Dawno nie pisałem i nie zwierzałem Wam się z moich przemyśleń. Tak dawno, że zapomniałem, jak się pisze i to nie tylko w warstwie językowej, ale też czysto techniczno-fizycznej. Otóż nabyłem drogą kupna nowego laptopa i najbardziej zjebaną klawiaturą świata. Pisanie na tym to absolutna udręka i choć klawisze mniej-więcej pokrywają się z poprzednim komputerem to dzięki drobnym przesunięciom zamiast “luj” piszę zupełnie niechcący “huj”. Żeby było śmieszniej nie dość, że to dużo bardziej wulgarne to jeszcze z błędem także od razu staję się i chamem, i debilem. Kombo. Chcąc się przestroić na tę nową klawiaturę postanowiłem, że napiszę może coś dłuższego na bloga, takie “Lorem ipsum” nim w mailach naubliżam naszym kontrahentom albo pomylę zera w kontrakcie.
Słodkie pierdzenie nigdy wybitnie mnie nie interesowało, więc pomyślałem, że napiszę coś o moich frustracjach z ostatnich miesięcy, a musicie wiedzieć, że luj mnie strzela nierzadko. Kurdę… znowu te jebane klawisze…
Postanowiłem wypisać Wam kilka kwestii/pojęć/zagadnień, które moim zdaniem są absolutnym raczyskiem tego, jak bardzo przejebanego, 2020 roku.
Internet
Pewnie będzie to dla Was pewnego rodzaju zaskoczeniem, że człowiek trzepiący przyzwoitą kapuchę w Internecie uważa sieć za zło. A myślę tak o niej coraz częściej. Bo widzicie – sieć to nie kable czy fale, ale ludzie. Gdy w 2009 roku zarejestrowałem się na Facebooku – oczywiście rok po wszystkich, bo taki chciałem być niezależny i wywrotowy – ten serwis to była prawdziwa elita. Obok mnóstwa gównianych gierek typu kulki, farma czy quizów “Jaką pizzą jesteś?” widziałem gęby co fajniejszych moich znajomych z liceum i studiów. Z podstawówki były może pojedyncze osoby. Żadnych patusów, zero biedy umysłowej. Zero geriatrii. Nasi starzy, wszystkie te ciotki i wujki kończące każdy komentarz słowem “Pozdrawiam” – wszyscy oni mieli w tym czasie tarło na “Naszej klasie”. A potem Serce i Rozum spowodowały, że Neostrada trafiła pod strzechy, dzięki czemu najpierw dowiedzieliśmy się, że Ruscy zabili nam prezydenta, w dziewiątej sekundzie słychać strzały, szczepionki na autyzm powodują odrę, a dziś w kilka miesięcy po lockdownie, po dantejskich scenach z północnych Włoch, pod każdym wpisem o koronawirusie możemy dowiedzieć się, że pandemii nie ma, i że to Chińczycy na spółkę z Billem Gatesem właśnie próbują zdobyć panowanie nad światem i każdym z nas. Co ciekawe z reguły najbardziej im zależy, żeby zapanować nad Edytą spod Siemiatycz, lat 23, wykształcenie niepełne zawodowe, mamą trzech pięćset plusów – każde z innym partnerem. To frapuje mnie najbardziej, bo przecież gdybym chciał zapanować nad światem to cyrklowałbym w najbogatszych, najbardziej wpływowych, najmądrzejszych. A tu proszę – celem są zawsze foliarze i szury będący na pasku płacowym lokalnego GOPSu. Zadziwiające. W każdym razie Internet, portale i media społecznościowe robią się powoli miejscem nieznośnym dla ludzi posiadających i używających choć trochę rozumu. Mój numer jeden w zestawieniu.
Media informacyjne
Tabloidyzacja moi drodzy postępuje. W pogoni za lajkami i szerami celebryci i influencerzy są w stanie zrobić wszystko. Bardzo lubię to powiedzenie, że gdy myślisz, że dana sytuacja osiągnęła już dno dna od spodu puka – i tu wstawiasz nickname albo imię i nazwisko kolejnego pajaca. Takie rzeczy dzieją się jednak nie od dziś. Gorzej, że do niedawna były miejsca, gdzie człowiek mógł zasięgnąć rzetelnej wiedzy, informacji. Mam na myśli gazety, czasopisma i portal. Tymczasem one za naszym przykładem zaczęły robić to samo, wałkując wyłącznie chodliwe czy raczej “klikliwe” tematy. Przykład? Pamiętacie pożary w Australii? To taki kontynent na końcu, jak się teraz zresztą okazuje płaskiej Ziemi. A czytaliśmy o tym tyle, jakby to było za miedzą. A pamiętacie kto je ugasił? Ja pamiętam. Koronawirus. Kiedyś od redakcji i dziennikarzy można było oczekiwać, prócz rzetelności, również umiejętnego doboru wiadomości uwzględniającego proporcję ich wagi. Na przykład rosnące wydatki budżetowe, brak rąk do pracy czy gwałtowny napływ uchodźców to informacje ważne. Zgrillowany koala z drugiego końca świata, choć to smutny obrazek, ważny dla Polaków nie jest, tak jak dla Australijczyka nie jest ważne odwołania ministra Ziobry. Niestety czytamy czy oglądamy to co nam serwują i bez szerszego i bardziej trzeźwego spojrzenia może być trudno oddzielić informacyjne ziarno od plew, szczególnie, że plewy z reguły mają wyboldowane tytuły. Współczesne media to raczysko nie z tej ziemi. Ja już lata temu postanowiłem stopniowo się od nich odcinać i muszę Wam powiedzieć, że ani głupszy się nie czuję, ani innych strat nie notuję.
