Wróciliśmy stamtąd prawie dwa miesiące temu, a ja ciągle żyję paryskimi emocjami. Staram się usystematyzować wspomnienia, informacje i emocje żeby przekazać wam je w najciekawszej formie. Żebyście poczuli, że byliście tam ze mną. Gotowi? No to jedziemy, a raczej lecimy!
Którędy do Paryża?
To jedno z popularniejszych miast w Europie, więc można się tam dostać na wiele sposobów. Wiem, że latają tam też tanie linie lotnicze. My jednak skorzystaliśmy z bardziej komfortowego rozwiązania, mianowicie z LOTu. Jeśli skorzystacie z Szalonej Środy, bilety do Paryża kupicie już za niecałe 600 zł dla jednej osoby w dwie strony. Pomijając komfort samego lotu warto zwrócić uwagę na to, gdzie ląduje nasz samolot. W Paryżu są bowiem trzy lotniska: największe Paryż-Roissy-Charles de Gaulle (ok. 25km od centrum Paryża), Paryż-Orly (ok. 15km od centrum) i Beauvais-Tillé (84km od centrum Paryża). Doliczając więc koszt transportu do centrum może się okazać, że tanie linie wyniosą nas drożej. My wylądowaliśmy na lotnisku Charlesa de Gaulle’a.
Na lotnisku wsiedliśmy w kolejkę RER B, która jedzie bezpośrednio do centrum mijając po drodze praktycznie wszystkie dogodne miejsca przesiadek. Koszt kolejki to 10 euro. Koszt Ubera ok 45-50 euro (2015).
Paryż? Jak tam jest?
Szczerze? Drogo. I to tak drogo, że hej. Nigdy nie byłam w droższym mieście. No może na Capri było nieco drożej, ale to jest mała turystyczna wyspa, na której dom ma Sophia Loren i Armani. Takie miejsca rządzą się swoimi prawami. Wracając do Paryża: wiadomo – jest to miasto miłości, a człowiek zakochany to człowiek głupi. A jeśli nie głupi, to uczuciem zaślepiony. I każdy Paryżanin o tym wie korzystając z tego jak tylko może i robiąc na tym dobry biznes. Będąc w tu i korzystając z rozrywek, jedząc, pijąc, robiąc zakupy odniesiesz uczucie jakbyś palił kasą w piecu. Taki właśnie jest Paryż.
Gdzie się śpi?
Skoro już ustaliliśmy, że jest tam drogo, to w kwestii noclegów mamy do wyboru kosztowne i bardzo kosztowne lokalizacje. O hotelu Four Seasons nawet nie wspominam. 😉 Żeby jednak poczuć prawdziwy klimat miasta, zamiast wybierać hotel w stylu Novotelu, który w każdym państwie wygląda tak samo polecam Interhome. Co to takiego? To biuro, które wynajmuje mieszkania turystom i podróżnikom na całym świecie. Koszt zbliżony do hotelu (może trochę taniej). Nasze mieszkanko (byliśmy w nim drugi raz) było zlokalizowane w V dzielnicy, przy samej katedrze Notre-Dame. Małe lokum, w paryskim stylu czyli umiejętnie zagospodarowana przestrzeń, która na 35 metrach mieści salon, kuchnię i łazienkę z dwuosobowym prysznicem. Można? Można! W Paryżu nawet wizualizacje mieszkań w Ikea mają niecałe 20 metrów i mieści się na nich wszystko.
Czym się jeździ?
