Po pierwszej serii pytań od Was czas na drugą. Kto nie czytał poprzedniego wpisu ten może to nadrobić tu (klik). A pozostałych zapraszam na do lektury kolejnych pytań. SuperStyler blog odpowiada!
Natalia: Czy kierowaliście się czymś przy wybieraniu imion dla chłopców? (Lubię oryginalne imiona 😘) A jakby były dziewczynki to mieliście jakieś wybrane?
Na pierwszą część tego pytania odpowiedziałem już w poprzednim wpisie. Jeżeli chodzi o imię dla dziewczynki to mieliśmy jedno, dyżurne i ono nadal obowiązuje jakby co. Bibiana. Bibi. Biba. Polska wersja imienia Vivienne, ale to zaklepał już Michał Wiśniewski. Dodam, że Bibiana to żadna nowość, bo na ziemiach polskich co najmniej od XVIII wieku. Jest też święta czyli dobra wiadomość dla tych, co lubią odmówić paciorek. Drugiego żeńskiego nie mamy, ale wiecie jak to jest – dzieci na świecie na szczęście nie pojawiają się znienacka więc jakby co, coś byśmy wymyślili.
Anna: O i jeszcze jedno – jak wytrzymujecie razem? 😀 W sensie dbania o Waszą prywatną przestrzeń życiową? Z tego co zauważyłam to chyba 24 h na dobę razem, praca razem, dom, poza drobnymi wyjściami, razem… nie macie dość? Nie potrzebujecie tej codziennej przestrzeni życiowej, aby od siebie najzwyczajniej w świecie odpocząć? I aby poprzebywać z innymi ludźmi przede wszystkim? Dać sobie trochę “tlenu”? i Chodzi mi tu głównie o pracę, którą wykonujecie wspólnie i raczej nie ma mowy o tym, żebyście pracowali osobno. Jak to znosicie? Tylko błagam, nie piszcie o big love, która Was łączy, bo wiadomo, tylko szczerze.
Ja trzeba zapłacić podatek VAT to nie ma mowy o big love. Fiskus, ZUS, umowy, kontrakty, kary umowne, negocjacje, praca na planie, planowanie kierunków rozwoju, czyli ogólnie prowadzenie biznesu na poważnie to nie jest słodkie pierdzenie i robienie do siebie maślanych oczu nie wystarczy. Tu po pierwsze trzeba się traktować poważnie. Po drugie trzeba chcieć współpracować. Nie zawsze jest łatwo. Czasem coś się nie uda i wtedy nie pierdolniesz przecież kubkiem kawy o komputer za kilka klocków, jak bogu ducha winna żona siedzi spokojnie tuż obok. Szkoda sprzętu. Także dość często się kłócimy, ale zasada od zawsze była jedna – nie obrażamy się tylko z miejsca godzimy.
Każde z nas już się pogodziło z tym, że bywa nieznośne. Jak ochłoniemy grzecznie siebie przepraszamy i krzywdy nie ma. Unoszenie się honorem przy matce moich własnych dzieci, która jest jednocześnie moim najlepszym przyjacielem zakrawało by na kretynizm, a ja staram się minimalizować skalę swojej życiowej głupoty co nie jest łatwe biorąc pod uwagę, że bywam impulsywny.
Armida: A ja bym chciała wiedzieć jak robić tak zajebiste fryzury jakie ma Marta.
Zapraszamy na nasz kanał na YouTubie (klik) oraz do zakładki „filmy” na Facebooku.
Alicja: Kiedy następne spotkanie z fanami nad Wisłą?
Kolejne spotkanie już wkrótce. Niech tylko zrobi się cieplej. Planujemy dla Was kilka niespodzianek.
Agata: Czy Marta ma stały kontrakt z Pytaniem Na Śniadanie ? Jak wygląda współpraca z PnŚ. Czy dużo wcześniej zapraszają i ile płacą za 5 minut na antenie?
Nie ma żadnego kontraktu. W ogóle nie wiem czy takie są w odniesieniu do gości. Oczywiście co innego, gdy prowadzisz cykl. Współpraca z PnŚ zawsze jest uczciwa i bezproblemowa, dlatego Martę możecie spotkać właśnie w tym programie, a nie innym. Zapraszają mniej więcej trzy-cztery dni wcześniej. Występ jest bezpłatny.
