Dziś opowiem wam o tym, jak przez 34 lata czekałem na idealne, wymarzone Święta. Prócz czekania były też nadzieje, starania, ciężka praca, wiele trudnych chwil i takie momenty, gdy wszystko obracało się wniwecz. Bez ściemy i prosto z mostu powiem wam, jak było. Myślę, że wielu z was odnajdzie w tej historii cząstkę swoich własnych wspomnień, zarówno tych świątecznych, jak i z dzieciństwa. Będzie kilka przykrych momentów, ale obiecuję zakończyć happy endem. Będzie też idealna Wigilia w końcu miała miejsce. Oby nie ostatni raz w moim życiu i tego możecie mi życzyć w tym roku.
Garść wspomnień z dzieciństwa. Przepis na moje (nie)idealne święta
Moi rodzice rozwiedli się, gdy miałem chyba trzy lata. Nigdy nie żyłem jakoś specjalnie tym wydarzeniem, bo dla mnie to od zawsze była norma, że rodzice żyją osobno. Przyjaźnili się jednak i widywali dość często, więc sytuacja była znośna. Święta to jednak był nieco trudniejszy czas, bo trzeba było pojawić się w dwóch domach, na dwóch Wigiliach.
Mój Tata, gdy organizował jeszcze Święta razem ze swoją Mamą, a Moją Babcią, był absolutnym mistrzem odpowiedniego nastroju. Pamiętam, że po wigilijnej kolacji w pokoju stołowym przechodziło się do pokoju Babci i tam czekaliśmy wszyscy, aż stołowy zostanie „odwiedzony” przez Gwiazdora. Ojciec uparcie twierdził, co mnie, kapitalistycznego i zmakdonaldyzowanego malca niezwykle irytowało, że Święty Mikołaj przychodzi gdzie indziej, a u nas, jako że Babcia pochodziła z Gniezna, jak Święta to tylko Gwiazdor. Jakoś zawsze mi się ten Gwiazdor wydawał chujowy i takie też prezenty przynosił. W moim odczuciu nie miał on najlepszych pomysłów na prezenty świąteczne.
Smaki dzieciństwa, kolędy, i podarki
Gdy już Gwiazdor przyniósł podarki, można było wrócić do stołowego i skosztować smaków dzieciństwa. Grały kolędy Mazowsza i było coś jeszcze. Coś, co wspominam najmilej. Otóż chyba z Belgii, Tata dostał takiego aniołka z cienkiej, mosiężnej blachy. Aniołek stał na podstawce, na której obok niego, paliły się cztery świeczki. Aniołek miał w rączkach dzwoneczki, a na główce blaszaną aureolkę z doczepionymi pionowymi sopelkami. Ciepłe powietrze ze świeczek unosiło się do góry, kręciło aureolką, a jej sopelki uderzały w dzwoneczki, które pięknie dzwoniły. To był znak dla nas, dzieci, że zaraz będą prezenty.
Licha choinka
Prezenty były pod choinką, ale że ta była zawsze licha, bo kupiona za 20 złotych w Wigilię o 15stej i przystrojona ozdobami, z których najmłodsza miała 40 lat, a najstarsza z 70, to często prezenty były ukryte pod biurkiem nieżyjącego już dziadka i zasłonięte plakatem Mazowieckiego z wyborów prezydenckich w 90 roku. Obok wizerunku kandydata, z którego biła taka energia, że patrzący nań od razu mógł się położyć do trumny, widniał dumnie napis: „Siła spokoju”. Biorąc pod uwagę, czym obdarowywał mnie Gwiazdor, ten napis był dla mnie pewnego rodzaju emocjonalnym drogowskazem.
Wyspa Piratów Lego
Mama wiedziała, że marzę o Wyspie Piratów Lego i o ich Galeonie – inne pomysły na prezent świąteczny mnie nie interesowały. Oczywiście kasy starczało jej tylko na te najmniejsze klocki, których pudełka były niewiele większe od paczki fajek. Pirat z armatą w małej szalupie to było absolutne maksimum, kupione zresztą za ostatnie pieniądze w Pewexie albo w takim zajebistym sklepie z zabawkami, który mieścił się na początku lat 90. w Hotelu Marriott w Warszawie. I zawsze wtedy towarzyszyło mi to straszne uczucie, nieszczęścia w szczęściu, gdy marzysz cały rok o czymś, idziesz pod tę cholerną choinkę i z daleka wiesz, że tego nie dostaniesz, bo nie ma pod nią ani jednego tak dużego prezentu, który mógłby zmieścić rzeczoną wyspę czy statek.
