Mało nas ostatnio na blogu. Głównym powodem naszej absencji jest natłok pracy i obowiązków rodzinnych. A cały ten zgiełk dookoła nas niezbyt dobrze wpłynął nie tylko na częstotliwość wpisów, ale również na naszą relację. Konflikty w związku pojawiły się na horyzoncie. W ostatnim czasie kłóciliśmy się na potęgę, pomiędzy tymi kłótniami następowało chwilowe zawieszenie broni tylko po to, byśmy za chwilę znów zaczęli skakać sobie do gardeł. Trzy dni temu mnie olśniło. Zdarzył się cud i mój mąż, jak za dotknięciem magicznej różdżki przestał mnie irytować. Wiecie dlaczego? Już Wam mówię, jak zaakceptować irytującego partnera.
Konflikty w związku. Jak po grudzie.
Życie z moim mężem jest ciężkie. Jemu bliżej do pesymisty-realisty, podczas gdy ja jestem wiecznie spanikowaną optymistką. On wszystko odkłada na ostatnią chwilę i prokrastynacja wręcz wylewa mu się z uszu, a ja lubię, kiedy wszystko jest zrobione odpowiednio wcześniej, bez stresu. Janek ceni sobie święty spokój, podczas gdy ja uwielbiam, jak się dużo dzieje. Jest domatorem, ja uwielbiam odkrywać nowe miejsca. W jednej kwestii jesteśmy za to niezwykle zgodni: podczas kłótni wybuchamy obydwoje. A mimo to dogadujemy się, choć i ja czasem zastanawiam się, jak uratować małżeństwo. Choć nie jest to proste. Szczególnie wtedy, kiedy zaczynamy jakiś projekt, który wymaga od nas profesjonalizmu i zgrania.
Obcemu bym tego nie powiedziała
Prowadząc bloga, sami jesteśmy dla siebie szefami. Z czego Janek jest moim szefem, a ja jestem jego szefową. Żadne z nas nie lubi, gdy mu się rozkazuje, a mimo to, żyjąc i pracując ze sobą, jesteśmy na to skazani. Kiedy więc nagrywamy film i mi znów myli się kwestia, której miałam się nauczyć tydzień temu, albo kiedy proszę go, żeby odpisał na maile, które do niego przesłałam tydzień temu, a on ciągle tego nie zrobił, tylko sekundy dzielą nas od wielkiego wybuchu i kryzysu w małżeństwie. W całej sytuacji nie pomaga też fakt, że jesteśmy ze sobą do bólu szczerzy i nie przebieramy w słowach. I gdyby takie kwestie tyczyły się wyłącznie związku, byłoby pewnie nienajgorzej, ale kiedy włączamy w to biznes, robi się gorąco.
Nigdy bowiem nie zdarzyło mi się powiedzieć mojemu szefowi ani nawet koledze z pracy, kiedy jeszcze pracowałam na etacie, że jego pomysł jest beznadziejny i że trzeba być pół mózgiem, żeby wymyślić coś tak bzdurnego, a przy Janku takie słowa zdarzyły mi się nie raz. A i on odwdzięczył się nie raz podobnym wyznaniem. No bo skoro jesteśmy ze sobą szczerzy, to po co przebierać w słowach? Tyle tylko, że takie wyrażanie własnej opinii po pierwsze rzadko bywa konstruktywne, a po drugie skutecznie podcina skrzydła, przyczyniając się do konfliktów. Wtedy musimy się intensywnie zastanawiać, jak rozwiązać konflikty w związku. W naszym związku.
Wszystko się pomieszało – konflikty w związku.
Od tego miejsca jest już bardzo blisko do katastrofy. Wystarczy te gorzkie żale i frustracje z naszej pracy przenieść do życia rodzinnego, wszak granica jest bardzo cienka. I tak płynnie po nagraniu filmu, do którego nie nauczyłam się kwestii, a Janek wcześniej nie przygotował odpowiedniego oświetlenia, przeszliśmy wieczorem do kłótni o to, co nam się nie podoba w naszym związku. Jakoś tak jaśniej i wyraźniej zaczęłam widzieć to, że ostatnio mniej mnie przytula, że mnie nie słucha z taką uwagą jak kiedyś, że sam nie wychodzi z inicjatywą, by zająć się dziećmi.
Była taka sobota, że mogłabym nie kończyć wymieniania jego wszystkich wad. A on? No cóż, nie mógł mi pozostać dłużnym. I tak oto, mimo iż w naszym związku nie zmieniło się nic prócz tego, że zaczęliśmy mieć więcej wspólnej pracy, okazało się, że mało co nam na tym etapie odpowiada. A może nie tyle nam, co mi. A że jestem mistrzynią focha, to Janek zaczął mnie przepraszać średnio 15 razy dziennie. Musieliśmy się wspólnie nauczyć sposobu na zażegnanie problemów w związku.
No i bach!
Aż przyszedł dzień, kiedy byłam już tak nabzdyczona na niego, że bardziej już się nie dało. Będąc w sklepie z Jankiem, pani ekspedientka słusznie zresztą zauważyła, że mąż tak rewelacyjnie zna moje preferencje smakowe. „Mój to by zielonego pojęcia nie miał, co lubię” – powiedziała. I w tym momencie mnie olśniło. Dotarło do mnie, że chyba mnie pogrzało i że czepiam się faceta, który pokornie to wytrzymuje. Nie ma w moim otoczeniu bardziej zaangażowanego ojca niż Janek, zrobi przy chłopakach wszystko, prócz rodzenia i karmienia piersią.