Tu warte podkreślenia jest to, że „Pytanie na Śniadanie” jest niezwykle uczciwe i fair wobec zapraszanych gości. Opowiem Wam pewną historię. Pamiętacie zdjęcie z porodu? No to pierwszy zadzwonił telefon od innej stacji. Pani bardzo chciała nas zaprosić, pokazać zdjęcie, porozmawiać o nim. Ponieważ wiemy, jak to bywa z telewizjami, szczególnie tymi, które mają zbyt duże poczucie własnej zajebistości zapytaliśmy, czy zostanie podana nazwa bloga, bo skoro chcą naszą historię to należy podać źródło. Pani odpowiedziała, że nie, nie wymienią nazwy bloga, bo nigdy tak nie robią.
Zapytaliśmy czemu tak twierdzi, skoro tydzień wcześniej lansowali jedną blogereczkę będącą dobrą koleżanką ich pupila ze stacji i jej nazwę bloga podali kilkukrotnie. Pani się zacięła, a my podziękowaliśmy co wprawiło ją w jeszcze większą konsternację, bo przecież im się nie odmawia. Chwilę potem zadzwoniło PnŚ, a na nasze pytanie odpowiedzieli, że bez problemu wymienią nazwę bloga, bo przecież bloga dotyczy cała sprawa. Od tego czasu Marta często bywa w PnŚ, a że przypadkowo mieszkamy nieopodal to już tylko miłe zrządzenie losu. Cała ekipa tego programu począwszy od redakcji, poprzez osoby techniczne, a skończywszy na prowadzących to bardzo mili ludzie i panuje tam sympatyczna atmosfera. Wiem, że to nie jest modne ostatnio tak pisać o Telewizji Polskiej, ale w przypadku tego programu tak właśnie jest. Przynajmniej z perspektywy gościa.
Beata: Kiedy spotkanie w Gdańsku?
Jak nam dadzą kolejną nagrodę na Blog Forum Gdańsk. Pacierza i nagród nie odmawiamy i zawsze chętnie kopniemy się po takową na Wybrzeże.
Tat Ja: Jak wygląda u Was podział obowiązków domowo-firmowo- rodzicielskich?
Nie ma ścisłego podziału obowiązków. Równouprawnienie totalne, chyba, że trzeba wnieść lodówkę na drugie piętro, albo urodzić dziecko. Marta na blogu ogarnia więcej kontaktów z Klientami. W budowaniu relacji jest niezastąpiona. Poza tym wymyśla kolejne tematy i pisze bardzo dużo artykułów, ale to wiecie. Pilnuje również terminów różnych projektów. Ja odpowiadam za sprawy prawne, czyli umowy, techniczne związane zarówno z samym blogiem, jak również ze sprzętem, którego używamy w pracy oraz księgowość. Wspólnie opracowujemy koncepcje filmów i scenariusze.
Na przykład pomysł, aby tata przebrany za Świętego Mikołaja pojawił się na ekranie telewizora w filmie „Święta Moc Obrazu” dla LG, to był pomysł Marty. Z kolei pomysł, aby zapraszanie było na bal u króla, którym jest Miecio w filmie „Magia dnia codziennego”, który zrealizowaliśmy dla Estee Lauder był moim pomysłem. Znowu nasz największy hit czyli „Cykl życia cycków” to pomysł Marty, a zdjęcie z porodu to była burza, na której wywołanie wpadłem ja. Jeśli chodzi o obowiązki rodzicielskie to dzielimy się po równo, przy czym na początku bardziej przerąbane miała Marta, bo wiadomo – poród, karmienie. Ja za to jestem mistrzem kąpieli. Wszystko szybko, sprawnie i pod dużym ciśnieniem wody, także na bank towarzystwo jest domyte. Karmieniem się wymieniamy. Z usypianiem też bywa śmiesznie, bo czasem ja usypiam obu Chłopców, a czasem Marta. Tu decyduje Miecio, który zarządza: „Chcę spać z Tatusiem!” albo „Chcę spać z Mamusiem!”.
Cd.
Obowiązki domowe też są wymienne przy czym ja częściej robię pranie, choć Marta zawsze powtarza, że pranie robi pralką, ja odkurzam to znaczy sprzątam chatę, żeby robot mógł poodkurzać i to ja zawszę wynoszę śmieci, a tych są tony. Poza tym ja ogarniam auto i wszystkie rachunki. Marta za to organizuje zakupy drogeryjne. Z racji tego, że w życiu najbardziej brakuje nam czasu, wiele rzeczy mamy zautomatyzowane na tyle, na ile się da plus wiadomo – dieta pudełkowa SpokoBox, niania Ewa oraz raz w tygodniu Pani do Sprzątania. Wiele osób uważa, że to po to, żeby się nie przemęczać. Prawda jest inna – to po to, żeby nie tracić kasy. Gdybyśmy to my mieli sprzątać, musielibyśmy w tym czasie nie pracować, a to generowałoby straty większe niż koszt Pani do Sprzątania. Na pewnym etapie rozwoju konieczność delegowania obowiązków, również tych domowych zaczyna rozumieć każdy przedsiębiorca. To nie fanaberie, to konieczność.
