Pisze do nas wczoraj jedna z was. Że kupiła sobie nosidełko, że jest super. Podsyła zdjęcia. Muszę dodać w tym miejscu, zresztą zgodnie z prawdą, że skonsultowała to z rehabilitantką swojego dziecka i że ma zgodę. Muszę dodać, bo to nie tylko prawda, ale także dlatego, że w przeciwnym razie zaraz zacznie się to całe pierdolenie…, czyli ten cały cyrk, dobre rady związane z życiem – naszym, a przede wszystkim naszych dzieci. Zacznie się zresztą i tak, ale jest przynajmniej nadzieja, że kilka osób delikatnie się przymknie. W każdym razie nasza Czytelniczka jest zadowolona, a my cieszymy się razem z nią. Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. Wiadomo.
Rodzicielstwo niczym wspólne dobro
Tymczasem dziś pisze tak (oryginalna pisownia): „Czy u was też wszyscy mądrzy tego świata piszą, że od noszenia dziecka w (nazwa nosidełka) to kręgosłup mi wysiądzie? Choć piszą że mi kręgosłup pierdolnie!!!! ??? ej jak wy wytrzymujecie te dobre rady, miłe i życzliwe komentarze!!!”. Odpisaliśmy, zresztą zgodnie z prawdą, że u nas raczej wszyscy martwią się dzieckiem, a nie nami. Ale to fakt – szlag nas trafia. I tu dochodzimy do sedna sprawy: rodzicielstwo w naszym kraju to jakieś pieprzone dobro wspólne. Każdy czuje, że ma przyzwolenie na krytykowanie innych w Internecie, oczywiście tłumacząc się, że wyciągają do nas pomocną dłoń i że robią to w dobrej wierze i że są to przecież dobre rady.
To miała być nasza przygoda
Zawsze myślałem, że narodziny Miecia, a potem Zyzia i ich życie, to będzie nasza wspólna, rodzinna przygoda z Martą plus najbliższymi, czyli babcią, dziadkami, kuzynostwem, ciotkami, wujkami itp. Tymczasem bierze w tym procesie udział niemal każdy czytelnik bloga. Nie ma się w sumie co dziwić. Pokazujemy wam nasze życie. Ale czy zawsze pytamy o radę? Czy w ogóle pytamy o jakieś rady? Czasem tak, ale rzadko. Wtedy z reguły (i tu zaskoczenie) na końcu zdania postawiony jest znak zapytania. Tymczasem pod naszymi, zwykle wesołymi zdjęciami rzadko padają pytania o kluczowe rodzicielskie wybory. A jednak jest całkiem spore grono naszych czytelniczek, które koniecznie muszą nas uświadomić w poglądach jakie na dany aspekt mają, pouczyć, wskazać właściwą ich zdaniem drogę.
Zresztą zejdźmy już z nas, nie dajmy sobie wejść na głowę. Co i rusz ktoś z was pisze – „Jesteście blogerami, więc co się dziwicie?”. To prawda. Nie ma co się dziwić. Bloger to stan umysłu mawiają i trochę mają rację. Często zresztą czytamy o tym jak jesteśmy głupi, próżni, żałośni, a wszystko jest poparte bardzo szczegółowymi przykładami naszej twórczości, co tylko świadczy o tym, że nas czytają. I niech to będzie nagrodą za przymus oglądania tych wszystkich irytujących i przykrych komentarzy. Swoją drogą wyobrażacie sobie poświęcać własną wolną chwilę relaksu na czytanie utworów marnego pisarza czy dziennikarza albo oglądanie marnego filmu? Ja nie. Czytam tylko najlepsze książki i oglądam najlepsze filmy. Ale widać nie wszyscy tak mają i jest z nami spore grono czytelników, którzy choć szczerze nas nie cierpią, to z nami są. Także miłego katowania się również przy tym tekście mili moi… 😉
Dobre rady i słowa krytyki
Niestety z waszych komentarzy i prywatnych wiadomości wynika, że wy, zwyczajni, wcale nie będący osobami publicznymi rodzice spotykacie się tak samo z notoryczną oceną, pomocnymi dłońmi, podawanymi kiedy nikt o nie nie prosił, uwagami i wszelką krytyką wygłaszaną w Waszymi kierunku na łamach internetu. Oczywiście *dobre rady* są kierowane także w waszym kierunku. Dziś Marta była w PnŚ i mówiła o swoich doświadczeniach w odpieluchowywaniu Miecia. Podlinkowaliśmy materiał, a tam z miejsca pojawił się komentarz, że Czytelniczka musi pokazać to nagranie swojej rodzinie, bo cisną ją z odpieluchowywaniem 15 miesięcznego dziecka. Od podobnych historii nasze blogerskie głowy niemal puchną.