Na moje ostatnie urodziny pojechał do sklepu i kupił mi moje wymarzone szpilki w idealnym rozmiarze i kolorze, choć nic mu nie powiedziałam. Sam z siebie głaszcze mnie prawie codziennie po zmęczonych stopach. Z zaangażowaniem ogląda wybrane przeze mnie sukienki w necie i doradza, którą wybrać. Rano robi mi kawę, a wieczorem wspólnie oglądamy serial, który ja wybrałam. Nawija mi włosy na lokówkę i przez wzgląd na naszą pracę nauczył się rozróżniać, które to rzęsy, a które brwi. Kocha mnie i na swój autorski sposób, czasami nieudolnie to pokazuje. Czasami mu się nie chce, ostatni raz kwiaty kupił mi ponad rok temu i to na bazarze, bo były tańsze, ale mnie kocha i szanuje. Wspiera mnie i pociesza. Uspokaja, kiedy znów wpadam w moje dygoty, że coś nam się nie uda.
Za bardzo się nakręciłam
Jakoś tak niepostrzeżenie nakręciłam się na niego i zaczęłam widzieć tylko te złe rzeczy. Nie dostrzegając tego, że mam ogromne szczęście w postaci przyjaciela z prawdziwego zdarzenia. A że bywa porywczy? Sama też czasami wydzieram się na niego bez większego powodu. Tyle że po nim to spływa, a ja to rozgrzebuję i najchętniej napisałabym o tym rozprawkę. Kocham go i trzy dni temu postanowiłam mu trochę odpuścić. Przez ostatnie dwa dni przygotowywaliśmy dość skomplikowany materiał filmowy, który za parę dni pojawi się na blogu. Wymagał od nas pracy od rana do późnego wieczora, skoncentrowania i spięcia „pośladów”. Bywało nerwowo, ale tym razem postanowiłam, że będę oazą spokoju. Pierwszy raz od nie wiem, kiedy nagraliśmy cały materiał we względnym spokoju. Nawet jeśli On się na coś irytował, to ja nie podbijałam tych jego emocji. Tym samym chyba stworzyłam przepis na idealny związek.
Zna mnie na wylot
A w nagrodę zabrałam go dzisiaj na masaż. Kilka chwil tylko dla nas. Leżeliśmy obok siebie, panie masażystki rozmasowywały nasze pospinane ze stresu ciała. Moja Pani zaproponowała, że wymasuje mnie masłem o zapachu melona. „Nie, absolutnie” – zaoponował Janek.” – Żona nie cierpi melona”. Za takie rzeczy trzeba kochać, a wtedy miłość będzie trwać. To trudna sztuka, ale do opanowania.
Kryzys w małżeństwie może trafić się zawsze i każdemu, bez względu na to, jak dba o relacje z partnerem. Jeśli zastanawiacie się, jak rozwiązać konflikty w małżeństwie albo zaakceptować irytującego partnera, to podpowiadam, że najlepiej pomyśleć nie tylko o tym, co nas w partnerach irytuje. Pomyśl też o tym, co Ci się w nich najbardziej podoba i zacząć to doceniać.
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Bez odrobiny złości nigdy nie ma radości. 🙂 Sama też często złoszczę się na mojego narzeczonego, ale dobre chwile zdecydowanie przysłaniają te złe. <3
Ahh… Naprawdę posiadasz skarb, mało który facet robi to co Janek i wie tyle o swojej żonie 😉👏 mój to ma raz na 5 lat jakieś przeblyski, no może raz na 3 lata 😁😉
Biorę przykład💪
W moim małżeństwie też ostatnio nie było kolorowo. Mamy niepełnosprawną córkę, czasami codzienność i obowiązki przerastają mnie jak i mojego męża. Zapominamy o tym co ważne. Czas spojrzeć na siebie inaczej.
Dziękuję za ten post😘😘
Fajny mąż to podstawa 🙃 Mój chwilami doprowadza mnie do szewskiej pasji a najbardziej to chyba jego pedantyzm ( tak wiem, pewnie kilka osób każe puknąć mi się w głowę 🙈 ale Ci co z pedantami żyją wiedza co to znaczy ) ale z drugiej strony wiem, ze trafił mi się mega fajny gość. Zawsze, zawsze, zawsze mnie wspiera, na pokaz mody ze mną pójdzie, sukienki tez ze mną wybierze 😉, z dzieckiem zadanie domowe odrobi, nakarmi jak trzeba. Więcej … kiedy bardzo chce poznać moich ulubionych blogerów a trochę się “wstydam” to bierze mnie za rękę i do nich… Czytaj więcej »
” przez wzgląd na naszą pracę nauczył się rozróżniać, które to rzęsy, a które brwi… “😂😂😂
Taki świadomy związek to naprawdę sztuka, fajnie, że o tym piszesz, miłego dnia!
wałki to pikuś, Janek nakręca ci włosy na plastikowe słomki. To dopiero nazywa się miłość! 🙂
Szkoda tylko że tak mało kobiet zauważa,że ma takie skarby w domu i czepiają się o wszystko aż ten biedny, niezauważalny przez druga połówkę odpuszcza i przestaje się starać… czasami nawet kończy się to rozwodem 🙁 a my kobiety potrafimy czasami za bardzo podkręcić śrubkę i nie doceniamy tego co mamy.:-(