Bycie matką. Cały czas zastanawiam się czy Wam o tym napisać. Dawno, dawno temu jedno z polskich czasopism zrobiło ranking na „Super babkę, która jest dla mnie wzorem”. Podziemnymi kanałami, zupełnie nieoficjalnie dowiedziałam się, że 1/3 głosów dostała moja skromna osoba. Wielkie „Wow!” i niedowierzanie, bo głosować można było dosłownie na każdego. A później dotarła do mnie bardziej przyziemna wiadomość, że wszystko super, i że może z tego to by nawet jakiś wywiad był, ale czytelniczki nie są gotowe na matki. Kiedyś cała Polska śpiewała w „Szansie na Sukces”, później cały kraj tańczył z gwiazdami, teraz ćwiczymy dupeczki z Ewą Chodakowską, a mamuśki? Na nie nie było jeszcze dobrego momentu. Podobno świat lifestylu nie jest jeszcze gotowy na macierzyństwo. Dziwne… to skąd te wszystkie dzieci wkoło???
Bycie matką czyli Fe! Ona ma dzieci!
Macierzyństwo to nieodzowna część życia większości kobiet na naszej planecie. Rodzimy te nasze pociechy, dbamy o nie, pielęgnujemy, martwimy się, poświęcamy im całą masę czasu, a one nierzadko przysłaniają nam wszystko, co do tej pory było dla nas ważne. A mimo to świat przepełniony blichtrem i fajnością z daleka trzyma się od matek. Ten lifestyle pełen podróży, spełnionych kobiet, fizycznego i metafizycznego piękna tak promowanego w mediach daleki jest od macierzyństwa. A przecież my matki też czujemy się piękne, też jesteśmy mądre, też mamy coś do powiedzenia, też podróżujemy i dbamy o swoją psyche.
Znam wiele kobiet funkcjonujących w showbiznesie, które świadomie nie decydują się na dziecko, bo boją się, że wypadną z obiegu. I to wcale nie dlatego, że „zbrzydną” czy się roztyją, ale w tym ich specyficznym świecie już sama łatka „Ona ma dziecko” zmienia wiele. Ciągle nie rozumiem dlaczego…
Projekt „ukryj dziecko”
Zauważyłyście, że jest pewna grupa kobiet funkcjonujących w showbiznesie, która świadomie przemilcza fakt posiadania dziecka. I absolutnie nie mówię tu o tych kobietach, które nie pokazują wizerunku swoich dzieci w Internecie, ale raczej o tych, które przemilczały fakt bycia w ciąży nie pokazując żadnego zdjęcia z tego błogosławionego okresu, a publikując w tym czasie całą masę zdjęć. Gdyby nie paparazzi, to świat nie miałby pojęcia, że one zostały matkami. Tak jakby świadomie nie chciałyby być zaliczane do tej grupy matek – kobiet tak bardzo nielifestylowych.
Bycie matką. Nie utożsamiaj mnie z tym
Macierzyństwo i jego postrzeganie to ogólnie problem. Bo albo mamy piękne, przelukrowane obrazki z reklam produktów dla dzieci, gdzie mama jest zawsze wypoczęta i szczęśliwa, albo głosy rozpaczy bijące z Internetu w postaci mrożących krew w żyłach artykułów albo prześmiewczych memów o tym, że matka już trzeci tydzień nie myje włosów, że od roku nie korzystała z toalety w samotności i że tylko wino może ją uratować. Zdaje się, że nie ma nic pośrodku? Na pewno? Bo ja widzę wokół siebie całą masę spełnionych matek, które choć zmęczone, są piękne i zadbane.
Mają czas na swoje pasje, rozwijają się, w dalszym ciągu mają coś do powiedzenia. Jeżdżą po świecie, spędzają czas ze swoją drugą połówką. A w tym wszystkim najgorsze jest to, że mało kto daje im dojść do głosu. Mało kto stawia je za wzór. Zatem w przestrzeni publicznej funkcjonuje albo idealnie nierealna matka, albo umęczona swym żywotem kobieta z piersiami do kolan. A skoro tak jest, zupełnie nie dziwi mnie to, że kobiety, które macierzyństwo mają dopiero przed sobą mówią jasno: nie utożsamiaj mnie z tym, to mnie nie interesuje.