Laktoterrorystki krytykują was, gdy przechodzicie na mleko modyfikowane, albo uznajcie, że pora skończyć swoją „drogę mleczną”. Antyszczepionkowcy krytykują za szczepienia. Chustomaniaczki za wspomniane nosidła. Ekomamusie za niewłaściwe kosmetyki dla waszych szkrabów. Są też kłótnie o foteliki samochodowe, bo te bezpieczniejsze, montowane tyłem są droższe, a przecież w tańszym też dzieci mogą jeździć i nic się nie dzieje. Są kłótnie o wózki – bo ten tani i ciężki, a tamten drogi i lansiarski. Oczywiście esencją tego całego rodzicielskiego pierdolenia jest temat „czapka&skarpetki”. Kiedyś wrzuciliśmy zdjęcie, na którym była scena balkonowa – Zyzio miał skarpetki i czapeczkę, bo wiało i było chyba z 18 stopni. Miecio skarpetek nie miał, ale jak to trzylatek wpadł na pomysł, że też musi mieć czapeczkę.
My jak skończeni idioci zamiast jakoś skalibrować ten ubiór między chłopakami cyknęliśmy fotkę, wrzuciliśmy do sieci, bo wydała nam się sympatyczna i się zaczęło. Pierdolenie o Szopenie – krytyka w Internecie w najgorszym możliwym wydaniu… Bo czapeczka, bo skarpetki…
Ekspertki w każdej dziedzinie
Są spory natury religijnej – gdzie ochrzcić nieślubne dziecko. Pamiętam jak mi się dostało za ślub kościelny z Martą, bo przecież jestem niewierzący. Kij z tym, że ślub był ekumeniczny i nie przysięgałem na żadnego boga. To już fanatykom zdążyło umknąć. Pamiętam, jak mówiłem o tym na InstaStories. Zdążyłem powiedzieć, że mieliśmy ślub kościelny i nim dograłem kolejnego snapa o tym, że ślub był właśnie ekumeniczny dostałem wiadomość mieszającą mnie z błotem, że jako niewierzący wziąłem ślub kościelny. Po kolejnym snapie Widzka zdążyła tylko dosłać lakoniczne „aha”, ale przepraszam, czy chociaż zagranicznego „sorry” już nie uświadczyłem. Z kolei dziesiątkom z was bardzo spodobało się to, że szanując wiarę Marty zgodziłem się na ślub kościelny. A dlaczegoż miałbym się nie zgodzić? I tu dochodzimy do sedna sprawy…
Jesteśmy kłótliwym narodem
Pokłócimy się o wszystko. Wtryniamy nosa w nieswoje sprawy. Uzurpujemy sobie prawo do wypowiadania się zawsze, wszędzie i na każdy temat, wyciągając pomocne dłonie w niemal każdej możliwie sprawie. Nawet jeżeli ten, który rozpoczął dyskusję na to nie ma ochoty, bo nie taki był temat, gdy ją rozpoczynał. Kiepsko u nas z poczuciem humoru i dystansem. Pamiętacie pewnie nasz słynny film z cyckami. Kilka milinów wyświetleń. Zwykły żart. W anglojęzycznej wersji w zasadzie same pozytywne komentarze, śmiechy, hihy, emoty. W polskiej wersji językowej co piąty komentarz to albo „ja tak nie mam”, albo „co za bzdura”, albo „jak tak możecie”I jak tu sobie radzić z krytyką w Internecie? Zacznijmy najlepiej od siebie samych, zanim obrazimy innych publicznie.
