Gadaliście kiedyś ze ślepym o kolorach? A wiecie, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia? Słyszeliście, że Polak Polakowi Polakiem? I choć ornitolog nie musi umieć fruwać… to czy ktoś z was widział, żeby ornitolog pouczał ptaki, jak mają latać? Dlaczego więc jesteśmy krytykowani przez innych? Dlaczego hejtowanie zachowań dzieci i ich rodziców stało się tak popularne?
Jestem z nich dumny
Poranna wallóweczka, znaczy się przeglądanie walla na fejsie. Prasówka dwa zero. Rodzina za moimi plecami jeszcze śpi. Wspaniała żona i dwa ukochane parazyty lat trzy i lat pół. Pomyśleć, że jeszcze ósmego maja 2014 roku rano nie lubiłem dzieci. A już o 15:55 gdy, Miecio przyszedł na Świat, to Świata poza nim nie widziałem. I nagle cała moja, bierna, ale jednak, niechęć do dzieci prysła. Od trzech lat usiłuję (kluczowe słowo) wychować moje dzieci najlepiej, jak potrafię. Idzie nieźle, dumny jestem z nich bardzo, choć świadomy również całej masy rodzicielskich niedociągnięć. Wtrącanie się innych w wychowanie dziecka nie pomaga w niczym właściwie. A musicie wiedzieć, że nie jestem pizdowatym lalusiem, który bojąc się własnych dzieci, wychowuje je bezstresowo, pod płaszczykiem nieograniczania dziecięcej spontaniczności i kreatywności.
Zasady muszą być
Owszem – kocham to dziecięce nieokiełznanie, ale gdy sytuacja wymyka się spod kontroli z miejsca reaguję. Jak na chemii. Muszą być zasady! Problem w tym, że nawet mnie, jako dość czujnego i uważnego rodzica, pewne rzeczy w zachowaniu moich dzieci niekiedy zaskakują. Jak to możliwe? Rodzicom tłumaczyć nie muszę. Bezdzietnych Szerloków informuję: bo to jest mały, nie w pełni rozwinięty CZŁOWIEK. Produkt nieukończony. Faza pośrednia pomiędzy zygotą, a kimś dorosłym, w pełni ukształtowanym. Kimś od kogo nie mamy prawa wymagać w pełni rozwiniętego wachlarza wszelakich umiejętności społecznych. Póki co jest jednak mały i poznaje Świat wśród nas, dorosłych.
Robi to nieumiejętnie. Ciągle wykształca niezbędne narzędzia. Niekiedy nie widzi i nie słyszy tego co my. Nie rozumie otoczenia tak, jak my. A czasem widzi tyle, że jednym słowem potrafi ustawić nas do pionu i spowodować szybkie napłynięcie łez do oczodołów. Dlatego to rodzice powinni na poważnie wziąć sobie wychowywanie dziecka. Ale do brzegu, bo znowu walnąłem wywód, jakbym emerytom garnki sprzedawał na wyciecze do Lichenia, a wy przecież ciągle nie wiecie o co chodzi.
Mądry artykuł
No więc wstałem dziś z rana i korzystając z tego, że rodzina jeszcze śpi, zabrałem się za tak zwany „zapierdol na Fejsie”. Kiedyś schodziły na to całe godziny. Odkąd mam dzieci zdecydowanie minuty i to liczone na sztuki. Trafiłem na wpis o tym, co zrobić, gdy obce dziecko źle się zachowuje w knajpie, autobusie czy sklepie. Biega, zaczepia, krzyczy, bije. Artykuł w postaci porad psychologa. Przeczytałem. Rady całkiem w porządku, wyważone, mądre. Zakładające, co wydaje się oczywiste, że jako dorośli umiemy trzymać nerwy na wodzy, wiemy, że kwestia dotyczy małego człowieka, i że odnosimy się do niego z ludzką przychylnością.
