Nie wiem, czy Państwo wiecie, ale jestem po ochronie środowiska. Co prawda studiowałem ją dłużej niż studiuje się medycynę plus staż i specjalizacja, ale kij z tym. Dyplom jest i z podniesioną głową mogę dzięki temu zajmować się selektywną zbiórką odpadów, czy utylizacją akumulatorów. Słowem tym samym, czy zajmują się zawodowo Marek Krzykacz wraz z Siwym Edkiem ze Złomowiska.pl. Na studiach uczyli nas też, jak uzyskuje się energię elektryczną dzięki sile wody, wiatru, energii z węgla, rozszczepienia jądra atomu czy gówna. Dosłownie. Może dlatego podświadomie z każdego gówna próbuję otrzymać złoto albo chociaż wytworzyć pozytywną energię. Nie raz się to już nam tu udawało, a dziś udało się ponownie. Wasza huraoptymistyczna reakcja nie może być przypadkowa. Przed Wami nowy cykl na naszym Insta Stories (klik): #DyleMadki. O co chodzi? Jak być dobrym rodzicem wg. dylemadek? Zapaszamy.
Social-USG czyli Zyzio ma zespół Edwardsa
Gdy Marta była w pierwszym trymestrze ciąży z Zyziem, zrobiliśmy żartobliwy film z Mamą Ginekolog pokazujący, co widzą na USG w czasie ciąży kolejno lekarz, mama i tata. W filmie obok Nicole wystąpiła również Marta, ja i Zygmunt. Zygmunt co prawda trochę w przekroju i czarno-biały, bo na obrazie USG, ale nic to. Debiucik wydawał się całkiem udany, ale do czasu. Film wylądował w sieci, obejrzało go w wersji polskiej i angielskiej w sumie kilka milionów ludzi, a w tym liczne matki internetowe, które uważają się za przysłowiowe Matki Polki.
Owszem, Nicole powiedziała nam podczas badania, że z Zyziem zwanym pieszczotliwie Płodem wszystko jest ok, ale takie lekarskie badanie, to nie badanie przed obliczem licznej krytyki matek internetowych. Wszak co dwie głowy to nie jedna, a jak tych głów są dziesiątki tysięcy, setki, a tym bardziej miliony to już w ogóle jest niemal superkomputer. Można modelować huragany, procesy termojądrowe i wspólnie pokonać w szachy Kasparowa. W końcu Internet ma moc. Krótko po opublikowaniu filmu otrzymaliśmy komentarz z mrożącą krew w żyłach diagnozą. Kasia oznajmiła nam, że Zyzio ma zespół Edwardsa. Zresztą co ja wam tu będę pisał. Nie powinienem może udostępniać „dokumentacji medycznej”, ale w sumie ona i tak już jest udostępniona na Fejsie… Matki internetowe w końcu wiedzą lepiej niż sprawdzony lekarz, specjalista.
Bujaczki śmierci, czyli kolejne wiarygodne porady dla rodziców
Nie wiem, czy powinienem dać na mszę, czy od razu na nowy dzwon, ale prawda jest taka, że Zyzio jakimś cudem zespołu Edwardsa nie ma. Co tydzień ma za to diagnozowane na przemian nadmierne i zbyt małe napięcie mięśniowe przez #InstaCiocie. A jak wrzuciłem dumne zdjęcie z kolekcją naszych trzech bujaczków, to już w ogóle nasze kanały społecznościowe zapłonęły pod wpływem krytyki mam, że aż zacząłem się bać wyrzucać śmieci, żeby nie obskoczyć pod blokiem wpierdolu za to, że bujam dzieciaka i robię z niego na oczach całego świata inwalidę pierwszej grupy.
Nieważne, że mając wcześniaka, jesteśmy pod kontrolą świetnego neurologa. Neurolog nie tylko nie zauważył niczego niepokojącego, lecz wręcz zalecił bujaczki jako doskonałą formę odciążania barków spiętych nieco w wyniku mostkowania Zyzia (czyli jednak chory ;)), które maluch ćwiczył z uporem maniaka na pewnym etapie swojego rozwoju. Oczywiście próbowaliśmy to wytłumaczyć, ale wiecie, jak to jest: tłumaczy się winny. Napięcie ze strony innych Matek Polek jest. Krzyżyk postawiony. Można się co najwyżej pomodlić. Czyli może jednak dam. I na tę mszę, i na ten dzwon…
Szpotawa nóżka Miecia
Żeby nie było, że tylko Zyzio wisi nad grobem. Z Mieciem też nie jest najlepiej. Po opublikowaniu jednego zdjęcia, gdzie Miecio dumnie pozował okazało się, dzięki sprawnemu ortopedycznemu oku jednej z was, że Miecio ma szpotawą nóżkę. Już sama nazwa jest tak czadowa, że weszła do kanonu naszych ulubionych rodzinnych powiedzonek. („Weź Marta stań prosto do zdjęcia. Masz szpotawą nóżkę, czy co?”) Co prawda znajoma fizjoterapeutka tej szpotawej nóżki nie widzi, a Miecio lata jak fryga, ale stygmat jest i Miecio gdzieś tam, w czyjejś głowie funkcjonuje już jako kaleka.
