Pobyt w szpitalu. Dziś mija 15 dzień. Co prawda była przerwa, ale mała, która kosztowała nas więcej zdrowia i nerwów, niż gdybyśmy zostali na oddziale. I choć nie spędzam tu nocy z Zyziem i Martą, a jedynie dni, to nasze wspólne spostrzeżenia są podobne. O ile walczysz o życie, twój stan lub stan twojego dziecka jest poważny, to może i widzisz w tym większy sens. Leżenie w szpitalu, razem z dziećmi mającymi zwyczajne przypadłości wieku dziecięcego typu infekcje górnych dróg oddechowych, czy pospolite wirusy sprowadza się do ledwie kilku codziennych rytuałów typu kroplówka lub nebulizacja, rozdzielonych godzinami nudy. Dobrowolne więzienie, tylko że klawisze są ubrani na biało i zamiast wiskać po kieszeniach i pod pryczą, zaglądają ci w różne otwory ciała.
Co sprawia, że niemal każda matka, która trafia tu z dzieckiem prędzej czy później ma kryzys i niekiedy beczy na pół oddziału, choć maleństwu przecież się poprawia? Jak się okazuje, jest wiele powodów, spędzających rodzicom sen z powiek. O tym, jakie cechy spełniają placówki zdrowotne, opowiemy Wam w podanym wpisie. W końcu każdemu rodzicowi zależy, aby w razie takiej konieczności posłać swoje dziecko do dobrego szpitala, które zapewni mu właściwą opiekę.
Cechy (dobrego) szpitala:
Lokalizacja (Jan)
My mamy nowiutki oddział tuż pod domem. To ważne. Gdy kupujesz mieszkanie albo stawiasz dom, planując wychować w nim radosną gromadkę małych szkrabów sprawdź, gdzie masz najbliższy szpital dziecięcy i przychodnię. Nigdy nie wiesz, kiedy pobyt w szpitalu spadnie Ci na głowę. To szczególnie ważne, gdy twoje dzieci nie są, podobnie jak nasze, terminatorami. Przyznaj się: gdy Bozia rozdawała zdrowie, ty stałaś po urodę, dowcip i polot? W takim razie twoim dzieciom można pozazdrościć mamy, ale jest duża szansa, szczególnie gdy towarzystwo pójdzie do żłobka albo przedszkola, że będziecie z mężem żyli w trójkącie: ty, on i pediatra. A do kochanka, zawsze lepiej mieć bliżej niż dalej.
Coś się dzieje z naszymi chłopakami? Dzwonimy i niekiedy nawet w ciągu 20 minut jesteśmy w przychodni przyjęci przez lekarza. Antybiotyk nie zadziałał tak jak powinien i trzeba się położyć na oddział? U nas oddział jest po prostu piętro wyżej. To duży atut, zapewniający dzieciom opiekę, w zasadzie od ręki, ale też czujesz czasem, że szpital wisi nad wami i to dosłownie.
Budynek (Jan)
Jest nowy. Wygląda jak z amerykańskiego serialu. Nic nie jest zniszczone. W sumie czasem nawet pachnie. W naszym kraju architekci projektujący tego typu placówki często dochodzą do wniosku, podobnie jak próbują nam to wmówić producenci farb w telewizyjnych reklamach, że biały jest za prosty, a życie to feeria barw. Takiego nasycenia kolorów jak u nas na oddziale nie ma nawet w tych wszystkich bawialniach dla dzieci z piłkami, linami i zjeżdżalniami. W izolatce mamy teraz intensywnie żółte ściany, połączone z granatem i oczojebną, pomarańczową szafeczką. Na podłodze jest za to wykładzina, która wygląda jakby ktoś zjadł ciasteczko owsiane, popił atramentem i zwrócił na podłogę.
W łazience kafelki mają za to kolor pomarańczowo-różowy i są wszędzie. Nie wiem czy w zamyśle ma się pacjentom od tych intensywnych kolorów poprawić, ale nam z Martą się pogarsza. Relaksuję się patrząc na grzejnik, bo chociaż ten pozostał biały. Żeby nie było: lubię kolory, ale niekoniecznie takie jak z wiejskiej świetlicy. Po ponad dwóch tygodniach nasze oczy krwawią. Ciągle liczę, że chociaż Zygmunt czerpie z tych barw jakąś tajemną moc witalną. Może właśnie dlatego, że dziecko czuje się jakby to nie był pobyt w szpitalu, ale właśnie na kolorowym placu zabaw, stworzonym specjalnie z myślą o nim.
Zapach (Jan)
U nas jest spoko. Pachnie czystością przełamaną delikatną nutą szpitala, ale takiego bardziej z XXI wieku, niż XIX. Są jednak szpitale, gdzie zamiast tlenu w powietrzu unosi się aromat lizolu. Są oddziały, gdzie jest tak najarane fajkami, że można się sztachnąć robiąc głębszy wdech. Kiedyś odwiedziłem kumpla na ortopedii w jednym z warszawskich szpitali. Połamał się na motorze. Narzekał, że rozjebał swoją wueskę, ale cieszył się, że może jarać leżąc łóżku, bo to go znieczulało. Faktycznie – leżał na korytarzu, na którym co drugi pacjent palił fajka. Nie uwierzyłbym, gdybym go nie odwiedził. Było to wprawdzie z 15 lat temu, ale nawet wtedy robiło wrażenie. Zresztą co ja wam będę robił tu kronikę filmową.
Patologia ciąży, grudzień zeszłego roku. Zyziek pcha się na świat. W bocznej klatce szpitala co druga pacjentka z patologii urządza sobie palarnię. Zawsze myślałem, że słowo „patologia” w nazwie oddziału odnosi się do ciąży. Teraz myślę, że jednak częściowo do niektórych pacjentek. Sorka, ale nie znajduję usprawiedliwienia dla kobiety jarającej paczkę fajów dziennie, z brzuchem wielkości małego fiata. To z pewnością nie służy poprawie zdrowia dziecka. W każdym razie nikotynowa bryza udzielała się wszystkim na oddziale, a przecież jakość powietrza jest kluczowa dla chorego.