Szczęściem nikt wtedy nie wpadał na durne pomysły pakowania czekolady do pudełka po pralce, bo chyba bym się pochlastał suchą bułą pod tą choinką, gdyby mi ktoś takiego psikusa zrobił.
Nerd na podobieństwo ojca
Od Ojca całe życie dostawałem książki, znaczki, monety albo minerały. Wigilia bez nich by się nie odbyła. Niby się tym interesowałem, ale teraz się tak zastanawiam, na ile to było żywe i prawdziwe zainteresowanie tymi tematami, a na ile ojciec próbował ze mnie zrobić nerda na swoje podobieństwo. Szczęśliwie na co dzień żyłem z Mamą, a ta wiedziała, że 5-latek potrzebuje zabawek, a nie jedenastu tomów zebranych dzieł Cypriana Kamila Norwida, które naprawdę dostałem, chyba na pierwsze urodziny od Taty – ach te wprost wymarzone prezenty na święta. W sumie teraz, jak to piszę, aż się sam sobie dziwię, że w młodości nie zacząłem wąchać kleju…
Tak więc Wigilia u taty i prezenty na niej wręczone nie były strzałem w dziesiątkę. Z prezentami wszyscy mieli fajnie, tylko nie ja. Kiedy kuzyn dostał wieżę hi-fi, kuzynka wymarzoną lalkę, która sikała na zawołanie, ja rozpakowywałem dwa kolejne tomy sześciotomowej encyklopedii PWN. A Mazowiecki na to patrzył… Tom trzeci dał mi niezbędną wiedzę na temat haseł od litery od „I” do „Ł”, a tom czwarty oświecił mnie na temat haseł na litery od „M” do „P”. Tym samym już wiedziałem, że o ile wydawnictwo nie pospieszy się z wydaniem kolejnych tomów, cobym mógł je otrzymać na urodziny w maju albo imieniny w czerwcu, to najdalej w następne Święta mogę liczyć na tom piąty i szósty wyczerpujące wreszcie alfabet.
Fantastyczna perspektywa. Cóż, Tata wychodził zawsze z założenia, że tak pomysłowy prezent ma uszczęśliwiać obdarowującego, a nie obdarowywanego.
Niezadowolona babcia i jej smakołyki
Mama zawsze się starała, tyle że najczęściej wiedziałem, co dostanę. Nie było mowy o niespodziance. Najlepsza była za to Babcia, z którą mieszkaliśmy razem z Mamą. Pamiętam, że nigdy nie była zadowolona z tego, co dostała. Zawsze było to samo pierdolenie: „I po co mi to Hania kupiłaś? Kupuje tylko byle co, a potem nie ma na gaz!” Cóż, całoroczną misją mojej drugiej Babci było zebranie pieniędzy na zimowy okres grzewczy i tym starowinka żyła od wiosny do zimy.
Prócz tego, jak sami widzicie, była wiecznie niezadowoloną i nieustannie gderającą starszą panią. Z wigilijnych zalet trzeba jej oddać, że robiła przezajebistego podgrzybka i śledzia w cieście, fantastyczny barszcz czerwony oraz najlepsze na świecie uszka i pierogi – upragnione smaki dzieciństwa, na które czekałem przez cały rok. No i każde Święta miały być jej ostatnimi. A przeżyła o cztery lata moją Mamę. U Taty z kolei były nieśmiertelne kluski z makiem, których nie cierpiałem, ale spróbować było trzeba.
Jan Artysta
Do tego uroczego całokształtu moich wigilijnych, świątecznych wspomnień dochodzą występy. Otóż mały Jaś był dzieckiem całkiem utalentowanym aktorsko, więc co rusz wygrywałem jakieś konkursy recytatorskie, krasomówcze i inne podobne. Nie było chyba Wigilii u Ojca, żebym po kolacji, a przed rozdaniem prezentów, nie musiał zaliczyć obowiązkowego występu z aktualnym repertuarem. Jak nie „Kwiaty polskie” Tuwima, to „Pieśń o suce” Jesienina. O ile to pierwsze było nawet śmieszne, gdy recytowałem fragmenty opisujące przedwojenną Warszawę, o tyle to drugie było takim poetyckim urywaczem dupy, że trzeba być kretynem, żeby recytować, to na rodzinnej Wigilii. Ja musiałem.
