Dlaczego mi się chce, a Tobie jeszcze nie? Dlaczego moja motywacja wzrosła? Bo trafiłam na odpowiednią osobę, w odpowiednim momencie. Mam na myśli trenera, który wiedział jak się mną zająć i jak zaplanować mój trening. Czułam się fachowo zaopiekowania i wiedziałam, że jest ktoś, kto razem ze mną czeka na rezultaty. To bardzo ważny czynnik, który na początku wspomagał moją motywację. Wiem, że gdyby nie trener, to na samym początku zrezygnowałabym pewnie ze trzy razy. Trener personalny kosztuje sporo, ale z perspektywy czasu uważam to za jedną z najlepszych inwestycji w moim życiu. Porównywalną z zakupem własnego mieszkania czy auta. 🙂 Rozpoczęcie współpracy z trenerem było moim sportowym kamieniem milowym.
Bo mierzę rezultaty.
Dzięki temu wiem w jakim miejscu jestem, ile pracy za mną i ile jeszcze przede mną. Jakie rezultaty najlepiej mierzyć? Proponuję centymetry i wytrzymałość. Nie radzę sprawdzać kilogramów, bo tkankę tłuszczową zastępują mięśnie, które są cięższe. Najlepiej więc na początku zmierzyć obwód prawej łydki, prawego bicepsa, prawego uda, pasa, bioder i piersi. A później, raz na miesiąc sprawdzać rezultaty. Ja po pierwszych trzech miesiącach straciłam 21 cm w biodrach. Warto też mierzyć wytrzymałość. Jak to zrobić? Na przykład raz na jakiś czas powtarzać ten sam trening, z taką samą ilością powtórzeń by sprawdzić, ile energii i czasu nas to kosztuje. Taka weryfikacja naprawdę motywuje.
Bo po każdym treningu czuję niedosyt.
Z perspektywy czasu ten argument uważam za największą motywację w moim przypadku. W nim ukryta jest cała tajemnica tego, że niektórym chce się pójść na kolejny trening, a inni mówią pas. Ważne żeby zostawić sobie mały zapas energii, chociażby po to żeby móc o własnych siłach opuścić salę treningową. 🙂 Żeby wiecznie mieć niedosyt i ciągle chcieć więcej.
Bo widzę jak sport zbawiennie wpływa na inne aspekty mojego życia.
Zdaję sobie sprawę, że ten argument wydaje się być najbardziej naciągany, ale naprawdę tak jest. I powie tak każdy, kto już jest po pozytywnej stronie sportu. Mam więcej energii. Lepiej o sobie myślę, bo walczę każdego dnia ze sobą, ze swoimi słabościami, ze swoją kondycją.
Bo sport połączyłam z dietą.
A dieta to 80% sukcesu. Sport pomaga w kształtowaniu sylwetki, ale dopóki nie odpuścisz sobie słodkości i McDonalds’a to nie łudź się, że uda ci się wyrzeźbić kaloryfer. Dieta to podstawa. Również dlatego, żeby mieć siłę do ćwiczeń.
Bo znalazłam sport, który naprawdę mi się podoba.
Robiłam już chyba ze sto podejść do biegania. Próbowałam tańca, sportów wodnych i innych form aktywności. Ale dopiero TRX spodobał mi się tak na serio. Do tego stopnia, że jak tylko widzę żółto-czarne taśmy zaczepione do sufitu to moje serce zaczyna bić mocniej. 🙂
Jeśli zatem ciągle zastanawiasz się, co z tobą nie tak i dlaczego jeszcze nie udało Ci się pokochać sportu, to jeszcze raz przeczytaj mój artykuł, później zrób to jeszcze raz, a następnie wyciągnij dla siebie wnioski. Dziś jest poniedziałek. Idealny dzień na wprowadzenie zmian w życiu. Bo każdy nierealny plan powinno się wdrażać od poniedziałku.
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Super artykul, dziekuje! Zainspirowal mnie do poszukania TRX fitness studio w mojej okolicy. Przyznam szczerze, ze nie slyszalam o tej formie treningu, bo sama uprawiam Nordic Walking, ktory wspaniale wplywa na caly organizm. Pozdrawiam, elkapatelka-tez blogerka.
Elkapatelka – dzięki za miłe słowo! Trzymam za Ciebie kciuki Kochana! Daj znać jak pierwsze wrażenia!