Choć pewnie mój małżonek będzie polemizował z tą tezą, to oszczędzanie mam we krwi. 🙂 Wychowałam się w domu, w którym nigdy niczego nie brakowało, ale też nie przelewało się. Dlatego teraz wiem, jak oszczędzać pieniądze. Mieszkaliśmy w bloku z wielkiej płyty, w tak zwanym m3, jeździliśmy wiśniowym maluchem, a w niedziele na śniadanie mama serwowała wyśmienitą mortadelę w cieście z keczupem. Czaicie ten klimat? Pewnie tak, bo dzieciństwo lat 80. było bardzo podobne w wielu domach, niezależnie, czy wychowywaliście się w Olsztynie, czy na warszawskim Ursynowie. Rodzice, zamiast w banku, trzymali wypłatę pomiędzy kartkami książek w naszej domowej biblioteczce. Co miesiąc to była inna książka. Dziś myślę sobie, że był to pewnego rodzaju system zabezpieczający. Książki były bankomatem, a ich zmieniające się każdego miesiąca tytuły – PIN-em. Ponadto rodzice mieli swoje sposoby na oszczędzanie, których i mnie nauczyli. Zatem w co inwestować pieniądze?
Z tamtego czasu pamiętam bardzo dobrze jedno powiedzenie moich rodziców.
„Nie stać nas na tanie rzeczy”. Wypowiadali je za każdym razem, planując większy wydatek w domowym budżecie. Dlatego, mimo że nie żyliśmy ponad stan, ja miałam solidny rower górski. Mama chodziła tylko i wyłącznie w dobrych, skórzanych szpilkach, a w domu mieliśmy telewizor bardzo dobrej marki. Skąd taki gest u moich oszczędnych rodziców? To była czysta kalkulacja. Wiedzieli, że tylko kupując dobre, jakościowe rzeczy, tak naprawdę zaoszczędzą. Bo takie przedmioty zwyczajnie wystarczają na dłużej. Rzadziej się psują, a jeśli już, to mają lepsze warunki gwarancji. Rodzice wiedzieli w co warto inwestować pieniądze.
I choć rodzicom nie udało się zaszczepić we mnie wszystkich swoich zasad, to akurat ta jedna jest integralną częścią mojej codzienności. Nawet na studiach, kiedy kasy miałam jak na lekarstwo, wolałam kupować rzadziej, ale tylko te najlepsze rzeczy. I żeby była jasność: tu wcale nie chodzi o metki czy firmy, a o jakość. O sposób wykonania, o trwałość kupowanych rzeczy.
Dlatego uważam, że osoby, które osiągnęły najwyższy poziom w oszczędzaniu, kupują jedynie rzeczy najlepsze jakościowo i najbardziej trwałe. Nawet jeśli muszą za nie zapłacić wielokrotnie więcej niż za najtańszy bubel.
Poza tym jest jeszcze kilka innych rzeczy, na których po prostu nie umiem oszczędzać. W co inwestować według mnie?
W co inwestować? Jedną z nich jest moje zdrowie i zdrowie moich najbliższych.
Oszczędzanie na zdrowiu to nie jest coś, co w ogóle chciałabym wcielić w swoje życie. Żyjąc aktywnie, w ciągłym niedoczasie, nie miałabym cierpliwości wysiadywać w kolejkach NFZ. Dlatego cała moja rodzina objęta jest prywatnym ubezpieczeniem zdrowotnym. Dzięki temu wizyty umawiam na konkretny termin od ręki. Kiedy Miecio zagorączkuje w nocy, to przyjeżdża do naszego domu lekarz rodzinny. Wychodzę z założenia, że zdrowie nie ma swojej ceny. A że nie można go sobie kupić, to można mieć przynajmniej pewność, że w chwili choroby ktoś fachowo się nami zajmie. Co znamienne, takie ubezpieczenie wykupuję sobie od początku studiów. Jeśli to czyta jakiś obecny lub były student, to wie, że na tym etapie życia jest wiele ciekawszych alternatyw na wydanie kasy. Rozumiem, że student raczej kombinuje skąd brać pieniądze. Jednak mówię poważnie, że należy dbać o zdrowie tak samo jak o rozwój zainteresowań, jeśli nie bardziej!
W co inwestować? Pasje i nasze hobby.
Nie umiem też oszczędzać na naszych pasjach i naszym hobby. Kiedy więc widzę maślane spojrzenie Janka wpatrzone w nowy obiektyw do aparatu, to nie mam żadnych oporów, by zgodzić się na taki wydatek w budżecie rodzinnym. W rozwój zainteresowań należy inwestować! Dzięki tym wszystkim inwestycjom mamy tego bloga. Dzięki nim wy z chęcią nas czytacie, a my z ogromną przyjemnością go dla was tworzymy. Inwestycja w zainteresowania i w rozwój osobisty to najlepsze, co możemy sobie sprawić. Kiedy więc Miecio będzie na etapie poszukiwania swojej drogi, bez żalu zainwestuję w kurs jazdy na desce tylko po to, by za miesiąc zainwestować w zajęcia krav magi.
Na te wszystkie rzeczy trzeba mieć oczywiście pieniądze.
Skąd brać pieniądze? Polecam oszczędzać. No bo jeśli kupujemy dobre jakościowo rzeczy, a pieniądze inwestujemy tylko w najlepsze rozwiązania, to powinny nam one posłużyć dłużej niż tańsze warianty. Zatem kasę wydajemy rzadziej, a pomiędzy jednym a drugim zakupem mamy czas na oszczędzanie. Tu, zamiast chować pieniądze pomiędzy kartki książek lub trzymać je na zwykłym rachunku w banku, polecam dobrze oprocentowaną lokatę. Obecnie każdy bank proponuje nam wiele rozwiązań w tym zakresie, a lokaty zdają się być szyte na miarę. Dlatego tak ważne jest, by wcześniej zastanowić się lub skonsultować ze specjalistą wszystkie parametry takiego konta oszczędnościowego. To zaprocentuje w przyszłości. Dosłownie. Wypróbujcie sposoby na oszczędzanie i zastanówcie się raz jeszcze w co warto inwestować pieniądze i dajcie sobie szansę na przyszłość.
Nie lubię trwonienia pieniędzy.
Dlatego staram się szerokim łukiem omijać galerie handlowe w czasie wyprzedaży. Ponieważ kiedyś za każdym razem wracałam z nich z całą torbą średnio potrzebnych mi rzeczy. Dziś każde zakupy planuję z głową. Korzystam z wyprzedaży, ale wcześniej robię listę potrzebnych mi rzeczy. Mimo że czasy się zmieniły, to dokładnie tak samo jak trzydzieści lat temu u moich rodziców, tak samo jest dziś u mnie: nie stać mnie na tanie rzeczy. Dlatego oszczędzam na nich inwestując, tylko w te najlepsze i najważniejsze.
Artykuł powstał w ramach akcji edukacyjnej na temat oszczędzania, której partnerem jest BGŻOptima.
To prawda moj maz tez zawsze tak mówi ze nie stac nas na tanie rzeczy. Ubezpieczenie prywatne mam w pracy i zastanawiam sie czy nie dopisaac męża i dzieciaków.