Sprzęty (Jan)
W szpitalu sprzęt jest (uwaga, będzie zaskoczenie) – szpitalny. Także nie ma bata, że poczujesz się jak w domu. To co jest niezwykle praktyczne i łatwe w utrzymaniu czystości, niestety nie pomoże ci, w chociaż minimalnym zainscenizowaniu domowego gniazdka. Dlatego pacjenci targają ze sobą własną pościel, kocyki, masę różnych drobiazgów, co razem się składa na dość pokaźną wyprawkę do szpitala, która ma umilić im pobyt w szpitalu.
Prócz sprzętów stricte dla pacjenta jak np. szafka, są też takie bardziej dla lekarzy. Zawory z tlenem, powietrzem i próżnią. Stojaki na kroplówki. I jedyny alkohol jakiego ostatnio używam. No może oprócz perfum. Desderman – żel na bazie alkoholu do dezynfekcji. Idealnie wysusza nawilżoną skórę. Efekt chińskiej bibuły gwarantowany.
Warto też wspomnieć, że na oddziale są przestronne łazienki. W izolatce mamy nawet taką na własny użytek. Czyste i schludne. Są też dwie kuchenki z lodówkami, krzesłami, stołem, czajnikiem i mikrofalówką. Pod tym względem jest nieźle, jeśli chcemy zagwarantować swojemu dziecku odpowiednie warunki na hospitalizacje.
Pobyt w szpitalu: Noce (Marta)
Noce są najgorsze. Pobyt w szpitalu pod tym względem jest straszny. I piszę to ja: MamaSamoZło, która w nocowaniu w szpitalach jest przeczołgana jak ta lala. Z dzieciństwa, kiedy w pierwszej klasie podstawówki leżałam z zapaleniem płuc, pamiętam te okrutnie samotne noce, ciągnące się w nieskończoność. Wtedy nocowanie rodziców nie wchodziło w grę. Te wszystkie odgłosy szpitalne, które nawet nocą nie cichną, mogłyby być dla przebywających w szpitalu noworodków dość traumatyczne. Teraz jest podobnie. A to pielęgniarka wpadnie zmierzyć temperaturę. A to kolejna dawka antybiotyku do podania, a jeśli nie, to chociaż jakiś mały wziewik z tuby. Zyzia wystarczy przyłożyć do piersi i zuch zapada w głęboki, niczym nie zmącony sen.
Ze mną jest zdecydowanie gorzej. Budzę się i obserwując guzdrzące się minuty na telefonie, nie mogę zasnąć. Nasłuchuję kolejnych przyjęć nocnych na oddział. Doskonale rozpoznaje kolejne etapy. Na początku badanie, kolejno przydział na salę zakładanie wenflonu i płacz. Ten nocny płacz jest taki przytłaczający. Zwykle nocą najbardziej dopada mnie tęsknota. Za Mieciem. Za ramionami Janka. Wygodnym łóżkiem. Domem i wszystkim tym, co kryje się w tym słowie. Nocą w szpitalu ktoś odkręca kran ze łzami. Płyną same, bezwiednie i tak ciężko je zatrzymać. Dobrze, że nocą jest ciemno i tego smutku nikt nie widzi. Noce w szpitalu są najgorsze.
Pobyt w szpitalu: Spanie (Jan)
Jest taki odcinek Bear’a Gryllsa gdy ten chowa się przed burzą piaskową w zwłokach wielbłąda, wchodząc do rozerwanego brzucha padniętego zwierzęcia. Daje wam słowo, że miał tam wygodniej niż niejeden rodzic w szpitalu. My mamy tu luksus. Marcie przysługuje fotel na ryby z podnóżkiem. Jak się ma trochę farta, ustawi się w kolejce, a ktoś w międzyczasie wyjdzie do domu i zwolni, można dostać skajowe łóżko polowe. Gdy okazało się, że do szpitala musimy wrócić, szybko pobiegłem do piwnicy po dmuchany materac. Polecam wam. Pobyt w szpitalu, od razu jakiś taki lepszy. Wydatek żaden, elektryczna pompka jest wbudowana i choć nie jest to własne łóżko w domu, to komfort zdecydowanie większy.
To z pewnością dobra cecha, którą posiada nasz szpital. Z waszych komentarzy wynika, że często rodzice muszą spać na ziemi, niekiedy nawet pod łóżeczkiem. Na szczęście nie jesteśmy w sezonie zachorowań i nasz oddział jest teraz raczej pustawy.
Pobyt w szpitalu: Brak konkretnych informacji (Marta)
Salowa odwiedza naszą izolatkę trzy razy dziennie. Wymienia worek ze śmieciami, przeciera zlew i podłogę. Za każdym razem niestrudzenie pyta: “I co? Wychodzicie dziś?” Każdego dnia to jej pytanie irytuje coraz bardziej, a pobyt w szpitalu ciągnie się w nieskończoność. Bo tego, kiedy wyjdziemy nie wie nikt. Lekarze zdają się nas zwodzić, dając złudną nadzieję, że może po weekendzie, a następnie być może po środzie, lub najwcześniej w czwartek. To czekanie jest najgorsze. Brak konkretnych informacji rozbija codzienność na małe fragmenty. Na tyle małe, że nie da się poskładać. Robi z nich papkę. Taką plazmę, w której noc miesza się z dniem.
Godzina 11 z 17 i sama już przestaję odnajdywać się w świecie, w którym się znalazłam. Zawieszona w izolatkowej czasoprzestrzeni, czekam na zwiastun poprawy. Czasami dopada mnie absurdalna myśl, że nigdy już stąd nie wyjdziemy. Wszystkie codzienne czynności odłożone w czasie. Maile odpisane nijak. “Jak tylko wyjdziemy ze szpitala to dam Pani znać.” Ta bezczynność jest przytłaczająca. Dziś obudziłam się z przeświadczeniem, że i ja zaczynam być chora. Marazm – jest taka jednostka chorobowa?
Pobyt w szpitalu: Podano do pustego stołu (Marta)
Z dzieciństwa pamiętam dowcip mojego taty: “Czym karmią w szpitalu? W szpitalu karmią salami. Najpierw jedna sala, później kolejna i tak dalej.” W tym szpitalu owszem, karmią salami, ale nie matki karmiące. Im należy się miejsce w lodówce na własny prowiant. Zyziowi przysługuje mleko w proszku, którego nie da się wymienić na schabowego dla mamy, która mleko produkuje. Tak jest w całej Polsce. Wiem to od was – same mi o tym pisałyście.
