Mam to szczęście, że należę do niewielkiego odsetka ludzi, którzy kochają swoją pracę i jest ona ich prawdziwą pasją. Skłamałabym jednak gdybym przyznała, że powrót do pracy i pozostawienie Miecia w domu to dla mnie bułka z masłem. Dlatego zrobiłam sobie bilans zysków i strat.
Poniżej 10 niezaprzeczalnych plusów powrotu do pracy.
1. Będę mogła postawić na swoim służbowym biurku zdjęcie Miecia.
2. Będę mogła opowiedzieć koleżankom z pracy, jak wspaniały jest Miecio, jak pięknie robi „gu gu gu” i jak cudownie się zaśmiewa, kiedy widzi reklamę Sudafedu w TV [WTF?!].
3. Zacznę wstawać o ludzkiej porze, dzięki czemu mój dzień znacznie się wydłuży.
4. Będę miała bliżej do mojego ulubionego salonu manicure.
5. Wrócę do noszenia sukienek i szpilek na co dzień.
6. Będę mogła się codziennie malować i nawijać włosy na wałki. Choć czynność ta mnie nuży, to patrzenie na siebie w tapecie jest dużo przyjemniejsze niż bez.
7. Po pracy będę mogła wstąpić do galerii handlowej na zakupy.
8. Znów zacznę wypowiadać dużo mądrych słów w każdym zdaniu, a Tetrisa zamienię na Excela.
9. Każdego dnia będę miała całe osiem godzin żeby tęsknić za Mieciem.
10. Będę mogła sprawdzić jak brzmi guganie Miecia przez telefon.
A poza tym udowodnię sobie, że jestem w stanie naginać czasoprzestrzeń godząc ze sobą pracę, spacery i zabawy z Mieciem, kolacje z Mężem, treningi i zakupy.
A tak serio,serio.
Powrót do pracy jest dla mnie trudnym tematem. Bardzo lubię swoją pracę i nie ma tygodnia żebym za nią nie tęskniła. Marzą mi się nowe wyzwania, spotkania biznesowe i poczucie, że ciągle jestem w niedoczasie. Lubię ten pęd i codzienną adrenalinę. Mam to szczęście, że z Mieciem zostanie w domu tata, więc nie mam dylematów pod tytułem: żłobek czy niania? Ale mam wrażenie, że coś mnie ominie. Takie egoistyczne myślenie, że Miecio będzie miał lepszy kontakt z tatą. Że oni się będą świetnie bawić w domu, a ja będę poza tym ich fajnym światem. Tego mi szkoda. Wiem jednak, że nie byłabym sobą i nie byłabym szczęśliwa gdybym nie wróciła do pracy. Moja praca przed urodzeniem Miecia w dużej mierze mnie definiowała i nawet teraz, kiedy mam dziecko i pewne rzeczy się w głowie poprzestawiały to wiem, że łaknę wyzwań zawodowych jak kania dżdżu.
Nawet jeśli wygrałabym dużą bańkę w totka, dalej chciałabym rozwijać swoją karierę zawodową. Z taką tylko różnicą, że przed powrotem do pracy z bańką na koncie pojechałabym z Mieciem i Mężem na wakacje, koniecznie do Nicei.
[ad name=”Pozioma responsywna”]