Rankiem pod żytnim brogiem
Gdzie się złocą rogoże w rząd,
Oszczeniła się suka siedmiorgiem
Siedmiorgiem rudych psiąt.
Do wieczora czule je pieściła,
Przygładzała językiem sierść,
I spod brzucha ciepłego spływał
Podtajały, ogrzany śnieg.
Wieczorem zaś, kiedy kury
Siadają na grzędę w sznur,
Wyszedł gospodarz ponury,
Wszystkie siedem powsadzał w wór
Po zaspach suka biegała
I śpieszyła tuż za nim w ślad,
I tak długo, tak długo drżała
Wody niezmarzłej gładź.
A gdy ledwo wlokła się z powrotem,
Zlizując z boków swych pot,
Wydał jej się miesiąc za płotem
Jednym z siedmiorga psiąt.
Dźwięcznie niebiosom sinym
Skowycząc zwierzała ból,
A księżyc-młodzik płynął,
Skrył się za pagór śród pól.
I głucho, jak w datku żebraczym,
Gdy rzucą jej kamień na śmiech
Potoczyły się oczy sobacze
Złocistymi gwiazdami w śnieg.
Sergiusz Jesienin
przekład Seweryn Pollak
Pamiętam, że na potrzeby tego numeru opanowałem do perfekcji drżący głos i takie mikro skurcze brody, które ma każdy, nim się rozpłacze. No… to pewnie teraz żałujecie, że nie było was na tych naszych wigilijnych imprezach…
Wigilie z Mamą i Babcią były skromne. Po śmieci Dziadka, o ile nie przyjechał wujek, czyli brat mojej Mamy ze swoją entą duperą, byliśmy sami we trójkę z kotem. U Taty rodziny było znacznie więcej, więc siłą rzeczy Wigilia zawsze była weselsza. Szczególnie zapamiętałem pięć Wigili w moim życiu.
Pierwsza
Pierwsza Wigilia. Raz jeden jedyny udało się namówić moją Mamę i Babcię, by na Wigilię pojechały do mojego Taty i drugiej Babci. Wszyscy byliśmy niezwykle podekscytowani, a ja najbardziej. To były moje najwspanialsze, istnie wymarzone Święta z okresu dzieciństwa. Wszyscy razem. Taka namiastka pełnej, normalnej rodziny, chociaż przez te kilka godzin. Nawet te jebane wiersze za zabitych szczeniakach, które musiałem deklamować i beznadziejne prezenty mi nie przeszkadzały. Pamiętam, że moja gderliwa Babcia była pod wrażeniem, a wierzcie mi – tej kobiecie nic nigdy się nie podobało. Ale to było raz i tyle mi zostało z pięknych wspomnień świąt.
Druga
Druga Wigilia, którą pamiętam, wydarzyła się chyba, gdy miałem 20 lat. Przyjechał wujek i się napierdolił. Całe życie był alkoholikiem, ale takim niereformowalnym. Nigdy nie chciał pomocy, nigdy się nie leczył. Uważał, że nie ma problemu z wódą, chyba że ta się skończy. Ludziom w swoim otoczeniu wyrządził tyle zła, że nie znam na świecie drugiej tak podłej osoby. No więc wujek od rana drinkował. Moja Mama chodziła cała wkurwiona, bo czuła, że ze Świąt lada moment będą nici. Babcia oczywiście udawała, że nie widzi problemu. Zasiedliśmy do stołu w minorowych nastrojach, a ten chuj polewa.
Bałem się go strasznie w takim stanie, ale mimo wszystko postanowiłem odwrócić kieliszek do góry nogami. – Co kurwa robisz? – zapytał delikatnie. – Nie będę z tobą pił pierdolony pijaku! – wykrzyczałem i tylko refleks mojej mamy, która przez lata ćwiczyła szermierkę, uchronił mnie przez rękoczynami ze strony wujka. To był dla mnie jeden z największych szoków poznawczych w życiu. Żyłem w domu, który, choć był dotkliwie doświadczony przez różne choroby, ale na to wpływu przecież nie mieliśmy, to jednak pozbawiony był jakichkolwiek patologii. Żadnego alkoholu, narkotyków, przemocy, kryminału. No ale przyjechał wujek i postanowił spierdolić nam Święta. Wstaliśmy z Mamą od stołu i to był koniec naszej Wigilii.
Trwała może pięć minut.