Zatem codziennie rano Jan przynosi mi szamkę. Pobyt w szpitalu dzięki temu jest przyjemniejszy. Jakie to szczęście, że mamy SpokoBoxa. Problem w tym, że cała ta atmosfera szpitalna zupełnie nie sprzyja apetytowi. Od trzech dni więcej ląduje w koszu, niż w żołądku. I zaczyna się błędne koło. Ja przestałam jeść, Zyzio przestał przybierać na wadze, a lekarze wyrokują: “Chyba zatrzymuje się pani laktacja. Trzeba obserwować wagę.” A ja chcę tylko wyjść już do domu. Tam zjem konia z kopytami, obiecuję.
Rodzice (Jan)
Rodzice zajmują się dziećmi, a rozmawiają głównie w kuchni i w salach, jeżeli są razem. Każdy jest zmęczony, trochę zmartwiony. Czasem słychać płacz. Nikt nie ma wielkiej ochoty na nawiązywanie znajomości, choć my z pierwszego szpitala, wtedy jeszcze z Mieciem, wynieśliśmy jedną znajomość, bo ulokowano nas z koleżanką koleżanki. Przypadkowo. Świat jest mały.
Zauważyłem też, że rodzice będący w szpitalu enty raz są bardziej wyluzowani, lepiej przygotowani, spokojniejsi. Niekiedy są wyposażeni w specjalne wyprawki do szpitala, czy to dla noworodków, starszych dzieci czy siebie samych. Ci, którzy są po raz pierwszy, niekiedy z nagłego powodu, są z reguły przerażeni. Człowiek ma jednak niesamowite zdolności adaptacyjne i wkrótce szpitalne pierwiastki szybko łapią oddziałową rutynę.
Pacjenci (Jan)
Niemowlaki i noworodki w szpitalu są ok. Trzeba się co prawda nimi zajmować, ale małe toto, nie chodzi i nie będzie pamiętało szukania igłą żyły pod wenflon po wszystkich czterech kończynach.
Nastolatki też dają radę. Jest taka jedna sala. Wszyscy siedzą z laptopami, komórkami i słuchawkami. Dziś w coś grali na podłodze. Trochę im zazdroszczę. Wszedłbym zagrać, ale bałem się, że oberwę. W tym wieku dzieciaki są groźne.
Najgorsze są biegające roczniaki i ciut większe dzieci. Nie ma opcji, żeby takiego utrzymać w łóżeczku, o ile jego stan zdrowia jest dobry. Gdy byliśmy w szpitalu z Mieciem, razem z dwoma kolegami z sali stworzył trzyosobowy gang. Bandę terroryzującą szpital. Żartowaliśmy, że wszyscy zostaną wypisani na życzenie… personelu.
Kadra (Jan)
Tu mamy same dobre doświadczenia. Personel począwszy od lekarzy, poprzez pielęgniarki, a skończywszy na salowych jest niezwykle empatyczny i profesjonalny. Wielokrotnie pytacie nas na lajwach, do której mogę siedzieć z Martą i Zyziem. Odpowiedź: ile chcę. Wszyscy do wszystkich podchodzą z wyczuciem i po ludzku. Rzekłbym nawet, że jest dość luźno i sympatycznie. To dobrze, bo taki oddział to jednak miejsce pełne emocji i ze względu na chorobę, raczej złych. A tak, to odrobina ciepłej atmosfery, może wpłynąć na ogólne odczucia pobytu w szpitalu. To zdecydowanie dobra cecha, jaką należy wziąć dokonując wyboru placówki.
To na tyle szpitalnych refleksji prosto z sali numer trzy. Ale przecież jesteście też Wy. Opiszcie swoje przeżycia i odczucia po Waszych pobytach w szpitalu czy o hospitalizacji Waszych dzieci w komentarzach. Wszyscy chętnie poczytamy.
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Tak mi się nasunęło po przeczytaniu tego: nie każdy pediatra o tym pomyśli, ale może macie niedobór odporności (pierwotny niedobór odporności, czyli taki wrodzony). Jeśli dzieciaki często chorują, Ty też pamiętasz szpital w dzieciństwie to może warto sprawdzić czy pod tym względem wszystko jest ok? Na to może wskazywać też, że antybiotyki nie działają aż tak wspaniale jak powinny.
