Żadna praca nie hańbi. To co w życiu robimy szalenie nas kształtuje, uczy pokory, szacunku do ludzi i do pieniędzy, dzięki temu dąży się do upragnionego celu. Pamiętam jak ciężko było mi wydać moje pierwsze zarobione pieniądze. Oglądałam każdą złotówkę z lewa i prawa. Każdy rewers i awers był przecierany rękawem przed wydaniem. A jak ja zarabiałam swoje pierwsze pieniądze? Oj, na przeróżne sposoby. Oto 7 moich pierwszych prac:
Oj dana, oj dana!
Pierwszą legalną pracę miałam już w wieku dwunastu lat. Taką z rachunkiem i nawet jakąś tam umową. Zdziwieni, że się podjęłam pierwszej pracy w tak młodym wieku? Śpiewałam w kurpiowskim zespole folklorystycznym na Mazurach. Dużo u nas tych Kurpiów było to i zapotrzebowanie na zespół się pojawił. A i zapotrzebowanie na nasze przytupy i piosenki było niemałe. Głównie śpiewaliśmy na konkursach folklorystycznych, dożynkach i dla zagranicznych gości, których polski folklor zachwyca do dziś. Za jeden występ dostawaliśmy od kilkudziesięciu do nawet kilkuset złotych. W tamtym czasie to były dla mnie miliony. Jak tylko zarobiłam swoje pierwsze pieniądze z tej roboty, to kupiłam sobie spódnicę jeansową i koszulkę z nadrukiem Spice Girls. Za obydwie rzeczy zapłaciłam 55 zł. Czemu to pamiętam? Za cholerę nie wiem. 😉
Jagodzianki ze ślimakiem.
W każde wakacje od 12 roku życia jeździłam też zbierać jagody do lasu. Zabierała mnie ze sobą sąsiadka. Jeździłyśmy rowerami, jakieś 15 kilometrów w jedną stronę. To wtedy wyrzeźbiłam sobie moje ultramasywne łydki, za które jestem sobie wdzięczna za każdym razem, kiedy zakładam spódnicę. 😉 Co ciekawe moje jagody cieszyły się ogromnym powodzeniem. Zwykle kupowała je ode mama lub jej siostry, po 4 zł za kilogram. Na co szła kasa? Zwykle na komiks z Kaczorem Donaldem. Zbierałam też ślimaki, które ku uciesze mojej mamy trzymane w piwnicy, potrafiły jednej nocy rozpełznąć się po ścianach. Nawet przykrywanie wiaderka miską niewiele dawało. Reklamówka nie wchodziła w grę, bo w skupie płacili tylko za żywe mięczaki. Tu dostawałam 4 lub 5 zł za kilogram. Kupowałam komiksy i oranżadę Ptyś w szklanej butelce z aluminiową nakrętką.
Dźwiganie pierzy.
Pierwszą pracę na dłużej złapałam w wieku 16 lat. W okresie wakacyjnym zatrudniłam się jako pokojówka (czytaj: sprzątaczka) w jednym z mazurskich ośrodków wypoczynkowych. A jak się pewnie domyślacie takich u nas od groma. Miałam tam bardzo dobrze, bo mieszkałam na terenie ośrodka, wyżywienie otrzymywałam w ramach pracy, a samo miejsce było niezwykle malownicze. To dzięki pracy tam zrobiłam patent płetwonurka, ale to historia na inny artykuł. Zarabiałam tam 4 zł za godzinę. Miesięcznie wyciągałam zawrotną kwotę 1600 zł na rękę. Praca polegała na noszeniu pościeli, przebieraniu jej, myciu kibli, ścieraniu kurzu i myciu podłóg. Po dwóch sezonach awansowałam na recepcjonistkę. W sumie pracowałam tam przez trzy sezony.
Praca, której nie było.
Mam też taki niemiły epizod, związany z podejmowaniem pierwszej pracy. Mianowicie pojechałam kiedyś do Niemiec w ramach poszukiwań dobrej roboty. To było przed pierwszym rokiem studiów. Miałam zarobić na drogie życie w Warszawie. Pojechałam tam z moim ówczesnym chłopakiem, on też miał ciężko pracować. Mieliśmy sprzątać biura. Ostatnie kieszonkowe wydaliśmy na podróż autokarem. A na miejscu okazało się, że żadna praca tam na nas nie czeka. Byliśmy tam kilka dobrych tygodni korzystając z uprzejmości obcych nam ludzi i szukając pracy na własną rękę. Niestety bez rezultatu. Wróciliśmy stopem do Polski. To była jedna z bardziej stresujących sytuacji w moim życiu. Nie przestałam jednak dążyć do upragnionego celu.
Kawa, kawusia, kaweńka.
W Warszawie, mimo że studiowałam dziennie, bardzo szybko znalazłam sobie pracę dorywczą, żeby odciążyć rodziców finansowo. Zaczepiłam się w maleńkiej kawiarni w metrze Centrum, w pasażu pod ziemią. Nazywała się Tete-a-Tete i nie była typową sieciówką, tylko kawiarnią z duszą. Zarabiałam tam 8 zł za godzinę. Nauczyłam się co to jest caffé latte i mocha. Poznałam kilkadziesiąt gatunków herbat i kaw. Do dziś robię najlepszą kawę w domu. Szczególnie taką z kapsułki. 😉
Och Karol!