Przychylnością, wynikającą ze zrozumienia faktu, że to małe dziecko. Przychylnością wynikająca z tego, że to młody osobnik tego samego gatunku. Wreszcie przychylnością wynikającą z tego, że to mały, nieukształtowany w pełni człowiek, a nam przypadnie ważna rola i ciekawa możliwość – wpływu na kształt pewnego niewielkiego wycinka jego osobowości. Wszak kształtują nas również doświadczenia i interakcje z innymi ludźmi. Rodzice też nie muszą od razu wiedzieć, jak wychowywać dzieci.
Po pierwsze
Od tego, co z kolei przeczytałem w komentarzach, włos jeży się na głowie. Po pierwsze, co nie jest zaskoczeniem, Pani Psycholog z artykułu gówno wie. Ten absolutny brak szacunku do przedstawicieli różnych zawodów w naszym kraju poraża mnie niezmiennie. Co ciekawe, znam osobiście kilku takich napinaczy spod znaku „w dupie był, gówno widział”, czyli wszyscy się mylą, tylko ja mam rację. Wiodą żywot ludzi, którym zawsze wiatr w oczy, wszyscy są przeciwko nim, a w kolejnej pracy, z której ich przed momentem wyjebali szef był debilem i nikt się nie zdążył poznać na ich geniuszu. A przecież o mały włos zrestrukturyzowaliby tę pożal się boże firemkę, wprowadzili na giełdę w Londynie i wypłynęli z jej produktami na obiecujący rynek azjatycki… Jak widać krytyka internautów nie ma końca.
Po drugie
Wszystkiemu winne bezstresowe wychowanie. Od razu zaznaczę – jestem absolutnym przeciwnikiem tego wymysłu szatana. Stres to jest immanentna część naszego świata, naszej rzeczywistości. To jest coś, co towarzyszy wszystkim żywym organizmom od ich narodzin i pozbawianie dzieci pierwiastka stresu, to zwyczajne oszustwo, mające w dalszym ich życiu niebagatelne konsekwencje. Nie oznacza to jednak, że dzieciak ma być lany od urodzenia z byle powodu, stać na baczność i chodzić pod linijkę, jak północnokoreański poborowy. A to wynika z tego, co będzie po trzecie.
Po trzecie
Dzieci potrzebują stresu. Jak niegrzeczne, to trzeba przylać, skrzyczeć, a rodziców na Policję, do MOPSu i do sądu z powództwa cywilnego, bo tym patałachom, nie umiejącym wychować własnego potomstwa, trochę stresu też się przyda. Nie dość, że oduczą się mieć więcej dzieci i nie złożą już jaj, to może wezmą się porządnie za prawilne wychowanie, co w prostej linii pozwoli nam następnym razem skosztować kaczego consommé w atmosferze harmonii, ciszy i spokoju. Zastanawiamy się, dlaczego jesteśmy krytykowani, ale sami krytykujemy innych.
Po czwarte
„Ja to bym tak nigdy nie wychowała”. Takim hejtowanie wychodzi najlepiej. Nic to, że zamiast mężatki jest rozwódką, bo pierwszy i jedyny, który do tej pory się skusił, wymiksował się szybko, gdy wyszło, że wybranka jest kłótliwą pizdą. Nic to, że zamiast dwójki dzieci są dwa psy. Przełożenie jest jeden do jeden. Skoro psa nauczyłam podawać łapę, chodzić na smyczy i spać w nogach, to dzieciaka nauczę tym bardziej. A to niestety tak nie działa. Ale żeby to wiedzieć trzeba mieć dziecko, a nie psa. Bezdzietni zawsze mają najwięcej do powiedzenia w kwestii wychowywania dzieci. Hejtowanie jest dla nich chlebem powszednim.
Kim są ludzie, którzy wypisują te bezeceństwa?
Opowiem wam, co mi mówią moje doświadczenia kilku lat czytania takich wypowiedzi, blogowania, również na tematy dziecięce, obserwacji znajomych i obcych ludzi po knajpach, placach zabaw, parkach i tym podobnych.
Pierwsza grupa
To młodziutkie, bezdzietnie kobiety. Takie, które kłapią jadaczką i hejtują bo dzieciak sąsiadów tupie w sobotni poranek, gdy one mają kaca po piątuniowym baunsie i lansie w klubie.
