Jakiś czas temu odwiedziła mnie moja Przyjaciółka, Chrzestna Miecia, kobieta sukcesu. W czasie rozmowy powiedziała bardzo mądre zdanie, z którym utożsamiam się w 100%: “Przyjaciół poznaje się w bogactwie, a nie w biedzie”. Bo w biedzie każdy chętnie powie ci coś miłego, coś na pocieszenie, przyjdzie popatrzeć jak cierpisz, zlituje się. Tak jesteśmy wychowani. Ale powiedzieć dobre słowo przyjacielowi, który właśnie trafił szóstkę w totka umie już niewielu, a to właśnie są ci, którzy ci tak naprawdę kibicują i życzą dobrze, to jest właśnie prawdziwy przyjaciel.
Pamiętam doskonale czas tuż po tym, jak poroniłam pierwszą ciążę.
Przykre doświadczenie, ale nie mam z tego powodu traumy. Są w życiu gorsze tragedie. Było – minęło. W tamtym czasie wydarzyło się jednak coś niebywałego. Głuchy telefon bardzo szybko rozniósł wieści wśród bliższych i dalszych znajomych. Kalendarz spotkań niepokojąco szybko zaczął się zapełniać. Każdy chciał przyjść, poklepać mnie po ramieniu i posłuchać tej mrożącej krew w żyłach historii. A ja czułam się jak małpa w ZOO. Jak miś na Gubałówce, z którym każdy chce sobie zrobić zdjęcie. Znamienne w całej tej sytuacji było to, że odezwali się też znajomi, którzy do tej pory nie bardzo mieli czas spotkać się ze mną i porozmawiać. Teraz – proszę bardzo! Z chęcią przyjdą i posłuchają. Tylko po to, by móc wrócić do domu i pomyśleć: jednak wcale nie jest u mnie aż tak źle.
Są tacy, co to mają gorzej. Mało tego. Jeśli jesteś w biedzie inni chętnie ci pomogą. Nie łudź się jednak, że zrobią to tylko i wyłącznie dla ciebie. Dzięki temu oni poczują się bardziej dowartościowani i potrzebni we własnych oczach.
Pamiętam też inną sytuację, tuż po założeniu bloga, kiedy każde dobre słowo na jego temat znaczyło dla mnie wiele. Na imprezie jeden z dobrych znajomych zapytał z wyczuwalnym pobłażaniem w głosie: „To co? Zarabiasz już na tym blogu?” Pytanie padło 3 tygodnie po uruchomieniu SuperStylera, a na moją odpowiedź, że to raczej niemożliwe puścił jakąś kąśliwą uwagę…
Ludzie z kompleksami mają w życiu pod górkę.
Wieczne porównywanie się i potrzeba konfrontacji powoduje, że nigdy nie są w stanie sprostać swoim własnym, wyimaginowanym ideałom. Dlaczego o tym piszę? Wydaje mi się, że tylko ludzie bez kompleksów są w stanie wytrwać przy swoich przyjaciołach. W biedzie i w dobrobycie. Czyli wtedy kiedy wszystko dobrze się układa, dzieci są zdrowe, mąż nie zdradza, a i biznes jakoś się spina. Kulturowo nauczeni jesteśmy narzekania. Dziwnie jest zatem spotkać znajomego, który na pytanie: “Jak leci?” odpowie: “Wspaniale!”. Jakoś tak głupio jest nam się przyznać do tego, że nasze życie układa się po naszej myśli. Łatwiej jest nam odpowiedzieć: “Ech…szkoda gadać…” lub w bardziej optymistycznej wersji: “Jakoś leci”. Zupełnie jakbyśmy bali się urazić kogoś własnym szczęściem.
Łatwiej nam wytrwać przy ludziach, którzy wiecznie narzekają:
na męża, na pogodę, na politykę, na teściową, na kredyt. Takim zawsze możemy powtórować, narzekając na pierwszy lepszy temat. Gorzej z tymi co „rzygają tęczą”, wrzucają zdjęcia ze swojego wspaniałego życia, gdzie wszyscy są uśmiechnięci, co może świadczyć o tym, że nie daj boże, są po prostu szczęśliwi.
Lubię kibicować ludziom, którzy stawiają na siebie, rozwijają się i prą do przodu mimo wszystko. Nie mam problemu z napisaniem komuś SMSa lub zadzwonieniem wtedy, kiedy coś mu się powiedzie. Ludzie zazwyczaj wtedy bardzo się dziwią i krępują. Bo to takie “niepolskie” – czegoś komuś bezinteresownie pogratulować.
Prawdziwy przyjaciel- poznasz go w bogactwie.
Parę tygodni temu przegadałam pół nocy z bliską, wydawałoby się, znajomą. Były śmiechy, były też łzy. Rozmowa o wszystkim i o niczym. O kosmetykach, dzieciach i związkach. Myślałam, że naprawdę kibicujemy sobie na wzajem. Dziś rano, robiąc przegląd społecznościówek bloga w aplikacji do monitoringu Instagrama wyświetlił mi się komunikat: “Twoja znajoma przestała obserwować Cię na Instagramie.” Niby pierdoła, i niby to tylko Instagram, ale jakoś tak przykro się zrobiło. Szczególnie w kontekście tamtego wieczoru i tego, że podobno sobie kibicujemy i wpieramy się nawzajem.
Prawdziwych przyjaciół poznaje się w bogactwie. To najprawdziwsza prawda.
