytyki, nawet jeśli miałyby przynieść jakiś pozytywny skutek i nauczyć cię, jak zostać kimś. Mów to, co inni pragną usłyszeć. Pomagaj bezinteresownie. Nie zauważaj uszczypliwości i nie reaguj na nie. Wkupuj się w łaski innych. Tylko wtedy pokażesz siebie w najlepszym świetle, a inni będą do ciebie lgnąć. Nic bardziej mylnego…
Zawsze przepraszaj
Niezależnie od tego po czyjej stronie leży wina. To wynikało przede wszystkim z tego, że moi rodzice za punkt honoru postawili sobie, by wychować dziecko kulturalne i takie, które wszyscy będą lubić. Taka różnica między dziećmi i rodzicami kiedyś a dziś. Dlatego w każdej konfliktowej sytuacji to ja pierwsza miałam wyciągać rękę do zgody. To ja miałam być tą bardziej wyrozumiałą i „mądrzejszą”.
Ludzie drogowskazy
Ciężko mi uwierzyć, że ona i ja to ciągle jedna i ta sama osoba. Daleka droga za mną. Wiele zmian i przemian. Skąd imperatyw do zmiany? Od innych ludzi. W moim przypadku to ludzie stanowili główny impuls do pracy nad sobą. Wielu z nich było dla mnie przykładem. Tego, że można o sobie myśleć inaczej. Że można wierzyć w swoje możliwości bardziej. Że można żyć bardziej świadomie i w zgodzie ze sobą. Na swojej drodze spotkałam kilka takich ważnych drogowskazów. Jeden nauczył mnie odwagi, inny bezkompromisowości, a jeszcze inny asertywności. Zwykle ci ludzie w momencie naszego poznania byli przede mną daleko na horyzoncie, tylko po to bym później mogła im dorównać, a niektórych nawet minąć. Dzięki nim nauczyłam się sposobów na wyrażanie siebie i na to, jak poradzić sobie z przeszłością. Teraz już nie muszę martwić się wpływem dzieciństwa na moje dorosłe życie.
Wczoraj szarzy dziś już kolorowi. Jak wychować dziecko?
Codziennie spotykam dzieci lat osiemdziesiątych. Jedni dali sobie wmówić, że szarość to najmodniejszy i najbardziej uniwersalny kolor osobowości. Inni poprzez negację dziś są bardzo kolorowi. Ci drudzy ciągle są dla mnie inspiracją i mam nadzieję, że kiedyś ja nią będę dla tych pierwszych. Skromność odchodzi do lamusa, szczerość ceni się jak największe dobro świata, a indywidualizm wygrywa zdecydowanie częściej. W dobrą stronę idziemy i odchodzimy od szarego dzieciństwa.
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Kocham moich rodziców! Czytam to co napisałaś i jestem im teraz cholernie wdzieczna. Bo to oni byli wychowywani w ten sposób jak Ty i walczyli z tym poprzez wychowanie mnie na kolorowego człowieka 🙂 mama zawsze mi powtarzała: jak wszyscy chcą czerwone spodnie- Ty nos zielone! Jak każdy słucha hip hopu- Ty słuchaj disco polo. Bądź inna niż wszyscy. Nie bądź kopia innych! I tak było. Miałam 7 lat, na balu przebierańców same ksiezniczki i…. Superman w moim wykonaniu . 😂😂 ale dziś dziękuję im za to bo szczerość to dla mnie podstawa. Nawet jak mam powiedzieć komus: skończ temat… Czytaj więcej »
Ja jestem dzieckiem Czarnobyla. Awaria nastąpiła kilka miesięcy po moim urodzeniu w 86 roku. Pamiętam tę szarość o której piszesz. Dlatego też stałam się bardziej kolorowa i geekowa co do tej pory jest dziwnie postrzegane w mojej rodziny. Jakby miłość do filmów, czytanie książek i fantazjowanie o superherosach czyniło mnie wariatką. Ty czerpiesz z tego siłę a ja od lat walczę z depresją. Też byłam wychowywana na grzeczną i miłą i taką co zawsze pierwsza wyciąga rękę. Bardziej w taki sposób, że moja matka robiła dzikie awantury i to zawsze ja musiałam ją przepraszać, choć nie zawsze była moja wina.… Czytaj więcej »