Druga grupa
To również bezdzietne kobiety w okolicy czterdziestki. Mógłbym absolutnie złośliwie i podle dopisać „i których nikt nie puka”, ale to byłoby zbyt seksistowskie. Faktem jednak jest, a znam kilka takich dam, że ostatnie, co można znaleźć w ich towarzystwie to penis. Są sukienki, biżuteria, perfumy. Lepiej lub gorzej, ale jednak ugruntowana pozycja zawodowa. Całkiem łatwo też się potknąć o flaszkę wina w ich towarzystwie, bo niemal każda solidnie garuje. Ale zaprawdę powiadam wam, o penisa w ich towarzystwie się nie potkniecie… A że penis ma tę witalną moc płodzenia dzieci to frustracja z jego braku w swoim najbliższym otoczeniu przelewa się niekiedy na same dzieci. Hejtowanie to jedyna rzecz, która im pozostała.
Trzecia grupa
To pouczające babcie. Albo jeszcze nie mają własnych wnuków, albo te wnuki są od nich trzymane z dala. W każdym razie one doskonale, panie, wiedzą, że tak się dzieci nie wychowuje. Że one to by tak nigdy nie pozwoliły i swoje dzieci to one krótko trzymały. Dlatego często te ich dzieci trzymają się teraz daleko od nich samych. Poza tym często zachodzi tu inny proces zawierający się w ludowym porzekadle „zapomniał wół jak cielęciem był”.
Czwarta grupa
To młode wilki z wielkich ośrodków. Goście w moim wieku. Co weekend klubik, kilka głębszych, kalibracja radaru na wolne dupeczki i jedziemy. Od poniedziałku garniaczek z Wólki Kosowskiej skrojony gustownie w Bangladeszu, koszula w niezdrowym kolorze, jakiego nie widziała nawet paleta Pantone, koniecznie ornamentowane mankiety i kołnierzyk w swojskie tribale, buty „szczurki”, na łapie sikor wielkości busoli na Darze Młodzieży, kilka psiknięć wody toaletowej One Million kupionej okazyjnie od Turka w trakcie ostatnich wakacji i jedziemy wyrabiać limity sprzedażowe w swoim regionie. Zwłaszcza wtrącanie się takich właśnie innych w wychowywanie dziecka, wkurza nas najbardziej ich hejtowanie działa jak płachta na byka.
Piąta grupa
To nasi ojcowie. Cały życie w delegacji, na szkoleniu albo tirem po pomarańcze w południowej Hiszpanii. A potem te pomarańcze trzeba jeszcze do Rosji zawieźć. Tak więc w domu tylko na weekendy i to też raczej te parzyste, a nie nieparzyste. W tej grupie są też rozwodnicy, dla których wyrazem dbania o potomka i troskliwej opieki nad nim, jest 500 zeta alimentów, wysyłanych jego matce dość losowo. Obie te grupy mężczyzn, znane mi zresztą z autopsji, bladego pojęcia nie mają o praktycznej stronie wychowania dzieci, za to w teoretyzowaniu są mistrzami i z przyjemnością pouczą cię, szczególnie w zakresie tego, co by zrobili takiemu czy innemu rozwydrzonemu bachorowi, gdyby hultaj wpadł w ich ręce. Wychowywanie swojego dziecka zostawili innym, ale do krytykowania są pierwsi.
Bez spiny
Oczywiście opis powyższych grup jest mocno uśredniony także nie spinajcie się w komentarzach, hejtowanie jest tu zbędne. Być może ojciec twoich dzieci jeździ po pomarańcze do Hiszpanii, ma wielki zegarek, a poza tym jest najlepszym tatą świata.
Prawdą jednak jest, że dzieci są grupą wyjątkowo znienawidzoną przez niektórych ludzi. Hejtowanie ich jest tak powszechne. A ponieważ przez lata sam dzieci nie lubiłem, to rozumiem to szczególnie dobrze. Problem w tym, że moja dezaprobata dla najmłodszych była absolutnie bierna i nie wykraczała poza moje myśli.