Zresztą z Mieciem problem jest nie tylko z aparatem ruchu. Jak wiecie nasz starszy syn do niedawna nie mówił zbyt wiele i zbyt wyraźnie. Logopeda problemu nie widział. Lecz wiele tęgich umysłów diagnozowało u niego również problemy z aparatem mowy. Dziś wiele byśmy dali, żeby chociaż na trochę gardło go rozbolało, bo nawija jak najęty. W pewnych kręgach jednak nadal pozostanie bełkoczącym niemową.
Złe wychowanie. Rady jak być dobrym rodzicem
Co prawda nie wiemy, jak wy wychowujecie swoje dzieci, ale wiemy już, jak my je wychowujemy. I wiemy, że robimy to źle. Po pierwsze całujemy, a to niedobrze, bo nie wiadomo czy dziecko się na to godzi, a tak podobno nie postępują idealni rodzice. Po przeczytaniu tej oryginalnej tezy pomyślałem: racja! Następnym razem jak dzieciak do mnie podejdzie, żeby dać mi buzi, kopnę gnojka w dupsko i powiem: „Dopiero szczawiu jak skończysz 18 lat”. Całowanie jest złe, a od całowania to już krok do hemoroidów.
Po drugie w zabawie łaskoczemy, szczególnie Marta. Było jedno takie zdjęcie i dość szybko moja małżonka została zhejtowana jako matka, dowiedziawszy się, że jest złą matką, bo łaskotki-gilgotki to jest, panie, gwałt w majestacie prawa, przykryty tylko pozornie śmiechem. Nie wiem do końca, jak jest naprawdę, ale mogę wam w zaufaniu powiedzieć, że mieszkanie z gwałcicielką pod jednym dachem nie jest łatwe. Różny hejt na matki można znieść, ale taki osąd, to już lekka przesada.
Zresztą z Martą w ogóle jest coś nie tak. Napisała wam ostatnio o PMSie, wy jej z kolei w komentarzach też kilkaset śmiesznych powiedzonek i okazało się, że i z nią, i z wami jest źle. Otóż ktoś postawił i nam, i wam dość poważną diagnozę o rozkładzie pożycia, rozpadzie związku i przede wszystkim braku szacunku do siebie nawzajem. A poza tym wszyscy jesteśmy kretynami. Nie wierzyłem, ale sprawdziłem i to prawda. Oczywiście, nie że jesteśmy, tylko że ktoś tak napisał. Spojrzałem na autorkę i pomyślałem (to było podłe, wiem, przepraszam): Wow! Pierwsza #chustobabcia. Starsza pani, którą dumnie nosi swoją wnuczkę czy tam wnuczka w chuście. Ale sztos! Ale potem okazało się, że to była jednak mama i to wcale nie starsza od nas, także moją koncepcja o tym, że ciśnie nam starsze pokolenie, zwyczajnie nierozumiejące dzisiejszego świata, upadła.