Byłam z moją córką w szpitalu kiedy miała 11 miesięcy. Przyjechała z zapaleniem krtani, drugiego dnia miała już ogniskowe zapalenie płuc. Ze względu na brak miejsca na oddziale pediatrycznym dla maluchów wylądowałyśmy na oddziale “starszaków”. Na jednej sali leżał chłopak po dopalaczach. Wszystkie dzieci się go bały łącznie z moją córką, ale nic z tym nie zrobiono. Kiedy wychodził nocą i patrzył w szpitalne sale odprowadzano go do sali i tyle. Gdybym nie karmiła córki piersią nie wiem co ona by tam jadła. Niby przynoszono śniadanie, obiad i kolację, ale dla mojego bezzębnego prawie roczniaka nie było nic z czym… Czytaj więcej »
Współczuję tak bardzo, że ściskam z całej siły! U Nas Wielki Tydzień rozpoczął się odparzenie pupy, licznymi kupkami i ząbkowaniem, wtorek- rano 38, wszyscy mówią, że to ząbki, my też się na to łapiemy, ale zajeżdżam rano będąc w trasie do przychodni i mówię jak jest, pielęgniarka mówi mi, że u dziewczynek teoretycznie bezobjawowo rozwija się infekcja dróg moczowych, w skrócie w ciągu kilku godzin od wizyty u lekarza góraczka skacze do ponad 39, a ja nie wiem, czy dzwonić po męża, czy karetkę, dodzwaniam się do naszego pediatry, który kaz3 znikać krzyżówki gorączkę i dokłada do badań crp i… Czytaj więcej »
Dziś wróciłam do domu, po 10 dniach w szpitalu z synem (a część tego czasu z synami – bliźnięta). Zapalenie krtani i oskrzeli… Doskonale Was rozumiem. Na “naszym” oddziale również jedzenie przysługuje tylko dzieciom. Kumam, w końcu to One są pacjentami, ale matka nie ma nawet możliwości kupienia sobie czegokolwiek do jedzenia. Najbliższy bufet jest kilka budynków dalej, a automat przy oddziale wypluwa tylko napoje. Łóżka są. Polowe. Wyobraźcie sobie spanie na materacu sprężynowym bez pokrowca. No… to takie właśnie są, pod całym ciałem czujesz każdą sprężynę materaca. Ale ok, nie wybrzydzam. Wiem, że to i tak luksus… Szpital generalnie… Czytaj więcej »
Ja póki co ( i mam nadzieję, że dlugo się to nie zmieni) leżałam w szpitalu tylko raz – przy okazji porodu. I wspominam to jako najgorszy czas w moim życiu. Gdybym miała tam leżeć jeden dzień dłużej to miałabym na 100%depresję poporodową , bo personel był pozbawiony jakiejkolwiek empatii, nie wspominając o zerowej pomocy, o ocenianiu, chamskim komentowaniu świeżo upieczonych mam, które i tak są nieźle potargane przez wariujące hormony… Bardzo Wam wspólczuję tych 15 dni w szpitalu. Gdybyście chociaż mieli pewną informację – tego i tego dnia wychodzicie, to człowiek jest w stanie psychicznie się nastawić i podejść… Czytaj więcej »
A ja mam niemiłe wspomnienia ze szpitala kiedy byłam z 5 miesięcznym synem. Bylam jedna noc i się wypisaliśmy na żądanie ponieważ nic mu nie było. Szpital tragedia. Małe miasteczko, jedyny szpital. Nie zadbany, chociaż tyle że nie było brudno. Lekarze pół na pół. Jedna ok druga nie za bardzo wg moich odczuć. Pielęgniarki super. Obiadów dla matki karmiącej brak. I najgorsze dla mnie: welflon zakładany bez mojej obecności i wszelkie badania również beze mnie. Słyszałam tylko płacz. Nie do końca jestem przekonana czy tak powinno być. Współczuję że musicie tam tyle być. Trzymam kciuki za zdrowie Zyzia.
nie mam(y) dzieci, więc nas ten temat i wszelakie przeżycia omijają. Jednak w tym samym szpitalu, co Wy, przeżyłam dobrych kilka miesięcy (razem wziętych). NIe jako pacjentka, a osoba towarzysząca. Siedziałam od świtu do nocy przez kilka tygodni przy łóżku (jeszcze wtedy nie) narzeczonego. (tam też chyba najwięcej w swym życiu się wymodliłam ;P), przeżyłam piekło, które na szczęście skończyło się pozytywnie. Znał już nas chyba każdy, jak i my cały personel. Ile tam się łez wyleje, to tylko chyba te ściany biedne wiedzą.
sił Wam życzę, i naprawdę już rychłego wyjścia do domu.
Moja Ania też miała taki e spiochy😀 My leżelismy 2 miesiące w szpitalu z 2 przerwami po tydz, za pierwszym razem tragedia, przerażenie, potem już lajt.Ale tak jak piszecie nudno i rutyna:( Tylko jakość Sal i te warunki🙈 o matko!!!! Sale 2×2 +3 łóżeczka i do tego 3 rodziców śpiących i wciskajacych gdzie się da😣 Po 2 tyg nie czułam pleców, nóg i wogule niczego🤔 Łazienka? Jaka łazienka… toaleta hen hen daleko gdzies na koncu oddzialu dla wszystkich, No i hit najwiekszy żadnego prysznica☹trzeba było jechac do domu sie wykapac🙈🙉 Marta ty masz hotel 4 ⭐😘 Pozdrawiam Was i życzę… Czytaj więcej »
Ja co prawda nie z dzieckiem ale w ciąży łącznie prawie 2 miesiące na patologii ciąży, dodatkowo 1000km od rodziny bo w małym miasteczku w Austrii a wszyscy bliscy na Podkarpaciu….
Wszystko po niemiecku, salowe były straszne… Mąż pracował po 10 godz więc wpadal na pół godziny bo godziny odwiedzin były tylko do 19 a on o 18 kończył pracę.
Byłam wykończona psychicznie. A kiedy myślałam po porodzie że koniec ze szpitalami młodemu nie spadła bilirubina i musiał być naświetlany…. Także tak.