Mam nadzieję, że ta dezaprobata dla dzieci pewnych osób i pewnych grup to zwyczajnie myśli przelane tylko nieco zbyt emocjonalnie w durne, internetowe komentarze. Bo jak sobie wyobrażam, że ktoś miałby uderzyć w twarz moje dziecko tylko za to, że przebiegło się po knajpie to myślę, że to tylko kwestia czasu, jak wyląduję na Rakowieckiej, z zarzutami za ciężkie pobicie. Na szczęście Marta będzie miała niedaleko na widzenia. Ja za to przezornie od jakiegoś czasu zawsze żegnam się z nią słowami mojego Teścia: „Gdybym nie wrócił, wiesz co masz robić…”.
Oczywiście jako rodzice musimy sobie też posypać głowę popiołem.
Tak jak pisałem, nie zawsze wszystko nam wychodzi, dzieci też się rodzą różne. Znam rodziców, którym nie pozwoliłbym wyprowadzić na spacer psa, a co dopiero mieć dziecko, bo ci nie wiedzą, jak żyć a co dopiero, jak wychowywać dzieci. Mało tego – wiem, że są tacy, którzy uważają, że nawet my dzieci mieć nie powinniśmy. Jest wielu rodziców, którzy płodzą dzieci, ale bardziej zajmują się swoim biznesem, urodą czy przyjemnościami, niźli wychowaniem potomstwa. Bywa. Pamiętajmy jednak, że nawet najlepsi rodzice często nie mają wpływu na temperament czy głupie pomysły swoich małych dzieci. Ale dowiadujemy się o tym dopiero z autopsji, jak już jakiś czas wychowujemy własne potomstwo.
Jak w wielu kwestiach, zdaje się, że również tu Rodacy trochę za bardzo spinają poślady, polaryzują się, przybierają skrajne postawy. Zupełnie niepotrzebnie.
Bądźcie wyrozumiali
Gdy w knajpie biega wokół was żywy, wesoły, może nieco głośny, kilkuletni dzieciak postarajcie się zrozumieć kilka rzeczy. Odstawcie na bok hejtowanie. Po pierwsze to dziecko. Jest małe. Nie tak mądre jak wy. Ale urodziło się, a to zawsze powód do szczęścia i to nie tylko dla rodziców. Nawet jeśli tego teraz nie czujecie, zrozumiecie jak sami rodzicami zostaniecie. Po drugie biega. Nie każde dziecko ma takie szczęście, że może beztrosko biegać. Doceńcie to. Krzyczy, bo jest wesołe, bo wyrzuca z siebie emocje.
Wy też darliście tak samo japę, tylko nie pamiętacie. A może były inne czasy i nikt was do knajpy nie brał ze sobą. Dość powiedzieć, że jak się porządnie napijecie też się drzecie. A dziećmi przecież nie jesteście. Emocje w takim małym dziecku są podobne, tylko że ono nie musi się odurzać wódą czy trawą, by jego prawdziwa natura, pozbawiona narzuconej kultury i konwenansów wychodziła na jaw. Krytyka internautów tego nie zmieni i hejtowanie niczego tutaj nie zmieni.
Ten maluch ciągle się uczy
Cieszmy się, że żyjemy w takich czasach, że rodzice mogą zabierać swoje dzieci w różne miejsca. Że stać ich na to. Pamiętajmy, że nawet najbardziej rozwydrzony dzieciak będąc w miejscu publicznym ciągle się uczy. Jeżeli chcecie, żeby ten mały urwis zabrał kiedyś waszą jeszcze nienarodzoną córkę na romantyczną kolację, podczas której może się jej oświadczy, dajcie mu się tego nauczyć jak trzeba się zachowywać w restauracji. Im wcześniej zacznie, tym lepiej będzie kiedyś ogarniał temat i jest nadzieja, że nie wydłubie jej oka widelcem, a może jeszcze zamówi zajebiste wino. Każdy kiedyś robił coś pierwszy raz. Tylko skończone dupki są nieomylne.
