Blogowanie ma swoje blaski i cienie jak każde zajęcie. Dziś będzie o tych jasnych i pięknych momentach, które przez ostatnie 5 lat nam się przytrafiły. To będzie klasyczny urywacz dupy, także przygotujcie sobie chusteczki, nerwosol, kołderkę i ciepłe kapcie. Podam Wam kilka powodów, dla których warto prowadzić bloga. SuperStyler zaprasza do lektury.
Zaczynamy!
18 lipca tego roku Marta dostała maila, że znalazła się w dziesiątce blogerów nominowanych w kategorii „Twórca wpływowy”, do nagrody na najbardziej prestiżowej blogowej konferencji w naszym kraju, czyli Blog Forum Gdańsk. Niezwykle nas to ucieszyło, ale i zaskoczyło. Po pierwsze dlatego, że blogerskich imprez unikamy jak ognia. Nie mamy jakiś specjalnych znajomości w branży, nie bawimy się w blogerski networking. Nie nasza estetyka i dynamika. Trzy lata temu jeden jedyny raz podjęliśmy próbę dostania się jako uczestnicy na Blog Forum Gdańsk, ale nie zakwalifikowaliśmy się. Tym bardziej zrobiło nam się teraz miło. To była piękna chwila dla bloga SuperStyler i dla nas. Jeszcze milej zrobiło nam się, gdy okazało się, że do tej dziesiątki blogerzy wybierani są przez osoby aplikujące do udziału w konferencji.
Głos ludu to jest coś.
Wie o tym Prezes, wiemy też i my. Sprawdziliśmy kto jeszcze został nominowany i zrozumieliśmy, że głos głosem, ale głową muru nie przebijemy i specjalnych szans przy takich nazwiskach, jakie tam były, nie mamy. Szczególnie, że drugim etapem eliminacji było głosowanie w Internecie. Dlatego z wyjątkiem naszej grupy „SuperStyler po godzinach” nawet was nie prosiliśmy o głosy na innych kanałach jak Facebook czy Instagram, mając złe wspomnienia po innym konkursie. Po kilku tygodniach okazało się, że Marta znalazła się w ścisłej trójce i ostatecznie przegrała tylko z Krzysztofem Gonciarzem. A z nim przegrać, to jak wygrać. SuperStyler ma najlepszych czytelników na świecie.
No i ta myśl, że trzy lata temu odmówiono nam udziału w tej imprezie, a teraz otrzymujemy na niej nagrodę… To było coś. To był naprawdę piękny moment na naszej blogerskiej drodze. Jeśli więc zastanawiacie się, jak być szczęśliwym, to podpowiadam, że np. tak. 🙂
Wycieczka do Paryża
Dwa lata temu, na trzydziestkę Marty wybraliśmy się do naszego ukochanego Paryża. Wtedy jedna z was, nasza czytelniczka Dorota przysłała nam piękną, własnoręcznie wykonaną kartkę z życzeniami dla Marty i uroczym breloczkiem „Keep calm and love Paris”. To było pierwsze zdarzenie z kategorii tych niezwykłych. Pomyślcie – ktoś specjalnie dla was poświęca swój czas, wykonuje coś z myślą o was i wam przesyła, bo was zwyczajnie lubi. I nie chce nic w zamian. Robi to z czystej sympatii. Niezwykle nas to wtedy ujęło. Do dziś ten podarek znajduje się na liście bezcennych prezentów. SuperStyler jednoczy wspaniałych ludzi.
Narodziny Zyzia – Superstyler
Blisko rok temu, gdy w nieco dramatycznych okolicznościach urodził się Zygmunt, miało miejsce inne niezwykłe zdarzenie. Święta zbliżały się wielkimi krokami, a my przesiadywaliśmy w szpitalu z małym Zyziem, który jak na złość nie chciał przybierać na wadze i notorycznie ulewał. Nic nie było gotowe na Święta. Nie mieliśmy nawet choinki. W dodatku wszystko wskazywało na to, że Zyzio nie wyjdzie przed Świętami do domu. I wtedy jedna z was, nasza Czytelniczka, która prowadzi rodzinne Gospodarstwo Choinkowe „Gołąbek” zaproponowała, że podaruje nam piękną choinkę i ją przywiezie pod sam dom, bo pewnie sami nie mamy na to teraz czasu.
