Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, była sobie Nasza Klasa. Pamiętacie? Bo ja jak przez mgłę. Pamiętam, że to był pierwszy tak oblegany portal społecznościowy w Polsce. Wcześniej było Grono, ale ono nie cieszyło się taką popularnością. A Nasza Klasa? Wszyscy moi znajomi z czasów dzieciństwa tam byli. Byli absztyfikanci, niedoszli narzeczeni, byłe psiapsiółki. Te ich profile to były takie tablice próżności. Na głównym zdjęciu albo dom, albo auto. To jeszcze były czasy, kiedy żadne z nas nie miało dzieci, więc wszyscy szczycili się tym, co w ich mniemaniu było najbardziej „WOW”.
Pamiętam te wszystkie trawniki wymalowane na zielono, przed domkami obłożonymi sidingiem. A wszystko to oblane promieniami słońca. No nic tylko zazdrościć. Przez długi czas, żyjąc w świecie zupełnie innych wartości, nie rozumiałam, po co Kaśce zdjęcie nowej beemki na profilu, skoro ona od zawsze była taką piękną dziewczyną.
Nie jest niczym złym, że lubimy się pochwalić tym, co mamy i tym, kim jesteśmy. Takie działanie rozbudowuje nasze ego lepiej, niż trening na siłowni rozbudowuje nasze bicki. I dopóki nikomu takim przechwalaniem nie robimy krzywdy, wszystko gra. Gorzej, jeśli nasze przechwałki wpędzają kogoś w kompleksy, szczególnie gdy dotyczy to życia seksualnego partnerów w związku.
Długość penisa, wymiary członka i inne seksualne rekordy. Czy ma to znaczenie?
Jakiś czas temu napisałam na blogu artykuł o częstotliwości uprawiania seksu kiedyś w opozycji do dnia dzisiejszego. Artykuł z przymrużeniem oka opowiadał o tym, jak zmienia się podejście do miłosnych uniesień, kiedy po domu biegają dwa efekty wyżej wymienionych. Na Facebooku i Instagramie zadałam pytanie, jak to wygląda u was. Nie chcąc nikogo urazić ani wpędzić w kompleksy zapytałam wprost: „Ile razy uprawiacie seks w skali miesiąca?” To, co wydarzyło się w komentarzach przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Zawsze myślałam, że to faceci mają tendencje do przechwalania się w tych sprawach. Głupia ja! Nie wiedziałam, jak bardzo byłam w błędzie!
Komentarzy było całe multum, a w nich same seksualne rekordy. „Raz, czasami dwa razy dziennie” napisała jedna z was. Kolejna dodała: „Miesięcznie? Średnio 25-30 razy.” I teraz opcje są dwie – albo ja mam jakieś nadzwyczaj jurne Czytelniczki, albo statystyki kłamią. Bo wg ostatnich badań doktora Izdebskiego zdecydowana większość Polaków (aż 71%) uprawia seks średnio raz w tygodniu. Tylko 5% naszych rodaków współżyje codziennie, a 2% ostatni raz uprawiało seks ponad rok temu. A tak nawiasem mówiąc, podobno najczęściej kochamy się w sobotę, po 21. No to my się średnio w te sobotnie statystyki łapiemy.
Jak długi jest stosunek?
Okazuje się, że mamy problem nie tylko z przyznaniem się w kwestii ilości stosunków w danym czasie, ale też przechwalamy się tym, jak długi jest nasz stosunek. A okazuje się, że po pierwsze coraz mniej Polaków uprawia seks, po drugie coraz częściej rezygnujemy z gry wstępnej, której długość spadła średnio z 20 minut do 15. Wychodzi też na to, że bardzo często tracimy rachubę czasu podczas seksu, opowiadając później o całych upojnych nocach. Słyszałam kiedyś przechwałki pewnego lokalnego macho, który deklarował, że przy nim kobieta w nocy nie zasypia.
Średnio to się ma do statystyk, które jasno mówią, że przeciętny stosunek seksualny trwa od 3 do 7 minut i wlicza się w to zdejmowanie skarpetek. 😉 Dwudziestoletni Polacy uprawiają seks średnio 5 minut. I trochę nie rozumiem tych wszystkich przechwałek i maratonów czasowych, bo przecież najważniejsza jest przyjemność, a nie patrzenie na upływający czas, który w tym przypadku o niczym nie świadczy.
Jakie pozycje?