W Paryżu metro jest zorganizowane wprost genialnie. Mają tych nitek od groma i ciut ciut. Wystarczy pobrać aplikację w stylu polskiego „Jak dojadę” i tyle. Bilety najlepiej kupować jednorazowe, albo w dziesięciopaku. Dostaniecie je w każdym automacie z biletami. Wtedy cena jednego biletu to 1,41 Euro ( normalnie kosztują po 1,8 euro). Jednak my podczas tego wyjazdu odkryliśmy lepszą formę komunikowania się po mieście. Uber! W Polsce nie korzystaliśmy nigdy, a tam? Non-stop. Między 18 a 10 rano mają tańszą taryfę, która nazywa się UberPool. Polega na tym, że zamawiając samochód rezerwujesz jedno albo maksymalnie dwa miejsca. Dzięki czemu kierowca ma szansę zapełnić pozostałe miejsca zabierając ze sobą osoby jadące w podobnym kierunku, dzięki czemu wszyscy płacimy mniej. I tak za przemierzenie całego centrum wszerz płaciliśmy od 5 do 8 euro. A w autach mieliśmy do dyspozycji wodę, colę, a nawed drobne słodkości. Do tego panowie mili i uprzejmi, za każdym razem otwierali i zamykali drzwi pomagając wsiąść i wysiąść. O markach aut nawet nie wspomnę. Elegancja Francja.
Natomiast kiedy tylko w Paryżu robi się cieplej zamiast aut i metra polecam Vélib’. Odpowiednik warszaskiego Veturilo. Są to stacje z rowerami do wypożyczenia, w których każde pierwsze trzydzieści minut jest darmowe po opłaceniu abonamentu (dziennego, tygodniowego, rocznego). Jeśli więc będziemy zmieniać rowery pomiędzy stacjami odpowiednio często, to nie zapłacimy ani grosza prócz abonamentu. Sprytne co? 🙂
Gdzie się je?
Na to pytanie nie ma jasnej odpowiedzi. W Paryżu? Chyba oszaleliście! Tam wszędzie się je. Ale… Jest oczywiście “ale”. Warto posiłkować się takimi aplikacjami jak TripAdvisor. Są bowiem w Paryżu perełki. Miejsca z wybitnym jedzeniem i cenami na każdą kieszeń i jeszcze więcej miejsc stworzonych pod turystów, z przeciętnym Plat du Jour (daniem dnia). Czego na pewno warto spróbować? Crepes – czyli francuskich naleśników. Jak polecam Crepes Suzette – z likierem pomarańczowym i sokiem z cytryny. Za taki naleśnik trzeba zapłacić około 10 euro. Może gdzieś na obrzeżach miasta jest taniej.
Z konkretnych miejsce polecam wam to, w którym byliśmy dokładnie w naszą 5 rocznicę ślubu. Nazywa się Robert et Louise. Maluteńka, klimatyczna restauracja ze stekami, w której sam wybierasz rodzaj mięsa, kucharz na Twoich oczach kroi solidny kawałek mięsa, po czym smaży go w specjalnym piecu. Podaje z banalnie prostą sałatą z winegretem i ziemniakami. Całość rewelacyjna. Ceny przyzwoite jak na Paryż. Za kolację z deserem i butelką wina zapłaciliśmy niecałe 100 euro. Było warto. Koniecznie trzeba zrobić rezerwację! To miejsce poleca sam Anthony Bourdain. A on nigdy się nie myli.
Drugie miejsce, którego odwiedzenie zaplanowaliśmy jeszcze w Polsce to Les Niçois. Kuchnia z Lazurowego Wybrzeża w środku Paryża. A musicie wiedzieć, że poszczególne regiony Francji bardzo różnią się kulinarnie między sobą. Kuchnia nicejska odpowiada mi najbardziej, bo łączy w sobie sznyt i elegancję kuchni francuskiej oraz proste, ale też niezawodne smaki włoskie. Tak też było w Les Niçois. Miejsce nieco oddalone od centrum – bardziej klub z tapasami niż restauracja. Nowoczesny design i dużo młodych ludzi. Bardzo tam gwarno. Miejsce, które nastraja by wyjść później gdzieś dalej. No i mają przepyszne wina. Ale w Paryżu to chyba norma.
A na deser?