Pamiętam, że całe Święta spędziliśmy razem w kinie, żeby nie siedzieć w domu z tym menelem. Pamiętam też Babcię, która za całą aferę pretensje miała do nas, bo przecież „wiedzieliśmy, jaki on jest i żeby go nie denerwować, skoro popił”. Wtedy zrozumiałem jedną z najważniejszych rzeczy w moim życiu. Tylko stworzenie własnej szczęśliwej rodziny zagwarantuje mi, że moje życie będzie wyglądać tak, jak tego pragnę i uchroni mnie przed całym spierdoleniem świata, w którym się wychowałem i który mnie otacza. Ale wtedy do tych wymarzonych, własnych świąt była jeszcze długa droga.
Trzecia
Trzecie Wigilia miała miejsce 4 lata później, w 2007 roku. Tuż przed Świętami dowiedzieliśmy się o złych wynikach prób wątrobowych mojej Mamy. Po 10 latach uśpienia rak dał o sobie znać. Przerzuty do śledziony. Sprawdzam w sieci, co to oznacza. Wychodzi, że najczęściej miewają je psy. Żartuję do Mamy, że chyba była w życiu niezłą suką. Śmiejemy się, ale jednak przez łzy. To chyba były drugie najsmutniejsze Święta w moim życiu, jakie wspominam, bo pierwsze miały się odbyć dopiero za rok. Już bez Mamy. Ale za to z Martą i jej Rodzicami.
Czwarta
Czwarta Wigilia, która pamiętam była dla mnie o tyle niezwykła, że była pierwszą bez Mamy. Byłem z Tatą u mojej Cioci, a w pierwszy dzień Świąt miałem pojechać do Rodziców Marty. To była moja pierwsza wizyta u nich połączona z tak zwanym zapoznaniem. Przyszły Teść odebrał mnie razem z Martusią z Olsztyna. Jedziemy autem, pogoda piękna, acz mroźna. Teść: – Patrz Jasiu, to Cirrus – i pokazuje na chmurę pierzastą. – A to Cumulus – odparłem i pokazałem na chmurę kłębiastą dziękując w duszy własnemu Ojcu za tom pierwszy encyklopedii z hasłami od A do C.
To co zastałem na Mazurach było dla mnie tak odmienne od tego, co znałem z moich dwóch domów rodzinnych… Pełna rodzina, Mama, Tata, dwójka dzieci, a do tego pies i kot. Mróz z oknem, śnieg po pas, a w salonie żywo pali się ogień w kominku. Jest ciepło, przytulnie, miło i wszystko dzieje się powoli, niespiesznie. Masa miłości i serdeczności, której wtedy potrzebowałem jak przysłowiowa kania dżdżu. Od razu zrozumiałem, że muszę się wśród tych ludzi rozgościć na dłużej. Że to właśnie będzie moja Rodzina. I tak jest do dziś.
Piąta
Piąta, najbardziej niezwykła zresztą Wigilia, miała miejsce w zeszłym roku. 24 grudnia mały, dwa miesiące za wcześnie urodzony Zyzio nieoczekiwanie wyszedł ze szpitala. Miecio mógł wreszcie poznać Brata. Wczesnym, wigilijnym popołudniem wyjątkowo przyjechali Rodzice Marty. Mieli zostać wieczorem z Mieciem, byśmy mogli z Martą spędzić choć trochę Wigilii z Zyziem w szpitalu, ale nie było to na szczęście konieczne. Wyszedłem przed blok pomóc im z bagażami. – Wiesz Mamo – zagaiłem Teściową, która nic nie wiedziała o wyjściu Zygmunta ze szpitala – coś schrzaniliśmy składając to łóżeczko dla Zyzia.
Musisz koniecznie rzucić okiem. Nawet nie zdejmuj płaszcza, chodź od razu zobaczyć, bo nie daje mi to spokoju. – dodałem. Babcia Samo Zło wchodzi do sypialni, patrzy na łóżeczko: – No przecież stoi – stwierdza nieco poirytowana, że zięć nawet nie pozwolił jej zdjąć płaszcza. – Ale zobacz. Tu w środku jest coś nie tak – buduję dalej napięcie. Babcia podchodzi do łóżeczka, a tam… jej maleńki, ledwo dwukilogramowy wnuczek. I to chyba były najbardziej niezwykłe Święta w całym moim życiu.