Wiecie, że taka podarowana od serca przed samymi Świętami choinka nie kosztuje ani stówki, ani dwóch? Ona jest najzwyczajniej bezcenna, tak jak wspomnienie tamtej chwili, gdy widzisz uśmiech swojego dziecka, które może pierwszy raz w życiu, w pełni świadomie ubrać świąteczną choinkę. Doprawdy bezcenny prezent.
Spotkania z wami – SuperStyler i nasi czytelnicy.
Przez ten czas była też cała masa niezwykle sympatycznych spotkań z wami. Ostatnio wyskoczyliśmy na chwilę do galerii handlowej. Nagle podbiega do nas jedna z was i rozmawiając z kimś przez telefon daje nam po buziaku mówiąc, że czyta nas i uwielbia. Była niezwykle wesoła i energiczna. Absolutnie zrobiła wtedy nasz dzień. A takich przemiłych spotkań mamy za sobą już wiele. Korzyści z bloga to między innymi całusy od naszych wspaniałych czytelniczek, za co SuperStyler jest niezwykle wdzięczny.
Pobyt w szpitalu
Gdy Zygmunt zachorował Marta pojechała na ostry dyżur. Na ostrym dyżurze głos Marty wypowiadający imię „Zygmunt” przy okienku rejestracji usłyszała młoda Lekarka, która okazała się również naszą czytelniczką i która skrupulatnie Zyzia przebadała. A gdy trafiliśmy do szpitala leki podawała mu również nasza Czytelniczka, Pielęgniarka Aneta. Prowadzenie bloga wiąże się z rozpoznawalnością. Pomyślcie: robicie lajwa ze szpitala i nagle czytacie komentarz: „Zaraz będę u Zyzia”. To są naprawdę niezwykłe momenty. Pani Aneto dziękujemy!
Wódka weselna
Niezwykły moment to również wódka weselna, którą niedawno dostaliśmy od Moniki i Krzyśka, którzy pobrali się 23 września tego roku. Ich Świadkowa napisała do nas, że Monika uwielbia nas czytać i czy moglibyśmy nagrać dla nich życzenia. No pewnie, że mogliśmy, bo to świetna sprawa, gdy ludzie się kochają, postanawiają ze sobą wziąć ślub i żyć razem do końca swych dni. Nam się to tak spodobało, że wzięliśmy aż dwa śluby. Monika z Krzyśkiem tak się ucieszyli z naszych życzeń, że nie tylko wysłali nam swoją weselną wódkę, ale też wspaniałe upominki dla naszych chłopców. I to dokładnie takie, jakie chłopcy lubią. Miecio dostał przybory do rysowania, plastelinę i puzzle z Zygzakiem, a Zyzio drewnianego żółwika na kółkach, którym bawi się teraz każdego dnia. Jeszcze raz to napiszę – SuperStyler ma najlepszych ludzi na świecie.
Spotkanie z Dziubkami – Superstyler.
W pamięci zapadło nam też spotkanie z wami w sierpniu tego roku nad Wisłą, w „Grunt i woda”. Prawdę powiedziawszy myśleliśmy, że maksymalnie przyjdzie ze dwadzieścia osób, a przyszło cztery razy tyle w tym Ewelina z Mężem, Synem i wielgaśnym tortem z napisałem „Siema dziubki”. Były dziewczyny ze Śląska i była para z Krakowa. Jedna z was miała niestety stłuczkę i nie dojechała z Gdańska. Ale nasze serce skradł Dżentelmen z Torunia. Był to mąż naszej Czytelniczki, jednej z was. Ona sama nie dostała urlopu, więc wysłała męża do Stolicy, żeby przybił z nami piąteczkę i nagrał dla niej od nas pozdrowienia. Moja Droga, jeżeli to czytasz wiedz, że masz najlepszego męża na świecie! Jak ten facet musi Cię kochać, to normalnie nie mamy pytań… SuperStyler bez Was by nie istniał.
Niestety na spotkaniu nie mogło być z nami Oli, a to właśnie Ola jest sprawczynią najbardziej poruszającego momentu w tym całym naszym blogowaniu.