Wiadomo: makaroniki. Uwielbiam, kocham i ubóstwiam całym mym sercem. Postanowiliśmy nawet rozwikłać zagadkę, które makaroniki są najlepsze. O złotą chochlę w tej kategorii walczą w Paryżu makaroniki z historią czyli Ladureé i nowoczesna ich forma czyli Pierre Hermé. Kto wygrał? O tym pisałam tu. A co poza makaronikami? Wiadomo: crème brûlée, croissanty, tartletki z kremem cytrynowym. Ale Paryskim rynkiem jest inna słodkość, która powoli kradnie splendor makaronikom. Są to eklerki. Ale nie takie jakie kojarzycie z naszych cukierni. Tamtejsze to istna feria barw i smaków. Takie cukiernicze dzieła sztuki. Francuzi piszą na ich temat całe książki. Próbowaliśmy. Smakowało bardzo!
Gdzie się bawić?
Wszędzie. W Paryżu atrakcje są czają się wszędzie. Pod Opéra Garnier wysłuchaliśmy szalonego koncertu orkiestry dętej. Co chwilę spotykasz ulicznych grajków, tancerzy, lalkarzy, aktorów a wszystko to nienachalnie wpisane w krajobraz miasta. Nie męczy i nie przytłacza. Jeśli macie trochę więcej gotówki można zainwestować w rozrywkę wyższych lotów. Na przykład w Moulin Rouge. Moją relację z tego show znajdziecie tu. Mimo zaporowej ceny – warto. Z podobnych atrakcji polecane jest też Lido i Crazy Horse. Można się też wybrać do muzeum erotyki na Montmartre. Albo po prostu odwiedzić sexshopy przy Bulwarze Clichy. Słowem: dla każdego coś miłego.
A co ze zwiedzaniem?
Cztery lata temu, kiedy byliśmy w Paryżu po raz pierwszy mieliśmy całe 10 dni na jego zwiedzenie. Wtedy też byliśmy w Luwrze, Muzeum d’Orsay, Muzeum Pompidou, na Wieży Eiffla, w Katedrze Notre-Dame, na Łuku Triumfalnym i wielu innych miejscach. Tym razem postawiliśmy na rozrywkę, kuchnię i zwiedzanie samego miasta. Zamiast muzeów odwiedziliśmy takie kultowe miejsca jak: kawiarnia z filmu Amelia – Café des Deux Moulins, kultowa Galeria Lafayette, i słynną kawiarnie Cafe de Flore. Do tego jarmark świąteczny i diabelski młyn na Champs-Élysées no i oczywiście Moulin Rouge. To poznawanie miasta od jego użytkowej strony bardzo mi się podobało.
Tym, którzy do Paryża wybierają się pierwszy raz polecam Museum Pass. Specjalna karta, która upoważnia nas do odwiedzenia większosci kultowych miejsc bez stania w kolejkach po bilety. Korzystaliśmy za pierwszym razem – polecamy!
A zakupy gdzie?
Oczywiście nie mogłam pominąć tego punktu. Bo z Paryża po prostu trzeba sobie coś przywieźć. Ja mam kilka sklepów, do których żywię sentyment. Na przykład księgarnia Shakespeare & Company. To ona pojawia się w filmie Woody’ego Allena „O północy w Paryżu”. Poza tym uwielbiam francuski sklep z gadżetami do domu Pylones, który w 2015 roku obchodził trzydziestolecie swojego istnienia. Przypadek? Nie sądzę… 😉 Jeśli chodzi o galerie to polecam Carrousel pod Luwrem no i słynną Galerię Lafayette. Można tam poczuć paryski szyk i zobaczyć co w modowej trawie piszczy. Lubię też sklep Printemps gromadzący wszystkie kultowe marki w jednym miejscu w galerii Carrousel. Coś dla osób, które nie chcą spędzać całego dnia na zakupach, a z drugiej strony chcą niuchnąć francuskiego stylu. Sklep w zeszłym roku obchodził swoją 150 rocznicę powstania. Z tej okazji Hiroshi Yoshii zaprojektował maskotkę, którą po prostu musiałam kupić. Prawda, że słodka 🙂
I jeszcze dwa słowa o zakupach spożywczych. Z racji tego, że wynajmowaliśmy całe mieszkanie w Paryżu mieliśmy do dyspozycji dobrze wyposażoną kuchnię, ale też musieliśmy na własną rękę organizować sobie śniadania. W tym celu prawie codziennie odwiedzaliśmy Monoprix czyli sieć popularnych supermarketów. Kupowaliśmy tam szampana, (dużo szampana) w śmiesznie niskich cenach oraz kilogramy cuchnącego sera. Było pysznie i jak na Paryż – niedrogo.