Trzymam kciuki za was 😘 dużo zdrówka Zyziu 😘😘😘
my już pobyt w szpitalu pierwszy zaliczyliśmy jak córka miała 3 miesiące :O po tyg wyszliśmy zdrowa 🙂 kolejny raz już miała 7 miesięcy był to styczeń leżeliśmy na zapaleni płuc 2 tyg w tym rota wirusa 🙁 po 3 tyg wróciliśmy znów 🙁 i po kolejnych 3 tyg wróciliśmy znów :O oddział pediatryczny znamy na wylot zalczyliśmy każdą możliwa sale , znają nas tam już się nawet pytali czy nie chcemy meldunku 😀 w więc doskonale cię rozumie zdrówka dla was <3 my odpukać od kwietnia już nie byliśmy ale jak ktoś mi powiedział do końca roku jeszcze dużo… Czytaj więcej »
Dzióbeczki. Ja tez się z Wami poczuwam, bo; Sama ze sobą trafiłam do szpitala, też mam sale nr trzy, codziennie mnie trują nadzieją, że “jutro” wyjdę. Mam nadzieje, że jutro będzie to jutro o którym mówią od dłuższego czasu. U mnie na oddziale pachnie “śmiercią” i fajkami. Mam 20 lat, trafiłam na oddział gdzie są sami +60, 3/4 z nich nie rusza się o własnych siłach, z ledwością żyją, więc dodatkowo jest smród jak pielęgniarki przebierają pampersa po całym dniu. Dziadek obok w sali powinien współpracować z najlepszym detektywem, albo co najwiecej z “dalej dalej ręka Gadżeta”, sam więcej wie… Czytaj więcej »
My jesteśmy świeżo po pobycie w szpitalu z 9-cio miesięcznym dzieckiem. Szpital nowy, czysty, do dyspozycji rodziców kuchnia z czajnikiem, lodówką i mikrofalą. Sale dwuosobowe z łazienką. Matka ma możliwość wykupienia łóżka dla siebie, ok 20 zł/doba za trzeszczące, zapadające się łóżko polowe, no ale jest 😉 Dziecku przysługuje mm, słoiczek Gerbera z obiadkiem i deserkiem, a matka karmiąca żywi się we własnym zakresie. Generalnie prawie jak na wakacjach, gdyby nie ta dobijająca bezczynność! Minuta za minutą ciągnie się w nieskończoność, w nocy nie możesz zmrużyć oka, a oprócz porannego i wieczornego obchodu i wizyty w laboratorium nie dzieje się… Czytaj więcej »
To prawda … noce sa najgorsze 😕 w dzien zawsze jakos to bylo, ktoś się kręcił, trzeba było zrobić to i to ale nocami miałam tak samo … spać wogole się bałam, czasami zdążyłam położyć się na materacu (tak, też zostałam ze spaniem na podłodze) i zaraz aparatura moniturujaca małego zaczynała piszczec więc zrywalam się zobaczyć co się dzieje.Noworodek niestety jest malutki, nasz szpital nie był przygotowany na takiego maluszka z zapaleniem oskrzeli … myśleli nad tym aby wywieźć nas 70 km od domu w którym zostały 2 córeczki 😕 ale nasz mały wojownik dzielnie walczył … dwie noce mieliśmy… Czytaj więcej »
Cześć Miśki!! 😉 Marta czytam i nie wierzę że ty to napisałaś cytuję “Czasami dopada mnie absurdalna myśl że nigdy już stąd nie wyjdziemy”. A kto nie tak dawno mówił że że przetrwał ciężkie chwile w życiu tylko dla tego że miał świadomość że to kiedyś się skończy?? Tak zgadza się to TY 😀 Dlatego kochana dużo siły i uśmiechu bo Zygmunt wszystko odczuwa każdy twój niepokój, stres i rozdrażnienie. I pamiętaj musisz jeść najważniejsze co możesz dać maluszkowi (tym bardziej teraz) to mleko matki:-D także trzymajcie się zdrowo i uszy do góry to też kiedyś się skończy!! 😀 😀
Hej jesteście mega dzielni i trzymam za was kciuki✊🏻✊🏻✊🏻 Mój starszy syn urodził się z wadą serca, był operowany w 3 miesiącu życia. Spędziliśmy wtedy miesiąc w szpitalu 800 km od domu. Miesiąc wycięty z życia. Teraz wszystko widzę jak we śnie jak to wspominam. Włącza się wtedy jakiś “surwiwale mode” żeby coś zjeść i chwile pospać i przeżyć kolejna zmianę welfromu w główce. Wszystko się udało naszczeście 🙂 Najgorzej maja właśnie ci rodzice co maja więcej dzieci ta tęsknota musi być straszna 🙁 No ale to wszystko wydarzyło się w Szwecji wiec jeśli chodzi o warunki to nie mogliśmy… Czytaj więcej »
Bardzo smutny, ale jakże życiowy tekst… bądźcie dzielni! Jestem z Wami całym sercem. Będę się modlić o Zdrówko dla Zyzia ❤
Byłam z córką na okulistyce. Kinia miała operowanego zeza, byłyśmy tydzień i nie chce wracać. Mimo, że mogłam być, byłam na sali z nastolatką, a moja Kinia to była wtedy 6 latka. Na okulistykę przypadały dwie sale, a pigułki były z innego oddziału do którego włączono te dwie sale okuli. Jak spałam w nocy? Na krześle, oparta o łóżko Kini. Po operacji, pani doktor powiedziała, że mam się nie “certolić” i położyć z córką na łóżku, tak też zrobiłam, zrobiłam tak, też w nocy, a, że Kinga miała antybiotyk, to weszła pielęgniarka około 1 nad ranem. Pech chciał, że zapragnęłam… Czytaj więcej »
Z moim trzylatkiem lezelismy w szpitalu z zapaleniem płuc (byłam wtedy w ósmym miesiącu ciąży) niestety musiałam spać na podłodze ponieważ dla mam w ciąży i karmiących piersią nie przysługuje żadne łóżko czy fotel. Trzymamy za was kciuki i życzymy zdrówka dziubki 😉😘
Ech życie….Ja z młodszym synkiem chyba nawet w tej samej sali koczowałam rok temu. I to w Wielkanoc…Najgorzej wspominam ten welflon w główce jak był zakładany, nie mogły się pielęgniarki wkłuć. Istny koszmar. No i noce…..sezon był grypowy, szpital na ful wypełniony. Ta sala, o ile to ta sama a mnie pamiec nie myli, jest 3 osobowa? No w kazdym razie my bylysmy w 4 osoby wiekszosc czasu. W nocy jedno dziecko budzilo drugie, nieustanny płacz. I te cholerne okna między salami. Po co to komu? Jako weteranka pewnie sie dowiedzialas…….(ja bylam tylko raz, nie byłam wtedy w nastroju do… Czytaj więcej »
moj synek jak mial 14 dni mial sepse, prpblemy z nerkami i zapalenie opon mozgowych 🙁 spedzilismy w sumie ponad 30 dni w szpitalu. synek walczyl o zycie. szpitalem bylam przerazona.bo oprocz moich wlasnych narodzin i porodu synka nie bylam tam nigdy. najgorsze te welflony. synek nie mial juz zyl i zdecydowano sie na zalozenie linii centralnej. personel mily i dbajacy o dezynfekcje na kazdym kroku aby nie przeniesc zarazkow na inne dzieci. niestety byl to oddzial zakazny noworodka i nie moglam spac z synkiem….jedynie siedziec przy nim na krzesle.nie moglam rowniez rozlozyc zadnego materaca. pozniej po 2 miesoacach znow… Czytaj więcej »
Ja miałam więcej szczęścia niż rozumu. Trafiłam na oddział z poparzeniem Młodego (szyja, policzek) jakoś w czerwcu. Oddział pusty, dostałam łóżko, takie normalne szpitalne, dla pacjentów, z logiem WOŚP na dodatek, Młody spał w łóżeczku. Przysługiwały mu posiłki, bo miał wtedy rok z hakiem, ale nie chciał jeść nic poza mlekiem. Dlatego to ja jadłam jego porcje.