Pobyt w szpitalu i Ola
Gdy w czerwcu trafiliśmy z Zyziem drugi raz do szpitala po zaledwie trzydniowej przerwie, lekarze nie do końca wiedzieli, co mu dolega. Nie dość, że dzieciak miał dwa zapalenia płuc, jedno po drugim, to w dodatku leki średnio działały. Nie do końca było jasne czy to pech, czy coś dużo poważniejszego, także nastroje w rodzinie były takie sobie. Oczywiście wiedzieliśmy, że to póki co nic specjalnie groźnego, i że są w życiu większe dramaty. Ale sami wiecie, jak to jest, gdy choruje i cierpi wasze dziecko, a już tym bardziej taka kruszyna, dla której całym światem jest ten niewielki obszar pomiędzy lewą i prawą piersią mamy. Dostaliśmy nawet izolatkę, ale nie dlatego żeby Zygmunt innych nie zarażał, tylko żeby Zygmunta nikt już niczym nie mógł zarazić. Siedzieliśmy w niej jak w więzieniu i tylko wieczorne lajwy na Instagramie były dla nas odskocznią od prozy szpitalnego życia.
Tajemniczy prezent
I wtedy zdarzył się cud. W siódmym dniu naszego pobytu w izolatce zapukała do nas mama dziecka z sali obok. Trzymała coś w ręku i nas wołała. Przez podwójne drzwi izolatki słabo było ją słychać. Wyszedłem do niej. Dała mi papierową torbę i powiedziała, że to od dziewczyny, która przekazała jej to pod drzwiami oddziału dziecięcego i powiedziała, że to dla pacjenta z izolatki. Wróciłem do środka nie czając za bardzo o co kaman. Pomyślałem, że może to przesyłka od jakiejś firmy. Wiecie, jak to jest w naszym światku: agencje PRowe na zlecenie dużych firm i korporacji prześcigają się w kreatywności hojnie przesyłanych podarków różnej maści blogerom i influencerom. Zwyczajnie uznałem, że to jedna z nich.
Byłem w błędzie
Zaadresowana była do całej naszej czwórki. Marta zajrzała do środka. Były tam same wspaniałości: gumy Mamba, Jajka Niespodzianki, świeczka w kształcie flaminga, bańki mydlane i diodowa, kolorowa żarówka z kręcącą się kopułką, którą podłączona przez „złodziejkę” do kontaktu z najbardziej ponurego miejsca robi remizę pełną dyskotekowego światła. Prócz tych zacnych podarków, które są na szczycie naszej listy bezcennych prezentów, był też list. Mam nadzieję, że Autorka wybaczy mi złamanie tajemnicy korespondencji, ale robię to ku jej chwale, bo takich ludzi jak ona nie tylko nasz kraj, ale w ogóle ludzie na Ziemi potrzebują jak przysłowiowa kania dżdżu.
Pierwsze co zrobiłem po przeczytaniu tego listu to wybiegłem do sali obok, żeby zapytać, jak dziewczyna wyglądała, a potem poleciałem jej szukać. Oczywiście już jej nie spotkałem.
Po powrocie do izolatki zastałem wzruszoną Martę, która beczała jak dziecko.
– Czemu płaczesz? – pytam – przecież lubisz Mambę…
– Zobacz od kogo to dostaliśmy. – odparła Marta.
Od kogo był prezent?
Paczka-wspieraczka była od Oli. Ola zresztą osobiście dostarczyła nam ją do szpitala, ale nie mogła wejść na oddział, bo stwierdziła, że jest trochę przeziębiona. Tak naprawdę to Ola, jak sama później napisała, ma zakaz oddychania poza swoim mieszkaniem i izolatką w szpitalu. Ola to jedną z Was, naszych Czytelniczek. Swego czasu napisała do nas poruszającą wiadomość. Ale wiecie, nie taką, po której jest Wam kogoś żal, jak mokrego kundelka czekającego pod sklepem na właściciela. Nie taką banalnie ckliwą, żerującą na prostych uczuciach. Ola napisała taką wiadomość, która na nowo uświadomiła mi najważniejszą rzecz, jaką kiedykolwiek w życiu zrozumiałem. To dla mnie jedna z najważniejszych korzyści z prowadzenia bloga – mogę tyle dobrego nauczyć się od innych.
Dopóki żyjesz wszystko jest dobrze. Superstyler.
Pierwszy raz dotarło to do mnie kilka tygodni po śmierci mojej Mamy. Tak naprawdę żaden zawód miłosny, żadna sprawa w sądzie, żadna kontrola ze skarbówki, utrata pracy, usunięcie z listy studentów czy jakikolwiek inny kataklizm czy tragedia, jaka nas może w życiu spotkać, nie jest groźna, póki żyjemy i to we względnym zdrowiu. Wszystko zawsze można naprawić, zmienić, odwrócić bieg albo obrać nowy kurs. Pamiętajcie o tym. Jeśli nie wiecie jeszcze, jak być szczęśliwym, to poradzę Wam chociaż, żebyście nie przestawali szukać tego szczęścia.