Mam nadzieje, że udało mi się choć trochę przybliżyć wam nasz Paryż. To był naprawdę wyjątkowe kilka dni, które z przyjemnością kiedyś powtórzę. Ale najlepsze w Paryżu jest to, że każda kolejna podróż tam smakuje lepiej.
Jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało!
[ad name=”Pozioma responsywna”]
nie dziwie sie, ze odebralas Paryz jako drogi skoro zakupy robiliscie w Monoprix, ktory jest chyba najdrozszym mozliwym spozywczym! Ceny w nim potrafia byc 4-5 razy wyzsze niz za takie same lub podobne produkty np w Auchan. A wcale niekoniecznie lepszej jakosci. My na codzien zakupy robimy we Franprix, Lidl, A2pas (osiedlowy Auchan), Leclerc… A jest wiele innych supermarketow z normalnymi cenami, nie trzeba marnowac pieniedzy na Monoprix.
Cudowna podróż do Paryża dzięki Twoim słowom. I pasujesz tam idealnie Pięknoto!
Paryż to takie miasto-bajka. Ciekawe, czy jest ktoś, kto nie chciałby tam pojechać… Nie wiem, czy mnie się kiedyś uda. Im jestem starsza, tym bardziej pociągają mnie miejsca mniej spektakularne. Jest np. we Francji takie miasteczko Collonge-la-Rouge, zbudowane w przeważającej mierze z czerwonego piaskowca (stąd nazwa). Przecudnej urody miejsce!
A w Paryżu to bym najbardziej chciała spojrzeć w oczy Monie Lisie. Na pewno ją widziałaś, kiedy podczas pierwszego pobytu w Paryżu byliście w Luwrze. Robi wrażenie? Może nie tyle sam obraz, co świadomość, że stoi się przed takim arcydziełem.
Wszystko się zgadza, potwierdzam. Ja jeszcze dodam, że fajne zakupy można zrobić w okolicy stacji metra La Muette i Sevres Babylone. Handlowe ulice z przeróżnymi sklepami, sieciówkami też. A co do wynajmu mieszkań polecam stronkę Airbnb.com i wimdu.com.
Paryż był moim marzeniem i chyba miałam zbyt duże oczekiwania. Najbardziej spodobała mi się dzielnica Montmartre, właśnie takie klimaty uwielbiam. Kilka rzeczy mnie zaskoczyło, bo nie miałam o nich zielonego pojęcia 🙂
Taki wyjazd… bez zbytnich szaleństw (czyt Moulin Rouge), ale też bez dusigrostwa (w ogóle jest taka odmiana? :p) to ile tysięcy muszę sobie odłożyć na te kilka dni? 😀
Bo o Paryżu marzę od dziecka. Czytałam z uśmiechem na ustach i ciarkami na plecach 🙂 super wpis!
Cudownie tam było znów się znaleźć dzięki Tobie 🙂 Paris mon amour <3
Pytań nie mam, ale muszę przyznać że czytałam powolutku żeby jak najdłużej pozostać w Paryżu! Napisane jak zawsze z pasją i sercem i bardzo ale to bardzo Ci Marto dziękuję bo zapewne w Paryżu się nigdy nie znajdę to tu choć troszkę owiał mnie Paryski wietrzyk ;)… :*