Siema Dzióbki ! Na wstępie – szczerze współczuję to wszystko z Wami. Jedyne pocieszenie, które niebawem stanie się realne to to, że to się skończy. Znam szpital od każdej możliwej strony, wszystkie podszewki, zakamarki, tuneliki, korytarze itp, itd. W dzieciństwie bardzo zachorowałam i do domu wychodziłam po kilku miesięcznych pobytach – na kilka dni. Wtedy stan szpitali, komfort tego miejsca był często dużo gorszy niż ten teraz (choć bywaja wyjątki – szpital na Ligocie Katowice – Panie Boże widzisz i nie grzmisz), ale personel, wszelki personel – to byli LUDZIE, naprawdę tacy, którzy szczerze pokazywali, że mają serce i pacjenci… Czytaj więcej »
Ja mieszkam we Florencji, mamy tu wspaniały szpital dzieciecy Meyer. Tez zaliczyliśmy raz pobyt, trzydniowy… jak młody miał 8 miesięcy…najgorsze trzy dni w moim zyciu.. chociaz szpital wypasiony, wspaniały personel… ale to nie dom… tutaj rodzice za oplata dostaja tez posilki.. dzieci mleko i jedzenie gratis… zyczę dużo siły i szybkiego powrotu do zdrowia.. dodam, że mój też jest wcześniakiem, więc i po urodzeniu musieliśmy zostać w szpitalu 2 tygodnie.. masakra… ściskam mocno 😘
Kurczaki, współczuję. No śle przecież w końcu wyjdziecie, nie ma mocnych ❤️ My mieliśmy trzydniowy pobyt wakacyjny w szpitalu w zeszłym roku w czerwcu. Trafiliśmy tam z wysoką gorączką. Do spania dostałam krzesło… Lekarze słabi, nawet dostałam polecenie, aby czytać o rotawirusach w necie! Pielęgniary niemiłe strasznie. Jedynie salowa w porządku. Wypuścili nas po trzech dniach do domu z tekstem, że to była trzydniówka. Antybiotyk syn miał tylko w szpitalu, do domu nic nam nie zapisali. I niestety po cztery dni okazało się, że wynieśliśmy ze szpitala zapalenie płuc… bo antybiotyk powinien być kontynuowany na minimum 5 dni. Wrrrr… Siły… Czytaj więcej »
Dużo zdrówka i siły! <3 Niech moc będzie z Wami 🙂
Kiedy trafiłam z sześciotygodniową córeczką do szpitala, byłam przerażona.Wenflony w tak malutkich rączkach to było coś strasznego. Minuty dłużyły się okrutnie i też zachodziła obawa utraty pokarmu z tego całego stresu i braku apetytu.Inna mama wspierała mnie herbatkami wspomagającymi laktację.W domu tęskniła druga córeczka a mi serce pękało kiedy słyszałam jej głos w słuchawce telefonu.To był bardzo trudny dla całej naszej rodziny czas.Mój kochany mąż jeździł gdzieś ciągle, to na zakupy to do apteki, to do nas do szpitala dwa razy dziennie.Przejął wszystkie moje obowiązki i spisał się na medal.Dodatkowo dużo pomogli nam przyjaciele którzy pilnowali starszej córeczki. Na szczęście… Czytaj więcej »
My się wybieramy do szpitala 20.czerwca. Z jednej strony dobrze że mamy to zaplanowane a z drugiej 1000pytan, co ze starszym, kto go ze szkoły odbierze, kto obiad zrobi. Do szpitala tego w którym bedziemy, mamy ok 30km. Tak jak pisał Jan, biegające dzieci w szpitalu mają najciężej. Moja córka ma 2latka i ma mieć podłączony holter przez 24h, ja nie wiem jak ja ją przez ten czas zajmę. 😮 Armagedon. 😉 Toż to preszing mały. Też mam nadzieję że szybko wyjdziemy bo dzień ojca chcialy byśmy już spędzić w domu 😉 Szybkiego powrotu do zdrowia dla Zyzia i dużo… Czytaj więcej »
Ja tez miałam ta “przyjemność ” leżeć w szpitalu z dwójka dzieci, prawie czteroletnia córka i 3 miesięczny synek. Wiec doskonale wiem co przeżywacie. Niestety nie miałam przy sobie męża, gdyż jest za granica, tylko moja mamę, bez której bym sobie po prostu nie poradziła. Leżeliśmy 11 dni na zapalenie płuc, w domku jesteśmy już tydzień ale córka nadal nie jest wyleczona w 100% chodzimy na kontrole. A dziś się dowiedziałam ze odoskrzelowe zapalenie płuc synka, może się powtórzyć, ponieważ miał małe ogniska zapalne i tak jakby jego choroba była “delikatna”. Ogólnie to nasza druga przygoda ze szpitalem- w święta… Czytaj więcej »
Z pierwszym synem leżałam tydzień w dość rygorystycznym szpitalu (jelitówka) godziny odwiedzin były bardzo pilnowane większość czasu byliśmy sami. Wcale sie nie dziwie że Marta nie je ja też nie jadłam nawet nie wiedziałam że tak potrafię. Spałam na leżaku w zatłoczonej małej sali. Psychicznie człowiek wysiada. Z drugim synem miał wtedy miesiąc leżeliśmy 3 dni w szpitalu w Niemczech. Karmiłam piersią były 3 posiłki dziennie rozkładane łóżko dla każdej mamy. Godzin odwiedzin nie było ustalonych ale szpital oddalony od naszego domu 100 km czyli nadal sami. Syn miał zakładany gips pod narkoza i to jeszcze w moje urodziny to… Czytaj więcej »
Szkoda mi Was, doskonale rozumiem ten szpitalny stan: że to się chyba nigdy nie skończy, marazm i coraz gorsze samopoczucie opiekuna. Przerabiałam to samo w styczniu z 4 miesięcznym wtedy synem. Trafiliśmy do szpitala z okazji zapalenia płuc. Sala dwuosobowa z wc, ja miałam do dyspozycji normalne szpitalne łóżko. Najgorsze były te okna… U Was chyba tego nie ma, przynajmniej nie widziałam na żadnym zdjęciu. Otóż ściany wyposażone były w okna z widokiem na sąsiednie sale z jednej i z drugiej strony. Nie wiem czemu to miało służyć? Tłumaczyłam sobie, że to dla dzieci, żeby nie czuły się samotne, żeby… Czytaj więcej »
