Czyszcząc pulpit w komputerze trafiłam na dokument o krótkim, acz wymownym tytule: „Postanowienia na 2015”. W pierwszej chwili byłam tak głupia, że nawet poczułam pewną radość i ekscytację. Nie do końca pamiętałam bowiem cóż tam napisałam i pomyślałam, że teraz otworzę ten dokument i upewnię się w przekonaniu jakaż to ja jestem wspaniała. Tak się jednak nie stało… Otworzyłam, zaczęłam czytać i z chwili na chwilę czułam się coraz gorzej. Zupełnie tak jak w liceum na lekcji chemii, kiedy postrach naszej szkoły, Pani S. pastwiła się nad moją niewiedzą na temat kwasów organicznych. Brrr… Dokładnie pamiętam tamto uczucie. Marzyłam o tym, by zapaść się pod ziemię. To samo czułam teraz. Moje postanowienia noworoczne okazały się totalną porażką. Żadne, dosłownie ŻADNE z nich nie uległo realizacji. Porażka na całej linii. Ale czy to znaczy, że w moim życiu nie wydarzyło się nic przez ten rok? A może był on najgorszym w całym moim życiu? Na wszystkie te pytania od razu odpowiedziałam sobie „nie”. Co w takim razie poszło nie tak? I czy rzeczywiście poniosłam klęskę?
Jeszcze raz skrupulatnie, słowo po słowie, zaczęłam czytać swoje postanowienia. A musicie wiedzieć, że rok temu spisałam je po raz pierwszy w życiu. Problem leży w skonstruowaniu poszczególnych postanowień. Okazuje się, że oznaczają one wiele jednocześnie nie oznaczając nic. Problem z postanowieniami polega na tym, że nie są one celami. Nie mają nic wspólnego z konkretami.
Postanowienia Noworoczne zamiast nich – cele i kroki do ich osiągnięcia
No bo co znaczy, że schudnę w 2015? W sensie wskaźnika na wadze, czy może efektu w lustrze? Wszak wiadomo, że jak zaczyna się ćwiczyć to traci się tkankę tłuszczową, a na jej miejscu pojawiają się mięśnie, które są cięższe niż tłuszcz. Dlatego bardzo często widok w lustrze nas zadowala, mimo że na wadze nie widzimy żadnej różnicy. Ja od zawsze mam mentalny problem z moją wagą. Może nie tyle z wagą, a z pozytywnym spojrzeniem na budowę mojego ciała. Ciągle nie podoba mi się to że mam tak masywne uda i łydki, jak u kolarza. Do tego płaska pupa i nazbyt spore, przelewające się boczki.
Reasumując – nawet to, że w 2015 roku moja waga spadła względem tej z poprzedniego roku, to ciągle poczucie niezadowolenia ze swojej fizyczności powoduje, że nie jestem do końca szczęśliwa. Moim postanowieniem na 2016 rok powinno być zatem: „Ciężka praca nas akceptacją swoich niedoskonałości”. A uwierzcie mi, że jest to dużo trudniejsze niż zrzucenie 5 kilogramów. Jak to dobrze, że postanowienia zastępuję celami. Być może dzięki nim, moje wiecznie nieosiągnięte postanowienie noworoczne dotyczące akceptacji stanie się rzeczywistością.
Kolejne postanowienie, które zapisałam na liście to podszkolenie się z angielskiego. I tu nawet poczyniłam pewne kroki – raz w tygodniu chodzę na zajęcia indywidualne. Co z tego, gdy ciągle czuję stres, kiedy mam odbyć rozmowę na Skype po angielsku. Pewnie gdybym zapisała sobie: „Zdanie certyfikatu z języka angielskiego”, albo chociaż: „ przeczytanie 6 książek po angielsku”, miałabym jasno ustalony cel. Wiedziałabym do czego dążę.
Na liście znalazłam jeszcze kilka innych kwiatków, z których nie wynika zupełnie nic, bo nie są mierzalne. Na przykład: „większe zaangażowanie w bloga”, „wyższy poziom zadowolenia z wykonywanej pracy”, „podróże”, „powrót do jeżdżenia autem”.
Zaczynam od nowa…
Spisuję nową listę. Nie będą to postanowienia, a konkretne cele. Każdy z nich będzie miał konkretny “deadline”. Tak żebym za miesiąc, pół roku lub rok mogła zweryfikować moje rezultaty. W sytuacjach kiedy cel jest trudny do zmierzenia ustalam małe kroki, które mnie do niego przybliżą i ustalę ich czas oraz regularność.
Daję sobie prawo do modyfikacji moich celów, bo przecież nie mamy 100% wpływu na nasze życie, dlatego jeśli w moim pojawi się jakaś nowa szansa, to na pewno uwzględnię ją w moich planach.
A żeby było mi jeszcze trudniej spiszę swoje cele tu. Dlaczego? Bo podzielenie się swoimi zamiarami z innymi ludźmi jeszcze bardziej motywuje do ich realizacji. A czy wy podejmiecie to ryzyko i wpiszecie swoje konkretne cele, z konkretnymi terminami realizacji w komentarzach?
Cele na 2016 rok:
1. Co najmniej 4 wpisy na blogu w tygodniu przez cały rok.
2. Lekcje angielskiego minimum raz w tygodniu.
3. Podróż z Jankiem do jednego z miejsc z naszej listy marzeń do końca 2016 roku.
4. Przez cały okrągły rok będę ćwiczyć minimum 3 razy w tygodniu (po 1 godzinie).
5. Do 1. maja znów będę aktywnym, DOBRYM kierowcą.
6. Do wakacji (1.lipca) wyrzeźbię swoje ciało i bez żenady pojawię się w dwuczęściowym stroju kąpielowym na plaży.
7. W 2016 roku przeczytam minimum 20 książek.
8. W tym roku postanowienia noworoczne odkładam w kąt. 🙂
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Bardzo podoba mi się Twoje postanowienie nr 1!!!!!!!!!!!!! 😀 przepraszam cel ;). Ja swoje cele spiszę na kartce i powieszę na lodówce.
Najważniejsze to chcieć i się nie poddać! Trzymam kciuki za realizację pierwszej siódemki 🙂
Dzięki! 🙂