Często nam, blogerom zarzuca się właśnie brak dystansu. „No bo przecież wolność słowa, mogę skrytykować, mam do tego prawo, sam zresztą na to się zgodziłeś głupi blogerze wrzucając swoją treść do sieci.”
Nie prowokujemy do krytyki
Zawsze tłumaczę, że to tak nie działa. My, jako blogerzy, nie wstawiamy swoich wpisów po to, aby sprowokować ludzi do krytyki w Internecie. Nie wstawiamy ich po to aby czytać dobre rady. Zdjęcie wykonane na tle kwiatków, w piękny słoneczny dzień i z wesołym opisem, na którym nasz dzieciak jest w nosidełku, to nie jest żadne pieprzone wyzwanie rzucone chustomaniaczkom mające na celu podkopanie ich chuścianego królestwa. Mój nieadekwatny według niektórych strój z chrzcin mojego (to warte podkreślenia – mojego) drugiego dziecka, to nie jest wyzwanie rzucone bogu mające na celu pokazanie braku szacunku dla danej religii i bóstwa. Szczepienie mojego dziecka nie ma na celu wywołania nopu u twojego maleństwa, a opisanie różnych rodzajów mleka modyfikowanego w artykule nie jest zamachem wymierzonym w kobiety karmiące piersią.
Niby komentarze są solą blogerskiej ziemi, ale szczególnie w tematyce rodzicielskiej są często solą w oku. Pamiętajcie, że rad należy udzielać, gdy ktoś o nie prosi. Gdy wrzucamy wesołe zdjęcie nie oczekujemy gównoburzy na jakiś kontrowersyjny temat. Wolność słowa nie oznacza, że możesz mi tu zrobić desant na bloga wraz z koleżankami z jakiekolwiek grupy zrzeszającej panienki, które z braku zajęcia zrobiły sobie religię z dowolnej fizjologicznej czynności, jaką można wykonać przy dziecku tylko dlatego, że napisaliśmy coś nie po twojej myśli.
Rodzicielstwo jest piękne
Rodzicielstwo (bo wiem, że za słowo parenting znowu ktoś się przyczepi) to zajebiście fajna sprawa. Trudna, delikatna, ale też piękna. Nie wiem jak wam, ale mi moje dzieci tak niesamowicie wypełniły życie, że na nic innego nie mam czasu. Chodzę non-stop zmęczony, a jednak wstaję codziennie z uśmiechniętą japą i działam. Trochę dla siebie (umyję zęby), trochę dla Marty (przytulę ją i dam jej buziaka), ale głównie dla dwóch małych gnomów. Które powodują, że każdego dnia emocje aż wypływają nam uszami. Drodzy rodzice, ja wiem, że nie każdy i nie zawsze dobrze się bawi w swoim życiu.
Dobre rady są zawsze w cenie, ale nie pierdolmy tego innym ludziom, wszczynając zajadłą krytykę w Internecie. Starajmy się tak postępować, żeby samemu mieć lepiej, a nie tak, żeby inni stracili i mieli tak samo źle jak my. Jarek o tym zapomniał i sami zobaczcie jaki teraz jest ambaras…
[ad name=”Pozioma responsywna”]
👍👍👍👍 po prostu…nic dodać,nic ująć 😊 jesteście THE BEST 😊 pozdrawiam
Dobry artykuł. Masz rację – nasz naród potrafi pokłócić się o wszystko i każdy z jego członków wie najlepiej… Należę do kilku grup ślubnych i to co się tam odczynia to naprawdę dobry kabaret. Krytyka jak przepełnione szambo wylewa się pod postami. A najgorzej jak się trafi pozbawiona empatii baba, która chyba za cel postawiła sobie totalne upierdolenie wszystkiego co nie jest zgodne z jej gustem… To sobie ponarzekałam… Wracając do posta – zachęcił mnie do poznania całego bloga! Pozdrawiam ciebie i rodzinkę!