My od urodzenia do 5 miesiąca na Intensywnej Terapii i uwierzcie ze wolałabym te nudne kroplówki i nebulizacje. Nawet nie wiem ile razy miałam ochote się załamać… niestety trzeba to wszystko przetrzymać, mój Synek walczył dzielnie więc ja nie mogłam sie poddać. Były lepsze i gorsze chwile, morze łez, nieprzespane noce w hotelu szpitalnym (niestety na OIOM-ie nie mogliśmy zostwać z dziećmi na noc), tęsknota za domem, mężem i 2,5 letnim Synkiem. Nie chce się tego nawet wspominać. Na szczęście wspierała mnie moja cudowna rodzina i przyjaciele i oczywiście mąż, ile razy chciałam się poddać to on stawiał mnie na… Czytaj więcej »
Ja byłam z córką 15 dni, jeszcze na oddziale noworodkowym, bo dziecko miało wtedy dwa tygodnie. Zastrzyki 3 razy dziennie i to wszystko, na szczęście bo każdy bardzo przeżywałam, ponieważ często był problem z wenflonem. Do szpitali z racji zawodu jestem przyzwyczajona, ale był to dla mnie największy koszmar w życiu. Mimo miłego i pomocnego personelu nigdy nie będę wspominać tego nawet z najmniejszym uśmiechem. Wbrew pozorom izolatka nie służy pobytom w szpitalu, w sensie nastroju, ja gdy dołączoną nam kolejne dziecko i jego mamę w towarzystwie czułam się lepiej, a przynajmniej nie mogłam pozwolić sobie na rozpacz. Na szczęście… Czytaj więcej »
Te słowa są tak prawdziwe i bolesne…. Sama spędziłam 6tyg. w szpitalu. Majac2latka w domu. Będąc w ciąży z drugim bablem. Chciałam wtedy wypisać się na własne żądanie i wtedy usłyszałam że mogę wrócić do nich szybciej niż myślę bez dziecka bo łożysko się od klei. Dramatyczne przeżycie i mnóstwo wylanych łez bo przecież mój syn w domu. W dodatku chorował a ja niemglam go przytulić. Ten ból który rozdziela serce. Niemoc i strach o dziecko w brzuchu… sama złapałem doła myśląc o was teraz i o sobie z tamtego grudniowe okresu. Miałam wrażenie że nigdy nie wyjde. Bo jak… Czytaj więcej »
Hej Kochani dużo cierpliwości życzę, Ja z synem trafiłam do szpitala w 29 dniu życia z zapaleniem płuc. W szpitalu dziecięcym same zakazy , żadnych swoich rzeczy z domu. Miałam tylko koc i poduszkę, i to można było przynieść na noc żeby “spać” na komunistycznym fotelu. Materace karimaty itp zabronione. Chcesz się wyspać to nie w szpitalu. Jak mały poszedl spać brałam koc i poduszkę i szłam spać na korytarz przed oddziałem na wypierdziane kanapy przez studentów których co dzień przez sale przewalutowanie się około 20. Nstawiałam budzik i tak spałam 3h i leciałam do synka. Na cudnym korytarzu przeciągi… Czytaj więcej »
Oj moi drodzy rozumiem po trochu…. tez w zeszłym roku lezalam na patologii ciąży i nie tylko pacjentki robiły sobie tam palarnie a również personel palił w toaleta haha i otwierał okna na szerokość a pacjentka ciężko było się umyć bo można było zamarznac..a jak zaczęli na salach malować grzejniki farba olejna i potem napalili w piecu to można było się udusić… pozostało wypisać się na własne zadanie.
Ja trafiłam z maluchem nie długo po jego urodzeniu. Przerażona bo to pierwsze dziecko. Noc pędzimy autem bo u nas to o karetce nie pomyślą a o oddziale dla dzieci to juz w ogóle. Szpital z patologią noworodków 40 minut autem od miejsca zamieszkania. Niby nic maluch w 6 dniu życia zaczął zwracać mleko wszystkimi otworami którymi się dało. Dla mnie świeżo upieczonej mamy jakiś horror bo nie wiedziałam co się dzieje. Na patologii cudowne “ciocie”, które kazały przestać mi się martwić, że mam się uspokoić. Każdy dzień to była rutyna karmienie, przewijanie i tak w kółko. Wysyłana byłam do… Czytaj więcej »
Hmm już coś tam Wam pisałam na insta o swoich szpitalnych perypetiach. A właściwie – jednej, trzymiesięcznej podróży po szpitalnych czeluściach. W czasie, kiedy mój syn pierwszy i jedyny właśnie pojawił się na świecie. Wtedy wszystko było inaczej. Bo ten pobyt był…nierealny, absolutnie abstrakcyjny. Bo z jednej strony – ja świeżo upieczona mama walcząca o …co tu dużo gadać – o życie. A z drugiej syn, który przecież tej właśnie mamy potrzebował najbardziej na świecie. Z perspektywy czasu czuję niesamowitą radość, bo nie poddałam się. Wytrzasnęłam nie wiedzieć skąd tę siłę żeby nie złożyć broni, ale też….gdzieś tam na dnie… Czytaj więcej »
Też leżałam z córką w szpitalu bo miała zapalenie stawu biodrowego. Już teraz wiem że gdyby mam się to przytrafiło drugi raz to bym nie pojechała do szpitala. Leżeliśmy sześć dni i tylko po to żeby mała brała paracetamol, bo inaczej się tego nie leczy. Najlepsze było to że byliśmy sami na sali 5 łóżek wolnych a ja na żadnym nie mogłam spać tylko co wieczór musiałam przynosi sobie materac z innego oddziału i co rano go wynosić.U nas bylo to 6 dni w tedy była to dla mnie wieczność, teraz patrząc na was wiem że to pikuś .Trzymam za… Czytaj więcej »
Szpitali chyba nikt nie wspomina dobrze, ja do 10 roku życia na głupie migdałki leżałam 4 razy i chyba najgorsze co pamiętam to właśnie te samotne noce i stukot drewniaków na szpitalnym korytarzu. Chociaż z tego okresu mam też dobre wspomnienia, dużo graliśmy w planszówki z koleżankami z sali. A za drugim razem dostałam nawet łóżko z regulowanym oparciem. Gorzej było później, szpitalne ostatnie pożegnania, rurki wystające z każdego otworu ciała i te monitory. Przez to szpitali boję się tak, że jak ostatnio na odział w ciężkim stanie trafił mój chrzestny to zapakowałam rodziców do auta, zawiozłam wszystkich do szpitala,… Czytaj więcej »
<3
W Poznaniu jest podobnie, szpital Matki i Dziecka, nazwa nie jest adekwatna do tego co na miejscu mozna zastac! Pokój na trzy maluszki, ale ledwie miescilam sie z druga mama. Warunki straszne, za to personel wielki plus! Spedzilam w tym pokoju dwa tygodnie i oby nigdy wiecej!