Ten sam rocznik, te same problemy 🙂 tyle, że moi rodzice zachęcali mnie do fantazjowania, tzn. tata. Chyba dzięki niemu w moich wspomnieniach jest trochę szalonych kolorów 😉
O matko “okularnica” to Ty???? Nigdy w życiu…
Urodziłam się w ’87- mam pełno zdjęć, które pilnie strzegę- jakby wyszły na jaw spaliłabym się chyba ze wstydu 😀
Włożę w kij w mrowisko i powiem, że nasze dzieci mogą nas zaskoczyć… Nauczymy je szczerości i bycia w zgodzie z sobą i jak dorosną powiedzą nam szczerze, co o tym wszystkim myślą… Nasi rodzice chcieli nas wyposażyć w cechy, które ułatwiają życie. My też chcemy tego samego dla swoich, ale wartości nieco się zmieniły i stąd nasz nacisk na rozwój indywidualności dziecka. Nie zmieniły się jednak te najważniejsze wartości – rodzina, miłość, bliskość, zrozumienie. To dziecko musi dostać od nas w pierwszej kolejności…
No to szufla! Kłania się podobnie wychowywana w Sercu Kujaw Olka rocznik ’86. W prawdzie bezdzietna, ale z podobnymi spostrzeżeniami na temat wychowywania dzieci kiedyś i dziś, a nawet tylko dekadę temu. Oj! Nie mieliśmy łatwo, ale przez to dostrzegamy więcej i jesteśmy bardziej empatyczni. PS. W podstawówce marzyłam o halówkach zamiast tych przeklętych pepegów na gumkę ;). Idźmy w dobrą drogę :).
Mi zawsze powtarzano “pokorne ciele dwie matki ssie”. Mówiono pamiętaj bądź miła, nie wyciagaj ręki po swoje, przepraszaj, że żyjesz. Okazuje się jednak, że pokorne ciele to w tyłek kopią…;p
urodziłam sie w latach 90-tych i rowniez byłam tak wychowywana . Duzo mi z tego pozostało wciaz niestety , ale patrząc tez na siebie wtedy widze ze mimo wszystko i tak juz wiele sie zmieniło . Jestem pewniejsza siebie . Kiedys nie napisałabym nawet tego komentarza . A co do zdjecia mam bardzo podobne ,w grubych różowych okularach i wielka czerwona kokarda ,wyróżniałam sie ale przysparzało mi to wiele nieprzyjemności .pozdrawiam
Hej! Ja również jestem dzieckiem lat 80-tych, dokładnie 86:) Wszystko to co napisałaś Martusia to jakbym czytała o sobie. Przyznam szczerze, że dopiero niedawno odkryłam na nowo prawdziwą siebie i zaczęłam żyć w zgodzie z własnymi przekonaniami a nie z przekonaniami które były mi wpajane przez moich rodziców. Obecnie czekam na pierwszego potomka i wiem, iż będę starała się wychować go tak żeby od samego początku wiedział ze każdy jest indywidualnością, każdy zasługuje na szczerość i że noe ma się co bać kolorów bo to one poprawiaja nam nastrój a przy tym całe życie 🙂 Pozdrawiam!
Hmm urodziłam się w latach 90tych ale moi rodzice już wtedy byli sporo po 30 więc ta szarość im została, bo jakbym czytała o sobie.. wiele przez nią tracę, przez to bycie miłym, gryzienie się w język, skromność, naiwność, nie pasuje do tego świata. W moje życie trochę koloru wniosła wyprowadzka do innego miasta, studia, nowi ludzie ale nadal z nią usilnie walczę i chce mojego syna wychować na kolorowego i dobrego człowieka 😄
Miałam takie same okulary ❤ w tym samym wieku… Wiem co to znaczy. Ja chyba nadal w szarości i grzeczności pozostaje, bo mimo wszystko to takie bezpieczne.Nie wychylaj się a nic się nie stanie taka zasadę wpajano mi od dzieciństwa ale czasem warto pokazać siebie i powalczyć o to co najwazniejsze
O MATKO I CORKO 😱 to jakby o mnie pisane, tylko mnie bardzo dużo tej szarości zostało niestety… Brakuje tej odwagi, pewności siebie, siły przebicia… Może kiedyś