Bycie matką. A pamiętacie Demi Moore?
Zawsze musi być ktoś pierwszy. Ktoś kto przekroczy granicę i pokaże, że można inaczej, i że to inaczej niejednokrotnie znaczy lepiej albo po prostu prawdziwiej. Demi Moore jako pierwsza wystąpiła na okładce Vanity Fair nago w zaawansowanej ciąży. Jakież to wtedy wywołało poruszenie. Teraz ciężko nam to sobie wyobrazić, ale wtedy to była mała rewolucja obyczajowa. Dziś prasa i media społecznościowe pełne są tego typu zdjęć i już nikt nie zastanawia się nad ich moralnością czy granicami smaku. To stało się czymś normalnym i akceptowalnym.
Szczere łzy Chiary
Jest największą i najbardziej wpływową blogerką modową na świecie. Czytają i obserwują ją miliony. Ma własną markę modową, na której otwarcie sklepu w Mediolanie przyszły takie tłumy, jak na koncerty Rolling Stones. Współpracują z nią największe marki, występuje w najlepszych kampaniach. Będąc na fali wznoszącej Chiara Ferragni zdecydowała się na dziecko ze swoim partnerem, muzykiem – Fedezem. Już jej ciąża różniła się od tych znanych do tej pory z celebryckich profili. Chiara chętnie dzieliła się ze światem zdjęciami rosnącego brzucha, chętnie na Insta Story opowiadała o ciąży, pokazywała na wizualizacjach jak duży jest już jej synek Leo. Mimo iż z pochodzenia jest Włoszką, postanowiła urodzić w LA. Ale nie wynajęła sobie całego oddziału i sztabu położnych. A przynajmniej głośno tego nie mówiła.
Urodziła i bardzo szybko pochwaliła się bardzo wzruszającym zdjęciem ze swoim partnerem i świeżo urodzonym synkiem. Leo ma zaledwie kilka dni, a Chiara w tym czasie ze swojego iście modowego profilu, który śledzi 12,3 mln osób zrobiła profil parentingowy. I wiecie co? Ci ludzie, którzy oglądali ją do tej pory ze względu na modę, jej stylizację i lifestyle zostali.Są, komentują, lajkują i śledzą. Chiara ewidentnie oszalała na punkcie swojego synka i jest to naturalne zjawisko, które my mamy znamy aż za dobrze. Ale nie kreuje się na opanowaną i wyrachowaną pańcie. Która za chwilę wbije się w kolejną stylówkę jak gdyby nic się w jej życiu nie zmieniło. Wszem i wobec pokazuje swoje szczęście.
Nagrywa filmiki pokazujące karmienie piersią, bo tak właśnie wygląda prawdziwe życie z dzieckiem. Czy to umniejsza jej blogerskiemu, modowemu życiu? Czy jej życie stało się mniej lifestylowe? Swoją drogą dzięki Chiara! Kawał dobrej roboty za Tobą. Mamuśki są Ci bardzo wdzięczne.
Tu się zaczyna prawdziwe życie
Sama kiedyś myślałam, że pojawienie się dziecka kończy to fajne życie znane z Instagramowych zdjęć i ze stron kolorowych gazet. Że nie da się pięknie i beztrosko podróżować, że nie da się pięknie wyglądać. Że nie da się kochać partnera tak, jak o tym piszą w Cosmo. I że nie da się dalej chcieć, tak jak się chciało przed dzieckiem. A tu okazuje się, że jest zupełnie inaczej. U moim przypadku macierzyństwo było momentem zwrotnym, który mnie ogarnął.
Dopiero teraz mam coś światu do zaoferowania. Dbam o siebie, żyję bardzo świadomie, kocham i czuję się kochana. Nieustannie się rozwijam i realizuje nawet te najbardziej szalone pasje i marzenia a macierzyństwo mnie uskrzydla. I weź tu powiedz matce, że życie z dziećmi jest mniej zajebiste…
[ad name=”Pozioma responsywna”]