Na szczescie mamy tak maja ze dla swoich dzieci zniosa wszystko!
Zycze duzo zdrowka i sily!
Straciam już rachubę, ale z corką byliśmy już jakoś z 8 razy w szpitalu. Osttanim razem byłam#zlamatka co na noc zmieniała się z #dobrymtata i wracała do domu.
Mam jedną przygodę szpitalną z moją córeczką, wiem co przeżywacie..chociaż po części, bo jednak to moje pierwsze dziecko i nie wiem jak to jest tęsknić za dzieckiem, które zostało w domu. Moja córeczka mając niecałe 6 tygodni zachorowała na zapalenie płuc … dziecko-cień. Nic nie jadła ( choć jeszcze wtedy była na piersi…), ciągle spała, ledwo żyła … Tak wylądowaliśmy w szpitalu, a tam? Słowa: ” kto był chory u Państwa w domu? ” .. do czego przyznałam się ja, odpowiedź: ” to proszę bardzo, ma Pani chore dziecko” Tak to zabolało, że z płaczu, kiedy Mała tak cierpiała nie… Czytaj więcej »
Pamiętam, jak trzynaście lat temu spędziłam z trzy miesięcznym Juniorem 1 miesiąc w szpitalu. Mała salka, trzy łóżeczka dla dzieci, i my trzy matki. To była droga przez mękę. Spałam na podłodze, na karimacie, wciśnięta pod łóżeczko. O lodówce mogłam zapomnieć, o krześle też, po prostu nie było na nie miejsca. Tyle szczęścia, że personel był najwspanialszy na świecie. Nawet skorzystałam z przywileju bycia pielęgniarką, nie musiałam płacić za pobyt 😉 I powiem Wam, że wtedy bardzo tęskniłam za kolorami. Jak spędzasz tyle czasu w sali szarej i ponurej, to depresja galopująca dopada w tempie ekspresowym ;)Jak teraz sobie to… Czytaj więcej »
Ja bylam ostatnio z maluszkiem 3 dni. I ciezko powiedziec jak bylo, bo bylismy na zakaznym i nie wolno nam bylo wyjsc nawet na korytarz. A mieli piekny pokoj zabaw dla dzieci, niestety nie skorzystalismy. Mam porownanie ze szpitalem w uk i musze przyznac, ze jest ogooomna przepasc! W uk jest bardzo wygodnie, jedzenie do wyboru i dla mamy i dla smyka z karty menu. Chyba z 5 pozycji do wyboru. Jednak w polsce lepsi lekarze i duzo czysciej, a to najwazniejsze. W uk moglismy lezec wygodnie i spac w ciagu dnia gdy poczulismy zmeczenie a tu calski dzien na… Czytaj więcej »
Oglądaliście The room? Siedząc w izolatce z miesięcznym synkiem przez 10 dni, zaczęłam czuć się jak bohaterka filmu… Najgorsze faktycznie było codzienne pytanie salowej kiedy wychodzimy, to jak oddział pustaszal oraz jak poczestowali nas Rota. Mieliśmy kryzys kiedy leciało ze mnie góra i dołem, apetytu niet i weź tu karm piersią… Ale udało nam się przetrwać i wam też się uda! Cierpliwości, sił i jak najwięcej zdrówka dla Zyzia :*
Okropnie współczuję i tylko po części mogę zrozumieć co czujecie. My 3 tygodnie temu nagle trafiliśmy na oddział mały miał prawie 4 miesiące i zapalenie krtani. Oczywiście przeczuleni na jego punkcie po pierwszym kaszlu pognalismy na nocną pomoc, lekarka słysząc sam kaszel wyciągnęła skierowanie na oddział. Nogi się pode mną ugiely, ciśnienie chyba tysiąc i nerwoból taki że nie mogłam dziecka rozebrać😥 po 2 dniach byliśmy w domu bo dobrze reagował na nebulizacje na szczęście ale macie rację z pierwszym dzieckiem jak się trafia nagle do szpitala to jest tylko płacz całą noc. Oczywiście wmowilam sobie, że to moja wina,… Czytaj więcej »
Martus bido znikasz w oczach :* Sil Wam zycze :*Zyzik zdrowiej chlopaku :*
Ja leżałam z córką jak miała 2 miesiące na odmiedniczkowego zapalenia nerek. Temperatura rosła przez kilka dni do 40 stopni a lekarze tylko robili badania i badania los tak chciał ze przyjęto nas w czwartek po 14 więc zrobiliśmy podstawowe wyniki w piątek kolejne ale to było za mało… Weekend bez badań z płaczącym dzieckiem w sali mniejszej niż Marty izolatka. Wspólna łazienka z mamą z sali obok. Leżałysmy 10 dni 😠 przez okno w ścianie widzieliśmy inne dzieci i ich rodziny gości itp… A nas nikt nie odwiedzał oprócz Taty 😉❤️ Moja rodzina 600 km dalej a rodzina Piotra…… Czytaj więcej »
Jestem całym sercem z Wami!!!!!