Nie mieliśmy czasu ich przygotować, więc większość jedzenia była wzięta z jednej z naszych ulubionych restauracji. Mama przywiozła tylko trochę tego, co sama zrobiła, więc też, chyba po raz pierwszy w życiu, nie zmęczyła się specjalnie, przygotowując Święta. Nastroje mieliśmy wspaniałe, było jeszcze bardziej ciepło i rodzinnie niż zawsze, a późnym wieczorem obejrzeliśmy sobie „Misia”, żeby śmiechu było jeszcze więcej. Dla mnie i dla mojej rodziny były to wręcz wymarzone święta, które dostarczyły wiele pozytywnych emocji.
Kolejna niezwykła Wigilia
W tym roku będzie szósta niezwykła Wigilia w moim życiu. Znów przyjeżdżają Rodzice Marty, bo po kilkudziesięciu latach urobienia po pachy do mojej Teściowej dotarło wreszcie, że Wigilia i Święta mogą być przyjemnością. Jedzenie oczywiście i tak przywiezie, ale tylko tyle, ile jej potrzeba by poczuła, że zrobiła coś sama. Reszta potraw, włącznie z wypiekami, została zamówiona. Choinka gotowa. Lampki na balkonie rozwieszę jeszcze dziś. W końcu i dzieciom i sąsiadom trzeba pokazać prawdziwe Las Vegas. Miecio zamówił sobie u Mikołaja auta z Blaze’a, Helikopter z Lego i Sky z Psiego Patrolu. Z tego, co wiem, o ile będzie grzeczny, Mikołaj jego marzenia spełni.
Po latach przywoływania licznych wspomnień z dzieciństwa, zrozumiałem wreszcie moją Mamę, wydającą ostatnie pieniądze na chociaż najmniejszą zabawkę dla mnie. Ta radość dziecka z otrzymanego prezentu jest dla rodzica jak dobre prochy. A na tak dobry towar warto wydać nawet ostatni grosz. Na bank wiem też jedno: Miecio od swojego taty encyklopedii nie dostanie! 34 lata trwało, nim zbudowałem od zera własną rodzinę. Dokładnie taką, jakiej pragnąłem. Szczęśliwą, pełną życia, wesołą. Rodzinę, gdzie nie ma wzajemnych pretensji, zatargów, oskarżeń. Rodzinę, gdzie wszyscy razem się szanują, cenią i ze sobą współpracują dla wspólnego dobra, ale przede wszystkim szczerze się kochają, co szczególnie jest zapamiętywane w świątecznych wspomnieniach.
Podsumowując
Parę osób musiało umrzeć, paru trzeba było pokazać ich miejsce w łańcuchu pokarmowym. Trzeba było poślubić mądrą i piękną dziewczynę, sprzedać i zburzyć rodzinny dom, kupić mieszkanie, spłodzić dwójkę wspaniałych dzieci i zrealizować marzenie o pracy będącej jednocześnie pasją. To wszystko stanowi przepis na idealne, wymarzone przeze mnie święta, które co roku pragnę przeżyć z własną rodziną. Te oto refleksje doprowadziły mnie do miejsca, w którym mogę wreszcie powiedzieć, że Wam życzę równie udanych Świąt, takich jak nasze. Nigdy się nie poddawajcie w Waszych staraniach o szczęście.
Czasem po prostu strasznie długo to trwa i sporo trzeba przejść. Ale nie cel jest ważny, a droga i to ile dzięki niej zrozumiecie. Jednak idealna Wigilia jest, tego warta.Wesołych Świąt Nasze Kochane Dziubki!
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Wzruszylam się, piękny tekst😍 Wszystkiego dobrego Dziubki, zdrowych, radosnych Świąt dla mnie bedą wyjątkowe, bo pierwsze jako mama👪 Pozdrowienia z Gniezna 😙
Broda zadrżała już na tekście o psach, ale wizyta na Mazurach mnie złamała. Jestem hardcorem 🙂 Mam nadzieję, że będziesz mógł Janciuś, kiedyś zgubić się w tym liczeniu… If You know what… Pięknych Świąt Dziubki :*
Przyznam, że łezka się w oku zakręciła 🙂 dobrze, że jest ten happy end! 🙂 pozdrowienia z okolic Gniezna i wesołych świąt! Buziaki 😃
A mój tusz miał być wodoodporny 😢 Doskonale znam takie sytuacje… Nie jedno widziałam, nie jedno przeżyłam, aby móc być tu, gdzie jestem teraz. W tym roku moje święta będą wyjątkowe, bo pierwsze z cudowną córeczką i ukochanym mężem 💞 Korzystając z okazji chciałbym złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia. Dużo zdrowia, radości, uśmiechu, pociechy z dzieci, weny twórczej, ale przede wszystkim miłości i zrozumienia. Wesołych Świąt! 🎄❄🎁⛄
Wspaniały tekst Janku❤ Aż mi się łza w oku zakręciła. Cudownych Świąt!