Jeśli chodzi o pozycje seksualne, to według statystyk najczęściej uprawiamy seks w pozycji misjonarskiej, co też nijak ma się do historii żywcem wyjętych z kamasutry.
I do tego ten nieszczęsny kobiecy orgazm. U faceta łatwo jest zweryfikować jego obecność. My, kobiety, mamy gorzej. Pamiętam, że gdy byłam na studiach, pojawiły się badania, które udowadniały, że kobiecy orgazm jest w dużym stopniu dziedziczny. Czyli jeśli miała go nasza babcia, to my statystycznie mamy na niego większe szanse. Nie ma tu żadnych w pełni wiarygodnych badań, bo są tylko te deklaratywne. A z nich wynika, że około 1/5 kobiet nigdy nie miała orgazmu. Specjaliści oceniają, że ta liczba w rzeczywistości jest większa.
Ale o tym cicho sza. Zupełnie niepotrzebnie wpędzamy się w spiralę kłamstwa i kompleksy, bo prawie połowa kobiet deklaruje, że nie potrzebuje orgazmu, by czuć się spełnioną w życiu seksualnym. Nas bawi cała ta otoczka, przytulanie, bliskość, pieszczoty. Nie cel, a sama droga do niego cieszą nas najbardziej. Mylę się?
Długość penisa
Jest jeszcze jedna kwestia, w której rzeczywistość znacząco odbiega od deklarowanych wartości. Jest to… długość męskiego przyrodzenia, a więc długość penisa i jego wymiary. Dacie wiarę, że jakiś czas temu przeprowadzano ankiety uliczne w różnych krajach na całym świecie i Polacy byli w czołówce? 🙂 Średnią długość penisa podczas erekcji oceniali na 15,7 cm, a idealną długość na 17,3 cm. Chcecie wiedzieć, jaka jest prawda? Otóż jakiś czas temu na łamach branżowego czasopisma „British Journal of Urology International” pojawiły się wyniki rzetelnych badań, w których mężczyźni w różnym wieku, rożnych ras byli mierzeni przez personel medyczny. Okazało się, że średnia długość penisa w spoczynku to…9,16 cm, a w czasie erekcji 13,12 cm. Jest różnica? Chyba wielu zbyt przecenia długość i wymiary swoich członków.
Ciekawa historia
Większość tych kłamstewek i wyolbrzymień nikogo nie krzywdzi. Mogą ewentualnie wpędzać słuchaczy w kompleksy i zaburzenia seksualne. Są jednak takie, które mogą przynieść realną stratę tym, którzy będą takich bredni słuchać. Nigdy nie zapomnę, jak kiedyś, pewna pani, mama 3 dzieci, co nie jest bez znaczenia w tej historii, opowiadała innym młodym kobietom o jej autorskiej metodzie stosunku przerywanego, dzięki któremu ona z mężem są w stanie w 100% panować nad swoją prokreacją. Oczywiście cały czas obstawała przy tym, że ta trójka dzieci, rok po roku, to wszystko było tak, jak sobie zaplanowali.
Ze szczegółami opowiadała, kiedy i co trzeba zrobić, w jakiej pozycji seksualnej się położyć i kiedy co nacisnąć, żeby nie zajść w ciążę podczas stosunku przerywanego. Uszy mi pękały i zęby bolały od słuchania takich głupot. Więc jeśli jest tu jeszcze ktoś, to wierzy w tę metodę, zapewniam: stosunek przerywany nie jest skuteczną formą antykoncepcji. No, chyba że z użyciem prezerwatywy. Ale po co wtedy przerywać? 😉 Szczególnie, że obecnie przy półce z prezerwatywami można spędzić długie minuty, wybierając pomiędzy prążkowanymi, smakowymi, nielateksowymi, super cienkimi czy nawilżającymi.
Jak urozmaicić życie seksualne w związku
A wszystko to i tak nieważne, bo suma summarum spotykamy się w łóżku nie po to, żeby się mierzyć czy liczyć, ale po to, by przeżyć wspólnie przyjemne chwile. By nieprzerwanie budować naszą bliskość i rozbudzać w sobie liczne fantazje erotyczne. Tu wszystkie wyżej wymienione parametry przestają mieć znaczenie. Kluczowym staje się dopasowanie partnerów i szczerość w komunikowaniu swoich potrzeb. Niby proste, a czasami tak piekielnie trudne. Szczególnie jeśli pierwsze skrzypce zaczyna grać rutyna i przyzwyczajenie. Czyli wracamy do początku tekstu: zawsze sobota, zawsze po 21. A żeby wprowadzić urozmaicenie w życie seksualne zwykle nie potrzeba wiele.
