Po naszej ostatniej wizycie u Dziadków przekonałam się ile prawdy jest w powiedzeniu „każdy kwiat ma swój kształt, każdy wiek ma inne potrzeby”. Zresztą widzę sama po sobie, że wraz z kolejnymi urodzinami coraz to większego znaczenia nabierają drobne gesty. Zwłaszcza w naszym zabieganym świecie to, że się komuś CHCE i poświęca swój czas jest dużo więcej warte niż najbardziej wymyślny prezent. A w przypadku naszych rodziców, dziadków skala zjawiska jest jeszcze większa. W końcu mieli okazję już niejedno przeżyć i widzieć. Pewnie nie raz ulegli namiętnościom posiadania czegoś, co za przysłowiową chwilę okazało się niewiele warte.
Obserwowanie moich Rodziców daje mi wiele do myślenia, uczy mnie tego, że małe rzeczy, gesty znaczą czasem dużo więcej niż wielkie słowa. Rozczula mnie, kiedy moja Mama nie potrafi ukryć wzruszenia na widok laurki narysowanej przez chłopców. Zwłaszcza teraz bardzo mocno doceniam te momenty, kiedy cała moja najbliższa rodzina jest w komplecie. Zabrzmi jak frazes – ale czuję, że wtedy wszystko jest tak, jak być powinno.
Zaczynam dostrzegać, że dla Mamy najlepszym prezentem, jaki możemy je podarować to chwile wytchnienia, zaopiekowania się i odciążenia w codziennych obowiązkach. Chwila, kiedy może swobodnie usiąść w fotelu i po prostu zrelaksować się przy kubku ciepłej herbaty – bezcenna. To takie bezgłośne „dziękuję” za to co dla nas zrobiła i nadal robi.
Okazja, by okazać naszą wdzięczność przytrafiła się w trakcie ostatniego wyjazdu na Mazury. Można powiedzieć, że poniekąd wstrzeliliśmy się idealnie w celebrację Dnia Babci i Dnia Dziadka. Kto śledzi nasze „socjale”, ten doskonale wie, że Babcia Tereska to najbardziej pracowita w całym uniwersum. A, że do tego jest maniaczką porządku, to zdecydowanie na nudę nie narzeka. Tym razem postanowiliśmy wziąć sprawy w nasze ręce, a Babci zafundowaliśmy przymusowe wolne 😉!
Pucowanie, szorowanie, odkurzanie, zmywanie i pewnie jeszcze wiele innych określeń, które musiałabym szukać w słowniku synonimów, by określić to, czym się zajmowaliśmy całą naszą czwórką, by spełnić bardzo wygórowane oczekiwania mojej Mamy. Ups! No dobra przyznaję się, mieliśmy jeszcze jednego cichego bohatera, który pomógł nam w ogarnięciu całego przedsięwzięcia. Pomagał nam niejaki Philips SpeedPro Max AQUA 8000. Zresztą pokazywałam Wam jego dokonania na InstaStories. A ci którzy go już poznali, przybili nam wirtualną piątkę!
Prawdziwy multitasker…
Powiedzenie o nim odkurzacz, zakrawa prawie na obrazę. Bliżej mu do wielofunkcyjnego ogarniacza 3w1. To bezprzewodowy odkurzacz, mop i mały (ale wariat 😊) odkurzacz ręczny w jednym zgrabnym i poręcznym urządzeniu wagi piórkowej.
Jednak niech Was nie zwiedzie – te zaledwie 2,7kg ma naprawdę wielką moc sprawczą. Sprytna nakładka 360 stopni zbiera kurz absolutnie z każdej strony – niezależnie od tego jak nią pokierujemy. Ale to jeszcze nie koniec – dzięki podświetleniu LED nie umknie mu żaden paproszek. To super opcja dla starszych osób, którzy często po prostu mają już problem ze wzrokiem.
Seniorzy docenią również duży, cyfrowy wyświetlacz, pokazujący stopień naładowania baterii. A ta wystarcza na odkurzenie całkiem pokaźnego mieszkania, a nawet domu bez konieczności doładowywania w trakcie sprzątania. I to nawet przy ustawieniu na turbo moc!
Babcia zwróciła uwagę na jego niezwykłą zwrotność. Był bezlitosny dla najbardziej zakamuflowanych zakamarków, którym Tereska często odpuszczała ze względu na ból kręgosłupa.
Koszmar pedantów!
Znacie to uczucie, kiedy dumnie zakończycie odkurzanie, a bezlitosne promienie słoneczne padną na podłogę uwidaczniają, że zapomnieliście o mopie? Z Philips SpeedPro Max AQUA 8000 możecie spać spokojnie! A to zasługa zintegrowanej nasadki myjącej, dzięki której za jednym zamachem odkurzacie i zmywacie podłogę. Gdyby nasz Philips model XC8149/01 chodził do szkoły to z ekonomii (czasu) miałby 5+. A jeśli do zbiornika na wodę dodamy środka myjąco – dezynfekującego, to już naprawdę będzie można prawie jeść z podłogi (że też znów posłużę się metaforą – rzecz jasna).
Postrach roztoczy…
Wyposażony w filtr antyalergiczny i bezworkowy pojemnik jest wybawieniem dla wszystkich alergików. Ale nie tylko. Za polecenie go podziękują mi wszyscy posiadacze czworonogów. Po przeobrażeniu się w poręczny odkurzacz ręczny doskonale wyczyści kanapę. Nawet w szczelinie między poduszkami. Ramy obrazów, kratki wentylacyjne i inne trudno dostępne miejsca nie są żadnym wyzwaniem. Tak, tak, wiem, że nie wspomniałam jeszcze o samochodzie. Tu sprawdzi się na medal!
Werdykt?
Babcia Tereska podsumowała go krótko i zwięźle – wygoda i użyteczność. Bez kabli, bez zbędnego przepinania z gniazdka do gniazdka (i męczącego schylania się). Niewymagający składania, rozkładania, zwijania. Zwinny i zwrotny. Babcia Samo Zło ochoczo przygarnęła go pod swoje skrzydła 😊. Znajdziecie go tutaj (klik).
Jednym słowem nasza ekipa spisała się śpiewająco. Sądzę, że spokojnie zdalibyśmy test z osławioną rękawiczką w nazwie. Choć Mamie ciężko było się do tego przyznać, to rodzonej córki nie oszuka. Widać było, że niespodzianka się udała, zapewniając nie tylko czysty dom, ale przede wszystkim chwilę oddechu jego gospodyni.
A teraz pora nas Was? Pochwalcie się w komentarzach, jakimi drobnymi gestami zrobiliście ostatnio frajdę Waszym najbliższym? A was zapraszamy na nasz
Stylizacja Marty:
sweter, spódnica- Reves Store (klik)
buty – Kafka Concept
Artykuł powstał we współpracy z marką Philips.
A tutaj (klik) znajdziecie nasz artykuł odnośnie pięknej, ale też trudnej sztuce obdarowywania.