Piękny tekst Janku 😊 Wesołych Świąt 😉 Dla mnie bedą wyjątkowe, bo pierwsze jako mama,zupełnie inna perspektywa 😍 pozdrawiam x
Popłakałam się niesamowicie. Dopiero dzisiaj odkryłam Twojego bloga i Waszego fejsbuka. Dużo szczęścia w nowym roku i wielu pięknych dni.
Boże człowieku, śmiałam się w głos jednoczesnie uryczalam sie jak przysłowiowy bóbr. Jesteście cudowni życzę Wam po prostu wszystkiego dobrego !
Nie popłakałam się. Nie wzruszyło mnie to, bo znam to z autopsji. Może nie jota w jotę, ale prawie jak moje życie. Tylko że mama jeszcze żyje, choć ten kurewski rak gdzieś tam siedzi, mimo że się trochę schował. No i nadal jeszcze bez drugiej połowy, ale wierzę że i ja pewnego dnia będę mieć takie Święta o jakich marzy każdy DDRR i DDA- idealne, z kochającą się rodziną. Aż Ci zazdroszczę- tak pozytywnie. 🙂
Po prostu piękne… Wesołych Świąt 🌵🎁bo miłości to wam nie brakuje 😊
Czy to było lokowanie klocków LEGO? 🙂
Powinienes pisac ksiazki!
Jasiek, aż się popłakałam….. Strasznie Ci dziękuję, że wprowadziłeś do mojego życia Waszej Magii i Szczęścia.
Życzę Wam wszystkiego co najlepsze, uśmiechu, pasji i wielu marzeń do spełniania
Ja pierdole. Poryczałam się w autobusie. Chłopie, oddaj mi moją godność bo ludzie się na mnie patrzą jakbym miała źle w głowie. Mam nauczkę. Nie czyta się waszych tekstów w miejscach publicznych! Wesołych Świąt!
To było piękne!!! Spokoju i szczęścia życzę na kolejne, wspólne lata :*
Gratuluję prawdziwego tekstu. Bardzo dobrze się takie historie czyta. Wesołych Świąt!!
Oczy całe mokre. Piękny tekst! Można sobie przypomnieć swoje święta te lepsze i te gorsze…wesołych świąt! 🙂
Piękny tekst. Janku, czytając go bardzo się cieszę, ze Twoje marzenie o wspaniałej, swojej idealnej rodzinie się spełniło! Tak wiele przeszedłeś i wcale nie było łatwo, a mimo to, dałeś radę a teraz jest jak w bajce. Uwielbiam Was- za szczerość, otwartość, pogodę ducha. Życzę Wam rodzinnych świat, takich jakich pragniesz w gronie najbliższych. Buziaki dla Was, szczególnie dziś za ten tekst dla ciebie.
Patrycja. <3
Piękny tekst 🙂 Znam pewnego już dużego chłopca, który też marzył o LEGO, a dostawał malutki zestaw i torby słodyczy, które go nie cieszyły. Moja córeczka ma dopiero 5 miesięcy, ale już wiem, że będę spełniać jej, a nie swoje marzenia prezentami 🙂
Wzryszylam się…My Wam też nasze Dziubki kochane życzymy zdrowych i wesołych świąt ! 😘
jak zwykle się poryczałam! wesołych świąt kochani <3
Pięknie umiesz pisać. Cieszę się, że wreszcie znalazłeś spokój 🙂
Tez sietak poplakalam jak glupia, bo mam bardzo podobna historie. Cudownych Swiat Kochani <3
Piękny tekst. Wesołych! 😗
Baardzo przyjemnie czyta się teksty (Pana) Janka. Lepiej niż Twardocha..
moze w przyszlym roku książkę wyda (Pan) Jan- zeby w przerwie świątecznej poczytać coś więcej niż tyylko 4 strony postu?