Niestety podobny brak zrozumienia spotyka inną grupę, skrajną wobec dzieci, a mianowicie seniorów. Hejtowanie ich jest też dość częstym zjawiskiem. Pamiętajmy, że o ile dzieci to przyszłość i nadzieja, tak seniorzy to przeszłość i historia każdego społeczeństwa, narodu. Jeżeli to społeczeństwo nie dba należycie o jedną i drugą grupę to jest niewiele warte. Naprawdę wasz spokój i komfort to nie zawsze jest najważniejsza wartość. Jest coś więcej poza czubkiem własnego nosa i warto te elementy dostrzegać. Tym bardziej, że dziećmi byliście, a seniorami pewnie będziecie, czego z całego serca wam życzę.
Pewna refleksja
Kilka dni temu byliśmy w na Autach 3 z Mieciem. Po seansie skoczyliśmy na frytki. Razem z nami na frytki wyskoczyła połowa gimnazjalistów z okolicy. Zobaczyłem młodych ludzi, ponad dwa razy młodszych ode mnie. Miłych, sympatycznych, uśmiechniętych. Byli dokładnie tacy sami, jak my 20 lat temu. Żaden upadek, żadne zepsucie. Gwarantuję wam, że nasze dzieci są bardzo podobne do nas trzydzieści lat temu. I do naszych rodziców, gdy byli mali. Do dziadków. I tak dalej… Hejtowanie na bok, weź nie hejtuj!
Na koniec słowa poety, nim przy piątuniu się odurzycie, zaczniecie głośno zachowywać, zupełnie jak jakieś małe dzieci i wyjdziecie do klubu z wielkimi zegarkami szukać radarem towarów.
„Spieszmy się kochać dzieci – tak szybko rosną.”
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Panie Janie – otóż mam lekko ponad 40 lat, mam męża (o matko! wiem zatem, co znaczy penis!), uwielbiam swoją pracę, wino też piję, zawodowo co nieco osiągnęłam – przypisz mnie Pan zatem, do której chcesz Pan grupy 😉 Generalnie podział jest dość obrzydliwy i dyskryminujący. A – i penis nie musi się równać dziecko, bo istnieje coś takiego jak antykoncepcja, a kobieta nie jest krową rozpłodową (no, chyba że niektóre lubią), a na brak seksu nie narzekam – podejrzewam, że mam go częściej i znacznie bardziej spontanicznie niż młode mamuśki. Wychowałam dwójkę nastolatków (tak się ułożyło, że ich “mamusia”… Czytaj więcej »
Pani Klaudio, ten komentarz jest tak cudowny, że najchętniej zastąpiłbym nim swój wpis. Pokazuje jak na dłoni wszystkie Pani braki społeczne, kompleksy, pewnie też niepowodzenia życiowe oraz absolutny brak luzu i pozytywnego podejścia do najmłodszych członków społeczeństwa. Cieszę się, że tak brawurowo radzi sobie Pani z “gówniarzami” i ich najbliższymi broniąc zaciekle zasłony w sklepowej przebieralni. Mam nadzieję, że w rzeczywistości, a nie tylko na piśmie. Faktycznie dla kogoś kto prezentuje taki zestaw cech charakteru jaki Pani zaprezentowała, taki incydent może być niewątpliwe traumą, którą warto podzielić się w komentarzu na blogu specjalnie się w tym celu rejestrując. Proszę jednak… Czytaj więcej »
Fajne pomysły na artykuły,tylko każdorazowo was,wam (“Gwarantuję wam, że nasze dzieci są bardzo podobne …”) nie jest z dużej, za to Świat czy Policja jest:) co to ma być;p?
No to #TataNowejEry zaszalałeś!Po prostu nic dodać,nic ująć.Tacy byliśmy jeszcze wczoraj….Dzieci są urocze i kropka.”Pouczacze,wtrącacze i wytykacze”niech się zajmą swoim życiem.
Pozdrawiam z Lichenia 😀 Jutro odpust więc emeryci już się zjeżdżają 😛 A jeśli chodzi o dzieci i miejsca publiczne to niestety taka jest przykra prawda . Nasz Antek ma dwa miesiące i nie raz już zdarzyła się sytuacja że zgłodniał gdzieś w takim miejscu więc oczywiście wrzask jakbyśmy Go co najmniej ze skóry obdzierali . Najgorsze jest to że młodsze osoby , często bezdzietne są bardziej wyrozumiałe niż te stare dewoty które mają po kilka dzieci wnuków czy prawnuków :/
Najlepiej podsumowane !!!!