Zyzio Sryzio i Miecio Ciecio
Imiona też kurwa złe, wedle opinii i krytyki matek internetowych. Krąży takie, dość powszechne i dość błędne przekonanie, w szczególności w pewnych kręgach. Mianowicie, że sukcesu w życiu nie osiąga się pracą, inteligencją, umiejętnościami, talentami czy nawet sprytem, tylko ładnym imieniem. Najlepiej tak pospolitym, żeby przypadkiem nie było jedyne w klasie, a już nie daj bóg w szkole. Albo wręcz przeciwnie – takim wyjebanym w kosmos, jak ma brazylijski piłkarz albo portorykański alfons. Ponoć Jan jest najpospolitszym imieniem męski w Polsce, więc pozwólcie, że coś wam powiem drogie Matki Polki. To nie jest prawda, a skutki będą opłakane. Skończy się na tym, że pod monopolem „będzie się was tylko chciał o coś zapytać” nietrzęsący się Zdzisio, tylko Nejmar, a przecież nie o takie polskie…
Zły ciuch boli przez całe życie
Pewnie pamiętacie, że na chrzciny drugiego syna ubrałem się jak cieć. Nie wiem, czy wylądowałem z tą kościelną stylówką na jakimś chrześcijańskim forum. Czy grupie, ale mieliśmy tu na blogu delikatny nalot ludzi, którzy doszli do wniosku, że czerwone spodnie to profanacja miejsca kultu. Wiecie, policzek wymierzony w pana boga, praktycznie podarcie Biblii, i że stoję z tym wszystkim w jednym rzędzie z Nergalem. Podobno bóg jest wszędzie, więc powinien być również na fashion weekach. Tam ludzie lepsze profanacje odwalają… Poza tym:
„Nie odzienie się liczy na chrzcie syna twego,
lecz to, czy Nejmarem go przypadkowo nie nazwałeś”
Ewangelia wg św. Brajana 8:12
Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
Powszechnie uważa się, że tak powiedział Lem, choć nie ma na to jednoznacznych dowodów. Ja jednak mam twarde dowody na to, że to szczera prawda. Wierzcie mi lub nie, ale po tym, co czytamy każdego dnia w sieci w komentarzach pod naszymi wpisami, zdjęciami czy filmami albo w wiadomościach prywatnych powoli zaczynamy bać się wychodzić z domu. I nie chodzi tu o hejt, bo tego prawie nie ma. Chodzi o wszechobecną głupotę. Mógłbym to rozbić na brak wyczucia, taktu, wścibskość, idiotyczność i tak dalej, ale wolę to nazwać ogólnie głupotą. Komentarze takie, przez nieświadomych, mogą być mylnie odczytane jako sprawdzone porady dla rodziców. Jako obiektywne opinie dotyczące poprawnego wychowywania dzieci – tak więc uważajcie i nie bierzcie tego poważnie. 😉
To, co mnie przeraża, a z czego nie zdawałem sobie do końca sprawy, to rozmiar tego zjawiska, skala. Niby każdy z nas wie, że tak jest, ale wierzcie mi, że co innego wiedzieć, a co innego poczuć. Doznać. Doświadczyć. Dogłębnie, długotrwale, w sumie to już praktycznie latami.
Wiem, wiem, szybkie paluszki już piszą – było nie wrzucać nic do sieci – sami sobie jesteście winni. Czyli moralizatorstwo typowe dla komentarzy pod informacją o kolejnej zgwałconej kobiecie. Ale spokojnie – nie skarżę się, tylko buduję napięcie. Bo jak sam wam napisałem we wstępie, jestem ochroniarzem wiedzącym jak zrobić dobrą energię i to nawet z gówna.
Otóż te wszystkie irytujące wpisy, to są jednak czynności wykonane w funkcji czasu.
Tysiące stuknięć w klawiaturę. Setki tysięcy miliamperogodzin prądu czerpanego ze smartofonowych baterii. Setki godzin czasu poświęconego na to, żeby kogoś zaczepić, zmartwić, rozsierdzić. To jest wielka, chujowa, ale jednak energia. A mnie uczyli na studiach, że energię należy oszczędzać, a nie marnować.
Z drugiej strony jestem ochroniarzem.
Środowiska co prawda, ale to słowo jest drugie, czyli bardziej ochroniarzem. A więc powinienem was chronić.
Z trzeciej strony coraz częściej dostajemy od was wiadomości, że jest trochę tak, że matki matkom zgotowały taki los. Właśnie poprzez prowadzenie zagorzałej krytyki. Że jedne babki innym babkom uprzykrzają pewnie najlepsze lata życia. A te, zamiast cieszyć się swoim macierzyństwem, nadal trwającą młodością czy czymkolwiek tam chcą. Zamartwiają się na potęgę, zatracając miodność życia.
Dlatego od dziś skanalizujemy te wszystkie złe emocje. Przekujemy w coś, co i Wam i nam da, jeżeli nie frajdę, to chociaż chwilę uśmiechu. Oraz ewentualnej pobłażliwej zadumy nad ludzką głupotą.
Od dziś, na naszym Instagramie, w InstaStories (klik) czekają na Was #DyleMadki czyli problemy z dupy współczesnych matek, prosto z naszych kanałów społecznościowych. Zapraszamy.
Wiem, że część z Was już skrobie komentarz: ale ja nie mam Insta. To se załóżcie, a nie robicie #DyleMadki.
Czuwaj!
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Haha no o teraz to będzie dobry dzień 🤣MISTRZ!!!