Profesjonalizm i jakość
Znany mówca Jacek Walkiewicz mówił, że profesjonalizm to jest luksus. A ja Wam powiem, że mając kasę dużo łatwiej człowiekowi kupić luksus, niż napotkać profesjonalizm i trafić na jakość. Odkąd zaczęliśmy produkcję własnych apaszek i gier planszowych wiemy o tym jeszcze więcej. Wiecie jak łatwo znaleźć w dzisiejszych czasach “specjalistę”? Bardzo! A wiecie co taki specjalista wie, ile umie? Gówno! Wszyscy za pomocą gotowych szablonów do generowania CV i profili na LinkedIn kreują się na wybitnych speców z dłuższym doświadczeniem niż ulica Puławska w Warszawie. A przy pierwszym zakręcie na jaki napotkają wypierdolą się ryjem prosto w błoto i to o własne nogi. Niestety w naszym życiu coraz więcej jest kreacji, a coraz mniej prawdziwej wiedzy i umiejętności. Do niedawna mieliśmy z tym ogromny problem w naszych firmach. Dopiero spotkanie z naszym znajomym, który jest menedżerem w średnich i dużych przedsiębiorstwach z blisko dwudziestoletnim doświadczeniem uzmysłowiło nam, że z takimi samymi problemami borykają się również w dużych firmach. A tyle pięknych rzeczy można by stworzyć, gdyby nie trzeba się było bujać z niekompetencją. Brak profesjonalizmu i jakości to raczysko jak nic.
YOLO
Kiedyś myślałem, że to wyjebanie na wszystko i luz w dupie w najpoważniejszych sprawach to domena dzieciaków urodzonych i wzrastających w dobrobycie lat dziewięćdziesiątych i kolejnych, które wychowywane były bezstresowo. A potem zacząłem zatrudniać ludzi, przede wszystkim młodych, i zrozumiałem, że “yolo” choć charakterystyczne dla pokolenia “Z” jest w sumie niezależne od dekady, w której ktoś się urodził. “Yolo” wynika ze zmian cywilizacyjnych i dobrobytu. Na pracę możesz srać, bo to nie jest najważniejsza rzecz w życiu. W ostateczności zwolnisz się albo cię wyjebią. To wtedy znajdziesz nową robotę albo weźmiesz kasę od starych. W sumie na co mają wydawać, jak nie na ciebie? Związki? Jak jest fajnie, to fajnie, a jak zacznie się psuć to sobie wymienisz. Małżeństwo? Prościej się teraz rozwieść niż zrobić kartę wędkarską. Dzieci będą tęsknić? No już kurwa bez przesady. Koledzy mówili, że ich nie tęsknią. Że da się to pogodzić. Ewentualnie można bez rozwodu jak nasz wysoko postawiony kolega. Podwładne nie wychodzą spod jego biurka, a żona to toleruje, bo taki z niego dobry ojciec. Wybaczcie, ale glejak rośnie mi w głowie od samego myślenia o tym, a ja to jeszcze muszę Wam przelać na wirtualny papier. W każdym razie dzisiejsze czasy są cudowne. Dobrobyt wszelaki jest taki, że można srać na wszystko w imię tego, że ma być fajnie i miło.
Kontestacja wszystkiego
Nie wiem czy Was też to męczy, ale mnie męczy przeokrutnie. Człowiek lubi, żeby jego świat był mniej więcej uporządkowany. Ten profesor jest mądry, a tamten biskup głupi. Ten aktor ma niezwykły dorobek, a ten muzyk gra tandetę. Kiedyś tak było. Teraz wszyscy są głupi i luja warci. (Znowu ta cholerna klawiatura!). Nagle tuzy i specjaliści w swoich dziedzinach mieszani są z samozwańczymi specjalistami z ludu i wszyscy zostają sprowadzeni do wspólnego, naprawdę niskiego parteru. Doszło do tak kuriozalnej sytuacji, że jest całkiem spora grupa ludzi, którzy uważają, że Ziemia jest płaską. Cofnijcie się do lekcji geografii w podstawówce i pomyślcie, że ktoś z Was wstaje i krzyczy na całą klasę, że Ziemia jest płaska. Śmiechom z niego nie byłoby końca. A teraz dorośli ludzie i pod nazwiskiem wypisują w sieci takie bzdury i znajdują się inni co im wierzą. A nawet tacy, co za takie durne idee giną.
Oto pięć raczysk, które irytują mnie niemiłosiernie. Co zrobić? Jak żyć? – zapytacie. Odpowiem – robić swoje plus małe przyjemności. Spacer z pieskiem, zabawa z dziećmi, mniej sieci, mniej informacji. Wyluzować. A gdy już kompletnie ręce Wam opadną przypomnijcie sobie słowa Krzysia Bosaka – “Gdyby to było złe to Bóg by inaczej świat stworzył.” 😉
[ad name=”Pozioma responsywna”]