Byłam ostatnio na imprezie. Znów usłyszałam pytanie czy już zarabiam na blogu i czy to w ogóle się jakoś kręci. Odpowiedziałam z entuzjazmem, że robię to przede wszystkim dla siebie, ale kręci się coraz lepiej i że dziękuję. W odpowiedzi usłyszałam, że w sumie to nieźle piszę, że te moje artykuły i przemyślenia bywają trafne, filmy kulinarne fajne, a i Miecio wyrasta na cudownego chłopca. Trochę byłam w szoku. Nigdy bowiem nie uświadczyłam pół lajka od osoby wychwalającej bloga, a sądząc po tym co mówiła znała wpisy na blogu nie gorzej niż ja sama. Tak sobie myślę, że to w sumie dobrze. Bo przecież gdyby ta osoba dała mi lajka, to z 9 lajków zrobiło by się całe 10 i wtedy mój blog razem ze mną mógłby odnieść sukces (sic!), a wtedy ja straciłabym kolejnego znajomego na Insta…
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Wydaje mi się, że sporo w tym racji. Mam takie przykre doświadczenie z czasu, kiedy ruszyłam ze swoim, nadal raczkującym, blogiem. Samo rozpoczęcie było dla mnie bardzo trudne i byłam z siebie dumna, że pokonałam bariery czasowe, lęk przed oceną i wiele innych przeszkód – czułam, że w końcu się w czymś (poza macierzyństwem) spełniam. Wszystkimi tymi lękami, trudnościami dzieliłam się z moimi przyjaciółmi ze studiów, wiedzieli, czemu nie było łatwo, nad czym i jak długo pracowałam. W dniu kiedy blog ruszył, i wiele dni później nie usłyszałam od nich ani słowa na jego temat. Ani czy fajny, ani co… Czytaj więcej »
Mam przyjaciolke od czasow przedszkola i nigdy jej nie zdradze. Pochodzimy z tego samego osiedla cieszylysmy sie z wzajemnych malzenstw,plakalysmy po rozwodach w tym samym czasie i mimo mojego wyjazdu doWarszawy nie zostawilam jej sepom(sasiadkom z S…)na plotkarskie pozarcie. Sama wiesz jacy tam mieszkaja ludzie. Sciagnelam ja do Warszawy,zeswatalam z kolega i dalej jestesmy razem jak stare dobre malzenstwo. Obie nie jestesmy przy kasie ale cieszymy sie z tego co mamy. Mozemy powiedziec sobie wszystko i to co dobre i zle nie ma miedzy nami cichych dni .Kocham ja jak siostre i nie pozwole nikomu skrzywdzic tak jak to bylo… Czytaj więcej »
Jakie to prawdziwe 😉 Ja jestem z tych, którzy cieszą się szczęściem innych i wciąż nie mogę przeżyć, gdy doświadczam, że inni są… no inni po prostu. O bloga pytają często, zwykle po to by potem obgadać i powiedzieć innym, że zajmuję się głupotami i nic z tego nie mam. Albo o firmę, ale pytają w kontekście “ty w ogóle coś zarabiasz?”- wtedy jest fajnie, bo inni zrobili kariery, pną się po szczeblach, awansują- a taa ooo siedzi w domu z dziećmi, kolejny rok. I cieszą się, piszą co u mnie itd. Ale jak już powiem, że wymieniam sobie ostatnio… Czytaj więcej »
Może znajoma od Insta nie ma dzieci, a Ty wrzucałaś tam zdjęcia Miecia? A może jest zołzą? Anyway, ja bym tak lekką ręką nie oceniał, może miała głębsze/inne pobudki niż czysta babska zawiść 😀
PRZYJACIEL TO WIELKIE SLOWO. Być może odbierzesz mnie jako “adwokata diabła” ale znasz mnie troche i wiesz, ze raczej nie naleze do osob, ktore mowia to, co czlowiek chce uslyszec, tylko to co naprawdę mysle 😉 Osobiscie tez ostatnio mialam sytuacje w ktorej wydawalo mi sie , ze ktos jest moja przyjaciolka, a ja jej…ale zycie pokazalo,ze strasznie sie pomylilam 🙁 Duzo myslalam o tej calej sytuacji i trzeba pamietac, ze rozni ludzie roznie odbieraja slowo “przyjaciel, przyjazn” dla jednych przyjaciolka jest osoba, ktora wspiera cie w trudnych sytuacjach, duzo razem przeszlyscie w liceum ,na studiach, czy w pracy. Dla… Czytaj więcej »
Marta – bardzo mądry i bardzo treściwy komentarz. Do niektorych wniosków ,o których piszesz doszłam stosunkowo niedawno. W ogóle mam takie wrażenie że pojęcie przyjaźni dojrzewa razem z nami i zmienia się w przeciągu całego naszego życia. Po zachłyśnięciu się bardzo powierzchownymi “przyjaźniami” mam teraz spory dystans do ich zawierania. Teraz przyjaciel to dla mnie bardzo mocne słowo niosące za sobą sporo praw ale też sporo obowiązków. Poza tym przyjaźń ma dla mnie wiele wymiarów i nie da się jej ująć jedną definicą. Bo są tacy ludzie (na szczęście) z którymi nie muszę rozmawiać codziennie, ani nawet raz w miesiącu… Czytaj więcej »
Niestety (aż ciężko mi to powiedzieć…) są to czasy przyjaźni “po coś” . Coraz rzadziej spotyka się przyjaźnie miedzy ludźmi które nie mają podtekstu wyzysku. “Koleguje się z Tobą, bo mam dzięki temu coś…” albo “mogę uzyskać coś” a zazdrość “przyjaciół” to już jakby porządek dzienny. Szkoda bo trochę żyję serialem “Przyjaciółmi” gdzie marzy mi się paczka aż po grób z którą konie można kraść i różaniec odmówić i litry wina wypić, za to niestet już nie raz doświadczyłam jak moi rzekomo dobrzy przyjaciele potrafią obrobić mi tyłek tylko dlatego że coś mi się udało, powiodło, lub mam coś czego… Czytaj więcej »