Kolejny fantastyczny artykuł!
Uwielbiam, bo napisane mądrze, zabawnie i tak, że czyta się jednym tchem (między ściągnięciem jednego pampra, a założeniem drugiego) 😁❤
dziękuję 🙂
Świetny tekst godny polecenia żeby wieksze grono to przeczytało. Właśnie szczególnie ci bezdzietni pozdrawiam superstyler robicie kawał dobrej roboty 😁
Jan! uwielbiam czytać artykuły Marty,Ale Ty jak coś napiszesz to naprawdę czapki z głów 👊 świetne!
Super artykuł, popieram każde słowo całą sobą 😀
<3
Genialne!!
Podziwiam umiejętność zaszufladkowania człowieka (do tak pięknie opisanych grup) zaledwie na podstawie krótkiego komentarza czy fejsowego profilu. Trzeba nie lada przenikliwosci by ocenić jakość życia prywatnego, poziom inteligencji, poglądy, skłonności do używek itp. osoby której się na oczy nie widziało… A co do meritum – człowiek nie staje się ekspertem z zakresu pedagogiki i psychologii tylko dlatego że spłodzil nowego człowieka. Będzietni może i nie powinni wchodzić w dyskurs z rodzicami, ale tylko dlatego że nie mają wiedzy i doświadczenia Z TYM KONKRETNYM DZIECKIEM a nie co do zasady “bo co oni tam mogą wiedzieć”. Bo o dziwo mogą. Nigdy… Czytaj więcej »
Z tym zaszufladkowaniem to prosiłem nawet w samym tekście, żeby się nie spinać. Z drugiej strony słowo Ci daję, że po blisko 5 latach blogowania, dziesiątkach tysięcy przeczytanych komentarzy, wiadomości prywatnych i rozmów z ludźmi na livach (dobra już kończę ten mit kombatancki) w głowie układa się stereotypowa układanka. Pisałem – nie każdy. Pisałem – nie wszyscy. Nie każdy element. Ale naprawdę spora część z tego co napisałem to prawda. Sądząc po niektórych obelżywych komentach i wiadomościach prywatnych trafiłem w czułe miejsce. A co do meritum – teza jest prosta – bezdzietni się mądrzą, i choć w teorii mają niekiedy… Czytaj więcej »
Brawo Jan!!! Świetny tekst. Mam 2 dzieci, jestem nauczycielem. Też popełniamy z mężem błędy, ale nie ma nieomylnych ludzi. Każdy niech zajmie się swoimi dziećmi albo sprawami. W naszym kraju niestety wszyscy są specjalistami od polityki, piłki nożnej i wychowywania dzieci. ( Zwłaszcza Ci ktorzy ich nie mają). Innych oceniać łatwo, ale my widzimy tylko jakiś wycinek sytuacji jak jesteśmy w tej knajpie po której biega rozemocjonowany trzylatek, nie wiemy jak zachowuje się na codzień, ale komentować i oceniać to łatwo…
Janek ten artykuł jest rewelacyjny ❤️❤️❤️ Lubię Was czytać tylko raczej nic nie komentuje ale tym razem nie mogę się powstrzymać, uważam ze ten tekst jest jednym z lepszych o ile nie najlepszym na Waszym blogu.💪🏼 Pozdrawiam cieplutko 👍🏻
Świetny artykuł! 🙂 sama ostatnio byłam świadkiem i uczestnikiem sytuacji gdzie chłopczyk na oko 4 letni miał banki mydlane i tymi bańkami dmuchał mojemu dwulatkowi w twarz a mamusia wielce zajęta nie zwróciła mu nawet uwagi. No wiec sama zwróciłam mu uwage ze nie wolno tym dmuchać komuś w twarz, w końcu nieszczesnikowi płyn do baniek sie wylał! Wiec w końcu zaczęli sie z moim dwulatkiem bawić mianowicie sie gonili i niemiła sytuacja sie znów powtórzyła bo podczas biegu popychał moje dziecko. Mamusia tamtego chlopczyka nie zareagowala aż wkońcu na nasze szczęście wyszła z lokalu.