W dobie filmów o Grey’u, które nie bez powodu cieszą się tak ogromną popularnością, coraz częstsze sięganie po przeróżne gadżety czy zabawki erotyczne jest bardzo obiecującą tendencją. Z wiekiem nasze ciało, a co za tym idzie i potrzeby, się zmieniają. Stajemy się bardziej świadomi, nie zadowalamy się byle czym. Warto jest czasami wsłuchać się w siebie, a nie wyłącznie w potrzeby partnera czy partnerki, chcąc mu za wszelką cenę zaimponować. To nie jest istota bliskości. Ciągle poszukiwanie oddala nas od rutyny, o którą nietrudno w związku. Czas pozwala nam też wyrastać ze stereotypów. Na przykład tych dotyczących gadżetów i zabawek erotycznych.
Kiedyś kupowało się je w „seks szopie”, zasłaniając twarz kapturem, żeby nas sąsiadka nie rozpoznała. Ewentualnie podarowywało się je znajomym w ramach śmiesznego prezentu. Dziś żele intymne, nakładki wibrujące czy wibratory marki Durex są powszechnie dostępne w hipermarketach i drogeriach. Realizowanie swoich fantazji erotycznych i potrzeb czy urozmaicanie życia seksualnego nigdy nie było tak proste. Wystarczy tylko skumulować swoją energię na własnej przyjemności. Zastanowić się co mi sprawia przyjemność, a wtedy statystyki przestaną być jakimkolwiek problemem.
Tekst powstał w ramach cyklu „Bed Talks” czyli naszych rozmów o seksie, bliskości i miłości we współpracy z marką Durex.
Zawsze się cieszę na sobotę… 20. 00 dzieci już śpią i mamy czas dla siebie, bo w niedziele nie trzeba wcześnie wstawać…. Dzięki Bogu jutro sobota🤣🤗
Wspaniały artykuł! A to zdjęcie jest po prostu genialne!
Jak tendencja będzie się utrzymywać to za pół roku będziemy należeć do tych 2 %. Macierzyństwo wyssalo z nas całe libido😂😂😂😂
Kocham to zdjęcie! 😍😂😂i
Myślę, że ta zbiorowa iluzja może mieć i dobre strony – sprawia, że kochankowie mogą nieco podkręcić jakość swojego performance’u w łóżku. Ja na przykład nie znałem tych faktycznych wyliczeń, a te “nierealne” całonocne sesje traktowałem jako
kamień milowy, do którego dążę.
Teraz jestem trochę normalniej do tego nastawiony, ale dbałość o jakość została i stanowi element przynoszący satysfakcję. I na tej podstawie naprawdę można wynieść seks na poziom, zbliżający raczej do wersji “całonocna sesja” niż “7-minutówka” 😀
7 minut to ja się bawię, jak jestem sam 😛
A coz to zadnego komentarzyka .. heh , jestem w 10 letnim zwiazku i jak by to powiedziec raz nad koniem raz pod , bywa roznie ale chyba pod srednia sie lapie . Byle by bylo dobrze i na przod a statystyki mam.daleko w tyle.
A ja skorzystam z okazji i się pożalę. Na Durex i na prezerwatywy.
Bo widzisz, jestem pechowo uczulona na lateks. A oferta prezerwatyw nielateksowych jest żałośnie uboga na naszym rynku. Zwłaszcza że (i to niestety nie są przechwałki ) mój partner potrzebuje prezerwatyw w rozmiarze nieco większym. Standartowe boleśnie go uwierają i mają tendencje do pękania. Tak że cała ta przebogata oferta psu na budę, mogę korzystać tylko z jednego rodzaju “gumek” ( nie wyprodukowanych przez Durex ) i zazdroszczę wściekle tym, co korzystają z prążków, wypustek, smaków i zapachów.
Też mi się nie chciało wierzyć że wszyscy uprawiają seks 30 razy w miesiącu;) Dobrze, że mówicie jak jest naprawdę 😉
Raz na miesiac jak sie uda 😂 bo czasem po pracy zwyczajnie sie nie chce (i jemu i mi) a jak juz sie cos zaczyna dziać to wchodzi mala antykoncepcja do pokoju mowi ” mama” i wlazi do naszego lozka 😂