A kiedy praca w kawiarni zaczęła mnie nużyć (miałam dość upierdliwego szefa- wiecie, był taką typową męczybułą) zatrudniłam się jako niania. Pracę znalazłam bardzo szybko przez serwis internetowy. Już po pierwszej rozmowie zostałam opiekunką dziewięciomiesięcznego Karolka. Do dziś wspominam tę pierwszą pracę jako najnudniejsze zajęcie w moim życiu. Płacono mi 10 zł za godzinę, czyli bardzo dobrze, ale praca była tak monotonna, że wytrzymałam w niej zaledwie pół roku. A zajmowałam się dzieckiem tylko trzy razy w tygodniu, po 5 godzin. Ta praca bardzo zdystansowała mnie do posiadania dzieci. I choć opieka nad własnym dzieckiem to niewspółmiernie ogromna frajda w porównaniu do opieki nad cudzym, to po tamtym doświadczeniu regularnie brałam pigułki antykoncepcyjne. Tak na wszelki wypadek. 😉
Jęcząca Marta, raz!
Praca z małym dzieckiem tak mnie wyeksploatowała, że musiałam odreagować. Zatrudniłam się więc jako barmanka w jednym z warszawskich pubów przy Nowym Świecie. Ale musicie wiedzieć, że nie był to taki zwyczajny pub. Ten na ścianie miał rzeźby przedstawiające kobiece piersi, zamiast nalewaków do piwa były dildosy, a w karcie zamiast Białego Ruska był Wstrętny Pederasta. Właściciele Klapsa, bo tak nazywał się pub, postanowili urządzić go w nieco erotyczny sposób. Ale żeby była jasność – na wystroju się kończyło. Choć niektórych sam miejsca klimat mocno rozochocał. 😉 Kiedyś spiszę wszystkie te niebywałe epizody barowe. Bardzo lubiłam tę pracę. Do dziś utrzymuję relację z wieloma osobami z tamtych czasów. To dzięki niej jesteśmy z Jankiem razem. A pamiątką i moim wkładem w to miejsce jest pozycja w karcie: Jęcząca Marta. Naprawdę wyborny drink. 🙂
Siedem prac, a ja nawet nie jestem w połowie. Później była praca w salonie Mecrceedesa, staż w agencji reklamowej i praca w charakterze klasycznej biurwy. Zahaczyłam też o branżę bieliźniarską, będąc PRówką od biustonoszy. Sporo tego było. A wszystko skończyło się tu, na blogu. W pracy moich marzeń. Jak ją znalazłam to jej już nie puściłam. Czy można chcieć więcej? Dążenie do celu z pewnością się opłaciło. 😉
BTW pochwalicie się swoimi najciekawszymi pozycjami w CV. Kiedy zaczęliście pracować, jak zarobiliście swoje pierwsze pieniądze, no i czy udało się Wam znaleźć pracę swoich marzeń. 😉
Aż tylu ich nie było, a myślałam, że często zmieniałam pracę. Najmilej wspominam ponad rok w przytulnej restauracyjce prowadzonej przez cały klan, z kuchnią śródziemnomorską, saksy w Norwegii, bo poznalam fantastycznych ludzi i pracę w kinie, bo nadrabialam filmowe zaległosci. Teraz siostrzenica poszła w moje ślady i pracuje w cinema city 😉
U mnie było dość różnorodnie z pracą (tu wpisze tylko te z 7-pierwszych z Cv) : 1.Stajenna, wynosiłam końskie kupy oraz karmilam konie, dbałam o porządek w siodlarni itd. 2. Sklep odzieżowy dla niemowląt (bardzo lubiłam te prace) 3. Biedronka 😉 4. Obuwniczy sklep ( najlepszy ever pracodawca, oraz raj buty za pół darmo miałam chyba ze 100 par) 5. Fresh World, segregowalam oraz szykowałam palety z owocami i warzywami na markety do wysyłki 6. Praca w tartaku początkowo prace porządkowe później biurowe że niby taki awans 😂 a tak serio to był etat u szwagra i obecnego lubego. 7.… Czytaj więcej »
Pracowałaś niemal po 14 godzin codziennie w wieku 16 lat? Zdziwiłam się, bo mi się nie kalkuluje 1600 zł miesięcznie na rękę, gdy za godzinę jest 4 zł. Tyle czasu w pracy w takim wieku to ja bym nie dała rady 🙂
Ja miałam dwie prace jak dotąd. Od 18 roku życia do 26 (całe studia licencjackie i magisterskie) pracowałam w Żabce(spozywczak), do dziś dzieci z miasta jak mnie widzą mówią “Oooo pani żabka “. Druga praca to polomarket, ale szukalam czegoś na już , bo staraliśmy się o dziecko i zależało mi na macierzyńskim. (Średnio z kasą staliśmy) teraz staramy się o drugie, ale jak odchowam troszkę oboje będę się starała o pracę w zawodzie PRACOWNIK SOCJALNY