Artykuł jak zawsze w punkt. Myślę, że ogólnie takich ludzi można określić, jako niepewnych siebie i swoich wyborów. Przede wszystkim ludzi, którzy żyją w kłamstwie, bo wmawiają sobie, że są nieomylni. Nie tylko bezdzietni i starsi ludzie przejawiają takie zachowania, młodzi rodzice również… To chyba jest najbardziej przykre. Bezdzietnym się kiedyś ta buzia zamknie, jak będą mieli swoje własne (chyba, że wcześniej zostaną uświadomieni przez dobre blogi – jak ja 😉 ). Starsi często mają problem z akceptacją różnic jakie zaszły w sposobie wychowania i w ogóle życia przez dziesiątki lat, poza tym są starzy – to jeszcze według mnie… Czytaj więcej »
Jak sobie dziecko po knajpie biega, to luz. Ale jak do tego rzuca dziecięcym krzesełkiem, krzyczy, biega dookoła stolików i bije (!) rodziców, którzy na nic nie reagują, tylko, jak gdyby nigdy nic, jedzą posiłek, to coś jest nie tak. Świadkiem takiej sytuacji byłam. Ale nie miałam ochoty bić dziecka. Miałam ochotę pier*ć tatusia i mamusie. Dziecko jest tylko dzieckiem, może nie wiedzieć jak się zachować, ale od tego ma rodziców.
Uśmiałam się Czytając o było, nie-było ważnej kwesti. W lekki sposób przedstawiłeś istotne zagadnienie. To co z mojej perspektywy jest najsłabsze w tym wszystkim, a jest to spojrzenie mamy i psychologa 😉 to brak rodzicielskiej świadomości o własnym wpływie na malucha i o jego rozwoju. Jako dorosłe jednostki, do tego potencjalnie rozumne powinnismy zdawać sobie sprawe, że nie wszystko co dla nas oczywiste jest tym samym dla dziecka. Wzór idzie z góry, jak to mawiają. Wychowanie bez przemocy, to nie to samo co bezstresowe wychowanie, a niestety czesto mylone. W kontekście emocjonalności dzieci, to musimy pamietać o tym, że ich… Czytaj więcej »
Janku ✌👍👍👍👍 . Wielkie WOW . Mądre słowa.
Cześć! Ja nie mam dzieci i uważam, że mogę się wypowiadać na tematy okołodzieciowe. Najpierw podrzucę Wam link do tekstu matki trójki dzieci z zupełnie innym podejściem: http://missferreira.pl/czy-chodzic-z-dziecmi-do-restauracji-czyli-czyjas-chwila-spokoju-konczy-sie-tam-gdzie-zaczyna-sie-wrzask-twojego-dziecka-2/ I z takim podejściem zgadzam się dużo bardziej. Bo owszem, dziecko jest tylko dzieckiem i nie będzie zachowywało się jak dorosły. Ale właśnie od tego są dorośli, by mogli w miejscach takich jak np. restauracja reagować i swoje dziecko uciszyć, bo są tam też inni ludzie, którzy niekoniecznie mają ochotę słuchać wrzasków innego dziecka i niekoniecznie dlatego, że nie lubią dzieci. A jeżeli nie ma się nic przeciwko dziecku biegającemu i krzyczącemu… Czytaj więcej »
Zgadzam się z Tobą niemal zupełnie. Nie rozumiem takich osób które atakują rodziców niemalże za wszystko. Żadna bezdzietna osoba nigdy nie zrozumie jakim poświęceniem jest posiadanie dziecka. Sama jestem bezdzietna i nie chcę posiadać dziecka ( myślałam nawet o zabiegu), dlatego tym bardziej szanuję osoby które decydują się na taki trud i oddanie. Nie oceniam rodziców i nie mówię im co mają robić. To jest ich życie ich wybór, tak samo jak ja mam swoje życie i swój wybór. Nie rozumiem również jak można nie lubić dzieci. Bardzo dobry artykuł.