Anna: Na instastory zawsze podziwiam to, jak Miecio ładnie mówi po angielsku (np. nazwy kolorów). I zastanawiam się zawsze, czy to kwestia Waszej nauki, oglądania bajek/czytania książek, czy może zajęć w żłobku (dopóki jeszcze chodził)?
Ty podziwiasz, a inni wysyłają go do logopedy. 🙂 Miecio angielskiego zaczął uczyć się w żłobku pod czujnym okiem Pani Kim, Pani Ruby i Pani Renaty (pozdrawiamy z tego miejsca). Kolory i liczenie to jego konik. W pewnym momencie ponoć najlepiej rozpoznawał kolory po angielsku w grupie, a przecież wiadomo, że Miecio długo nie mówił. Prócz tego ogląda wiele bajek po angielsku, a wisienką na torcie jest nasza niezastąpiona Nania Ewa, która studiuje… anglistykę.
Ostatnio dużo z Mieciem ćwiczą słówek, dlatego w domu co chwilę słyszymy „Give me”, „Sorry Tato, przepraszam”, „kolor black” i „strawberry truskawkowem”. Nasi rodzice uważali, że trzeba znać jak najwięcej języków. Teraz popularne jest uczenie dzieci chociażby chińskiego. My oczekujemy od naszych dzieci jednego: dobrej znajomości angielskiego. W zakresie języków reszta nas nie interesuje. Jeżeli Chłopcy kiedyś będą chcieli uczyć się innego języka my im taką możliwość zapewnimy, ale angielski mają umieć porządnie, bo to się po prostu bardzo przydaje.
Paula: A ja mam pytanie o nianie, jest/była Wasza „fanka” zanim została pracownikiem? Ciekawa jestem, jak reaguje 😉 i czy jest dla Was jak członek rodziny?
Niania Ewa nie była naszą fanką i nas nie znała. Ale znalazła się u nas dzięki naszym koleżankom z Atelier Grzebień i Nożyczki, którą z kolei znały ją i wiedziały, że ona szuka pracy, a my niani. Potem, gdy Ewa polubiła nasz Fan Page na Facebooku okazało się, że sporo jej znajomych lubi naszą stronę. Ewa ma nietypową pracę o tyle, że prócz tego, że opiekuje się dwójką dzieci, to robi to przy nas. Nie każdy chce i umie pracować, gdy patrzą mu na ręce. Ja często żartuję, że żyjemy w trójkącie z nianią. Ewa to bardzo sumienna i oddana niania o naprawdę anielskiej cierpliwości.
Zarówno chłopcy jak i my bardzo Ją lubimy i nasze stosunki są przyjacielskie. Ogromnym atutem Ewy jest jej punktualność. Jeżeli chcecie sobie wyregulować zegarki to regulujcie je pod Ewę – będą dobrze chodzić. Ewa obchodzi z nami nasze urodziny, a my Ewy – robimy sobie drobne upominki i tak dalej. Chyba tak to powinno wyglądać.
Ewa na samym początku została uprzedzona czym się zajmujemy i bez problemu się wdrożyła. Zawsze czyta nasze wpisy co jest bardzo miłe. Dlatego w przeciwieństwie do większości ludzi zatrudniających nianie, nam zależało na osobie młodej, która będzie rozumiała specyfikę naszego zajęcia.
Anna: Marto czy możesz polecić kilka zabaw czy zabawek interaktywnych rozwijające zdolności manualne kreatywność i wyobraźnie mam mnóstwo pomysłów, ale wiem, że lubicie takie zabawy może macie jakieś ulubione albo sprawdzone, że dzieci też uwielbiają, których może nie znam.
Jest o tym wpis i był lajw. Wpis jest na blogu (klik), a lajwa znajdziesz na Fejsie.
Dorota: Ile zarabiacie?