Prawda. Szanuję każdego, ale najgorsze są starsze obce panie, które z uporem maniaka podczas spaceru wciskają swoje głowy w budkę wózka i zaczynają wykład … Porażka. I nikt je o nic nie pyta!!!
A ja powiem głośno… Przestałam karmić w drugim miesiącu życia młodego …od 6 miesieca zycia mały chodził po woli w chodziku… Nosiłam go przez chwile w nosidelku a fotelik samochodowy kupiłam za 400 zł który jest do jazdy przodem… O madko i curko chyba mam przeje###&!& 😂😂😂
P.S. czapki tez nie nosimy 😂😂
Mając trójkę dzieci znienawidziłam wyraz “rada” i wszystko co się z nim wiąże…
My po jednym się zmęczyliśmy, także po trójce to nawet nie jesteśmy sobie w stanie tego wyobrazić… 😉
Love it!!!
Super tekst. Niestety prawdziwie opisuje rzeczywistość. Mi już te dobre rady uszami wychodzą i powodują agresje werbalna,a sprawca jest bardzo zdziwiony moja złością bo przecież chce tylko doradzić…tylko kurde ja o radę nie proszę…I ta krytyka bo wodę pije nie soki i herbate-co to da dziecku? Teinę i cukier? Nie daje slodyczy-zabieram dzieciństwo itd itd A najgorsze są kobiety…jak matka babka może innej matce takie teksty walić…A hitem były dobre rady nie dzieciatej singielki, która stwierdziła że powinnam do galerii na kilku godzinne zakupy wziasc dziecko “niech się przyzwyczaja”…Do czego? Chyba dla dziecka żadna atrakcją jest sklep i woli plac… Czytaj więcej »
nie zwracam uwagi na dobre rady, chociaż jeżeli miałoby to wpływ na zdrowie to sama później drążę temat aby zweryfikować informacje… pamiętam kiedyś zwrócono mi uwagę, że za wysoko huśtam mojego 9 miesięcznego wówczas syna, i co z tego że śmiał się na tej huśtawce do rozpuku z radości – Pani w oknie (!) z bloku i tak wiedziała lepiej 🙂
Jan, dobry tekst.
Świetne! Długo nie mogłam się przekonać do waszego bloga, bo jakoś tak stylistyka nie moja, ale mój błąd, bo skupiałam się na fotach, a nie na treści, a wy tak fajnie i trafnie piszecie!
“Wolność słowa nie oznacza, że możesz mi tu zrobić desant na bloga wraz z koleżankami z jakiekolwiek grupy zrzeszającej panienki, które z braku zajęcia zrobiły sobie religię z dowolnej fizjologicznej czynności, jaką można wykonać przy dziecku” – w samo sedno!!!
Pozdrawiam was serdecznie i ściskam wszystkich czytających nienawiedzonych 😉
haha! świetnie ujęte, a ostatnie zdanie to po prostu wisienka na torcie. ja właśnie przez takie zachowania jak opisane przez Ciebie, unikam od zawsze wszelkich “parentingowych” grup, forów i innych zrzeszeń. przydatnych informacji tam jak na lekarstwo a jadu, kłótni i błota co nie miara. czuję się zdrowsza bez uczestniczenia w mamuśkowych grupach wsparcia.
Super tekst Janku! Jak każdy zresztą! Nic dodać nic ująć! :😁❤