Marta, do Ciebie mam ogromne pretensję! Nie powiedziałaś na insta, żeby nie czytać wpisu Janka w pracy, bo każdy będzie pytał “czego ryczysz?”… I mam teraz problem bo można się domyślać jak wyglądam. Wesołych Świąt Dziubki!
Piękny, wzruszający wpis 😊 Wesołych i Spokojnych Świąt Wam życzę 🎄
Super mocny wpis, chyba najlepszy jaki czytałam tu na blogu. Szacun dla Janka! Życzę Wam Wesołych Świąt i takiej Wigilii, z której będziecie mieli tylko miłe wspomnienia ❤
Rozumiem Cie doskonale…
Gratuluje Wam tego gdzie dziś jesteście i kim się staliście.
Życzę jeszcze więcej zrozumienia, bo bez tego nie ma miłości, ktora jest najwazniejsza, poniewaz nadaje w zyciu sens.
Janek test mega…
Wszystkiego co najlepsze dla Was wszystkich Kochani ❤️ 😃
Oby każde kolejne święta były spełnieniem Waszych marzeń! Ściskam świątecznie!
Wzruszyłam się, naprawdę! Jestescie niesamowici. Życzę Wam takiej magii i miłości już w każde święta.
P.S. Ja też jestem z Gniezna i przychodzi do mnie Gwiazdor ale jest całkiem spoko i prezenty też zawsze całkiem niezłe przynosił 🙂
Buziaki dla Was!
I tak pięknych Świąt jak te z ostatnich lat życzę Wam juz do konca zycia !
Pięknie napisane… Wesołych świąt! 😉
To co Wam napiszę to banał, ale banału Wam życzę. Wesołych Świąt kochani! Cieszcie się tym czasem i znajdźcie pod swoją choinką same zajebiste prezenty (Mam nadzieję, że już w Święta nie będę miała czerwonych oczu beksy ) Xo
Chciałabym napisać coś mądrego, ale… nie mam nic do dodania. Może za rok i moje święta będą idealne 🙂 życzę Wam aby ten stan został na zawsze! Wesołych Świąt 🙂
Marta! Szczesciara z Ciebie! 🙂
Wesolych Swiat Superstajlery! <3
Janek szacun 💪💪💪
Gratuluję pięknego tekstu, bardzo dużo w nim prawdy.. wesołych i spokojnych Świąt! 🎄🍀🎁
Popłakałam się … Piękny wpis.
Popłakałam się 😢
Czytam i ryczę… Piękny tekst!
Naprawdę musiało Cię to wiele kosztować żeby napisac tak głęboki tekst, ale udało zdecydowanie w pełni wprowadzić Nas w świat swoich wspomnień. Gratuluje wytrwałości i tego jak wspaniałą rodzinę Tworzycie! Obserwuje Was od ok roku i faktycznie już kilka razy zastanawiałam się co z rodzicami Janka, nigdy nie było o nich mowy. Ten tekst wszystko dostatecznie wyjaśnia. Jeszcze raz życzę Wam wszystkiego co najlepsze, bądźcie sobą i cieszcie się życiem 🙂
Pozdrawiam
❤❤❤ wiecej nie napisze, bo klawiatura w telefonie jakas taka rozmazana.
Jak dobrze,że marzenia się spełniają! Bardzo mocno życzę Wam aby każde święta były cudowne!Bo tego dnia wydarzył się cud i trzeba go szukać w swoim życiu!
Super tekst ! Wzruszyłam sie bardzo, ale również troszke usmialam. Wesolych Świąt Kochani .
Takie to wszystko nieprawdziwe. Jak z przekolorowanej książki. A okazuje się, że życie jest bardziej wielobarwne niż się nam wydaje. To że czasem idzie w skale szarości, to na to czasem nie da się poradzić…szczególnie będąc dzieckiem.
No to pojechales! A myslalam ze juz mnie nic nie wzruszy 😄
Janek, tak jak zawsze becze ze śmiechu przy Twoich tekstach, tak dziś bardzo mnie wzruszyles. I dales do myślenia. Dziękuje Ci za to. Nie życzę Ci niczego, bo wszystko co najważniejsze już masz! No, dobra. Życzę Wam wszystkim, żeby tak było juz zawsze 😊😘😘😘😘
Janku, piękny tekst, gratuluję odwagi, nie każdy potrafiłby ujawnić swoje tak trudne doświadczenia. Jestem pod wrażeniem. Życzę jeszcze więcej miłości i szczęścia, a także niegasnącej pasji.