W naszym kraju nie mówi się otwarcie o tym, ile kto zarabia, więc nie ma co się wychylać. Chyba, że jesteś blogerem biznesowo-finansowym, ale to nie my. Pomijam, że o ile w budżetówce ma to sens, bo dobrze, żeby obywatel wiedział, na co idą jego podatki, o tyle w biznesie jest inaczej. Ja wyznaję dwie zasady, których nauczyła mnie Przyjaciółka Rodziny – „Mniej wiesz, lepiej śpisz” i „Pieniądze nie lubią rozgłosu”. Po co ktoś ma się w nocy zmoczyć…
Agnieszka: Jaką wodę w domu pijecie? Czy mineralną, źródlana, czy też filtrowaną kranówkę?
Pijemy kranówkę, którą dodatkowo filtrujemy w dzbanku, ale to też nie zawsze. Dzieci tak samo. Woda w kranie w Warszawie jest bardzo dobra i co kluczowe tania i nie generuje odpadów w postaci plastikowych butelek. Choć sortujemy odpady to za każdym razem, kiedy idę wyrzucić śmieci serce mnie boli, ile produkujemy tego syfu. Czasem kupujemy wodę gazowaną, bo lubimy. Głównie gruzińską Borjomi – ponoć ulubioną wodę Stalina.
Dominika: Wspominaliście, że Miecio długo nie mówił. Kiedy w końcu ruszył i czy jakoś mu w tym pomagaliście? Logopeda, ćwiczenia itd.
Ruszał powoli, ale znamy geny w naszej rodzinie. Mój Tata późno mówił, ja podobnie. Cudów po Mieciu nikt się nie spodziewał. Ale też jego rozwój był na takim poziomie, że nie martwiliśmy się. Robił postępy, wykazywał się inteligencją, elokwencją, poczuciem humoru. Nie było potrzeby, żeby się martwić, wywierać na niego presję, pospieszać. I chyba jest nieźle, bo Miecio niedługo ma urodziny i wczoraj dostał wyczekany od dawna prezent.
Podarek skomentował jednym zdaniem: „Na urodziny spełniają się marzenia”. Moim zdaniem jest ok, a ładną wymowę, którą Miecio z lenistwa nieco olewa, ćwiczymy z pomocą bardzo fajnej appki na telefon „Ćwiczenia logopedyczne”, którą mały bardzo lubi.
Ania: Czy może macie plany na wypuszczenie własnej marki ubrań dla dzieci/dorosłych? Albo przynajmniej jakiegoś autorskiego projektu/kolekcji przy współpracy z inną marką?
Na dzień dzisiejszy mamy taki pomysł, ale nie jest on związany z modą. Wypuszczając coś na rynek pod własna marką musimy, jak zawsze, mieć poczucie, że jest to zajebiste, najwyższej jakości. Wiemy, że na sprzedaży badziewia też można zarobić, ale to nie nasz styl. A dla nas zawsze ważniejsze od „ile” było „jak”. I co najważniejsze – tego co chcemy tworzyć praktycznie nie ma na rynku w takiej postaci. Cały projekt chcemy oczywiście poprowadzić sami, z własnym finasowaniem w myśl zasady: mówiły kukułki najgorsze spółki.
Poza tym mamy wszystko: pomysł, know how, finansowanie, całą niezbędną wiedzę konieczną do finalnego wypuszczenia produktu. Pewnie zastanawiacie się, kiedy? Na spokojnie. Wcześniej mamy kilka innych rzeczy do ogarnięcia. Drugiej Tesli czy SpaceX pewnie nie stworzymy, ale na dom na Lazurowym Wybrzeżu powinno udać się zarobić.
Macie ochotę na kolejną część? Śmiało zadawajcie pytania tu na blogu, na naszej grupie na Facebooku „SuperStyler po godzinach” (klik) lub na naszym Facebooku (klik) i Instagramie (klik).
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Wybieracie się na wakacje w tropiki albo jakieś fajnie miejsce z dziećmi za granicą bo przydałaby w się uczciwa relacja o wakacjach z dwójka dzieci za granicą
Cześć , można prosić o namiary do klamki z pokoju chłopakow?
Jakby co, to ja ten dom na Lazurowym Wybrzeżu deklaruję się Wam pomóc kupić ;). Oczywiście nie z pomocą mojej kasy, bo tutaj mogłoby być nie najlepiej ;), ale z pomocą mojego szefa notariusza i naszej kancelarii w Saint Tropez :). I deklaruję się być przy tym Waszym tłumaczem :). Za darmo!
Ciach pyk 😉 😉 ;)!
Pozdrawiam Was ciepło od żandarma z Saint Tropez.