Czasem nawet mam do siebie pretensje, że na co dzień zajmujemy się i przejmujemy takimi bzdurami, że aż żal dupę ściska, gdy sobie to uświadomimy. Szczególnie my, ludzie z Internetów. Na pozór próżni, zapatrzeni w siebie, zorientowani na osiąganie ”targetów”, realizację „projektów” i w ogóle na wszechogarniający sukces i lans. Oczywiście trudno ciągle filozofować o przemijaniu, ale dobrze mieć w życiu poukładaną hierarchię rzeczy mało ważnych, średnio ważnych, bardzo ważnych i ostatecznych.
Wierzcie mi lub nie, ale nasz blog jest dla nas w kategorii tych „średnio ważnych” czyli dokładnie tam, gdzie praca i pasja być powinny, gdy otaczają cię ludzie, których kochasz, którzy kochają ciebie i którzy są od ciebie uzależnieni, niekiedy bezgranicznie. Skoro już tak lecę po górnych rejestrach to może dodam tylko, ze bardzo Was kocham Martusiu, Mieciu i Zyziu. 🙂
Wróćmy jednak do Oli.
Nie znam jej na tyle, by móc Wam opisać ją jakoś wyjątkowo szczegółowo. Z drugiej strony informacje jakie posiadam od Oli są na tyle wrażliwe, że nie chcę się bardziej rozpisywać. W telegraficznym skrócie Ola jest tak bardzo chora, że jak sama mówi: „wymień dowolny organ, a na 95% mam go zjebanego”. Ostatnie trzy lata Jej życia to szpital, izolatka, OIOM. Generalnie Ola powoli nas opuszcza. Dlatego właśnie ta paczka-wspieraczka, jak Ola ją sama nazwała, była dla nas tak wyjątkowa. I jeszcze dostarczona osobiście! Częściowo zawdzięczamy ją zresztą Dziadkowi Oli, który wyhaczył dla nas kolorową turbo żarówkę na bazarku, a sam też nie ma lekko, bo trapią go dwie rzeczy: podeszły wiek i rak jelita. Prócz Oli i Dziadka jest też „pieseł” i tak sobie cała ta trójka żyje, opiekując się nawzajem sobą i robiąc ludziom takim jak my, wzruszające niespodzianki.
Na marginesie dodam, że Ola ma taki „flow” w pisaniu i tak zajebiste poczucie humoru, że gdyby tylko zaczęła prowadzić bloga, wykosiła by nas wszystkich blogerów w trymiga. Póki żyjesz pomyśl o tym Olka. Żebyś sobie potem w brodę nie pluła! Powodów dla których warto prowadzić bloga jest wiele, więc próbujcie, nawet jeśli nie wiecie, jak się do tego zabrać.
Dlaczego akurat my? Dlaczego nas polubiła Ola?
Czemu Ola tak bardzo nas polubiła, że aż miała siłę w tym wszystkim zrobić nam taką dużą niespodziankę, tak bardzo się dla nas postarać, tak do cna nas poruszyć?
Bo dajemy jej siłę, bo bawimy, bo cieszymy. Bo żyjemy jej życiem. Życiem o jakim marzyła. Życiem jakiego powinna zaznać, ale nie będzie jej to dane i nikt nie wie czemu tak, a nie inaczej. Ola to zdecydowanie najjaśniejszy i najbardziej poruszający fragment naszego blisko już pięcioletniego blogowania. Poznanie jej było dla nas bezcennym prezentem.
Pamiętajcie, że póki żyjecie, a tym bardziej póki jesteście zdrowi, naprawdę wszystko jest dobrze. Cieszcie się życiem. A teraz idźcie dać buziaka i przytulcie swoich bliskich. To zajebista sprawa, że ich macie, więc doceniajcie to każdego dnia.
Pomyślcie też ciepło o Oli i koniecznie ją zapamiętajcie. Ona bardzo nie chce być zapomniana, a pamiętając o tej historii możemy zapewnić jej wieczność i to bez względu na to, jak dalej potoczą się jej losy. SuperStyler jednoczy wspaniałych ludzi.